Podczas gdy w szkockim mieście Glasgow Umiłowani Przywódcy, w towarzystwie gówniarstwa z niestabilną emocjonalnie panną Gretą Thunberg na czele „ratowali planetę”, w Polsce akurat świętowano Wszystkich Świętych, co łączy się z dodatkową emisją zbrodniczego dwutlenku węgla z setek tysięcy płonących zniczy.
Panna Greta przybyła na szczyt klimatyczny pociągiem, podczas gdy większość umiłowanych przywódców przyleciała tam samolotami i tak samo odleciała do swoich nieszczęśliwych krajów. Toteż panna Greta prycypialnie ich ofuknęła, że „dość bla-bla-bla; co oni k… tam robią?!” Te samoloty bowiem emitują dwutlenek węgla w jeszcze większych ilościach, niż znicze, więc jeśli działania zmierzające do „ratowania planety” się nasilą, to może dojść do prawdziwej katastrofy.