W przededniu przedwyborczych strajków
Posted by Marucha w dniu 2019-08-29 (Czwartek)
Wakacje powoli dobiegają końca, więc wszyscy już nie mogą się doczekać, kiedy przystąpią do intensywnej pracy. Wśród tych „wszystkich” są również przywódcy związków zawodowych, którzy muszą pokazać, jak to walczą o przychylenie nieba swoim członkom, to znaczy – członkom swoich związków.
Wśród nich jest pan Sławomir Broniarz, który na wiosnę poderwał nauczycieli do strajku. Ale rząd zaczął przekupywać ich na własną rękę, a poza tym pan Broniarz nie pomyślał zawczasu, by stworzyć fundusz strajkowy, no i w rezultacie tego niedbalstwa wielu nauczycieli poniosło straty finansowe.
W takiej sytuacji nie wiadomo, czy strajkowe referendum – bo strajk powinien być poprzedzony referendum – przyniesie wynik pozytywny, to znaczy – czy większość opowie się za strajkiem. Jeśli nie – to ewentualny strajk będzie nielegalny, a prawdopodobnie nie będzie go wcale. To by oznaczało, że taktyka rządu okazała się skuteczna, a przede wszystkim – potwierdzałoby znaną już od czasów starożytnych maksymę, że nie ma takiej bramy, której nie przekroczyłby osioł obładowany złotem.
Nawiasem mówiąc, sam strajk jako taki jest swego rodzaju nieporozumieniem. Żeby bowiem zastrajkować, to najpierw trzeba zostać pracownikiem. Pracownikiem zaś zostaje się w następstwie podpisania umowy o pracę, w której to pracownik zgadza się na warunki oferowane mu przez pracodawcę, przede wszystkim zaś – na proponowane wynagrodzenie.
Ale kiedy tylko ktoś zostanie pracownikiem, to zapisuje się do związku zawodowego i wraz z innymi związkowcami zaczyna szantażować pracodawcę, że jak nie podwyższy mu wynagrodzenia, na które przed chwilą sam się zgodził, to powstrzyma się od świadczenia pracy – do czego też przed chwilą się zobowiązał.
Zatem wyposażenie pracowników w prawo do strajku sprawia, że w gruncie rzeczy żadna umowa się nie liczy, że prawo, które sam zainteresowany ze swoim pracodawcą ustanowił i uznał za sprawiedliwe – bo w przeciwnym razie nie podpisałby umowy – ustępuje przed siłą – w tym przypadku przed zmową szantażystów.
Ale na tym właśnie polega zasada demokratyczna, przed którą dzisiaj zgina się wszelkie kolano: niebieskie, ziemskie i piekielne – że im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Tak muszą myśleć sygnatariusze listu otwartego do obywateli, by w październikowych wyborach głosowali. Nie piszą wprawdzie na kogo mają głosować, ale nie o to chodzi, tylko o to, że najwyraźniej myślą, iż im więcej będzie sygnatariuszy, tym słuszniejsza będzie ich Racja.
Tymczasem Racja nie zależy od liczby jej zwolenników, tylko od tego, czy jest prawdziwa, czy nie. Tak w każdym razie stawia sprawę logika – ale w demokracji próżno doszukiwać się logiki – no i dlatego współczesny świat wygląda, jak wygląda.
Drugim nieporozumieniem jest art.70 ust. 2 konstytucji stanowiący, że nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna. Gdyby tak rzeczywiście było, to nauczyciele nie powinni otrzymywać żadnego wynagrodzenia. Tymczasem otrzymują, chociaż narzekają, że za niskie. To jednak oznacza, że ktoś im jakoś płaci, no a w takim razie – kto i w jaki sposób?
Płaci im rząd, który w tym celu, pod pretekstem, że będzie organizował edukację, najpierw ściąga podatki zarówno od tych, którzy z tej edukacji korzystają, jak i z tych, którzy z niej nie korzystają. Potem opłaca oświatowy aparat biurokratyczny, który nikogo niczego nie uczy, a na końcu – nauczycieli, czyli bezpośrednich wykonawców usługi edukacyjnej.
Jest to sposób najbardziej kosztowny i najbardziej marnotrawczy, a poza tym pozbawia rodziców edukowanych dzieci możliwości decydowania o tym, przez kogo i w jaki sposób będą podczas edukacji formowane.
Widać to szczególnie jaskrawo właśnie teraz, kiedy rodzice muszą pisemnie protestować przeciwko demoralizowaniu ich dzieci pod pozorem tak zwanej „edukacji seksualnej” – podczas gdy to perwertyci, którzy zamierzają demoralizować cudze dzieci powinni pytać każdego rodzica o pozwolenie.
Ale socjalizm zrobił tak potworne spustoszenie w ludzkich głowach, że nikt już się nie dziwi sytuacji, że gdy jeden człowiek chce coś powiedzieć, czy coś pokazać drugiemu człowiekowi, to musi pytać o pozwolenie jakiegoś trzeciego człowieka – bo przecież na tym właśnie polega tak zwana „koncesja” na radio i telewizję.
