Dar niebios czy dzieło szatana? O oddziaływaniu muzyki na człowieka.
Posted by Marucha w dniu 2021-01-10 (Niedziela)
Wprowadzenie
W Boże Narodzenie na polach wokół Betlejem śpiewali aniołowie. Ich muzyka była niebiańskim podarunkiem dla pasterzy, dodatkiem do wielkiego daru, który przygotował Pan Bóg. Ta muzyka zachwyciła pasterzy, umocniła ich i podtrzymała w zamyśle odwiedzenia nowonarodzonego Dzieciątka w stajence.
Szef satanistów Aleister Crowley ogłosił w poprzednim wieku, jako zasadę, stwierdzenie: „Nie ma żadnego prawa, poza: czyń, co chcesz”. Wskazał również, jakimi krokami można to osiągnąć: poprzez niczym nieograniczone oddawanie się seksualności, zażywanie narkotyków oraz przez słuchanie muzyki z mocnym i stale powtarzającym się rytmem. W tym kontekście muzyka wydaje się być bezpośrednim narzędziem piekła.
Skąd więc możemy wiedzieć, czy muzyka jest dobra czy zła, czy pochodzi z nieba czy z czeluści piekielnych, czy nam przynosi korzyści czy szkodzi?
My, chrześcijanie, opieramy się na kryterium zawartym w Ewangelii, by zdecydować, czy coś jest dobre czy złe. Nasz Pan powiedział: „Z owoców ich poznacie” (Mt 7, 16). Dobre drzewo przynosi dobre owoce, złe drzewo – złe owoce. Z tego powodu chciałbym przedstawić właśnie owoce muzyki, mianowicie – jej oddziaływanie na człowieka.
Działanie muzyki
Już starożytni filozofowie wiedzieli, że muzyka oddziałuje na człowieka. Tak mówił Platon: „Dlatego muzyka jest najważniejszą częścią wychowania. Rytmy i dźwięki wdzierają się najgłębiej do duszy i wstrząsają nią najpotężniej. Czynią człowieka przy właściwym wychowaniu dobrym, w przeciwnym wypadku złym”.
Następujące słowa pochodzą od Konfucjusza: „Jeśli chcecie wiedzieć, czy kraj jest dobrze rządzony i obyczajny, to posłuchajcie jego muzyki”.
Z kolei św. Jan Chryzostom pisał, najpewniej opierając się na swoim duszpasterskim doświadczeniu: „Albowiem ze świeckich pieśni bierze się zepsucie, śmierć i poważne nieszczęścia. To, co w tych pieśniach jest niemoralne i pozbawione umiaru, opanowuje zakamarki duszy i czyni je słabymi i miękkimi”.
Muzyka oddziałuje na człowieka, często nawet wtedy, kiedy nie jest on tego świadom. Może decydować o jego działaniu. Jak silne jest działanie muzyki, zależy od wielu czynników: od przestrzeni, w której rozbrzmiewa, od głośności, od jej struktury wewnętrznej i zawartości informacyjnej, od indywidualnego nastroju, konstytucji psychicznej, a także od wykształcenia muzycznego, względnie – przyzwyczajeń muzycznych.
Rośliny i muzyka
Również nauka stwierdza, że muzyka oddziałuje nie tylko na człowieka. Nawet niższe formy życia reagują na muzykę. Chciałbym tu przytoczyć kilka interesujących przykładów ze świata roślin i zwierząt.
W Stanach Zjednoczonych w latach 70. XX wieku Dorothy Retallack razem z prof. Francisem Bromanem doszła do zaskakujących wniosków w kwestii oddziaływania muzyki na rośliny. Prowadziła eksperymenty w Colorado Woman’s College w Denver. Zachowując te same warunki, wystawiała różne rośliny w różnych przedziałach czasowych na działanie dźwięków.
Pierwszą grupę testową tworzyły petunie, dynie i rośliny migracyjne. Rośliny te „słuchały” przez osiem tygodni muzyki klasycznej. Rosły nadzwyczajnie, poza tym kierowały swoje łodygi w stronę głośników, podobnie jak roślina, która zwraca się do słońca. Jedna dynia chciała nawet owinąć się wokół membrany głośnika. Bach, Brahms i Schubert podobały im się szczególnie.
Inne rośliny dostały do słuchania muzykę rockową. Przez pierwszy tydzień rośliny „odżywiały się” muzyką Pink Floyd, a w drugim twórczością Jimiego Hendrixa i Led Zeppelin. Rośliny migracyjne nie wytrzymały dłużej niż 10 dni – obumarły. Petunie najpierw rosły niezwykle wysoko, jednak potem wypuszczały bardzo małe listki. Dynie coraz bardziej oddalały swoje łodygi od głośników. Również gdy ponownie próbowano je przymusić, odwracając doniczki w stronę, z której dochodziły dźwięki muzyki, trwały przy swoim i odwracały się w przeciwnym kierunku. Uciekały przed dźwiękiem syntetyzatorów i gitary elektrycznej.
W dalszych testach wystawiono rośliny na działanie północnoindyjskiej muzyki sitar, muzyki organowej Bacha, jazzu i atonalnej muzyki Arnolda Schönberga i Antona Weberna oraz dla porównania – na działanie muzyki rockowej. Najwyższe „uznanie” roślin znalazła gra na sitarze, a także Bach i jazz. Przy dodekafonii rośliny odwracały się o 10–15 stopni od głośników, przy muzyce rockowej o 30–70 stopni.
Można by się zastanawiać, jak roślina w ogóle może słyszeć, bo przecież nie dysponuje organami zmysłu. W komórkach rośliny znajdują się jednakże membrany, które reagują na każdy rodzaj szmeru. Stąd też dźwięki mają wpływ na wzrost roślin. Przy określonych falach dźwiękowych otwierają się pory i poprzez dźwięki pobudzany jest metabolizm. Podobnie jest, nawiasem mówiąc, u człowieka. Właśnie nowoczesna muzyka rozrywkowa, gdy jest słuchana bardzo głośno, jest odbierana nie tylko przez uszy, lecz w większej części również przez całe ciało, szczególnie przez rejon podbrzusza.
Naukowcy we Włoszech z uniwersytetu we Florencji odkryli, że winorośl pod wpływem muzyki klasycznej jest bardziej zdrowa, rozwija się szybciej i jest większa. Różnica w stosunku do wzrastających w zwykłych warunkach roślin sięgała aż 30%. Poza tym nie było konieczne stosowanie pestycydów, ponieważ po prostu nie chorowała.
Zwierzęta i muzyka
Jakie jest działanie muzyki na zwierzęta? W tej dziedzinie rezultaty osiągnął w 1997 r. szesnastoletni wówczas uczeń, David Merrell. Przeprowadzał eksperymenty na 72 genetycznie podobnych do siebie myszach. Wszystkie były samcami, w tym samym wieku, o tej samej wadze, otrzymywały to samo pożywienie, tę samą ilość światła i były w klatkach o tych samych rozmiarach. Zwierzęta miały tydzień czasu, żeby przyzwyczaić się do otoczenia. Potem David wpuścił każde zwierzątko trzy razy pod rząd do labiryntu o rozmiarach 1,5 x 1 m i mierzył czas stoperem. Przeciętnie, gryzonie potrzebowały dziesięciu minut, aby znaleźć drogę do wyjścia.
Następnie David utworzył trzy grupy myszy, w każdej były 24 zwierzątka. Przez kolejne trzy tygodnie pierwszą grupę poddawał działaniu skocznej muzyki Mozarta – każdego dnia przez dziesięć godzin. Druga grupa słuchała w tym samym czasie hardrockowej grupy Anthrax. Poziom natężenia dźwięku wynosił w obydwu przypadkach 70 decybeli, co mniej więcej odpowiada hałasowi odkurzacza z odległości jednego metra albo włączonego telewizora. Pozostałe 24 myszy były trzymane bez muzyki – tworzyły grupę kontrolną.
Po tygodniu myszy znowu musiały trzy razy z rzędu dreptać w labiryncie, a David mierzył stoperem czas, w którym przemierzały poszczególne rundy. Należałoby przypuszczać, że myszy przynajmniej częściowo zapamiętały drogę przez labirynt. Tak też było. W dwunastym i ostatnim biegu przez labirynt, myszy, które przebywały w ciszy, potrzebowały tylko połowy czasu, a więc już nie dziesięciu, lecz pięciu minut.
Fenomenalne było osiągnięcie myszy, które słuchały Mozarta: pokonały tor przeszkód w ciągu półtorej minuty – to jest mniej niż jedna trzecia najlepszego czasu grupy kontrolnej! Z kolei myszy „hardrockowe” zataczały się prawie jak pijane, bądź też obijały się o ściany labiryntu. Przed „terapią hard rockiem” potrzebowały, jak pozostałe myszy, dziesięciu minut na przemierzenie labiryntu. Teraz średni czas wynosił trzydzieści minut! Tym samym potrzebowały dwadzieścia razy więcej czasu, niż myszy po muzyce Mozarta. David Merrell zauważył, że myszy „hardrockowe” ani razu nie podnosiły nosków do góry, żeby wywęszyć zapach śladów osobników tego samego gatunku, które przebyły trasę przed nimi. Wydaje się, że twarda rytmiczna muzyka całkiem przytępiła ich zmysły.
