Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    NICK o Wolne tematy (38 – …
    gnago o Próby pisania historii Holokau…
    I*** o Palma odbija
    Sarmatus Rex o Próby pisania historii Holokau…
    errorous o Próby pisania historii Holokau…
    revers o Wolne tematy (38 – …
    Boydar o Wolne tematy (38 – …
    Boydar o Próby pisania historii Holokau…
    Boydar o Wstydliwe zakątki niezwyciężon…
    Boydar o Pomoc, jaką PiS udzielił Ukrai…
    decentr o Masakra na Placu Tiananmen – f…
    Liwiusz o Próby pisania historii Holokau…
    revers o Wolne tematy (38 – …
    bez loginu o Nikt nie obalał rządu Ols…
    MatkaPolka o Próby pisania historii Holokau…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

Stefan Czarniecki – człowiek, który zawrócił wody Potopu

Posted by Marucha w dniu 2019-06-08 (Sobota)

Stefan Czarniecki jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych staropolskich dowódców, jak również symbolem oporu podczas najazdu szwedzkiego z 1655 roku.

Stefan Czarniecki urodził się w 1599 roku, w wielodzietnej rodzinnie założonej przez Krzysztofa Czarnieckiego i Krystynę Rzeszowską. Po ukończeniu nauki na poziomie średnim rozpoczął karierę wojskową. Pierwsze szlify i wiele wskazówek w dziele wojennym młody Stefan otrzymał od starszego brata Pawła.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy rozpoczęła się jego służba wojskowa, pewne jest natomiast to, że latach 1626-1629 bił się ze Szwedami. Po podpisaniu rozejmu w Altmarku walczył po stronie cesarza w Niemczech. W 1633 roku powrócił do kraju i już jako porucznik wziął udział w kampanii smoleńskiej. W 1638 roku tłumił powstanie kozackie, a w 1644 roku gromił Tatarów pod Ochmatowem. Rok ten przyniósł mu także awans na rotmistrza.

W roku 1648, na początku buntu Bohdana Chmielnickiego, Stefan Czarniecki był członkiem oddziału Stefana Potockiego. Po klęsce poniesionej pod Żółtymi Wodami dostał się do kozackiej niewoli i przebywał w niej aż do sierpnia roku następnego. W tym czasie miał okazję obserwować zdziczenie i nienawiść buntowników, zrozumiał też, że Rzeczpospolita nie upora się z nimi dokonując ustępstw.

Kiedy wojsko polskie stanęło do rozprawy z Kozakami w czasie bitwy pod Beresteczkiem 1651 roku, Czarniecki był już pułkownikiem. Po zwycięstwie pociągnął dalej na tereny ukrainne, gdzie krwawo tłumił buntowników i przejmował zajęte przez nich twierdze.

W czasie odbijania Monasterzysk został poważnie ranny w twarz. Wkrótce jednak znowu powrócił na pola bitewne i wziął udział w wyprawie żwanieckiej. W 1654 roku ponownie wyruszył przeciwko Kozakom, a w czasie zdobywania Buszy znowu został ranny.

Kiedy wojska króla szwedzkiego Karola Gustawa napadły na Rzeczpospolitą, Czarniecki natychmiast stanął do walki z wrogiem i jednoznacznie opowiedział się po stronie polskiego króla Jana Kazimierza. Ten jednak, widząc powszechne przechodzenie na stronę najeźdźcy, uciekł na Śląsk, Czarnieckiemu polecając obronę Krakowa. On po ponad trzytygodniowej bohaterskiej obronie zmuszony był podpisać kapitulację, jednak na honorowych warunkach. Jednym z nich było miesięczne powstrzymanie się od działań wojennych, po tym czasie jednak Czarniecki powrócić mógł na służbę do Jana Kazimierza.

Tak też uczynił i pod koniec roku 1655 rozpoczął akcję skierowaną przeciwko najeźdźcy. Wraz z rokiem 1656 rozpoczął zimową kampanię antyszwedzką. To właśnie ona walnie przyczyniła się do odmiany losów wojny. Czarniecki widząc przewagę wroga unikał bitew, postawił natomiast na wojnę podjazdową. Niszczył przeprawy, urywał siły przeciwnika i nie pozwalał mu na odpoczynek.