Najbardziej niepokojące jest to, że tych absurdów zdają się nie dostrzegać ludzie mający ambicję nauczania innych – bo w przeciwnym razie, zamiast strajkować o wyższe wynagrodzenie, żądaliby sprywatyzowania edukacji, to znaczy – wyeliminowania z procesu edukacyjnego biurokratycznych pośredników, którzy przecież żywią się ich kosztem.
Tymczasem ci pośrednicy, mający w rękach narzędzia propagandy, tak oduraczyli nauczycieli, a ci z kolei, być może nawet w dobrej wierze – oduraczyli swoich uczniów do tego stopnia, ze dzisiaj tę zorganizowaną grabież i pasożytnictwo większość ludzi uważa za swoją wielką zdobycz i gotowa jej bronić do ostatniej kropli krwi. Nic więc dziwnego, że są wyzyskiwani, a na domiar złego – nawet nie wiedzą przez kogo, co pozwala wodzić ich za nos rozmaitym Umiłowanym Przywódcom.
O ile jeszcze nie wiadomo, czy dojdzie do jesiennego strajku nauczycieli, to prawdopodobnie dojdzie do strajku w tak zwanej służbie zdrowia, to znaczy – strajku lekarzy i pielęgniarek.
Ciekawe, że strajkować będą tylko bezpośredni wykonawczy usług medycznych, podczas gdy armia pośredników pomiędzy lekarzami i pacjentami, czyli funkcjonariuszy Narodowego Funduszu Zdrowia strajkować nie zamierza. Najwyraźniej muszą być ze swojej sytuacji zadowoleni, a poza tym może też na ich postawę wpływać obawa, że gdyby zastrajkowali, to pojawiłoby się pytanie, czy ich praca rzeczywiście jest komukolwiek potrzebna – a do tego przezornie lepiej nie dopuścić.
Sytuacja w sektorze ochrony zdrowia jest krytykowana zwłaszcza przez polityków nieprzejednanej opozycji, wśród których są również członkowie SLD. Wypada tedy przypomnieć, że przewodnim hasłem jednej z czterech wiekopomnych reform charyzmatycznego premiera Buzka, czyli reformy ochrony zdrowia było, że „pieniądze mają iść za pacjentem”. Może i idą – ale w takiej odległości, że nie tylko kontakt wzrokowy, ale i wszelki inny już dawno został zerwany.
Charakterystyczne jest to, że ani charyzmatycznemu premierowi Buzkowi, ani jego następcy na tym stanowisku, czyli premierowi Leszkowi Millerowi, nigdy nie przyszło do głowy, by doprowadzić do sytuacji, kiedy pieniądze idą Z PACJENTEM, to znaczy – że rząd nie odbiera obywatelom pieniędzy pod pretekstem, że potem będzie ich leczył, tylko im je zostawia. W takiej sytuacji pacjent przybywałby do szpitala z pieniędzmi, więc biurokratyczni pośrednicy z NFZ nie mieliby tu nic do gadania i w ogóle okazaliby się zbędni.
Tymczasem – jak pamiętamy – Narodowy Fundusz Zdrowia powstał TYLKO dlatego, że charyzmatyczny premier Buzek zadbał o takie gwarancje prawne dla swego zaplecza politycznego, że nawet zmiana rządu nie mogła zagrozić stabilności posad w Kasach Chorych.
Kiedy więc zarządzanie kryzysem dostało się w szpony SLD, premier Miller, który musiał jakoś wynagrodzić swoich kolaborantów, nie widział innego wyjścia, jak rozwiązać Kasy Chorych, stanowiące filar wiekopomnej reformy charyzmatycznego premiera Buzka i na ich miejsce powołać Narodowy Fundusz Zdrowia – oczywiście już z całkiem inną obsadą personalną.
Ale i lekarze – podobnie jak nauczyciele – najwyraźniej nie widzą nic złego w tym, że co najmniej połowę podatkowych pieniędzy przejada biurokracja i tylko dopraszają się łaski, by rząd zwiększył im liczbę okruszków spadających ze stołu pańskiego.
Skoro są tak mało spostrzegawczy, to nie jest to dobra wiadomość dla pacjentów, ale być może że jest odwrotnie – że są spostrzegawczy i dlatego właśnie w tym absurdalnym systemie dostrzegli możliwości przyssania się do jakiegoś kurka i dzięki niemu dojenia Rzeczypospolitej, to znaczy – bliźniego swego – bo to przecież on musi za całą tę zabawę zapłacić.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Komentarzy 6 do “W przededniu przedwyborczych strajków”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Yah said
Żadnych strajków nie będzie, choć pewnie wszyscy bardzo by tego chcieli, bo byłoby o czym pisać, a przy okazji po …. ać na nauczycieli.
.
Jak wiemy z wpisów PT, 50 lat temu na studia pedagogiczne szli ci najgorsi, którzy nie dostaliby się na inne kierunki. Obecnie nasza młodzież jest en masse genialna i nie wyraża chęci studiowania na kierunkach pedagogicznych. Na wielu uczelniach naboru nie ma od paru dobrych lat.
