Rozmowa z dr. Feliksem Walichnowskim, socjologiem, dziennikarzem, jednym z pionierów polskiego osadnictwa na Warmii i Mazurach od 1945 roku, byłym redaktorem naczelnym „Panoramy Północy”
Panie doktorze w tym roku, dokładnie 28 marca minęło 75 lat od pańskiego przybycia z grupą kolejarzy do Olsztyna i Ostródy jeszcze w trakcie działań wojennych roku 1945.
– Wtedy to były tereny przyfrontowe, na których Armia Czerwona od stycznia 1945 ostro walczyła z potężną armią niemiecką. Olsztyn jeszcze wówczas nazywał się wciąż Allenstein, zaś Ostróda – Osterode. To trzeba przypominać, aby nie ulec manipulacji określonych środowisk, które wbrew faktom stawiają tezę, że Rosjanie niszczyli wtedy polskie a nie niemieckie miasta na tych ziemiach. Dopiero w sierpniu 1945 roku USA, Wielka Brytania i ZSRR darowały Polsce tak zwany Okręg Mazurski.
To w Warszawie nie mówiono wam, że jedziecie zasiedlać polskie tereny?
– Mówiono, ale to była propaganda. Nikt nas tu nie witał w 1945 roku chlebem i solą, nie mówiąc o kwiatach.
To kogo pierwsi pionierzy zastawali w Okręgu Mazurskim?
– Żołnierzy radzieckich, niemiecką ludność – głównie kobiety, dzieci i starców. Było też trochę wyzwolonych robotników przymusowych z Polski.
A poza tym?
Oprócz pięknej przyrody prawie nic nie było. Zaczęliśmy od zera i jeszcze alianci nakazali nam wysiedlić resztkę ludności niemieckiej, której nie wysiedlili do końca Niemcy przed wkroczeniem Armii Czerwonej.
Pachnie to tymczasowością.
– Bo tak było. Zaczęto nawet tworzyć placówki samorządowe z ludnością niemiecką. Propaganda płynąca z państw zachodnich straszyła III wojną światową, tereny te penetrowali szpiedzy niemieccy i było trochę elementów wojny domowej między osadnikami.
Ale Pan w swoich książkach chwali osadników.
– Tak, bo jest za co ich chwalić. Wcześniej mówiłem, że w 1945 roku nie było tu Polski i dopiero ofiarni osadnicy powojenni w trudzie i znoju, nękani przez „wyklętych” Polskę tu zbudowali.
Z licznych dowodów archiwalnych wynika, że Pana brat – pułkownik Stanisław Walichnowski pracował w misji wojskowej w Berlinie Zachodnim, drugi brat Tadeusz – najbardziej znany szerszej publiczności był pracownikiem wywiadu MSW przy ambasadzie PRL w Austrii, doszedł do stopnia generała MSW, rektora Akademii Spraw Wewnętrznych i profesora zajmującego się głównie stosunkami powojennymi między RFN a Izraelem oraz rewizjonizmem zachodnioniemieckim.. Pan natomiast pracując na stanowisku kierowniczym w „Panoramie Północy” dużo miejsca poświęcał na wyjaśnianie znaczenia Ziem Północnych dla Polski i obnażał napór wywiadu zachodnioniemieckiego na świadomość Polaków.
– Jeśli tak uczciwi analitycy twierdzą, to pewnie mają rację. Nieprzypadkowo więc całą naszą trójkę braci po 1980 roku wysłano na wcześniejsze emerytury.
I zajęliście się upowszechnianiem wiedzy?
– Tak, a oni przeminęli z piętnem przyczynienia się do zniszczenia propolskiego dorobku ludzi z PRL.
Słyszałem, że redaguje Pan „Kwartalnik Mazurskiego Seniora”.
– Owszem, jest to periodyk do celów naukowych, w którym wypowiadam się głównie w sprawach, które są podawane w sposób zakłamany przez współczesne media.
To proszę ocenić, jak właściwie było z tą polskością w Okręgu Mazurskim?
– W oparciu o moje długoletnie badania socjologiczne stwierdzam, że już w 1920 roku nie było tu polskości, a w 1945 roku nie było jej na pewno. Tylko nieliczni Warmiacy i Mazurzy czuli się Polakami w czasie Plebiscytu. Potem hitlerowscy Niemcy wymordowali działaczy mazurskich w Prusach Wschodnich. Tereny te zdobyła Armia Czerwona, dokonała zemsty za zbrodnie hitlerowców w czasie II wojny światowej i zadbała o to, aby już nigdy więcej z Prus Wschodnich Niemcy nie wybierali się na podbój ziem słowiańskich.
Do sierpnia 1945 nie było wiadome kto będzie rządził w Prusach Wschodnich, nawet zaczęto tworzyć samorządy ludności niemieckiej. Ostatecznie USA, Wielka Brytania i ZSRR połowę Prus Wschodnich darowała Polsce i zasiedlili ten rejon odważni oraz pracowici Polacy z różnych stron, tworząc w Okręgu Mazurskim zupełnie inną niż do 1945 roku społeczność… Mówię o powojennych osadnikach, przed którymi należy pochylić głowy za trud i patriotyzm.
Na zakończenie, wspomniany Pana brat, profesor Tadeusz Walichnowski napisał 20 lat temu książkę pt. „Czyja własność? Niemiecka Polityka wobec ziem zachodnich i północnych Polski”. Wskazał w niej zagrożenia płynące z możliwego pokojowego procesu przejmowania tych ziem przez Niemcy. Czy widzi Pan doktor również owe niebezpieczeństwo na Warmii i Mazurach?
– Tak, jeżeli nie postawimy na uświadamianie zwłaszcza młodego pokolenia tutejszych Polaków w kierunku patriotyzmu, świadomości narodowej (także na niwie gospodarczej) i państwowej oraz szacunku do osiągnięć PRL na tych terenach, to przez propagandę zachodniego kosmopolityzmu i dzikiego tzw. antykomunizmu ponownie tej polskości może tu zabraknąć, dlatego trzeba odwrócić ten koszmarny trend, w którym Polaków się skłóca między sobą, bo to jest wodą na młyn wrogów Polski.
Wystarczy, że wspomnę sprawę bliską memu sercu, a mianowicie 30 marca 1945 roku wraz z grupą kolejarzy – pionierów zostałem skierowany do kolejowych zakładów naprawczych w Ostródzie, gdzie właśnie tam wytaczaliśmy polskie drogi na tych terenach. Niedawno wystosowałem list do obecnego szefostwa tych zakładów z prośbą o uczczenie 75. rocznicy tego wydarzenia. Niestety właścicielem zakładu jest firma zachodnia, i zapewne dlatego negatywnie ustosunkowała się do mego listu. Niech choćby ta sprawa uświadomi tutejszym Polakom i w całym kraju ten problem.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Hagmajer
Myśl Polska, nr 17-18 (26.04-3.05.2020)
http://mysl-polska.pl
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…