W 1657 roku podjął się trudnego zadania przeprowadzenia króla z Gdańska, gdzie zagrożony był szwedzką blokadą, do Częstochowy. W tym samym roku otrzymał tytuł generała lejtnanata i urząd wojewody ruskiego. Była to jednak tylko pewnego rodzaju nagroda pocieszenia, ponieważ wakującą w tym czasie buławę polną otrzymał wbrew powszechnym oczekiwaniom nie on, a Jerzy Sebastian Lubomirski.

Tymczasem jakby nieszczęść związanych z najazdem szwedzkim było mało, na Polskę zwaliły się również wojska siedmiogrodzkie Jerzego Rakoczego. Czarniecki musiał się więc zająć również i tym napastnikiem. Po ich kapitulacji, w ramach pomocy udzielonej Duńczykom, wysłany został najpierw na szwedzkie tereny Pomorza, a następnie do Danii. Żołnierze Czarnieckiego odznaczyli się tam podczas kilku oblężeń.

Rok 1660 przyniósł Czarnieckiemu nowe trudy wojenne. Tym razem ruszył do walki z siłami moskiewskimi. Razem z hetmanem litewskim Pawłem Sapiehą pobił ich 28 czerwca 1660 roku pod Połonką, a następnie z różnym skutkiem dalej ścierał się z wrogiem, aż do początku roku następnego.

W 1661 roku Czarnieckiemu bardzo dała się we znaki konfederacja wojskowa. Niepłatni żołnierze częściowo odmawiali współpracy, paraliżując tym samym plany wojenne wodza. Niechęć żołnierzy do Czarnieckiego potęgowało dodatkowo jego stanowcze opowiadanie się po stronie króla i elekcji vivente rege (za życia króla) kandydata francuskiego.

Konflikt z wojskiem narastał, a stary już dowódca wyraźnie tracił cierpliwość. W ostateczności planował posunąć się nawet do siłowego rozbicia konfederacji przy pomocy tatarskiej ordy. Kiedy jednak żołnierzy udało się udobruchać, znowu na ich czele ruszył gromić po raz kolejny buntujących się Kozaków. W 1664 roku otrzymał ranę podczas oblegania miejscowości Stawiszcze. Po kilku miesiącach walczył jednak znowu, a w roku następnym ponowienie oblegał to samo miejsce.

Zdrowie zniszczone przez ciągłe walki, w końcu jednak odmówiło Czarnieckiemu posłuszeństwa. Zmarł w drodze do Lwowa 16 lutego 1665 roku, od kilku tygodni będąc hetmanem polnym.

Na koniec pochylmy się nad charakterystyką Stefana Czarnieckiego. Z pewnością można powiedzieć, że był doświadczonym żołnierzem, który w obozach wojskowych spędził większość swego życia. Był bardzo wymagający i surowy, tak dla siebie, jak i swoich podwładnych.

Bywa, że współcześni publicyści przypisują mu pazerność i okrucieństwo. Co do pierwszego, to podkreśla się, że zatrzymywał dla siebie część żołdu przeznaczonego dla swoich żołnierzy. Jest to jednak informacja niepewna i określić ją można jako plotkę, w której może i tkwiło ziarnko prawdy. Dodać jednak trzeba, że niewątpliwie Czarniecki w związku z prowadzonymi działaniami zbrojnymi wydawał ogromne ilości pieniędzy, być może więc częściowo próbował wetować sobie te straty, aby utrzymać swoje finanse w normie.

Odnośnie okrucieństwa, którym rzekomo się charakteryzował, to zaznaczyć należy, że tego typu oceny powinno się wysuwać nie na podstawie współczesnych nam warunków i mentalności, a realiów opisywanych czasów. Na tym tle zaś Czarniecki nie wyróżniał się szczególnie. Nie przeczy to jednak temu, że mógł odznaczać się małą wrażliwością na ludzką krzywdę, w końcu wojna brutalizuje, a on spędził na niej wiele czasu.

