List od nauczyciela akademickiego
Posted by Marucha w dniu 2021-02-10 (Środa)
W związku z przyłączeniem się do ogólnopolskiej akcji “Dzieci do szkół” dostaliśmy wiele wiadomości. Chcielibyśmy podzielić się z Wami jednym poruszającym listem…
“Szanowni Państwo, Jako nauczyciel akademicki zainspirowany aktywnością “Stolika Wolności” postanowiłem podzielić się moimi doświadczeniami i przemyśleniami związanymi z zawieszeniem działalności szkolnictwa wyższego, z tzw. zdalnym nauczaniem, a także z ogólnymi skutkami społecznymi trwającego reżimu sanitarnego w naszym kraju.
W pierwszej kolejności chciałbym zadeklarować, że jestem gorącym zwolennikiem akcji “Dzieci do szkół”, której już dawno powinny towarzyszyć analogiczne inicjatywy mobilizujące również środowiska akademickie oraz studentów do działań na rzecz przywrócenia normalnego funkcjonowania szkolnictwa wyższego.
To w końcu uczelnie były w przeszłości ośrodkami społeczno-politycznego oporu i twórczego fermentu wskazującego kierunki rozwoju nauki, społeczeństwa, gospodarki, kultury, a nawet życia politycznego.
Z tym większym niepokojem obserwuję od marca 2020 r. postępujący marazm, paraliż woli i niemoc środowisk akademickich w dochodzeniu fundamentalnych praw przynależnych uczelniom, ludziom nauki, studentom, a w konsekwencji – całemu naszemu społeczeństwu. Zapowiadane pierwotnie kilkutygodniowe zawieszenie zajęć dydaktycznych i konferencji naukowych okazało się trwałym zamknięciem większości tych obszarów, w których tworzą się wartości właściwe wspólnocie akademickiej. Wprawdzie ta ostatnia ulegała rozkładowi od wielu lat, ale okoliczności “pandemii” dramatycznie pogłębiły kryzys naszego środowiska oraz podważyły społeczną wiarygodność reprezentowanych przez nie instytucji.
Obawiam się, że w pewnych dziedzinach negatywne następstwa tego kryzysu mogą okazać się nieodwracalne, niosąc ze sobą zgubne skutki nie tylko dla uczelni, ale dla kondycji intelektualnej i moralnej naszego narodu jako całości. Ze smutkiem muszę przyznać, że autonomia Uniwersytetu jest współcześnie fikcją. Rosnący stopień uzależnienia od finansowania i subwencjonowania aktywności naukowej przez ministerstwo w praktyce uniemożliwia władzom uczelni podjęcie samodzielnych działań, nawet w sprawie tak fundamentalnej, jak prowadzenie stacjonarnych zajęć dydaktycznych.
Rektorzy i dziekani sparaliżowani potencjalnymi konsekwencjami karnymi wynikającymi z “narażenia na utratę zdrowia” kadry i studentów okazują gotowość do niemal całkowitej kapitulacji wobec reżimu sanitarnego. Z trudem i niemałymi oporami przyznają studentom prawo do zaliczania zajęć praktycznych w formie bezpośredniej. Ale w trwającym roku akademickim o dydaktyce teoretycznej na miejscu nie może być nawet mowy. Zakazy i ograniczenia uderzają zatem szczególnie mocno w wizytówki Uniwersytetu czyli w humanistykę oraz w nauki społeczne.
A przecież funkcjonowanie studentów w środowisku akademickim nie sprowadza się wyłącznie do pobierania nauki, ale jest swoistym treningiem samodzielności, odpowiedzialności i życia zwłaszcza osób spoza miast akademickich. Zsyłając ich do domowego aresztu na “naukę zdalną” odebrano im nie tylko prawo do realnej nauki i kontaktu z wykładowcami, ale również możliwość socjalizacji z rówieśnikami, nabywania życiowego doświadczenia, budowania relacji prywatnych czy zawodowych. Podobnie, jak w przypadku dzieci i młodzieży szkolnej, również wśród studentów coraz liczniejsze są przypadki depresji, zaburzeń psychicznych, osamotnienia i zniechęcenia. Skutki społeczne długotrwałego zamknięcia uczelni są zatem wielowymiarowe i będą się pogłębiały.