David Merrell chciał przeprowadzić ten eksperyment już rok wcześniej. Jednak musiał przerwać go przedwcześnie. Powód: David trzymał wszystkie myszy należące do jednej grupy we wspólnej klatce. Potraktowane hard rockiem gryzonie były jednak tak agresywne, że pozagryzały się. Po trzech tygodniach pozostała przy życiu tylko jedna mysz.
Dlatego też David, przeprowadzając eksperyment po raz drugi, trzymał każdą mysz oddzielnie. Potencjał przemocy, który zebrał się na skutek oddziaływania muzyki metalowej u myszy, które są raczej spokojnego usposobienia, utrzymywał się dłużej, niż oczekiwano. Po eksperymencie zakończonym sukcesem David chciał się pozbyć tych 72 zwierzątek. Umieścił więc wszystkie myszy z każdej grupy razem w dużym plastikowym akwarium, by móc przewieźć je do najbliższego sklepu zoologicznego. Udało się to przeprowadzić bez problemów, dopóki nie doszedł do przekwaterowywania myszy „hardrockowych”. Jak tylko zwierzęta znalazły się razem, zaczęły ze sobą walczyć. Po godzinie trzeba było je oddzielić od siebie, ponieważ obawiano się, że myszy nie dotrą żywe do sklepu. Tak więc David zarządził dla myszy kolejny tydzień urlopu w spokojnych klatkach-izolatkach. Ostatecznie podczas transportu do sklepu nadal walczyły ze sobą, lecz ta krótka podróż nie zakończyła się dla żadnej myszy śmiercią.
Zatem twarda rytmicznie, agresywna muzyka całkiem jednoznacznie nie tylko osłabia zdolność uczenia się, lecz również zakłóca zachowanie społeczne myszy.
W 2008 r. w ogrodzie zoologicznym w Belfaście miały miejsce eksperymenty, w których poddano działaniu muzyki słonie. Ponieważ te zwierzęta w swoim środowisku naturalnym przywykły do przemierzania ogromnych obszarów, a w zoo muszą żyć na bardzo ograniczonej przestrzeni, rozwinęły dość szczególne typy zachowań, np. kołyszą się na boki, wykonują dziwaczne ruchy stopami, rzucają pniami drzew. Pod wpływem muzyki Händla, Elgara, Mozarta i Beethovena zanikły te wzorce zachowań.
Jeśli muzyka wywiera wpływ na rośliny i zwierzęta, to możemy założyć, że nie będzie inaczej w przypadku ludzi.
Ludzie i muzyka
Człowiek składa się z ciała i duszy. Są one ze sobą jak najściślej związane, tak, że przeżycia duchowe mogą być odczuwalne w ciele, np. przy strachu czy zdenerwowaniu przed wkrótce mającym nastąpić wydarzeniem puls może być przyspieszony, względnie, np. choroba ciała może mieć wpływ na psychikę.
Gerhard Harrer, psycholog i naukowiec z Salzburga, zajmujący się badaniem układu nerwowego, prowadził badania nad wpływem muzyki na człowieka. Doszedł do wniosku, że wrażenia, jakie docierają do człowieka poprzez narząd słuchu, wywołują pewną reakcję emocjonalną. Siła tej reakcji jest zróżnicowana w zależności od treści informacji akustycznej oraz osobistej relacji i znaczenia dla słuchacza. Wewnętrzne poruszenie, jakie przeżywa się przy słuchaniu, wyraża się (zewnętrznie) w zmianach fizycznych w funkcjach wegetatywnych. Te z kolei mogą zostać stwierdzone empirycznie.
Udowodniono, że przy słuchaniu muzyki może być aktywowanych wiele obszarów w mózgu, że zmienia się tętno, częstotliwość oddechu, ukrwienie i kontrakcja naczyń. Im silniej dana osoba łączy się ze słuchaną muzyką, tym silniejsze są też reakcje. Muzyk profesjonalista, który sam gra na instrumencie, przeżywa muzykę silniej niż słuchacz zmęczony pracą, który wieczorem do czytania gazety włącza sobie radio i poddaje się falom dźwięków.
Mózg i muzyka
Bardzo złożona i fascynująca jest czynność różnych obszarów mózgu przy słuchaniu czy też wykonywaniu muzyki. Jak wiadomo, lewa półkula mózgu odpowiada za logikę, matematykę, języki, a prawa raczej za uczucia i kreatywność, również za postrzeganie całościowe i wzajemne powiązania.
Nasze czasy raczej nie sprzyjają zrównoważonemu rozwojowi mózgu. Na studiach i w pracy zawodowej dominuje w większości wiedza, logika i racjonalność, podczas gdy uczucia rzadko dochodzą do głosu. W nowej Mszy świadomie postawiono na rzeczowość i dlatego też demonizowano wszelką wspaniałość, np. w szatach liturgicznych, w modlitwach, śpiewach, w architekturze.
Jednakże człowiek potrzebuje również strony afektywno-emocjonalnej i próbuje zaspokoić tę potrzebę. Stąd też wielu ludzi karmi swoje uczucia w dość powierzchowny sposób, który wymyka się kontroli rozumu. Istotną rolę odgrywa w tym względzie muzyka pop, która bezpośrednio celuje w uczucia. Jeszcze będzie o niej mowa. Również dla tak zwanego kiczu punktem wyjściowym są emocjonalne potrzeby człowieka.
Wróćmy do rozumu. W 2013 r. zespół naukowców w Iyväskylä w Finlandii prowadził badania nad procesami zachodzącymi w mózgu w czasie słuchania muzyki i zobrazował je przy pomocy funkcjonalnej tomografii magnetorezonansowej (fMRT). Zlokalizowano oddziaływanie pewnych konkretnych elementów muzyki w różnych obszarach mózgu oraz odkryto różnice w aktywności mózgu przy różnych stylach muzyki. Kilka jego obszarów było aktywnych przy wszystkich rodzajach muzyki. Bardziej złożone utwory muzyczne (raczej z dziedziny muzyki klasycznej) wywoływały wyższą aktywność w prawym płacie skroniowym, również muzyka z tekstem miała większe oddziaływanie w prawej półkuli. Zasadniczo – muzyka jest odbierana w różnych obszarach mózgu jednocześnie.
Ponadto, można powiedzieć, że mózgi zawodowych muzyków znacząco różnią się od mózgów ludzi niebędących muzykami. Obszary, które odpowiadają za słuchanie, wyobraźnię przestrzenną i czasową, wykonywania ruchów, są u muzyków znacząco większe, tak samo jak połączenie między prawą i lewą półkulą mózgu w corpus callosum (ciało modzelowate). Można to wytłumaczyć wysoce złożonym procesem wykonywania muzyki, który wymaga jednocześnie słuchania tego, co jest grane, niekiedy korygowania, a także myślenia z wyprzedzeniem i przygotowywania.
Chciałbym zwrócić uwagę na dalsze, zadziwiające fakty. Londyński magazyn specjalistyczny „New Scientist” donosi o badaniu naukowym, w którym brały udział całe klasy szkolne. Udzielano im, zamiast jednej bądź dwóch lekcji, pięciu lekcji muzyki tygodniowo, przy jednoczesnym zmniejszeniu liczby godzin dydaktycznych z matematyki i języka. Dzieci z klasy „muzycznej” osiągały z matematyki tak samo dobre wyniki jak grupa kontrolna ze zwyczajną liczbą lekcji, natomiast zrobiły większe postępy w nauce języków. Ten fakt bynajmniej nie dziwi, gdy sobie przypomnimy, jak muzyka oddziałuje na mózg i na ośrodek odpowiedzialny za naukę języków.
Niemiecki muzykolog Hans Günther Bastion potwierdził w swoim obszernym badaniu naukowym, że intensywna nauka muzyki na poziomie szkoły podstawowej bardzo mocno wspiera zachowania społeczne i rozwój dzieci. Nie tylko iloraz inteligencji (IQ) uczniów znacząco wzrasta. Również więź społeczna w klasach wspieranych muzyką była ponadprzeciętnie wysoka.
W Wenezueli szeroko zakrojony i cieszący się dużym uznaniem na arenie międzynarodowej program wspierający muzykę nazwany „El Sistema”, otworzył wielu młodym ludziom prawdziwe perspektywy życiowe. Projekt jest adresowany do dzieci i młodzieży z najbiedniejszych dzielnic, ze slumsów, które dzięki sensownym zadaniom zostały uchronione przed prawie nieuniknionym stoczeniem się w świat narkotyków i przestępczości i zostały w pełni uspołecznione. Niektórzy z tych młodych ludzi grają dzisiaj w najznakomitszych europejskich orkiestrach, jak np. w Filharmonii Berlińskiej.
Zastosowanie działania muzyki
Wiedza na temat działania muzyki jest dzisiaj stosowana w różnych dziedzinach. Znana jest terapia muzyką, przy której faktycznie osiąga się sukcesy w procesie leczenia. Nawet u starszych osób bardzo pozytywy wpływ ma intensywne zajmowanie się muzyką: proces zaniku tkanki mózgowej w płacie czołowym następuje u nich wolniej niż u osób, które nie muzykują, bądź wcale nie zachodzi, tak więc rzadziej cierpią na demencję.