Nie chodzi tu bynajmniej o usprawiedliwianie jego zachowania i twierdzenie, że kłamstwem jest posądzanie go o okrucieństwo. Ważne jest jednak, żeby nie czynić z niego potwora żądnego krwi, ponieważ był tylko i aż dzieckiem swoich czasów. Przy tych wszystkich zastrzeżeniach to właśnie głównie Stefanowi Czarnieckiemu przypisać należy wygnanie Szwedów z ojczyzny i choćby tylko z tego powodu zasługuje on na wdzięczną pamięć potomnych.

[Typowe dla gównogłowych ćwierćinteligentów jest właśnie ocena wydarzeń historycznych z perspektywy współczesności – np. zarzut braku oddziałów homoseksualistów w wojskach Władysława Jagiełły.
Admin]

Karina Kabacińska
https://polskaniepodlegla.pl

Komentarzy 12 do “Stefan Czarniecki – człowiek, który zawrócił wody Potopu”

  1. Wnet said

    http://radiomap.eu/pl/play/wnet

  2. Moher49 said

    Ot i takiego Hetmana Stefana Czarnieckiego nam teraz potrzeba. Roboty w bród.

  3. RomanK said

    CO pan plecie panie Moher…hetmanoff ci u nas w brud..wszystkie fora zawalone hetmanami….kazdy mondrzejszy ,wazniejszy i przebieglejszy od drugego:-))))
    Nie ma ci ino szarej piechoty…co by robila to co hetmany jej kaza:-)))))) bez zaoldu, za swoje. i szybko dyskrenie dajc w lape hetmnom ..bo sie quuurva nalezy:-)))))

  4. Moher49 said

    @2,
    Panie Romanie, od czasu do czasu, dla pokrzepienia oglądam telewizję z ruskiego Kazania. Tam żaden marsz tęczowych Biedroniów nie przejdzie. Z zaułków wychodzą Kozacy z nahajkami i koniec marszu. Dostanie taki w d.. aż mu pręga wyskoczy i drugi raz na żaden marsz nie pójdzie. U nas kościół jest przeciw LGBT, rząd jest przeciw, szkoła przeciw a policja marsz ochrania i bije moich chłopców z ONR i Młodzież Wszechpolską. Fałsz i obłuda kościoła, rządu, szkoły. Dlatego potrzebny jest Hetman, aby obłudnikom, zdrajcom, sprzedawczykom manto spuścił albo łeb obciął. Ci o których pan pisze to są dupki krajcowe, nie hetmany.

  5. Marucha said

    Re 3:
    Kościół życzliwie toleruje zboczeńców („Kim jestem…”)
    Rząd popiera LGBT.
    Szkoły popierają LGBT.

  6. Kar said

    ..jakos dziwne i nieklasycznie-nieprzyzwoite, ze woj Czaraniecki nie mial prowadzacej (Rachaeli)..nie dal sie chlopina opetac…bez sensu (?)

    – a jesli chodzi o wyznawcow LGBT, to czasami nawet pod dobrze oswietlona latarnia dostaja porzadne wciry (Londyn)

    https://www.metro.news/gay-couple-beaten-for-refusing-to-kiss-on-london-bus/1589673/

  7. hulajdusznik said

    U Maruchy:

    https://marucha.wordpress.com/?s=Stefan+Czarniecki+

  8. hulajdusznik said

    Stefan Czarniecki. Poemat w 12 pieśniach przez Kajetana Koźmiana (1858)

    http://www.mediafire.com/file/2n87d7911uhej9u/Stefan_Czarniecki._Poemat_w_12_pie%25C5%259Bniach_przez_Kajetana_Ko%25C5%25BAmiana_%25281858%2529.pdf/file

    Pisma Michała Czajkowskiego – Stefan Czarniecki (1863)

    http://www.mediafire.com/file/ptgdldf6qfg957z/Pisma_Micha%25C5%2582a_Czajkowskiego_-_Stefan_Czarniecki_%25281863%2529.pdf/file

