Twórca „Patrioty” nie żyje
Posted by Marucha w dniu 2020-09-20 (Niedziela)
Zmarł Andrzej Pityński. Jego śmierć dotyka mnie osobiście. Ceniłem go nie tylko jako wybitnego rzeźbiarza, ale jako kolegę, bo uważam, że mam prawo do takich się zaliczać.
Zanim poznałem Andrzeja osobiście byłem pod ogromnym wrażeniem jego „Mściciela”.
Tę rzeźbę uważam za jego najwybitniejsze dzieło. Żałuję, że nie stoi w Stalowej Woli. Andrzej podarował naszemu miastu „Patriotę”. Od lat staram się znaleźć kogoś, kto zrobi dla mnie odlew „Mściciela” w małej skali. Może się uda. Prosiłem o to Mistrza Pityńskiego, ale jakoś nie przejął się moją prośbą.
Z Pityńskim połączyło mnie kilka życiowych epizodów. Wywodził się z rodziny o endeckich tradycjach. Jego wuj był jednym z najdłużej ukrywających się partyzantów z Narodowej Organizacji Wojskowej. Andrzeja wychowano w tym duchu i nigdy się od endeckiej tradycji nie odżegnywał, choć miał dziwny dla mnie kult Józefa Piłsudskiego. Na okoliczność naszej endeckości wypiliśmy nawet sporo wódki. Oczywiście polskiej wódki.
Ta endeckość miała wpływ na jego twórczość, polską do szpiku kości. Między innymi za to ceniłem Mistrza Pityńskiego. Mało wśród polskich artystów takich dla których polskość jest pozytywną inspiracją, a jeszcze mniej wśród nich artystów wybitnych.
Pityński zaliczał się do tych najwybitniejszych. Nie przypadkiem w szczytowym okresie twórczości zaliczono go do setki najbardziej wpływowych ludzi sztuki w USA. Specjalizował się w figuratywnej rzeźbie monumentalnej. Nigdy nie szedł za modami i zmiennymi trendami za co nieraz spotykało go lekceważenie i złośliwe, krzywdzące komentarze.
To przywiązanie do tego rodzaju sztuki łączyło mnie i Pityńskiego w fascynacji dla Stanisława Szukalskiego.
Andrzej miał szczęście osobiście znać „Stacha z Warty”. Patrząc na rzeźby Andrzeja zastanawiam się ile w tym było inspiracji z Szukalskiego. Dla Szukalskiego Polska, polskość i to, co z tym związane było niemal obsesją. W rzeźbach Pityńskiego również dużo takich akcentów, co prowokowało oceny jego prac, ale i Szukalskiego, że w nich cienka granica dzieli arcydzieło od kiczu.
Mam też epizod z rzeźbą Andrzeja „Partyzanci”. Uważam ją za najwybitniejsze dzieło Mistrza po „Mścicielu”. Gdy byłem prezydentem Stalowej Woli doszła do mnie informacja, że pani burmistrz Bostonu chciała usunąć „Partyzantów” z parku, w którym stała rzeźba, ponieważ jej posępny kształt rzekomo straszył dzieci.
„Partyzantów” miano zdemontować i schować do jakiegoś magazynu. Zrobił się szum i posypały się protesty. I ja wysłałem list do pani burmistrz z propozycją, że jeśli władzom Bostonu wadzą „Partyzanci”, to miasto Stalowa Wola na swój koszt sprowadzi rzeźbę do Stalowej Woli i znajdzie dla niej godne miejsce.
Nie otrzymałem odpowiedzi na list, ale zmieniono decyzję i „Partyzanci” znaleźli nawet lepsze miejsce do ekspozycji na jednym z nabrzeży, choć lokalizacja w parku, wśród drzew dla „Partyzantów” wydaje się bardziej naturalna. Chcę wierzyć, że mój list też miał choć minimalny wkład w uratowanie „Partyzantów”.
I wreszcie ostatni epizod, to powstanie i lokalizacja „Patrioty” w Stalowej Woli. W czasie wystawy twórczości Andrzeja w Muzeum Regionalnym w Stalowej Woli, której byłem jednym z inspiratorów, pani Lucyna Mizera, dyrektorka Muzeum, poprosiła Andrzeja o podarowanie jakiegoś dzieła Stalowej Woli. Stanęło na „Patriocie”.