Zresztą niedługo w oświacie zacznie działać wolny rynek, a tenże może zadziałać na dwa sposoby:
– spadek podaży nauczycieli wywoła wzrost płac, finansowany raczej przez samorządy niż przez rodziców;
– w trosce o płynność finansowa samorządów MEN w trybie ekspresowym wprowadzi w życie przepisy umożliwiające w Polsce funkcjonowanie na szeroką skalę szkól dwujęzycznych …… polsko-ukraińskich.
gd-ap said
… nie dowierzam własnym oczom , ze pod tym artykułem podpisał się mój ulubiony felietonista Stanisław Michalkiewicz.
Temat i problematyka strajku w oświacie to zgoła inny obszar wartości , aniżeli Michałkiewicz tu musnął piórem , starając się ośmieszyć grono pedagogiczne , siląc się na ironię.
Tyle razy Admin stawał w obronie Michałkiewicza , bo lał się na niego hejt i wiadro pomyj. Tymczasem , sam bym mu (Stasiowi) przypierd**** poręczną hydrauliczną rurką , gdybym takową miał pod ręką , i bardzo żałuję , ze nie mogę tego uczynić przez internet. Bardzo Stach stracił tym artykułem w moich oczach. Cwany koniunkturalista z tego Stacha.
Strajk był. I nauczyciele strajkowali dla obrony uczniów , poprawy jakości kształcenia. Postulaty nie były tylko płacowe. Rzàd urobił opinię publiczną , ze ich dzieci są zakładnikami. Solidarność zaczęła piec w ogniu swoje kartofle. Kto z gajówki wie , ile legitymacji członkowskich zostało rzuconych i odesłanych do centrali związku? Drugiego strajku we wrześniu nie będzie. Dość wstydu po tym z wiosny 2019r.
… ale michalkiewicz to chuj
bebrave2019 said
https://www.youtube.com/channel/UCCoOnpb4VPDe3RP3RwHJkeQ/videos
NICK said
Oj, Oj.
Komentarz jest dziwny i narowisty. (2).
NIE czytaj i nie komentuj.
Zakończę jak wyżej.
Chuj.
gd-ap said
Ad 4 … Nick
Czytywałem dotąd chętnie Michałkiewicza. Był moim oknem na różne zagadnienia. Reprezentował w moim mniemaniu ciekawy punkt widzenia. Dopóki nie opisał mojego podwórka zawodowego , a te znam przecież doskonale, bo siedzę w tym od lat. I nic się nie zgadza. Oprócz szyderstwa , drwin i stereotypów.
Głupie pana gadanie – „nie czytaj , nie komentuj” – można sprowadzić do sytuacji , kiedy w ciasnym pomieszczeniu ktoś puści śmierdzącego bąka , i każe nie wąchać. Bardzo mądre pouczenie , błyskotliwe dla bałwana jakim pan zapewne jest. Nick.
Komentarz mój był dziwny. Bo niezgodny z propagandą jaką władza rozpuściła w społeczeństwie na temat strajkujących nauczycieli? Eeeehhh ci źli nauczyciele. Najlepiej , gdyby ich nie było. A jeszcze lepiej – ku uciesze baranów , żeby chodzili w pasiakach i byli najmniej zarabiającą grupą zawodową. Przecież :
1. Sami się zgodzili na takie warunki pracy i pkt
2. Mają tyle wolnego , i jeszcze im za to „płaco”
… brak słów
Boydar said
Pozwolę sobie na komentarz, którego popełnić absolutnie nie powinienem.
Otóż mianowicie w szkole w której przyszło mi na stare lata „mieć zajęcia”, przed terminem strajku przeprowadzono referendum. Szkoła mała to i szacowne grono nieliczne, raptem trzydzieści siedem osób. Z powodów tylko mi znanych, miałem okoliczność zapoznać się z treścią kart do głosowania, jak najbardziej zresztą anonimowych. Choć ankieterki namawiały głosujących na różne dopiski własnym charakterem pisma. No i przechodząc do meritum, przeciw strajkowi opowiedziały się CZTERY osoby, słownie cztery.
Strajk się nie odbył !
I nikt nie wie dlaczego.
Jak się domyślam, wytyczne z kur.watorium zapewne były inne. Podobnie zresztą jak ze „związku”.
Jestem przekonany, że owa fala „strajków” byłą dętą chucpą zorganizowaną przez rząd w celu uchwycenia przyczółków i wyruchania ZNP. I myślę, że całkowicie się ta prowokacja udała, znaczy się cele zostały osiągnięte. Wew pełnej współpracy z centralą związkową. Co z kolei znaczy, że ob. przewodniczący albo się sprzedał albo został wcześniej podstawiony.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pewien niesmak; czy w tym naszym nieszczęśliwym kraju rzeczy i sprawy słuszne trzeba przeprowadzać aż tak chu.jowymi metodami ?
—
Cytat z artykułu – „… socjalizm zrobił /tak/ potworne spustoszenie w ludzkich głowach …”
To jedyny prawdziwy fragment całości, i, jak przypuszczam, oddający w pełni sens mentalnych drgawek Pana JO.
Całą resztę można obalić punkt po punkcie bez żadnych problemów. Można, ale nie ma takiej potrzeby. Dziurka poczeka.