    Józef Ignacy Kraszewski – Żywot i sprawy JMPana Medarda z Gołczwi, Pełki

    http://www.mediafire.com/file/ll7xfsx5wi1chky/J%25C3%25B3zef_Ignacy_Kraszewski_-_%25C5%25BBywot_i_sprawy_JMPana_Medarda_z_Go%25C5%2582czwi%252C_Pe%25C5%2582ki.pdf/file

    Adam Kersten – Stefan Czarniecki 1599-1665 (1963)

    http://www.mediafire.com/file/i3uhpgel4kylx34/Adam_Kersten_-_Stefan_Czarniecki_1599-1665_%25281963%2529.pdf/file

  9. hulajdusznik said

    Leszek Podhorecki – Sławni hetmani Rzeczypospolitej

    http://www.mediafire.com/file/4aisqezndudin3w/Leszek_-_Podhorecki_S%25C5%2582awni_hetmani_Rzecypospolitej.pdf/file

  10. hulajdusznik said

    21 lipca 1655 roku armia szwedzka wkroczyła na terytorium Polski. Tak rozpoczęła się wojna, zwana dziś „potopem”. Po kilku miesiącach Szwedzi byli już w Krakowie, gdzie doszło do gorszących scen kolaboracji miejscowych Żydów z najeźdźcą.

    Kraków w szwedzkich rękach

    Stolica Polski szykowała się do obrony już od sierpnia 1655 roku. Na jej potrzeby obciążono liczną społeczność żydowską łączną kwotą 100 zł, która co tydzień miała być wpłacana do kasy miejskiej. Było to niewiele zważywszy, że w tym czasie tylko kościoły krakowskie dobrowolnie przekazały mennicy złote i srebrne wota, które po przetopieniu zasiliły obrońców kwotą aż 70–80 tys. zł.

    Krakowscy żydzi w przeciwieństwie do chrześcijańskich mieszczan, czy młodzieży akademickiej, nie chwycili za broń, by wspólnie przeciwstawić się najeźdźcy. Nie usprawiedliwia ich generalnie niewielka przydatność bojowa, gdyż w sytuacji bezpośredniego zagrożenia, za broń chwytał każdy, kto tylko mógł ją nosić. Tak przecież postąpili żydzi kilka miesięcy później w Przemyślu, który oparł się Szwedom. Niestety w Krakowie cały ciężar obrony spadł na samych chrześcijan.

    Większość żydów zamieszkiwała wówczas Kazimierz, który formalnie był osobnym miastem, choć już wówczas traktowano go jako część Krakowa. Otoczony był średniowiecznym murem wzmocnionym basztami. 26 września 1655 roku, gdy najeźdźcy podeszli pod miasto, żydzi nie stawiali oporu, choć dowodzący obroną Krakowa Stefan Czarniecki, na prośbę burmistrza Kazimierza, wysłał im wsparcie.

    Po szybkim opanowaniu Kazimierza, Szwedzi oblegli sam Kraków. W trakcie oblężenia żydzi wykorzystali okazję do przysłużenia się najeźdźcom i wzbogacenia się. Jak stwierdza polska relacja:

    „Tutaj [w klasztorze Kanoników Laterańskich przy kościele Bożego Ciała na Kazimierzu] hordy nieprzyjacielskie […] wraz z przebranymi po niemiecku żydami ze wsi i miasteczek, bydło, konie, owce zabierali i do sadu klasztornego naganiali i zabijali na potrzebę dworu królewskiego [szwedzkiego króla Karola X Gustawa] […] z kościołów brali aparaty i z nich w refektarzu nasi krawcy polscy i szwedzcy robili kabaty, pludry, pendety i inne rzeczy. Wina z piwnic miejskich, szlacheckich pozabierali, zwozili do klasztoru, i tutaj […] robili piwa i miody.