Cała sprawa zrobiła się głośna w Polsce. Nie brakowało krytycznych komentarzy i opinii, Ostatecznie odsłonięcie rzeźby udało się połączyć z rocznicą zwycięstwa pod Wiedniem. Wypadło efektownie i okazale. Mistrz Pityński był szczególnie zadowolony, ponieważ udział ponad setki kawalerzystów w tym husarzy, przypadł mu – zapalonemu koniarzowi i jeźdźcowi – szczególnie do serca.
„Patriota” jest efektem tego gorącego, polskiego, arcypolskiego ducha Andrzeja Pityńskiego. Wiele szczegółów, detali w rzeźbie, odnosi się do historii Polski, do wydarzeń tragicznych i chwalebnych. Dobrze byłoby opisać to, sfotografować i wydać w jakimś folderze albo broszurze. Śmierć Andrzeja staje się do tego zobowiązaniem.
Rzeźbiarze mają to szczęście, że poprzez swoje dzieła trwają w ludzkiej pamięci i świadomości przez stulecia. Śmierć Andrzeja Pityńskiego wywołała mój wielki smutek. Miałem nadzieję na spotkanie z nim w jego rodzinnym Ulanowie. Już się nie spotkamy, po endecku nie uściśniemy, nie porozmawiamy o przyszłych projektach.
Jestem jednak przekonany i ta myśl jest moją otuchą, że Andrzej będzie trwał i rozsyłał swoje artystyczne przesłanie przez „Mściciela”, „Partyzantów”, pomnik katyński w Jersey City i „Patriotę” w Stalowej Woli.
Andrzej Szlęzak
18.09.2020
http://mysl-polska.pl
Komentarzy 5 do “Twórca „Patrioty” nie żyje”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Maciejasz said
Dziękuję Panu Gajowemu za zamieszczenie tego artykułu. Nigdy wcześniej nie słyszałem o tym artyście, cieszę się że to się zmieniło. My młodzi wychowani na zachodniej pseudosztuce, a przede wszystkim popkulturze, tracimy wiele przez własną niewiedzę i pewnie nierzadko ignorancję w zakresie twórczości rodzimych twórców. Wydaje się że ta papka bezguscia i bylejakości zabiła w nas poczucie piękna i dążenia do doskonałości w wyrażaniu swych uczuć przez sztukę właśnie. Życzę sobie i moim rówieśnikom samozaparcia w odkrywaniu prawdziwych artystów.
Ale mnie wzięło na elaboraty…
PJO said
„Partyzanci” zostali zakupieni przez mayora Bostonu Kevina Whitea i początkowo tj w r. 1982 lub 1983 stanęli w najbardziej reprezentatywnym punkcie miasta, tj naprzeciw City Hall. Kevin White, wielokrotny mayor Bostonu lubił podróże i jeszcze za głębokiej komuny w latach 70ch odwiedzał Warszawę, przy czym nawiązał przyjazne stosunki z ówczesnym prezydentem stolicy. Po kilku miesiącach przeniesiono pomnik w również niezłą lokalizację jaką jest Boston Common, czyli centralny park Bostonu.
Pan Szlęzak napisał, że zostali usunięci przez kobietę-mayora miasta, nic takiego nie miało miejsca, a kobieta nigdy nie była mayorem w Bostonie. Pan Szlęzak najwyraźniej pomylił mayora miasta z panią Sarą H……, /nazwiska nie mogę sobie przypomnieć ale zaczynało się na H/, to ona stała za usunięciem pomnika, a przestraszył się jej, a może raczej lobby które reprezentowała, ówczesny mayor Thomas M.Menino. Tak więc Partyzanci zostali bezpardonowo i brutalnie usunięci jako rzekomo nie pasujący do otoczenia, rzecz chyba bez precedensu. W odpowiedzi Polacy w Bostonie, dzięki inicjatywie pana Szymona Tolaka, absolwenta KULu, zorganizowali demonstrację w marcu 2003 żądającą przywrócenia pomnika. Zdaniem reporterki Boston Globe w marszu wzięło udział 150 osób. Skutkiem demonstracji i rabanu wokół sprawy było przeniesienie pomnika na w miejsce dawnego portu gdzie powstawało nowe centrum businessowe miasta, propozycję tę rzucił dyrektor transportu /tzw MBTA/ Daniel Grabauskas, prawdopodobnie polskiego pochodzenia, n.b. tzw. otwarty gay.