W różnych domach towarowych puszcza się pewien określony rodzaj muzyki, żeby zachęcić klientów do zakupów czy też trzymać na dystans złodziejów sklepowych. Ta sprzyjająca zakupom muzyka, która jest tworzona według ściśle określonych wzorów, może powodować, jak wykazano, że klienci dłużej pozostaną w sklepie, może wspierać decyzję zakupu na korzyść konkretnego produktu, a także, poprzez dopasowanie do gustów muzycznych konkretnej docelowej grupy klientów, może wpływać na wzrost obrotów. Dzięki odtwarzaniu muzyki Mozarta, Bacha, Brahmsa i Czajkowskiego przed sklepami, właściciele w Stanach Zjednoczonych mogli przepędzić grupy nastolatków napastujące klientów i zniechęcające ich do zakupów. Znany jest również fakt, że na dworcach kolejowych w wielu wielkich miastach Niemiec i Austrii poprzez muzykę klasyczną, bez użycia siły, rozpędzany jest półświatek narkotykowy.
Muzyka jako wzmacniacz emocji jest stosowana w branży kinematograficznej dla osiągnięcia konkretnych celów. Twórcy muzyki filmowej dokładnie wiedzą, jak środki muzyczne wpływają na słuchaczy i odpowiednio stosują je w trakcie filmu.
Jednak widzowie odbierają muzykę w większości tylko nieświadomie.
Muzyka w duszy
Muzyka oddziałuje na człowieka. Oddziaływanie w sferze fizycznej można zmierzyć. Natomiast, co dokładnie dzieje się w duszy, dla nauki nie jest już tak łatwo dostępne.
Muzyka wpływa na psychikę człowieka i uczucia. Może dawać bodźce i motywować, może powodować agresję, przytępiać zmysły, prowadzić do apatii. Może wznieść na wyżyny piękna, jak to miało miejsce np. w przypadku św. Cecylii. We wspomnienie św. Cecylii w antyfonie zawarte są słowa: „Podczas gry na organach Cecylia śpiewała Panu i wzywała Go: «Niech będzie serce moje nieskalane… abym się nie zawstydził»” (Ps 118, 80). Tak więc muzyka przywiodła ją do aktu poświęcenia się Panu Bogu.
Jako że muzyka jest w stanie wywyższyć człowieka, Kościół chętnie dopuszczał do liturgii muzykę, która właśnie powoduje takie skutki. Św. Pius X wstawiał się bardzo za muzyką kościelną na najlepszym poziomie, ponieważ był świadomy tego, że muzyka może dotykać głębi duszy i znacząco wspierać cele duchowe.
Muzyka pop
Niestety nie możemy przemilczeć, że jest też muzyka, która nie buduje człowieka, która z jednej strony skłania człowieka do gwałtowności i zachowań niemoralnych, z drugiej strony – prowadzi do letargu i gnuśności, do wewnętrznej obojętności. To oczywiście nie odpowiada ideałowi chrześcijańskiemu. Mowa jest tutaj o nowoczesnej muzyce pop. Jest to zjawisko społeczne o wielu obliczach.
Jedną z głównych przyczyn upadku moralności seksualnej naszych czasów jest właśnie muzyka pop. Ta moralność jest w dużym stopniu naznaczona czy też zmanipulowana tym typem muzyki. Wiele prac badawczych z ostatnich lat (np. Padillah-Walker) wykazało, że odbiorcy muzyki pop praktykują swoją seksualność zdecydowanie bardziej swobodnie. Jej konsumpcja wśród młodzieży stoi niewątpliwie w związku z wcześniejszym wiekiem inicjacji seksualnej (oczywiście nie w uporządkowanej sytuacji w małżeństwie).
Około 70% – 90% tekstów do muzyki pop głównego nurtu zawierają tematykę seksualną. Przy tym bez ogródek propagowana jest nowoczesna ideologia gender i płciowość wbrew naturze. Oprócz tego szerzony jest obraz kobiety wyłącznie jako obiektu pożądania, który zupełnie nie odpowiada chrześcijańskiej godności człowieka.
Seksualizujące oddziaływanie muzyki pop to poza tym nie tylko problem tekstów, które często pod względem moralnym są nie do przyjęcia. Już całkiem abstrahując od tych w większości odrażających materiałów wideo, za to działanie odpowiedzialne są cechy wewnętrzne samej muzyki.
Na początek coś o podstawowym rytmie, który łatwo jest naśladować. Odbiorca daje mu się łatwo unieść. Lecz rzutuje to również na postawę wewnętrzną słuchacza. Dając się unosić rytmowi, nie uzewnętrznia żadnych osobistych odczuć. Dopasowuje się, staje się obojętny, otwiera się na inne perspektywy. Przypomnijmy sobie wymienione na początku postulaty satanisty Crowleya.
Kolejnym elementem wprowadzającym lubieżność do piosenek pop jest głos. Nie jest stosowany w sensie klasycznym. Ideał dźwięku w tego typu muzyce charakteryzuje się przydechem, a sam śpiew, nieczystym wprowadzaniem dźwięku, co jest określane jako dirty. Również różnego rodzaju szmery, występujące pomiędzy dźwiękami, jak oddech, jęki, gdakanie, pełnią istotną rolę i określają charakter tej muzyki. Są wzmacniane przez mikrofon, który jest nienaturalnie blisko ust wokalisty. Do tego dochodzi elektronicznie zmieniony głos, który w ten sposób ogromnie prowokuje zmysły i działa uwodzicielsko. Jest ogólnie wiadome, że setki piosenek w stylu pop mają, jako podkład muzyczny, szmery oddechowe nagrane podczas aktu płciowego.
Na koniec trzeba jeszcze wspomnieć również o zachowaniu wokalistów. Ich nienaturalne ruchy są zwierciadłem nowoczesnego, niechrześcijańskiego życia. Niestety, odbiorcy tej branży muzycznej przejmują często bezkrytycznie przekonania i przedstawiony im w ten sposób ideał i żyją według niego.
Często stawiano pytanie, czy nawet czyniono próby stworzenia chrześcijańskiej muzyki pop, to znaczy przede wszystkim tekstów z chrześcijańską, a nie niemoralną treścią. Jednak tego rodzaju próby są z góry skazane na niepowodzenie, bowiem cała muzyka pop, jej muzyczne cechy wewnętrzne, nie da się połączyć z powagą i wiążącą mocą religii chrześcijańskiej. Nie da się przekazać ważnego i głębokiego duchowo orędzia, gdy czyni się to w ramach, które sugerują całkowitą dowolność i ordynarną zmysłowość.
Ideał muzyki chrześcijańskiej
Postawmy pytanie: jakie powinno być działanie muzyki z chrześcijańskiego punktu widzenia? Oczywiście muzyka może służyć różnym celom, może spełniać rozmaite funkcje. Pieśń ludowa czy też taniec ludowy może uspołeczniać. Muzyka kościelna albo muzyka towarzysząca uroczystościom ma inny charakter, niż muzyka relaksująca i służąca rozrywce. Wszystkie te muzyczne style, jakkolwiek by różniły się między sobą, mają rację bytu w życiu człowieka.
Św. Ignacy podaje nam na początku swoich rekolekcji, w pierwszym rozważaniu, ważną zasadę i kryterium różnicujące. Mówi najpierw o celu człowieka. Następnie o środkach, które prowadzą do tego celu. Wszystkie stworzenia są środkiem. Powinniśmy ich na tyle używać, na ile są nam pomocne w osiągnięciu ostatecznego celu i tak dalece unikać, na ile nas od tego celu odciągają.
Także muzyka jest środkiem. Muzyka, która nas uwzniośla, jest korzystna, natomiast należy unikać muzyki, która w nas wznieca najniższe namiętności. Zacytuję w tym miejscu papieża Piusa XII, który bardzo pięknie i jasno się wyraził: „Sztukę i jej utwory należy osądzać według tego, czy jest zgodna i znajduje się w całkowitej harmonii z ostatecznym celem człowieka. […] Odwieczne i niewzruszalne prawo stanowi, że zarówno sam człowiek, jak i jego czyny powinny uwidaczniać, […] nieskończone doskonałości Boga i w miarę możności – naśladować Go” [1].
„Sztuka i muzyka powinny wznosić zmysły z przemijających małości i marności do tego, co jest wieczne, prawdziwe i piękne. Nie mówimy tutaj o sztuce niemoralnej, której celem jest poniżenie duchowych sił duszy i podporządkowanie ich zmysłowym namiętnościom. „Sztuka” i „niemoralność” to dwa pojęcia, które pozostają wobec siebie w jaskrawej sprzeczności” [2].
Człowiek jako całość
Człowiek mieści w sobie kilka stopni bytu. Z roślinami dzieli funkcje życiowe, takie jak przemiana materii i rozmnażanie. Ze zwierzętami ma wspólną zdolność do przyjmowania informacji poprzez organy zmysłu. Jako człowiek posiada ducha, dzięki któremu ma poznanie i wolę. Duch jest ściśle związany z jego ciałem. Miejscem łącznikowym jest serce. Tutaj mają swoje źródło uczucia. I wreszcie wraz z łaską uświęcającą człowiek zawiera w sobie jeszcze jedną zasadę życiową – stał się podobny do Boga.