    Czy mogło się to spodobać zamkniętym w Krakowie mieszczanom i żołnierzom? Na pewno nie spodobało się Stefanowi Czarnieckiemu. Jak pisze polski historyk:

    „Żydzi skupowali za bezcen od żołnierzy szwedzkich zrabowane mienie ludności Kazimierza, za co spotkał ich surowy odwet ze strony Czarnieckiego, który przed opuszczeniem Krakowa skonfiskował, jak wiemy, całą zawartość ich sklepów, piwnic i lombardów w tym mieście i wywiózł ją do Będzina.”

    Ale żydów oskarżono nie tylko o wspólną ze Szwedami grabież miasta i jego okolic, lecz również o znacznie cięższe przewinienie:

    „to oni pokazali Szwedom słabe strony fortyfikacyj i razem z nimi złupili kościoły i sprzedali srebra na szmelc”

    Kraków po dzielnej obronie skapitulował. Wpuścił Szwedów w swe mury 19 października 1655 roku. Czy rzeczywiście z winy żydów? Z pewnością wierzono w ich zdradę, skoro polski król Jan Kazimierz Waza w styczniu 1656 roku podarował:

    „Lubomirskiemu i kanclerzowi Stefanowi Korycińskiemu Miasto żydowskie na Kazimierzu ze wszystkiemi synagogami, domami murowanemi i drewnianemi, towarami, pieniędzmi i kosztownościami, pozostałem po żydach krakowskich, którzy podczas rządów szwedzkich stali się zdrajcami ojczyzny”

    Darowizna była tylko formalna, gdyż w owym czasie w Krakowie wciąż rządzili Szwedzi. A to wiązało się z rozlicznymi grabieżami i uciskiem, w których dopomagali między innymi żydzi:

    „Już się bowiem i skromność szwedzka odmieniła, bo już nie skrycie, ale jawnie, nie tylko kościoły, ale i dwory szlacheckie rabowano, z kmieci zaś bez braku [bez wyjątku] i miłosierdzia egzakcyje [wybieranie podatków] nieznośne pieniężne i strawne wyciągano. Czego nie tylko Szwedzi, ale [i] kupczykowie krakowscy, nawet żydzi po niemiecku ubrawszy się, Szwedom dopomagali, których Witemberk [feldmarszałek Arvid Witemberg, szwedzki namiestnik Małopolski] nie tylko nie karał, ale ich jescze do tej usługi jako wiadomych animował [zachęcał].”

    Jedną z najcenniejszych zdobyczy szwedzkich w owym czasie był piękny ołtarz ofiarowany w 1518 roku przez króla Zygmunta. Ołtarz zakopano na cmentarzu katedralnym na polecenie księdza Szymona Starowolskiego. Jednak szwedzki dowódca krakowskiego garnizonu, gen. Paul Würtz, dowiedział się o tym od żydów z Kazimierza. Odnalazł go i sprzedał żydowi Pinkusowi. Sprawa miała jednak swój dalszy ciąg.

    Po odzyskaniu miasta przez Polaków, w wyniku ciągnących się kilka lat (do 1662 roku) procesów, skazano żydowską gminę Krakowa na zapłacenie odszkodowania w wysokości 10 000zł:

    „za doprowadzenie Szwedów do ołtarza, połamanie i potłuczenie go”

    Zdobycie Krakowa było apogeum szwedzkich podbojów. Wkrótce jasnogórski klasztor stawił najeźdźcom skuteczny opór, co odwróciło losy tej wojny. Polacy przeszli do odzyskiwania strat. Gdy w lutym 1656 roku nad Krakowem zawisło niebezpieczeństwo odbicia go przez wojsko polskie, wzmogły się represje Szwedów. W ich wyniku:

    „[…] obywatele nie mogąc wytrzymać tyraństwa szwedzkiego, do Śląska z duszą ledwie uciekać musieli. Sami tylko adherentowie szwedzcy wierne: ewangelicy i żydzi zostali, którzy albo im rabunków tych i zbrodni dopomagali, albo też sami autorami byli.”

    Kraków na szczęście odzyskano w 1657 roku, co skończyło tyraństwo Szwedów i ich pomocników.