W marszu i następującym po nim wiecu wzięło udział kilku znanych polityków amerykańskich, na czele z wielokrotnym mayorem i ambasadorem przy Stolicy Apostolskiej Ray Flynnem, był też oczywiście Andrzej Pityński, z którym miałem przyjemność wymienić kilka zdań.
Z wielkim żalem żegnamy najwybitniejszego polskiego rzeźbiarza XXI wieku, wspaniałego polskiego patriotę, Andrzeja Pityńskiego.
PJO said
https://en.wikipedia.org/wiki/The_Partisans_(sculpture)
I*** said
Ambasador polskiej historii – Andrzej Pityński…
Artysta – w deszczowe, sobotnie popołudnie, 9 października 2018 roku – oprowadza po swojej pracowni, Johnson Atelier w Hamilton, New Jersey. Pokazuje nad czym aktualnie pracuje. Potem są wspomnienia przy szklance piwa – czasem wesołe, czasem smutne a nawet tragiczne.
PJO said
Poniżej wklejam jeszcze jedną moją notatkę, która ukazała się na blogu Cz.Białczyńskiego. Zaczyna się ona od cytatu z wypowiedzi Pityńskiego.
„„Tu, w Ameryce, poznałem, jak historia polskiego narodu jest przekłamywana, omijana, poniżana, pozostała mi walka o prawdę i honor polskiego narodu, a moją bronią jest moja sztuka. Ta walka trwa do dziś.”
Nic bardziej prawdziwego.
W marcu 2003 miałem okazję rozmawiać z Andrzejem Pityńskim podczas wiecu w obronie jego pomnika „Partyzanci”, który odbywał się przed City Hall w Bostonie. Zapamiętałem go jako człowieka bezpośredniego, o młodzieńczym charakterze. Na wiecu przemawiało kilku znanych polityków amerykańskich na czele z niezwykle popularnym, wielokrotnym mayorem miasta i ambasadorem USA w Watykanie Raymondem Flynnem, przyjacielem Polaków. Pomnik „Partyzanci po 23 latach został nagle i bezpardonowo usunięty z reprezentacyjnego miejsca w Boston Common, czyli centralnego parku miasta. pretekstem usunięcia pomnika było jego rzekome nie pasowanie do otoczenia, naprawdę sprawa była wynikiem działania antypolskiego lobby wśród administracji miasta, tym właśnie ludziom uległ ówczesny mayor Thomas M.Menino podpisując zgodę na usunięcie pomnika na przysłowiowy śmietnik, bez konsultacji z mieszkańcami.
Podczas marszu protestacyjnego, do którego doszło z inicjatywy absolwenta KULu Szymona Tolaka, w którym brało udział 150 osób podeszła do mnie reporterka Boston Globe pytając o przyczyny protestu, odpowiadając jej porównałem ten pomnik będący najbardziej charakterystycznym polskim akcentem w Bostonie do pomnika immigrantów irskich wyrzuconych głodem z Eire, który stoi w centrum starego Bostonu. Zapytałem czy można wyobrazić sobie usunięcie tego pomnika. Następnego dnia wywiad ten ukazał się na I-szej stronie Boston Globe, było szereg zdjęć, mi in. zdjęcie mojego przyjaciela Zbigniewa Dłużniewskiego, partyzanta z czasu 2wś, który w mundurze błękitnym mundurze hallerowskim brał udział w marszu i demonstracji.
W wyniku demonstracji i szumu wokół sprawy, po kilku miesiącach pomnik został przeniesiony do nowo powstałego centrum businessu obok stacji podziemnego trolleybusu, miejsca które znalazł ówczesny szef transportu miasta Daniel Grabauskas.
Andrzejowi Pityńskiemu, najwybitniejszemu polskiemu rzeźbiarzowi przełomu stuleci, godnemu następcy Stanisława Szukalskiego, Strażnikowi Słowiańskiej Wiary Przyrodzonej, WIECZNA CZEŚĆ i CHWAŁA NA WIEKI !!!”