Wielka sztuka – muzyka chrześcijańskiego Zachodu, symfonie Ludwika van Beethovena, msze Giovanniego Pierluigiego da Palestriny, utwory instrumentalne i wokalne Jana Sebastiana Bacha, jak również preludia fortepianowe Fryderyka Chopina mają jedno wspólne: przemawiają do człowieka na wszystkich jego poziomach i to we właściwym porządku. Dominuje to, co duchowe. Zachodnioeuropejska muzyka klasyczna zrodziła się doprawdy z chrześcijańskiego obrazu człowieka i została stworzona dla chrześcijan.
Inne dziedziny muzyki nie są adekwatne do poszczególnych poziomów człowieka, toteż nie mogą im służyć. Na przykład techno utknęło w dość niskich regionach, w obszarze wegetatywnym, może niekiedy dochodzą do tego efekty, które sięgają do sfery uczuć. Muzyka pop, jeśli chodzi o punkt ciężkości, jest umiejscowiona w dziedzinie emocji. Przy częstym jej słuchaniu zachodzi niebezpieczeństwo, że człowiek zacznie przyjmować uczucia za kryterium i będzie wydawał osądy według uczuć. Nas chrześcijan powinien prowadzić przy podejmowaniu decyzji rozum.
Istnieją też rodzaje muzyki, które są ukierunkowane zbyt racjonalnie, przy całkowitym wyłączeniu płaszczyzny wegetatywnej i emocjonalnej. Mam na myśli dodekafonie Arnolda Schönberga. Całkiem mijają się z istotą natury człowieka i nie są w stanie wywołać naprawdę pozytywnego działania. Badanie naukowe, przeprowadzone na przykładzie wiedeńskich filharmoników pokazało, że na próbach tego rodzaju dźwięków część muzyków dostawała mdłości. [Słusznie! – admin]
Muzyka zachodnioeuropejska, która także w naszym stuleciu może wydawać dobre dzieła, przemawia zatem do człowieka na wszystkich jego poziomach i jej cel jest zbieżny z celem człowieka. Jest wyważona, może oczyścić nasze uczucia. To właśnie jest wielka korzyść z dobrej muzyki.
Muzyka i piękno
Poza tym wszystkim, wielkie dzieła artystyczne w swym duchowym wymiarze są dla nas bramą do Bożego piękna. W średniowieczu porównywano dzieła sztuki do witraży, przez które przedostaje się światło słoneczne i powoduje, że jaśnieją. Podobnie poprzez dzieła sztuki prześwieca jakby coś z tego cudownego porządku i piękna Boskiej światłości. W tym sensie sztuka i muzyka odgrywają nad wyraz istotną rolę w życiu chrześcijańskim. Mogą być przedsmakiem i odbiciem Bożego piękna.
Przestrzeń życiowa chrześcijan
Na koniec jeszcze jedna myśl. Roślina musi być posadzona we właściwej dla siebie glebie, potrzebuje odpowiedniego pokarmu. Gdy posadzimy bardzo wrażliwą roślinę na pustyni, to obumrze w krótkim czasie. Potrzebuje dobrej ziemi, wody, właściwej temperatury i nasłonecznienia itd.
Nasze życie chrześcijańskie jest podobne do takiej rośliny. Potrzebuje odżywczego gruntu, odpowiedniego środowiska, by przetrwać. W Europie kultura była przez całe wieki przeniknięta pierwiastkami chrześcijańskimi. Mamy chrześcijański sposób bycia, a umysły przeniknięte duchem chrześcijańskim stworzyły dobrą, wspierającą chrześcijan kulturę. Kultura jest wyrazem przekonania. Jeśli powstała z przekonań chrześcijańskich, to zawiera w sobie chrześcijański obraz człowieka i jest w pewnym względzie ukierunkowana na cel ostateczny.
W dzisiejszych czasach środowisko, w którym żyjemy, coraz bardziej jest naznaczone niechrześcijańskimi ideami. Nie jest neutralne, gdyż korzenie muzyki pop nie są chrześcijańskie. Nie propaguje cnót chrześcijańskich, wręcz przeciwnie – wspiera brak cnoty. Jesteśmy na co dzień poddawani jego działaniu w różnych sytuacjach, bez możliwości obrony. Dlatego potrzebna nam jest pozytywna przeciwwaga, bowiem we wrogim Bogu otoczeniu bardzo trudno jest pozostać chrześcijaninem.
Chciałbym mocno zachęcić do zainteresowania się wielkimi dobrami kultury z dziedzictwa chrześcijańskiego. Mogą nas wzmacniać w przekonaniach chrześcijańskich oraz prowadzić do źródła wszelkiego piękna i doskonałości.
Przypisy
Komentarzy 61 do “Dar niebios czy dzieło szatana? O oddziaływaniu muzyki na człowieka.”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Przemysław Jakub said
Rock, metal, pop, rap i techno to muzyka satanistyczna przeznaczona dla plebsu, motłochu. Elity satanistyczne słuchają mrocznej muzyki klasycznej. Tak przy okazji: ma ktoś informacje, czy Crowley miał jakieś powiązania z Rothschildami?
Marcin said
Znaczenie i to ogromne, które pominięto w artykule jest znaczenie częstotliwości w jakiej słuchamy.
Natura to strój 432 Hz.
https://www.myslczlowieku.pl/432-hz-o-co-chodzi/
Ciekawe spostrzeżenie Możdżera:
„Mówi się, że naturalnym tempem w muzyce, naturalnym dla człowieka, są 96 lub 94 uderzenia (odchylenia wahadła metronomu) czy – jakby się dziś powiedziało – bity na minutę (bpm). Oznacza to, że wystukując palcem po blacie najbardziej komfortowy dla siebie rytm, najprawdopodobniej stukniemy 94 lub 96 razy w ciągu 60 sekund. Jeśli coś grane jest szybciej, ludzie nieświadomie zwalniają grę, a jeśli grane jest wolniej – przyspieszają. Podobnie rzecz ma się ze strojeniem – to znaczy, istnieje coś takiego jak naturalny strój dźwięków. Liczony jest w hercach (fala dźwiękowa jest ruchem cząsteczek powietrza o określonej częstotliwości) i dla dźwięku A niegdyś wynosił 432 Hz. O powrót do tej częstotliwości od lat niestrudzenie walczy duża grupa muzyków na całym świecie. Walczy dlatego, że strój został zmieniony na 440 Hz – w roku 1917 z inicjatywy Rockefellerów, a następnie w 1939 roku Anglia i Niemcy wprowadziły legislację standaryzującą tę częstotliwość jako ISO 16 dla strojenia wszelkich instrumentów. Obrońcy barokowego strojenia (432 Hz) twierdzą, że strój A 440 Hz jest głośniejszy i bardziej agresywny, wyraźnie „kłuje” w uszy, natomiast strój A 432 Hz jest cichszy, ale czystszy, bardziej klarowny, solidniejszy, łagodniejszy i przyjemniejszy dla uszu. Tak też twierdzi Leszek Możdżer.
– Ten wyższy strój rezonuje z czakramem gardła, a nie z czakramem serca. I jeśli przeprowadzić test i porównać muzykę nagraną w tych częstotliwościach, to okaże się, że ciało reaguje na nie zupełnie inaczej. Może zwróciłeś uwagę, jak jedzie się taksówką, to ta muzyka, która dobiega z radia – ona jest w 440 Hz – tak naprawdę jest irytująca, ona cię napędza, nakręca, sprawia, że zaczynasz brać udział w jakimś cholernym wyścigu. Może całe to przyspieszenie cywilizacyjne wiąże się także z podniesieniem stroju?”
Mam w swojej płytotece kilka płyt nagranych w częstotliwości 432hz i puszczam sobie dla relaksu przed snem, szum oceanu, amerykański flet, deszcz, burza itd.
Faktycznie inaczej człowieka nastraja.
Boydar said
Żadna dywersja w ich wykonaniu nie ma jednego celu. Akurat z muzyką jest najtrudniej, bo to żywy dar Boga.
Une posłużyły się nią (muzyką) w inny, równie perfidny sposób. Najpiękniejsze kompozycje czasów współczesnych (to nie jest istotne że przeważnie żydowskich kompozytorów) opatrzono, a jakże, anglojęzycznym tekstem. W ten sposób przeszmuglowano rower, a my jak oszalali szukamy kontrabandy w worku z piaskiem.
Tylko angielski jest trendy, nawet gdy słuchający go Angol ni w ząb zrozumieć nie może. Ch. tam jednak z „angielskim”, nam się poszedł pieprzyć nasz własny. I przecież o to szło.
JerzyS said
W starożytnych Chinach, dla każdego kantonu ,
była za zarezerwowana inna muzyka, ponieważ wiedziano, że rozruchy zaczynają się od wprowadzania nowej muzyki.
Jak gdzieś muzycy zaczynali dokazywać, to najpierw dostawali ostrzeżenie, a potem wysyłano do nich ekspedycję karną
JerzyS said
Mozartowi przysłużył się Czarodziejski flet.
Prapremiera odbyła się:
30 września 1791 w Theater im Freihaus auf der Wieden, zwanym teatrem Schikanedera.
zm. 5 grudnia 1791 w Wiedniu) – przeżył premierę tylko o 2 miesiące!
Czarodziejski flet (Die Zauberflöte, KV 620) – dwuaktowa opera (ściślej singspiel) z niemieckim librettem Emanuela Schikanedera i muzyką Wolfganga Amadeusa Mozarta.
Prapremiera odbyła się 30 września 1791 w Theater im Freihaus auf der Wieden, zwanym teatrem Schikanedera.
Zgodnie z chronologią wystawień Czarodziejski flet jest ostatnią operą Mozarta
(Łaskawość Tytusa nosi kolejny numer KV, natomiast premiera odbyła się wcześniej). Libretto,
wykorzystujące wolnomularską symbolikę,
ukazuje pełną fantastycznych przygód historię wędrówki i miłości młodego księcia, który pragnie zdobyć rękę ukochanej dziewczyny. Razem przechodzą przez wielorakie próby, by poznać prawdę i dostąpić wtajemniczenia. Tytułowy instrument ma chronić bohatera przed czyhającymi na niego niebezpieczeństwami.
Ostatecznie w finale zło zostaje pokonane, a wiedza i dobro zwyciężają.
Czarodziejski flet od dnia prapremiery cieszył się u publiczności wielkim powodzeniem i do dzisiaj uchodzi za jedną z najpopularniejszych oper Mozarta.
Mędrzec said
Najbardziej destrukcyjna jest uwielbiana przez plebs muzyka disco-polo!
Disco – polo to muzyka szatana. Nie ma groźniejszej muzyki defektującej ludzką psychikę, wpływającej m.in. na wzrost agresji u słuchaczy. Niech chowa się death metal i Behemot, który również gra na jedno kopyto. Równie groźna jest piosenka kabaretowa, ale jej już nikt nie słucha.
To podczas słuchania disco-polo na festynach, koncertach i meczach, dochodzi do bójek, pijaństwa, obżarstwa i rozpusty; to na występy disco-polowców przychodzi półświatek, dresiarze, mężczyźni bijący swoje żony, żony zdradzające mężów i uczniowie, którzy słabo się uczą.
JerzyS said
The Golden Ratio and Fibonacci in Music
bardzo said
Należy podkreślić, że 432 HZ to jest 432 HZ C. Nie każdy jest obdarzony słuchem absolutnym.
bardzo said
Co jo godom. Oczywiście, że 432 A a nie żadne C. Proszę nie zwracać uwagi na powyższy wpis.
ojojoj said
Ignacy Loyola przede wszystkim mial filozofie ze „własne zdolności umysłowe decyduja o tym co jest dobre, a co złe”, uwazam ze byl masonem i trzymal bym sie z daleka od tego goscia
Zenon_K said
Już w starożytności wiedziano ze muzyk można kontrolować społeczeństwo, deprawować.
Jeden z ich mędrców mówił o tym, że trzeba patrzyć na ręce tym co muzę propagują.
Nawet tu na Gajowce daje się linki do metaliki przyśpiewek cygańskich.
Jedynie w cywilizacji łacińskiej (kościół katolicki) muzyka mogła się tak rozwinąć na przestrzeni wieków. Z rozpędu zostało coś z niej w protestantyzmie i innych pochodnych odłamach.
Muzyka kościelna średniowieczna rzuca na kolana do tej pory nawet niewierzących i innowierców.
Nieprzypadkowo tez wciśnięto do novus ordo gitary i inne trąbki i bębny no i ckliwe przyśpiewki tu „barka” – hymn założycielki JPII?
Pamiętam, że gdy byłem gdzieś w latach 70 na oazie w Szczawnicy/Krościenku wtryniano nam te muzykę z tekstami na nowoczesna wtedy modę.
Zostały mi jeszcze w pamięci słowa z jednej z piosenek o „nowym człowieku który powstanie w każdym z nas”.
Już wtedy śpiewając to, a byłem młody, naiwny, niewiele wiedzący o świecie, wydawało mi się to dziwne, że stanę się jakimś nowym człowiekiem, a gdzie moi przodkowie.
W innych cywilizacjach (religiach) jakoś to bardzo kiepsko wygląda (np. muzyka klasyczna jest popularna w Chinach czy w Japonii od wielu dekad i jakoś te kraje nie dały żadnego kompozytora). Grają i śpiewają ciągle na ta samą nutę o wieków.
Zbigniew Kozioł said
Wypowiem się nie bezpośrednio.
Jacek said
Re Mędrzec
Bez przesady, w podobnym stylu plumkają sobie Białorusini, jakoś nie słychać żeby z tego powodu działo się u nich coś złego, zresztą chyba od nich to plumkanie do nas przyszło. Muzyka typowo na potańcówki.
bardzo said
Przez wrodzona złośliwą przekorę, nie mogłem się powstrzymać przed zamieszczeniem następującego. Sorry.
Gitara w kościele:
——————
Tak, ta gitara się broni.
Ale nie granie w ogniskowym stylu przez amatorów. Brzdąkanie akordami.
bardzo said
Gitara nie musi się bronić.
Confitebor tibi in cithara Deus, Deus meus…
Odkręć said
Re 7 – niestety dość zasadniczy błąd.
wiki : Ciąg został omówiony w roku 1202 przez Leonarda z Pizy, zwanego Fibonaccim, w dziele „Liber abaci” jako rozwiązanie zadania o rozmnażaniu się królików. Nazwę „ciąg Fibonacciego” spopularyzował w XIX w. Édouard Lucas.
Otóż Leonardo posiadł wiedzę o tym ciągu rekurencyjnym od kupców arabskich, a ci przytachali go z Indii, gdzie zaczynał się od wyrazów 0, 1, 1, 2, 3,…
Aż do roku 1492 zero i arytmetyka na nim oraz na liczbach ujemnych były w Europie zakazane, a znane tylko elitom, bankierom, oraz najwcześniej samemu Leonardo, bo pioniersko wspomniał o zerze w „Liber abaci”.
Lecz bał się naruszyć tabu, i dlatego ciąg zwany od XIX wieku „Fi” ocenzurował i zaczął go od wyrazów 1, 1, 2, 3, …
Euro-centryzm zatem spowodował, że ciąg wymyślony przez dżinistów w Indiach jest fałszywie przypisywany Fibonacciemu, i to po uzupełnieniu o początkowe ZERO.
A geneza powstania tego ciągu wynika z dwu-taktowej cechy wymowy w sanskrycie, co w zapisie matematycznym daje właśnie tę znamienną rekurencję. Analogie do zjawisk w świecie przyrody zauważono później.
Marucha said
Re 16:
Ciekawi mnie, skąd Pan zaczerpnął te, niewątpliwie rewelacyjne informacje o ciągu Fibonacciego, o zakazach itp.
Maciejasz said
Hmmm. Posłuchałem sobie porównania na YT utworów w dwóch częstotliwościach 432 i 440 i ta pierwsza brzmi na początku dziwnie ale później wydaje się przyjemniejsza.
Trochę mnie to smuci. Bo musiałbym zrezygnować ze słuchania wielu fajnych wykonawców. Myślicie że blues też powinien pójść w odstawkę?
Muszę wrócić do gry na gitarze. Mam dwie w domu – akustyczną (chyba Ibanez) i elektryczną (squier fender stratocaster) ale ciągnie mnie do kupna klasycznej.
Peryskop said
Zerem i jego historią interesuję się od lat.
Bo znacząc niby nic – ma jednak znaczenie ogromne, jeśli dziś połowa wszelkich opisów w systemie binarnym w połowie opiera się na zerze.
Więc penetrowałem rozmaite doniesienia na ten temat, żmudnie weryfikowałem, odchwaszczałem, aż powstał w miarę klarowny i obiektywny obraz sytuacji.
Zakaz używania liczb tzw arabskich – z zerem włącznie – wydała w roku 1229 roku (czyli 27 lat po wydaniu „Liber abaci”) rada miejska Florencji, rzekomo z dbałości, aby utrudnić fałszowanie liczb w rejestrach rachunkowych poprzez przeprawiania cyfr.
A przecież przeróbki cyfr i liczb rzymskich są też łatwe. Więc była to obrona tradycyjnych rachunków na liczbach rzymskich, o wiele trudniejszych od tych z Indii i Chin via Arabia – opartych na decymalnym systemie pozycyjnym, używanym dziś powszechnie.
Obrona przed zerem miała też aspekt teologiczny, bowiem we wczesnym średniowieczu pustkę traktowano jako strefę diabelską – nichtzigkeit.
Anatemę zera i algebry na liczbach ujemnych wykorzystali bankierzy Cesarstwa (w Italii i Germanii), gdy się zorientowali, że jest to narzędzie bardzo przydatne przy obsłudze lichwy.
Nie trudno skojarzyć, że stali za tym chazAryjczycy. Albowiem zakaz zera znikł w czasie wypędzenia Żydów z Hiszpanii w 1492 roku, i stary porządek podupadł.
Ciekawa jest też historia podwójnego zera w ruletce, oraz potrójnego zera na ruletkach w Ameryce … A były to kombinacje, ażeby kasyna dawały ich włascicielom większe zyski. I ta progresja wyzysku szła od Paryża, przez Bad Homburg i Monte Carlo, aż po Las Vegas.
30.11.1989 w Bad Homburg dokonano zamachu na dr Alfreda Herrhausena, prezesa Deutsche Bank. Stało się to wnet po ujawnieniu jego planów oddłużenia biednych państw i założenia sieci centrów ekonomicznych m.in. w Warszawie.
Herrhausen został wyzerowany przy pomocy bardzo specyficznej miny, zdolnej do wyzerowania drzwi w pancernym Mercedesie…
Zbigniew Kozioł said
Odnośnie zera. W matematyce, ale i w fizyce. Temat niezwykle ciekawy. Wymądrzał się nie będę, bo lekko tylko dotknąłem po powierzchni.
Faktem jest, że wszelkie liczby są tylko matematyczną abstrakcją. Zero jest nią, wydaje się, bardziej niż inne. Zero to z grubsza abstrakcja tej samej klasy co liczba PI albo E.
W przyrodzie zaś mamy do czynienia z pewnymi obiektami: jedno jabłko, dwie pomarańcze (czy nadgryzione też się liczą to już kwestia umowy). Kto jednak widział PI atomów na okręgu? Albo kto widział zero?
Z jednej strony bez pojęcia zera nie byłoby możliwe powstanie analizy matematycznej. Z drugiej zaś – chyba często zapominano się, że analiza matematyczna jest tylko przybliżeniem abstrakcyjnym rzeczywistości. Gdy z obliczeń residuów wynika, że pole elektryczne wynosi 2*PI, w rzeczywistości ono być może jest tylko bliskie tej liczbie.
Pojęcie zera może być przyczyną tego, że fizyka w pewnej mierze zeszła na manowce. Mnie teraz wydaje się oczywiste, że nie ma sensu mówienie o cząstkach elementarnych w znaczeniu takim, jak to sobie zwykle wyobrażamy, jako o materialnych obiektach o określonych własnościach (masa, ładunek elektryczny, spin). Mnie wydaje się, że należy myśleć o „zjawiskach” które mają własności takie, jakie w świecie nam znanym dobrze intuicyjnie, makroskopowym, miałyby cząstki o podobnych własnościach. Ale to nie są cząstki, to są zjawiska. Powodem, dla którego mało kto w podobny sposób myśli jest właśnie pojęcie zera.
Pewien link, polecam dla poszerzenia horyzontów, mimo że te materiały są dość spekulatywne:
Martin Hauser i geometria mandaliczna (warto poszperać więcej o nim):
https://www.quora.com/What-are-some-of-the-physical-implications-of-the-mathematics-and-logic-of-mandalic-geometry
Marucha said
Re 18:
Sprawa jest do załatwienia.
Wyszukajmy w Google hasła „convert to 432” i wyświetlą nam się strony pozwalające przekształcić muzykę 440 na 432 Hz, pojawią się programy/apki do konwersji, a nawet odtwarzacze robiące to na żywo.
Marucha said
Ad 21:
Niezły odtwarzacz na Androida:
>https://vipapk.org/pl/432-player-pro-hifi-lossless-432hz-music-player-paid-apk-24-6/
Jako ciekawostka: można go przełączyć na inną, ciekawą częstotliwość: 528 Hz.
Cyt:
Częstotliwość wibracji 528 Hz to dźwięk wprowadzający natychmiast w stan uspokojenia umysłu i ukojenia serca. Naturalna wibracja 528 Hz działa bezpośrednio na strukturę DNA, odbudowuje i regeneruje naturalną strukturę helis.
osoba prywatna said
Skazani na bluesa
https://zygumntbalas.neon24.pl/post/155451,skazani-na-bluesa-21-05-2020
Odkręć said
Re 20
ZK : … Pojęcie zera może być przyczyną tego, że fizyka w pewnej mierze zeszła na manowce. Mnie teraz wydaje się oczywiste, że nie ma sensu mówienie o cząstkach elementarnych w znaczeniu takim, jak to sobie zwykle wyobrażamy, jako o materialnych obiektach o określonych własnościach (masa, ładunek elektryczny, spin). Mnie wydaje się, że należy myśleć o „zjawiskach” …
Fizyka zeszła na manowce w dużej mierze przez brak pokory wobec dawnych odkryć Azjatów, m.in. buddyjskiego mnicha Vasubandhu – rektora uniwersytetu w Nãlandã.
Na 14 wieków przed nobelistą Planckiem tamten wybitny logik w wyniku analizy warunków brzegowych dowolnego przedmiotu, wykazał że „pragnienie natrafienia na najmniejszą, nieredukowalną, obiektywnie istniejącą cząstkę materii – nie może zostać spełnione”.
To m.in. dlatego zwolennikiem filozofii buddyjskiej był inteligentny chazAryjczyk Schrödinger – ten od kota.
Filozofii, bo buddyzm (z wyjątkiem japońskiej sekty Zen) tylko dla ignorantów jak Ceyro i Baydur jest religią.
Byłem w Nãlandã.
I m.in. dlatego wiem, że tamtejsza kultura i wiedza w wielu aspektach przewyższa naszą – zachodnio-łacińską.
Najwyższy czas sypnąć popiołem na głowy.
I przestać farmazolić.
Prawda wyłazi powoli … i boli.
Krzysztof M said
Ad. 20
Albo kto widział zero?
Ja widziałem zero. Tyle dostałem za pracę za miesiąc styczeń 2012.
Okadwa said
Ale się rozgadali…
I dobrze… że o muzyce.
I tak gwoli przypomnienia… że kiedyś to całkiem całkiem grali.
I śpiewali.
… a prawie o tym całkiem zapomniałem.
Boydar said
Qurcze blade, krzyknął dziadek i ze ściany ściągnął szpadę !
Jak się okazuje, nawet Zagięte Rury do czegoś czasami się przydają. A zatem, obywatelu Rura, skąd żeście to wygrzebali – „… we wczesnym średniowieczu pustkę traktowano jako strefę diabelską …”
Przecież to ewidentny dowód, że ja mam rację, intuicyjnie bowiem twierdzę, że piekło to wyłącznie ABSOLUTNA PUSTKA i uwięziona w niej na wieczność nasza pełna świadomość.
Jak mi Rura pomoże to zobowiązuję się nieodpłatnie kawałek Rury wyprostować.
Marucha said
Tak gwoli poszerzenia wiedzy o 432 Hz / 440 Hz.
Poczytałem sobie trochę tekstów krytycznych.
Np.
>https://dzwiecznebzdury.wordpress.com/2018/08/13/432-hz-prawdziwa-historia/
>https://dzwiecznebzdury.wordpress.com/2019/07/30/sekrety-432-hz-wyjasnione/
Warto zajrzeć.
Okadwa said
Matematyczne bajdurzenie o muzyce nie ma cielesnego sensu.
To tak jakby brać suwak logarytmiczny na noce poślubne.
… no niby można.
—————-
Można, można. Muzyka to matematyka.
Admin
Boydar said
Matematyka jest TYLKO językiem opisu zjawisk, lepszym lub gorszym, zależnie od zjawiska. Z użyciem matematyki nie można jedynie opisać spraw „z tamtego świata”. Jeżeli noc poślubna odbywa się z udziałem naszych dusz to faktycznie lipa, z matematycznością. Ale jeśli jest to taki sam interes jak każdy inny to przeszkód nie widzę – raz i dwa, raz i dwa, cztery razy po dwa razy, osiem razy raz po raz. Proszę spróbować ogarnąć bez abakusa.
Listwa said
@ 24 Odkręć
Twoją pewnie przewyższa.
@ 30 Boydar
Do opisu i do ustalania obliczanych wartości.
Boydar said
tak, choć uważam, że bardziej do przewidywania 🙂
Listwa said
@ 22 Marucha
„wibracja 528 Hz działa bezpośrednio na strukturę DNA, odbudowuje i regeneruje naturalną strukturę helis.”
– niemożliwe żeby regenerowała i odbudowywała.
—————-
Ja też uważam to za bzdurę.
Admin
Boydar said
Oczywiście że bzdura. Ktoś tendencyjnie przesunął przecinek, powinno być 52,8 Hz.
Pytałem kiedyś mojej kocinki, zamruczała znacząco.
———
Nie, nie, właśnie 528 Hz:
>https://www.wibracjamilosci.pl/blog/lecznicze-dzwieki/czestotliwosc-528-hz-regeneruje-dna/
Admin
Zbigniew Kozioł said
Wracając do tego, co napisałem @20, troszkę szerzej. Podkreślam, że to temat mocno z boku mojej pracy. Tym niemniej pasjonujący, wciągający ogromnie na miarę moich możliwości poddawania się tematom z boku.
Gdyby komuś chciało się, to poleciłbym, w jakiejś mierze zmieniającą myślenie książkę kanadyjskiej autorki Sheilla Jones pod tytułem „The Quantum Ten”. To jest autorka nagradzana, bardzo inaczej patrząca na rozwój nauki. Tę książkę można łatwo ściągnąć z pdfdrive.com szukając po jej nazwisku, bezpłatnie, bez tricków z podawaniem nr karty kredytowej.
Książka opowiada o początkach mechaniki kwantowej. Z odrobinę innej perspektywy, niż uczono nas tego.
Sheilla Jones jest też współautorką innej książki z Alexandrem Unzickerem z Niemiec – ten ostatni to naprawdę geniusz, choć formalnie z fizyki ma „tylko” odpowiednik magistra.
Zapewne będę wracał do tych nazwisk.
Skoro zaś temat w zasadzie muzyczny, to pozwolę sobie pokazać raz jeszcze młodziutką z Holandii, Luci Horsch.
Boydar said
No paczpan, jutub jej nie zablokował
nie znam się na muzyce said
Panie Zbigniewie, skąd pan wytrzasnął tę małą? Wysokie rejestry są bardzo trudne w przypadku sopranowego fletu. A Vivaldi tez nie należy do łatwych kompozytorów, choć złośliwi powiadają że napisał jeden koncert sześćset razy.
Zenon_K said
Związek muzyki z matematyka i rozwojem pamięci jest bardzo widoczny w przypadku dzieci uczących się muzyki od najmłodszych lat.
Nauka muzyki, gra z pamięci długich, trudnych muzycznie utworów rozwija niesamowicie pamięć. Mogłem to obserwować w przypadku moich dzieci. Syn np. uczęszczał do szkoły muzycznej od 6 do 18 roku (gitara klasyczna a później, bo taka musi być kolejność, gitara elektryczna).
Złożył z kolegami zespól grający oryginalną muzykę i najczęściej własne kompozycje. Był b. dobry, dzięki muzyce, w szkole: gimnazjum i liceum, zaś egzaminy do szkol wyższych, najlepszych we Francji, zdał celująco i wszystko to bez jakiegoś tam wkuwanie.
Dorzucę jeszcze, że promuje (subwencje, dostęp do sal koncertowych) się wśród młodych grających w zespołach muzykę dziką jak metalika, hard rock i inne dziwadła. Podejrzewam, że w Polsce i innych krajach jest podobnie.
Boydar said
Nauka muzyki rozwija ludzki mózg w każdym kierunku. Jak ktoś ma.
To dyskretny chichot Pana Boga, diabelskie bękarty roznoszą po świecie najpiękniejsze dary Nieba.
Miet said
Pomyślałem sobie, że chyba powinienem coś napisać, gdy dyskusja dotyczy ilczb, no i trochę samej matematyki .
Wiadomo, że matematyka jest uniwersalnym językiem służącym do opisu zjawisk przyrody i do wszystkiego co Pan Bóg stworzył.
Z jej pomocą fizycy budują tzw. matematyczne modele rozmaitych zjawisk.
Odnośnie liczb to w matematyce są dwa „podejścia” do tego zagadnienia.
Jedno to liczebność zbioru – po angielskiemu – cardinality. Liczby naturalne określają liczebność zbioru (ilość elementów, które on zawiera). Problem w tym, że mamy zbiory nieskończone a na dodatek, żeby było ciekawiej to mammy nieskończenie wiele nieskończoności. Stąd musimy mieć jeszcze więcej liczb niż tylko liczby naturalne. Stąd mamy te „alefy”. Np. „alef zero” określa liczebność każdego zbioru przeliczalnego, takim jest np. zbiór wszystkich liczb wymiernych.
Zero, o którym tutaj się parę osób wypowiadało jest liczbą kardynalną określającą liczność zbioru pustego (to jest zbiór nie zawierający żadnych elementów)
Drugie podejście do liczb naturalnych to porządek w zbiorze. Liczba 1 mówi, który element w zbiorze według naszego uporządkowania uznajemy jako element pierwszy, 2 jako drugi i tak dalej.
Liczby naturalne są liczbami porządkowymi dla zbiorów skończonych. No a co ze zbiorami nieskończonymi?
W 1904 Zermelo udowodnił, że każdy zbiór daje sie „dobrze ” uporządkować. Co z tego wynika to już dłuższa historia i w paru słowach tego nie rozbierzesz.
Na tym poprzestanę bo nie chcę szanowne grono dalej torturować – chociaż wiem, parę osób, wypowiadających sie w Gajówce otarło się o wyższe arkana matematyki.😀
Miet said
Re.41.
Panie Peryskopie, postaram się odpowiedzieć na pańskie pytanie ale musi Pan dokładnie sprecyzować pojęcie rozdzielania dwóch zbiorów przez jeden element (punkt) i tudzież pojęcie łączenia zbiorów przez taki element.
Bez precyzyjnej definicji nie bardzo będziemy wiedzieli o czym gadamy.😀
zen said
Lucyfer jest znany jako… muzyk. Jest to jego szczególna cecha charakterystyczna i właśnie on, Lucyper, niemal największy ekspert w dziedzinie muzyki doskonale rozumie znaczenie oraz przemożny wpływ muzyki na istotę ludzką.
Ezechiela 28:13. Byłeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okryciem twoim były wszelakie drogie kamienie: karneol, topaz i jaspis, chryzolit, beryl i onyks, szafir, rubin i szmaragd; ze złota zrobione były twoje bębenki, a twoje ozdoby zrobiono w dniu, gdy zostałeś stworzony. BW
W niektórych tłumaczeniach mamy słowo flety (pipes) zamiast bębenki. Termin The Piper (fleciarz) jest często używany w magii i odnosi się właśnie do Lucypera.
Prawie cały przemysł medialny jest niemal totalnie kontrolowany przez siły Lucyfera, z przemysłem fonograficznym włącznie. Agenci muzyczni wyszukują najbardziej obiecujące talenty muzyczne i wypuszczane są płyty z ich utworami, Po częściowym zasmakowaniu w sławie, pieniądzach oraz chętnych na wiele dziewczyn, młodzi wykonawcy są nawet gotowi sprzedać swoje dusze Szatanowi za kontynuowanie sławy gwiazdy muzycznej.
Młodzież ochoczo naśladuje swoich idoli niemal we wszystkim, począwszy od sposobu ubierania się, sposobie wyrażania się… a na wierze skończywszy!
„Rock zawsze był diabelską muzyką… Wierzę, że rock and roll jest niebezpieczny… Dawid Bowie
„Czuję, że my jedynie obwieszczamy coś ciemniejszego, niż my sami” – Frank Zappa
„Myślę, że za każdym razem kiedy ludzie słuchają tej nowej płyty, może Bóg zostanie zniszczony w ich głowach” – Marylin Manson
„Jestem pomocnikiem Szatana, sprzedawcą, jeżeli pozwolisz… Przyłącz się do moich piekielnych głębi… Mam twoją duszę. Bądź posłuszny!” – Megadeath
„Wydaje mi się, że jestem medium dla jakiejś siły na zewnątrz mnie. Mam nadzieję, że nie jest to siła tego którego się obawiam – szatana. Jest jakaś siła nadnaturalna – która mnie używa do pisania rocka. Mam nadzieję, że nie jest to siła diabła, szatana, ale” – Ozzy Osborn
Robert Plant opowiadał, że ich najsłynniejszy utwór, „Stairway To Heaven” (Schody do nieba) został im przekazany przez siły nadprzyrodzone a oni (Plant i Page) byli jedynie medium otrzymującym muzykę z liryką wprost od istot duchowych.
„Trzymałem ołówek w ręku i on sam pisał tekst, ja w sumie ograniczałem się do jego trzymania, tekst liryki pisał się praktycznie sam. Dopiero po napisaniu zabrałem się do jego przeczytania” – Jimi Page
Gitarzysta Angus Young (skacze zawsze jak wróbel na jednej nodze) z grupy AC/DC, stwierdza: „Ktoś mną kieruje, ja tylko poddaje się jego prowadzeniu. Gdy jestem na scenie ktoś nade mną panuje”.
Dwie czarownice Marianna Faithful i Anita Pallenberg zaprosiły Kenneta Angera aby wprowadzić Keith’a Richarda i Micke’a Jaggera do wszystkich rytuałów czarnej magii. Mick został oddany szatanowi w masońskiej sekcie „Loża złotego świtu” – filii loży „Illuminati”. Mick uznał się za wcielenie Lucyfera. Potwierdzają to trzy z jego piosenek: „Sympatia do diabła” „Do ich szatańskich majestatów” i „Inwokacja do mego brata diabła”
Przydomkami Jima Morrisona (The Doors) były – „Szaman”, „Czarownik”, czy „Król Jaszczur” o którym sam mówił, że jest związany z wężem, czyli szatanem.
The Beatles także byli przyjaciółmi Crowleya (nazywał siebie bestią!), jego podobizna jest na jednej z ich płyt. David Crosby, Nathan Young, Graham Nash – wielcy producenci rocka są członkami kościoła szatana. Przy produkcji każdej płyty stosują specjalny rytuał mający zapewnić im powodzenie.
Koszulka wyprodukowana przez Marylin Mansona. „Zabij Boga, Zabij Ojca & Matkę, Zabij siebie”.
Interesujące jest to, że jedynie deprawujące teksty zespołów muzycznych są dopuszczalne przez kompanie płytowe. Jednakże teksty typu: zabij lichwiarza, skończmy z pedałami, wieszać czarnych, opluj polityka, zabij prawnika, zlinczuj mordercę dziecka, skończmy z pedofilią” itp. nie miałyby prawa jakiejkolwiek promocji w mediach ponieważ nie służą profilowi mediów, których celem jest popieranie wszelkich możliwych degradujących człowieka dewiacji.
To tylko kilka przykładów!
Boydar said
Mój Boże !…
Obywatelu Rura, jaki z obywatela palant ! A nie dość że palant to jeszcze tchórz. To bardzo źle o nas świadczy, że mając takich nędznych wrogów ciągle dostajemy w dupę.
Dobrze Rura wie, o co zapytałem. Odpowiedziała Rura arogancko i nie na temat ! Czyżby za ślisko się zrobiło ? Tabu ?
—
Nikt tu nie sugerował wpływu na DNA, mówimy (rozsądnie) o naprawie procesów sterowania które DNA realizuje. Jeżeli z jakichś powodów te procesy są skancerowane, to najlepsze DNA nie jest w stanie, stanąć na wysokości zadania. W języku polskim „wpływ na DNA” rozumiany jest jako ingerencja w genotyp. Czyli Rura po polsku rozumie słabo, zwłaszcza gdy pojawiają się niuanse. Wie Rura co to niuanse ?
Niuans proszę Rury, to np. umieszczenie po zdaniu „No właśnie Panie Miet” zdania „Znów nie bardzo wiecie, o czym gadacie”. Są tacy co powiedzieliby że to zwykłe chamstwo. Ale ja twierdzę, że to brak wyczucia składni. No czyli właśnie niuans.
Chamstwem bezapelacyjnym natomiast jest niby mimochodem rzucone „Co za qootas to skasował”, i to dwukrotne. Zupełnie niepotrzebny nadmiar, Gajowy Marucha czytać umi.
Reasumując, pożytek z Rury żaden. To co Rura pisze, znajdziemy wżydopedii, bez większego wysiłku. Mimo że żydopedia nie przechwala się gdzie i z kim na szwiecie piła wódkę. Rebe Michnikowi Rura i tak nie dorówna.
Nie będę więc Rury prostował, Rura jest nieprostowalna, cbdo.
Marucha said
Re 43:
Rura dobrze wie, że blokuję/wywalam jego komentarze nie za treść, ale za to, że ich autorem jest Rura.
Listwa said
@ 19 Peryskop
„Obrona przed zerem miała też aspekt teologiczny, bowiem we wczesnym średniowieczu pustkę traktowano jako strefę diabelską – nichtzigkeit.”
– u ciebie w sekcie może i tak.
Gdyby Kościół negował zero, musiałby zanegować wszelki brak, nawet zakazać nazywać brak brakiem. Co nigdy nie miało miejsca (poza twoim rozumem)
Cyfry tzw arabskie w miejsce rzymskich sprawił papież Sylwester wiele wieków temu.
I zagubiłeś fakt, że zero nie służy tylko opisowi braku. Służy też wyrażaniu wartości wbrew pozorom.
Krzysztof M said
Ad. 38
Każdy nauczyciel gry na pianinie wie, że jego uczniowie będą mieli lepsze osiągnięcia w szkole.
Boydar said
Odnoszę nieodparte wrażenie, że obywatela Rurę intensywnie jakowaś korozja chrumka, cóż tam się stało ? Niestety, chyba trzeba będzie zezłomować i to w trybie awaryjnym, bo nam gów’na wybiją.
Boydar said
Panie Listwo
z tym zerem, pustką, piekłem i cenzurą to musiało być „trochę” inaczej. Nie wiem jeszcze jak ale się dowiem, „w imię zasad, squrwysyny”.
Pańska pomoc może być bezcenna, ale, Pańska wola.
—
Przypomina i kojarzy misię casus starej Kopernikowej – ona jasno stwierdziła że mówi o konstrukcji, a nie o roli czy celowości. A cała zgraja chciała to ugrać po swojemu. W każdym razie Kościół wówczas stanął jeszcze na wysokości zadania.
NICK said
Moja muzyka.
Lepsza lub gorsza.
Jest wyrazem talentów ludzkich pochodzących z nadania Stwórcy.
Płytkim byłoby twierdzić iż mam wpływ na skalę głosu (…)
„Każdy nauczyciel gry na pianinie wie, że jego uczniowie będą mieli lepsze osiągnięcia w szkole.”
I wszędzie indziej.
Rozwinę.
Rzecz oczywistą.
Uczeń.
Czyli dziecko.
9-18 lat winien być, przez Rodziców [takie czasy] pakowany na wszelkie szkolenia i zajęcia dodatkowe.
Choćby część z nich poszła na marne.
Jak zda Maturę lat mając 36 a każdy to może; a potem uczyni Licencjat?
Ho,Ho.
Ja mam studia, powie w oczy bystre.
Boydar said
No dlaczego Pan Gajowy niektóre przepuszcza ?
————
Rura wciska się wszelkimi szczelinami… nie zawsze upilnuję.
Admin
Boydar said
Kocioł, Rura powiada, ha ! To misię układa w pewną całość. Może się okazać że Ruskie po hebrajsku też kumają, nie wszyscy naturalnie.
Zbigniew Kozioł said
Mam Was Boydar i Peryskop dość!
Z pięknego tematu robicie sobie nie powiem co.
A ja mógłbym wiele tu dodać. Działacie wbrew dobru społecznemu na tej liście. Ma to znamiona działalności terrorystycznej, podobnej do tej, jaką prowadzi rząd w Polsce pod przykrywką kataru z nosa.
Dla opamiętania raz jeszcze Lucie Horsch, bez kropki. Lucie, którą interesuję się ponad dwa lata, śledzę. Ale… powiadam.. ja tematu nie rozgryzłem, a tu jest nad czym zastanawiać się. Oj, zapewniam! Jest o czym myśleć! Jeśli jednak takie dupiaste jak wasze wypowiedzi będą dominować tutaj, to wtedy zupełnie nie znajdzie się atmosfery do poważniejszego myślenia.
Lucie Horsch. Ona ma teraz 20 lat. To jest z przed 4 lat, gdy miała 16:
Zamiast rozmawiać poważnie, obracacie wszystko w… g.
———–
Panie Zbyszku, ja uprzejmie proszę o nie wrzucanie do jednego worka p. Boydara i psychopaty Peryskopa.
Próby rozpierdolenia gajówki przez Peryskopa to nie jest „niepoważna” sprawa.
Admin
Listwa said
@ 50 Peryskop
„Ze względu na swoją rozległą matematyczną wiedzę, podejrzewany bywał o kontakty z siłami piekielnymi. Potrafił posługiwać się tzw. notami tyrońskimi oraz abakusem, co u niewykształconych ludzi wywoływało kontrowersje.
Zginął w Rzymie, w tajemniczych okolicznościach, co stało się podstawą dla różnych legend o jego śmierci. Miał być według nich porwany przez diabły.”
– znowu chodzą ci po głowie cudaczne myśli
Marucha said
Proponuję nie odpowiadać na komentarze Peryskopa, wrzucane pod różnymi pseudonimami.
Wszystkie są prędzej, czy później, wywalane.
Miwt said
Zgoda Panie Adminie 👍.
Miet said
O psia kurka – miało być Miet a wyszło – no to co widać.
bardzo said
Panie Zbigniewie, pan posłucha, jak z prostej pioseneczki poprzez instrumentację i interpretację można zrobić arcydzieło.
Słowianie umieją. (Natalia Guba sprzed kilku lat)
.https://www.youtube.com/watch?v=gepBZdo907g
bardzo said
Grupa narodowo-religijna, która w uproszczeniu nazywamy żydami uważa się za muzykalną. Oczywiście, jak wszystko w ich przypadku, sprawa jest dyskusyjna. U niech poza nielicznymi wyjątkami, nie było twórców. (gdyby mi, tak jak Mendelsohnowi, rodzice na urodziny kupili orkiestrę symfoniczną to dopiero byłbym kompozytor). Proszę mi tylko nie wymieniać tego hochsztaplera Gerszwina, bo splunę. Za to wykonawców mają niezrównanych. Proszę mi zaprzeczyć na ten przykład, że Jasza Hajfetz to jest najwspanialszy żyjący skrzypek. Czy to świadczy o muzykalności narodu?. Nie wiem. Sztuka klezmerska to też wykonawstwo o jeden stopień wyższe nic weselna orkiestra, bo klezmer musi umieć zagrać wszystko i to na gwizdek.
Ale gdy wszystkie (choć nieliczne) stacje USA muzyki klasycznej wymieniają jednym tchem Beethovena, Bacha i Gerszwina, to mnie jasny szlag trafia na miejscu. Gerszwin to pisarz filmowych melodyjek, którego Ravel raz zrzucił ze schodów facyjaty w Paryżu. To historyjka prawie anegdotyczna, o czym może kiedy indziej…
Miet said
Gdy o muzyce mowa, to trochę się pochwalę moim wnukiem (13 lat).
Boydar said
Ogólnie muzykalne to une są, jak puste wiadro. Jednak niektóre osobniki mają talent szczególny.
I one ewentualnie mogą zostać.
Krzysztof M said
Ad. 60
I zaraz się okaże, że muzykalne są wszystkie.