    Nie tylko żydzi

    Najczęstszą linią obrony tych, którzy starają się usprawiedliwić przewinienia krakowskich żydów, jest stwierdzenie, że przecież nie tylko oni odstąpili króla Jana Kazimierza Wazę i nie tylko oni dopuszczali się karygodnych czynów. Po czym, wyliczając krzywdy, jakie uczyniono żydom wraz z powrotem polskich wojsk i władzy, tworzą wrażenie, że choć nie tylko oni byli winni, to właśnie oni zostali kozłami ofiarnymi. Tego typu argumentacja jest więc nieco zawoalowanym oskarżeniem Polaków o hipokryzję i niesprawiedliwość. Tymczasem…

    Faktem jest, że nie tylko żydzi w czasie szwedzkiego „potopu” dopuszczali się karygodnych czynów. Nieprawdą jest, że tylko ich za to karano. Już choćby cień podejrzenia o zdradę był powodem do działania. Weźmy choćby kwestię proszwedzkiego stronnictwa w obleganym Krakowie, w skład którego wchodzić mieli krakowscy patrycjusze. Anonimowe donosy potraktował król bardzo poważnie. Gdy odzyskano Kraków, nakazał:

    „aresztować szereg osób, podejrzanych o kolaborację z wrogiem, i skonfiskować ich majątki, jednakże powołana przezeń do zbadania słuszności tych zarzutów specjalna komisja śledcza wykaże niewinność obwinionych, wobec czego król przywilejem z 11 IX 1657 r. uzna za kłamliwe i uwłaczające ich wierności oskarżenia i przywróci im utracone dobra.”

    Jednak w przypadku żydów, nie doszło do wycofania znacznie wcześniejszych zarzutów o zdradę. Jak już wspomniałem, po długotrwałych procesach, sądy jeszcze w 1662 r. orzekały o ich winie. Widocznie były ku temu znacznie solidniejsze podstawy niż anonimowe donosy „życzliwych”.

    W czasie wojennej zawieruchy nie tylko sądy „wymierzały sprawiedliwość”. Gdy stojący przy polskim królu żołnierze, a zwłaszcza luźni czeladnicy ciągnący z armią, wkraczali na tereny zajęte uprzednio przez Szwedów, to bywało, iż grabiono każdego, kto się tylko napatoczył. Dotyczy to rzecz jasna nie tylko żydów, ale ogół społeczeństw. Nawet szlacheckie dworki nie były bezpieczne. Grabieżcy próbowali to później usprawiedliwiać zdradą, której rzekomo dopuścili się ograbieni. Jak z ironią notował jeden z polskich żołnierzy uczestniczący w kampanii wiosennej 1656 roku:

    „Nasze zaś wojska, nie więcej tylko Wielką Polskę zrabowały, tak pospolitego ruszenia jako i kwarciana hołota [luźna czeladź], za to że wpuścili Szwedów. Szukali ich też i we skrzyniach.”

    Działania wojenne wiązały się zwykle z rabunkami żołdactwa. Taka też była ówczesna norma. Zresztą nie tylko w Rzeczypospolitej, ale i poza nią. Nie powinno więc dziwić, że i w czasach szwedzkiego potopu miały one miejsce. Istotniejsze jest, czy do rabunków tych dochodziło z inspiracji wodzów, przy ich cichej zgodzie, czy też wbrew nim. To jest probierz intencji władzy. Z zachowanych źródeł wynika, że Stefan Czarniecki, którego dywizja była odpowiedzialna za te grabieże, starał się jak mógł, by im zapobiec. Na przykład Mikołaj Jemiołowski, kolejny żołnierz, który brał udział w kampanii wielkopolskiej 1656 r., pisał:

    „A lubo Czarniecki wszystkimi siłami tego zabraniał, karał, bił, w ostatku zdybanych przy jakimkolwiek ekscesie ex nunc [natychmiast, zaraz] albo wieszać się kazał, albo i sam spod uwiązanych na drzewie, albo na wrociech konie zacinał, nawet w ogień świętokradców miotać kazał, u ogona końskiego tych […] uwiązawszy za nogi, po cierniach i krzakach włóczyć rozkazywał. Przecie to nie pomogło i nie ustawało swawoleństwo czeladne […]”