Nauczanie zdalne przy wykorzystaniu narzędzi online jest zupełnym nieporozumieniem
i każdy nauczyciel lub wykładowca dysponujący choćby minimalnym doświadczeniem na tym polu ma tego świadomość. Studenci pozbawieni sposobności podejmowania żywej
i spontanicznej dyskusji, do kontaktu wzrokowego, do bezpośredniej relacji z
wykładowcą stają się apatyczni, milczący i pozbawieni inicjatywy.
W większości przypadków prowadzący nawet nie widzi twarzy swoich studentów, którzy skrywają się za awatarami dla własnej wygody i zgodnie z prawem do ochrony prywatności. Zajęcia online jako mierna symulacja rzeczywistości przybierają postać coraz bardziej zmechanizowanego i sztucznego algorytmu narzuconego przez technologie komunikacyjne, który potęguje wzajemne wrażenie dystansu oraz izolacji, zniechęca studentów do dyskusji i samodzielnego myślenia, a wykładowców zniechęca do prowadzenia zajęć. Bo teraz już nie tyle rozmawiamy ze sobą, co wymieniamy komunikaty. To jest groteska i absurd, a nie nauczanie. Niektórzy studenci nie wyrażają już nawet zainteresowania ewentualnym powrotem na stacjonarne zajęcia.
Czymże jednak będzie w przyszłości Uniwersytet, jeśli dziś pozwala na tak brutalne niszczenie swoich fundamentalnych wartości?
Chociaż ten ponury i niebezpieczny stan rzeczy dostrzegany jest przez wielu przedstawicieli środowiska akademickiego, nie został on dotąd podniesiony publicznie ani głośno zakomunikowany. Gdy rozpoczynał się drugi lockdown w październiku ub. r. władze wielu uczelni wolały mobilizować pracowników i studentów do udziału w “strajku kobiet” zamiast zainspirować protest przeciwko ponownemu zamykaniu placówek uniwersyteckich. W ten sposób kwestie zasadnicze dla samej egzystencji akademii, jej “być albo nie być”, nie zostały poddane pod jakąkolwiek dyskusję. Założono, że metody walki z “pandemią” mają podłoże “naukowe”, a zatem bezdyskusyjne. W moim przekonaniu za tą postawą nie przemawia jednak żadna troska o “zdrowie” czy rzetelność naukową, ale zwykły konformizm, podszyty wolą przetrwania, bez głębszej refleksji nad tym, co właściwie w Uniwersytecie jest warte przetrwania, czego należy bronić i w jakim celu. Instynkt samozachowawczy, prowadzący do przereagowania na “pandemię”, zadziałał więc tutaj autodestrukcyjnie, podobnie jak w wielu innych sferach życia naszego kraju.
Problem tkwi również w tym, że nadanie priorytetu względom “sanitarno-epidemiologicznym” przekształca Uniwersytet z ośrodka nauki, dyskusji i kształcenia wyższego w ośrodek do spraw zdrowia i bezpieczeństwa. Ten problem dotyczy oczywiście także innych instytucji, ale za każdym razem sprowadza się do absurdalnego i bardzo groźnego założenia, że w aktywności ludzkiej absolutnie nic nie może być już ważniejsze od “Covid-19”. Wszystko inne zapisywane jest do kategorii “non-essential”, czyli ostatecznie “zbędnej”.
Tym sposobem w Polsce i w większości państw świata stworzono warunki do totalizacji całego życia społecznego, publicznego, gospodarczego i kulturowego, tym bardziej, że nie widać na horyzoncie żadnego wyrazistego autorytetu (ani naukowego ani religijnego) zdolnego przeciwstawić się tej obłędnej dyktaturze.
Widok opustoszałego Uniwersytetu czy opuszczonych przez młodzież miast akademickich jest przykry i przywodzi na myśl najgorsze doświadczenia Polaków z okresu zaborów i okupacji, gdy obce władze programowo likwidowały ośrodki kształcące elity. Zapotrzebowanie okupantów sprowadzało się najwyżej do rekrutowania bezmyślnej i niewolniczej siły roboczej.
Ale w przeciwieństwie do dawnych okresów historycznych obecna forma technokratycznej represji jest odmienna nie tylko pod względem swojego nowatorskiego charakteru.
Ona przede wszystkim nie budzi żadnego zorganizowanego oporu większości środowisk dotkniętych tymi działaniami (z wyjątkiem restauratorów i niektórych branż gospodarczych).
Nikt nie buduje już “Uniwersytetu Latającego” ani tajnego nauczania, nie protestuje ani nie próbuje ratować najbardziej wartościowych fundamentów uczelni.
Zamiast tego władze państwowe oraz uniwersyteckie zgodnie sygnalizują, że jakikolwiek powrót do “pełnej normalności” w funkcjonowaniu będzie możliwy dopiero po zaszczepieniu “wszystkich pracowników”. Zakładają zatem nie tylko powszechność procesu szczepień, ale żywią całe środowisko akademickie nadzieją na powrót do “normalności”, który niemniej pozostaje wyjątkowo mglisty i oddala się wraz z kolejnymi niespełnionymi obietnicami, następnymi “mutacjami” wirusa czy falami “zachorowań”.
Nie ma absolutnie żadnej gwarancji na powrót do stanu sprzed marca 2020 r. Wręcz przeciwnie – coraz więcej sygnałów spoza Polski wskazuje na utrwalenie się nowego porządku obejmującego szkolnictwo wyższe. Jeśli działania władz państwowych polegają właśnie na zwodzeniu opinii publicznej i środowisk branżowych bałamutnymi zapowiedziami “powrotu”, to trzeba przyznać, że osiągnęły istotny cel – pozbawiły te środowiska woli do wyrażania protestu.
Uważam, że milczenie środowisk akademickich w obliczu zagrożenia dla fundamentów, na których zbudowano Uniwersytet jest dla tego środowiska obciążające i nie do pogodzenia z wartościami wyznawanymi przez ludzi nauki jak swoboda dyskusji, poszukiwanie prawdy, wolność badań, myśli i humanistyczna etyka.
Możemy tylko pozazdrościć inicjatywy “Dzieci do szkół” świadczącej o zaangażowaniu wielu zwykłych ludzi do zachowania swoich podstawowych praw oraz praw należnych młodym pokoleniom. Na tym właśnie opiera się zdrowy rozsądek i odpowiedzialność. Niestety, takiej
odpowiedzialności i woli z trudem można doszukiwać się wśród członków społeczności akademickiej czy wśród studentów. [Bo tam same rzydy są, i tyle! – admin]
Z tych właśnie powodów chciałbym zasygnalizować wagę problemu, z jakim się obecnie mierzymy. Problemu, który w obecnych warunkach może i powinien zostać dostrzeżony przez tak bardzo cenne, choć wciąż rzadkie i rozproszone inicjatywy społecznego oporu, jak
“Stolik Wolności”. Nie jesteśmy jednak w stanie rozwiązać tego problemu sami.
W moim przekonaniu zachodzi niezwłoczna potrzeba zintegrowania i synchronizacji podobnych działań pomiędzy bardzo niekiedy różnymi środowiskami (od liberałów po konserwatystów, od przedsiębiorców do nauczycieli i naukowców, uczniów i rodziców, lekarzy i pacjentów, młodzież i dorosłych), których wspólnym celem pozostaje podważenie i zakończenie panującego “reżimu sanitarnego”, ponieważ jego dalsze trwanie wyrządzi szkody porównywalne ze skutkami wojny i okupacji. Być może zajdzie w przyszłości potrzeba zbudowania frontu inicjatyw wykraczających poza granice narodowe, nawiązania współpracy ze środowiskami opozycyjnymi wobec “lockdownu” z zachodniej Europy. Mamy wszak do czynienia z globalnym “resetem”, który może zostać zahamowanywyłącznie poprzez skoordynowany opór o międzynarodowym zasięgu.
To już jednak zadanie na dalsze etapy zależne od rozwoju sytuacji. Wierzę, że “Stolik Wolności” to ważny krok w stronę odbudowywolnego społeczeństwa. Jestem pełen szacunku i podziwu dla Państwa wspaniałej pracy, odwagi i wytrwałości w czasach tak bardzo dopraszających się oprawdę, zdrowy rozsądek i swobodę publicznej debaty.
Z wyrazami głębokiego szacunku,
Piotr, nauczyciel akademicki z Wrocławia”
Nasza odpowiedź:
“Panie Piotrze, bardzo dziękujemy za niezwykle wartościowy głos w sprawie i za miłe słowa skierowane w naszą stronę.
Na naszych oczach zapisują się karty podręczników do historii. Walczymy o to, aby pozostały papierowe, a nie zostały wyparte przez elektroniczne…
Wierzymy, być może naiwnie, że “ludzi dobrej woli jest więcej”, tylko każdy potrzebuje innego bodźca do działania.
[Niestety, OGROMNĄ większość stanowią bezmózgie kreatury, które nie mają ani dobrej, ani złej, ani w ogóle żadnej woli, gdyż są bezwolnym bydłem – admin]
Z drugiej strony ciężko nam zrozumieć wszechobecny marazm wśród ludzi, szczególnie młodych. Czy to rodzice popełnili gdzieś błąd, system “zepsuł nam dzieci i młodzież”, czy to wina ogłupiającej technologii? Może kiedyś poznamy odpowiedź.
Trzeba próbować wszystkiego… Naszym celem jest dotarcie do jak największej liczby ludzi.
Mamy czasami chwilę zwątpienia, ale po takim e-mailu wraca nadzieja. Nas na początku też była garstka a teraz nie możemy się “policzyć”! 🙂
Może w przypadku wykładowców akademickich i nauczycieli będzie podobnie?
Potrzeba jest iskra. Przykład. Odważny i szczery głos.
Czy związku z powyższym możemy opublikować Pana wiadomość w całości lub w wybranych przez Pana fragmentach na stronie www i/lub na Facebooku?
Aby ośmielić pozostałych? Czekamy z nadzieją, niecierpliwie na decyzję…”
PS. Jak widać Pan Piotr wyraził zgodę, za co jesteśmy mu wdzięczni.
Komentarzy 16 do “List od nauczyciela akademickiego”
Sorry, the comment form is closed at this time.
bryś said
Większość ludzi ma to w du…e. Czy nauczyciele, czy całe dnie grające, oglądające joutuberów, czy śledzących folołersów małolaty.
Ile razy dziecko ma 7 czy 10 lat? Te s….y ukradły naszym dzieciom rok życia. Pewne etapy rozwoju mają swój okres i ciężko je potem odgrzebać i nadrobić.
bryś said
A zresztą cała ta pisanina, bez jasno określonego stanowiska odnośnie gównodemii (niestety ciężko to uzasadnić bez 12543 stron A4, którego i tak 98.54 procent nie zrozumie, albo nie będzie miało czasu przeczytać, albo będzie wolało dmuchać na zimne) nie ma sensu. Zawsze wyjdzie argument: no tak, ale covit, itd, itp.
Co do niewydolności i szkodliwości systemu zdalnej edukacji pełna zgoda. większość dzieciaków po prostu się wyłącza. Nawet dla dorosłego 7 godzin telekonferencji ciągiem , 5 dni w tygodniu, tydzień za tygodniem jest nie do pomyślenia.
Bezpartyjna said
„Ale w przeciwieństwie do dawnych okresów historycznych obecna forma technokratycznej represji jest odmienna nie tylko pod względem swojego nowatorskiego charakteru.
Ona przede wszystkim nie budzi żadnego zorganizowanego oporu większości środowisk dotkniętych tymi działaniami (z wyjątkiem restauratorów i niektórych branż gospodarczych).
Nikt nie buduje już “Uniwersytetu Latającego” ani tajnego nauczania, nie protestuje ani nie próbuje ratować najbardziej wartościowych fundamentów uczelni.” …
Tajne nauczanie zainicjowali i prowadzili z narażeniem życia w czasie II WŚ polscy nauczyciele i akademicy. Obecnie w kierownictwie uczelni czy szkół na czele stoją same gudłaje, których zadaniem jest sypanie piachu w szprychy nauczania a nie kształcenie światłego i inteligentnego polskiego społeczeństwa. Przeciez to samo rzydy robią z Palestyńczykami.
Yagiel said
Niestety, mamy pół-okupację (pół, bo kryteria nam się obniżyły przez 30 lat „wolności”…) a zarząd okupacyjny pilnuje, by wychyleń było najmniej/zero…
Szkoda słów o ludziach, psorach, dla których prawdą jest to, na co dają granty – oporna kariera dra Franca Zalewskiego przykładem. Tępy etatyzm i oportunizm – mając formalnie uniwersytety, cofani jesteśmy, re/e/dukowani do stanu plemiennego: szaman mówi, co wolno myśleć, a wódz mieczem wyznacza cele… Bynajmniej nie Arkaim.
7-8 tys lat idzie się je… Szczepolska nie zginęeeeła!
Szumerowie też mieli nie upaść, o Pani …
UZA said
„[Niestety, OGROMNĄ większość stanowią bezmózgie kreatury, które nie mają ani dobrej, ani złej, ani w ogóle żadnej woli, gdyż są bezwolnym bydłem – admin]”
Takie porównanie jest obrazą dla bydła, bo bydło ma przynajmniej jakieś odruchy i instynkty. Większa część ludzkości w dobie „pandemii” przypomina raczej mierzwę – leży i czeka. Nic jej nie poruszy, poza widłami.
————
To bydło też ma odruchy i instynkty: wypić browara, wypróżnić się… o czymś zapomniałem?
Admin
Zbigniew Kozioł said
Tajne nauczanie było przedłużeniem funkcjonowania Państwa Podziemnego. Po wojnie (w jakiej mierze – tego nie wiem) było uznawane przez władze nowego państwa. W tym przypadku tajne nauczanie niczego nie zmienia.
Pójdą uczniowie i ich rodzice za organizowanymi zdalnymi kursami nauczania. Kursami finansowanymi przez państwo.
===============
Bardzo mnie boli to, co dzieje się. Żal mi ogromnie tych młodych ludzi, ograniczonych w swych możliwościach rozwoju. Pewnie nie rozumiejących tego, co dzieje się wokół. Ich rodzice są już też ukształtowani przez nową propagandę i niewiele spodziewam się po nich.
Nic nie zastąpi kontaktu między ludźmi. Między studentami, między studentami a wykładowcami. Między nauczycielem w szkole a uczniem. Wiele można nauczyć się z pomocą internetu, ale nie kontaktu z innymi w świecie rzeczywistym.
===============
Owszem, wokół jest marazm i żadnej dyskusji między ludźmi. Myślących jest taki ułamek (istnieją jednak!) że aż boją się choćby głos zabrać. Zresztą, możliwości zabierania głosu jest mało, gdy mało kto chodzi do pracy regularnie.
===================
Jeszcze trochę (zapewne szybko) nawet takie miejsca jak Gajówką zostaną wyłączone…
Sprawdzają się najgorsze scenariusze/przepowiednie. Powoli.
Film Megiddo:
.https://www.youtube.com/watch?v=NLvQDcWJ9Ok
Marek said
Panie Boydar szanowny, może napiszemy krótki list otwarty do Morawieckiego i Czarnka, jako nauczyciele?
Lekarze mogą, akademicy, dlaczego nie my?
Krzysztof M said
Ogólnie ludzie nie uznają żadnych autorytetów. Uznają tylko tych, którzy dają im złudne poczucie bezpieczeństwa. Więc dostaną to, na co zasłużyli.
Boydar said
To niezły pomysł, trzeba tylko lekuchno przerobić
Dinozaur said
Szanowny Panie Nauczycielu Akademicki ,
Dinozaur , postać , jak sama nazwa wskazuje , mocno starożytna , przeżył sporo , m. in. repatriantów ze Wschodu w 2 połowie lat 50-tych. Przyjeżdżała młodzież nie znająca żadnego ludzkiego języka w mowie , nie mówiąc już o umiejęności czytania i pisania. Dlaczego ? ano, w domu rodzice bali się mówić po polsku czy po ukraińsku . w szkole uczniowie rozmawiali między sobą po kazachsku albo mongolsku ( większość ciała pedagogicznego to byli Najmanowie albo przesiedleni Czerkiesi ) , nauczanie szło po rosyjsku , język ten większość nauczycieli znała tylko w zakresie rudymentarnym . W 6 klasie do klasy Dinozaura wcielono 2 chłopczyków , porozumieć się z nimi Dinozaur nie mógł pomimo jego dosyć płynnego rosyjskiego ( babcie ). W klasie były potężne drewniane ławki z czasów cara batiuszki . Kierowniczka szkoły ( zmarła niedawno w wieku 106 lat ) posadziła w dwóch pierwszych ławkach po 2 dobrych uczniów , a między nimi po jednym repatriancie . Po półroczu wszyscy mówili i pisali po polsku , po roku już z minimalnymi błędami .
Po 7 klasie z kilku w szkole połowa wylądowała w technikum , droga połowa w liceum. 4 Dinozaurowi znanych poszło na studia , jeden jest emerytowanym docentem Politechniki Warszawskiej.
10 lat temu urodzony i zamieszkały za byłym drutem kolczastym siostrzeniec Dinozaura zdał maturę i postanowił zostać dentystą . Razem ze śfogrem i delinkwentem wybraliśmy się więc do Polski i objechaliśmy 3 ośrodki uniwersyteckie , zwracając uwagę na dydaktykę i stosunek kadry do studentów , po czym rozbiliśmy na krótko obóz w Krynicy Zdroju celem dokonania , jak mówią Niemcy , „Manöverkritik”. Po 2 dniach wyruszyliśmy dalej i przez Tylicz , Presov i Kosice pojechaliśmy na Węgry .
Tam siostrzeniec Dinozaura w ciądu 5 lat zrobił dyplom , wraz z uznawanym wszędzie doktoratem , przy bardzo dużej ilości zajęć praktycznych ( już od 2 semestru ), bez staży , LEP –ów ( czy jak to się nazywa ) itd.
Po powrocie został najpierw asystentem w dużej praktyce, po 4 miesiącach szef jego zachorował i przez ponad rok siostrzeniec sam prowadził praktykę z dużą ilością implantów , po czym wylądował na 2 lata w klinice uniwersyteckiej a teraz założył praktykę własną , w międzyczasie zatrudnia małżonkę ( też dentystka ) i asystenta .
A teraz co do jakości wykształcenia ( przed wirusem):
Dinozaur siedział se kiedyś w warsztacie i remontował bardzo starożytną maszynę do pisania ( Monarch 3 ( Remington)) z 1911 roku z rosyjską czcionką z czasów cara batiuszki z Jat’ itd., niezwykle rzadka ). Przyglądała się temu bardzo prywatnie elegancka i do rzeczy panienka robiąca właśnie dyplom na jednej z kiedyś najsławniejszych politechnicznych szkół w Polsce. Na stole leżała suwmiarka i podorabiane ośki . Ponieważ Dinozaurowi zabrakło trzeciej ręki poprosił pannę żeby ośki jeszcze raz pomierzyła. Ona wzięła suwmiarkę do rąki i spytała jak się to robi . Przynajmniej wiedziała co to jest suwmiarka . Dinozaur pokazał jej potem mikrometr – jej reakcja była : A co to jest ?
Ryotaro said
Odchodzi stare, idzie nowe. Nowi naturalni i organicznie zaczynający działać nauczyciele. Spokojnie – jak na wojnie. Nie bój żaby.
Krzysztof M said
Ad. 10
Ona wzięła suwmiarkę do rąki i spytała jak się to robi . Przynajmniej wiedziała co to jest suwmiarka . Dinozaur pokazał jej potem mikrometr – jej reakcja była : A co to jest ?
Ona nie ma być twórcą. Ona ma wykonywać polecenia twórców. Więc założenia edukacji są spełnione.
Szymon J said
Ezra Pound : Dziś na uniwersytetach są tylko tchórze i pachołki. Powiedziane dawno, aktualne ciągle. „Nędza moralna i intelektualna”
Zbigniew Kozioł said
Kto tym wszystkim kieruje?
Pojawia się często pytanie:
Kto tym świrowaniem kieruje? Kto kieruje tym globalnym zbrodniczym spiskiem przeciw ludziom? Pytanie to widzę standardowo w Mediach Narodowych, w CEP. Odpowiadają na nie ludzie poważni. Próbują znaleźć wyjasnienia, męczą się przy tym, ale konkretnie to nie bardzo udaje się.
Owszem, Gates, Soros – takie nazwiska.
Czytam ostatnio trochę książek z historii mechaniki kwantowej. Widzę ten sam problem.
Widze problem ludzi, którzy nie potrafili wyjść poza swoje myślenie. Oto twórcy mechaniki kwantowej w latach powiedzy 1920-tych jak rzep psiego ogona trzymają sie w istocie mechanistycznego myślenia! To są Einstein, Schrodinger. Wielu jeszcze innych.
Ale, tu pewnie powalę na nogi ewentualnych fizyków współczesnych: owo mechanistyczne myślenie nadal obowiązuje. Nic nie zmieniło się! Nic się nie zmieniło… Nadal współczensa fizyka nie robi postępu (mimo, że ida w nią olbrzymie pieniądze), bo używa mechanistycznego podejścia do rozumienia świata!
Otóż tak, jak fizycy 100 lat temu (i nadal) nie potrafią wyjść ze schematów myślenia, tak i wszyscy niemal nie potrafią wyjść w dyskursie o świrowaniu poza schematy.
Na pytanie, kto świrowanie organizuje, odpowiedziałbym: NIKT.
Nikt za tym nie stoi.
To jest proces. Proces degradacji wartości, myślenia. Zło przechwytuje inicjatywę.
Nikt tego nie organizuje. W zasadzie. Ktoś mógł podłożyc bombę. Ale nikt nad tym nie ma kontroli.
To jest proces spontaniczny. Proces rozpadu.
Korporacje, kierunki myślenia przejmują inicjatywę. Ale nikogo konkretnie za tym nie ma.
Owszem, było to przygotowywane. W postaci urabiania społeczeństw. Zależy, jak liczyć: 10-20-30 a może 70 lat? Od zawsze.
Zło wokół nas istnieje od zawsze. Teraz przejęło inicjatywę. Teraz społeczeństwo poddało się, jako dostatecznie ogłupione i ubezwłasnowolnione.
I*** said
(14) Zbigniew Kozioł
To nie jest bynajmniej proces spontaniczny – to zawczasu zaplanowane i świadome działania… mówiono o tym na rożnego rodzaju spędach bogatego i wpływowego żydostwa! Nic się samo nie dzieje!
Krzysztof M said
Ad. 14
Idee mają konsekwencje. 🙂
Pozdrawiam.
PS. Warto iść nie tropem ludzi, ale tropem myśli.