    A jakie intencje miała wówczas władza w stosunku do żydów? Na to pytanie odpowiada „Mandat króla Jana Kazimierza do regimentarzy wojska, by żydom nigdzie krzywdy nie wyrządzano” wydany we Lwowie, 22 kwietnia 1656 roku. W uniwersale adresowanym do wojska, monarcha oświadczał:

    „Mając z wielu słusznych przyczyn politowanie nad żydami w państwach naszych [Królestwie Polskim i Wielkim Księstwie Litewskim], tak dobrach królewskich jak i dziedzicznych mieszkającymi, żądamy po Wiernościach Waszych, abyście pomienionym żydom oppressyi, ani żadnej krzywdy tak na osobach, jak i na substancyach [majątku] czynić nie kazali, gdyż pod takowy czas zapału wojennego wiele niewinnych przy winnych cierpieć muszą, których my [król] pod protekcyą i obroną naszą wzięli.”

    Jan Kazimierz nie poprzestał na rozkazie, ale poinformował o surowych konsekwencjach, jakie spotkają tych, którzy go złamią.

    „Inaczej tedy Wierności Wasze nie uczynicie dla łaski naszej i pod ostrością prawa wojskowego, którą na sprzeciwiających się uniwersałowi naszemu niechybnie ekstendować i szkody poczynione z żołdu nagradzać rozkażemy.”

    Jak widać, intencje władzy wobec żydów były jednoznaczne. Choć król i dowódcy doskonale zdawali sobie sprawę z faktu zdrady żydów, to jednak zabroniono aktów zbiorowej odpowiedzialności. A nie tylko zabroniono, ale i starano im się zapobiegać. Od wymierzania sprawiedliwości były sądy, a nie chciwe zemsty i łupów żołdactwo.

    Nieszczęście ówczesnych mieszkańców Rzeczypospolitej (nie tylko żydów, bo tyczy to całego społeczeństwa) wynikało z tego, że mimo starań i ostrych metod, którymi próbowano utrzymać dyscyplinę w wojsku, do rozlicznych ekscesów jednak dochodziło. I przy winnych, cierpieli również niewinni.

    dr Radosław Sikora

    ________________________________________________________

    Powyższe to tylko przykład. Tak było na całym terenie Rzeczypospolitej podczas „potopu szwedzkiego” i przy każdej następnej okazji aż do dziś.

  11. Joannus said

    ”W tym czasie miał okazję obserwować zdziczenie i nienawiść buntowników, zrozumiał też, że Rzeczpospolita nie upora się z nimi dokonując ustępstw.”

    Ukrowska dzicz w niczym nie zmieniła się przez wieki.

    ”Tymczasem jakby nieszczęść związanych z najazdem szwedzkim było mało, na Polskę zwaliły się również wojska siedmiogrodzkie Jerzego Rakoczego. Czarniecki musiał się więc zająć również i tym napastnikiem. ”

    A no zajął się, razem z Jerzym Lubomirskim pogonił jak należy Rakoczego z ukrowskim tałatajstwem. Odbił też wywożone łupy.

    Cześć jego pamięci.

  12. gnago said

    ”W tym czasie miał okazję obserwować zdziczenie i nienawiść buntowników, zrozumiał też, że Rzeczpospolita nie upora się z nimi dokonując ustępstw.”

    A zdziczenie było gorliwie hodowane. Za wstęp do cerkwi czerń musiała się opłacać żydowi za każde otwarcie drzwi. A tychże pejsatych chronili panowie z lenistwa własnego,,,, po co ściągać czynsz samemu po kawałku skoro żydek wpłacał całość od razu na przykład w „stolycy” przy królu a swoje odbił po trzykroć na czerni

Sorry, the comment form is closed at this time.

 
%d blogerów lubi to: