Rozpoznanie walką
Posted by Marucha w dniu 2021-11-16 (Wtorek)
Ósmego listopada nastąpiła eskalacja wojny hybrydowej, jaką przy pomocy egzotycznych turystów prezydenta Łukaszenki prowadzi Białoruś z Rosją w tle przeciwko Litwie i Polsce. Jeśli chodzi o prezydenta Łukaszenkę, to motywem jego działania może być pragnienie zemsty na Polsce i Litwie za uczestniczenie w próbie jego obalenia przy pomocy pani Swietłany Cichanouskiej.
Ta zabawa w mocarstwowość nie przyniosła spodziewanego rezultatu. Pani Cichanouska jest obecnie znacznie dalej od prezydenckiego fotela w Mińsku, niż była podczas kampanii wyborczej, jej zwolennicy zostali spacyfikowani na oczach bezradnych przyjaciół, a polscy działacze na Białorusi – wyaresztowani.
Motywy rosyjskie są z pewnością bardziej rozległe i bardziej ambitne, bo ta wojna hybrydowa to rodzaj rozpoznania walką zarówno polskiej determinacji w obronie swoich granic, jak i gotowości zarówno Unii Europejskiej, jak i NATO do pomagania swoim sojusznikom. Czy to, że eskalacja wojny hybrydowej przeciwko Polsce nastąpiła niemal zaraz po dintojrze, jaką w amerykańskim Kongresie urządziła przeciwko Polsce prezeska German Marschall Fund, będącej dalszym ciągiem dontojry urządzonej wcześniej przeciwko Polsce w Parlamencie Europejskim, jest rzeczą przypadku, czy też ruscy szachiści wszystko to sobie starannie wykalkulowali?
Moskwa mogła uznać tę dintojrę za rodzaj zachęty ze strony sojuszników do podniesienia agresji przeciwko Polsce na wyższy poziom, no i podniosła. Dotychczas bowiem granicę białorusko-polską próbowały forsować stosunkowo nieliczne grupy egzotycznych turystów prezydenta Łukaszenki. 8 listopada pojawiła się wataha licząca ponad 1000 osób, która podjęła próbę przełamania granicy szturmem. Straż Graniczna, policja i żołnierze udaremnili tę próbę m.in. dzięki użyciu gazu łzawiącego, ale według doniesień płytkiego wywiadu, w stronę granicy ciągną kolejne watahy, ściągane na Białoruś z Bliskiego i Środkowego Wschodu, miedzy innymi – Kurdowie.
To by tłumaczyło udział w całej operacji również tureckiego prezydenta Erdogana, który chętnie i pod każdym pretekstem odeśle możliwie najwięcej Kurdów możliwie jak najdalej od granic Turcji. W tej sytuacji należy spodziewać się kolejnego zwiększenia naporu na polską granicę, naporu, który coraz trudniej będzie odeprzeć stosowanymi dotychczas łagodnymi środkami.
Zachętą do takich działań może być to, że zarówno Unia Europejska, jak i NATO, jak dotąd groźnie kiwa palcem w bucie, oferując pomoc w postaci wątpliwej jakości usług urzędasów z „Frontexu”. Ta unijna agenda teoretycznie ma chronić granice Unii przed podobnymi zamachami, ale – jak pamiętamy z apogeum kryzysu migracyjnego z roku 2015 roku – Frontex stał się absolutnie niewidoczny, a piastująca stanowisko unijnego ministra spraw zagranicznych włoska komunistka Federika Mogherini, w kulminacyjnym momencie się rozbeczała. W tej sytuacji udział Frontexu mógłby być wykorzystany jedynie do stworzenia wrażenia, iż przejął on nadzór nad polskim terytorium.
Mikołaj Machiavelli napisał w „Księciu”, że Rzymianie nie pozwalali dojrzewać niebezpieczeństwom przez uchylanie się od wojny. Wtedy bowiem wojnę i tak trzeba będzie prowadzić, ale już nie na warunkach własnych, tylko podyktowanych przez nieprzyjaciela. I właśnie z taką sytuacją mamy obecnie do czynienia.
Inicjatywa jest po stronie prezydenta Putina i prezydenta Łukaszenki, a Polska próbuje tylko jakoś odpowiadać na ich posunięcia. Tymczasem na tę agresję trzeba było zareagować od razu i w taki sposób, by uświadomić agresora, że on sam zostanie wciągnięty w sytuację, którą może przestać kontrolować.
Możliwości były dwie; po pierwsze – ogłosić zaminowanie granicy polsko-białoruskiej i rzeczywiście ją zaminować. Niestety ta możliwość była czysto teoretyczna, bo w 1999 roku Polska lekkomyślnie podpisała konwencję o zakazie używania min przeciwpiechotnych. W tej sytuacji pozostawała możliwość druga w postaci ogłoszenia, że każda próba nielegalnego sforsowania granicy spotka się z otwarciem ognia. Myślę, że tego rodzaju deklaracja, zwłaszcza gdyby pojawiły się jakieś ofiary, podziałałaby mitygująco na amatorów egzotycznej turystyki na Białoruś, bo kiedy ktoś jest tam wabiony możliwością przeszwarcowania do Niemiec, gdzie na koszt tamtejszych podatników prowadziłby tak zwane „godne życie”, to możliwość gwałtownego przerwania podróży wielu skutecznie by zniechęciła.
Dzięki temu można byłoby również uniknąć ganiania się z posłami, a już na pewno – przerwać operację niszczenia urządzeń granicznych przez pana Bartosza Kramka.
Dlaczego tak się nie stało? Myślę, że z kilku powodów. Po pierwsze, pana Kramka z zagadkowych powodów boi się cała Polska, a na swoje usługi ma on niezawisłe sądy, gotowe dla niego na wszystko. Po drugie, podjąć taką decyzję mogliby podjąć politycy podobni do Małgorzaty Thatcherowej, ale dzisiaj w Europie i Ameryce takich już nie ma. Wreszcie, nasi Umiłowani Przywódcy przyzwyczaili się w swojej działalności do kierowania się obawą, co też tam powiedzą o nich w Paryżu czy gdzie indziej. Tymczasem i w Paryżu i gdzie indziej mówią to, co się z nimi wcześniej załatwi. Być może podniosłyby się jakieś hałasy przeciwko Polsce, ale – po pierwsze – po to mamy dyplomację, by na takie hałasy nakładać surdynę, a jeśli już nie można, to zawsze można wynająć takich, którzy też by hałasowali, ale już według naszych wskazówek. To z pewnością byłoby tańsze od stawiania 180-kilometrowego płotu, a poza tym już na samym początku moglibyśmy rozpoznać prawdziwe zamiary naszych sojuszników.
Na domiar złego okazało się, że dochowaliśmy się całych zastępów pożytecznych idiotów, którzy nie przepuszczą żadnej okazji do zaprezentowania swego serca gorejącego. Pół biedy, gdy takie demonstracje urządzają na odpowiednim etapie. Nie zawsze jednak czujność rewolucyjna im dopisuje – jak to miało miejsce w przypadku pani Barbary Kurdej-Szatan. W kierunku Straży Granicznej bluznęła „k…wami”, ale to jeszcze nic, bo najgorsze było to, że bluznęła akurat w momencie, gdy rzecznik Departamentu Stanu USA obsypał Polskę komplementami i złożył gorące wyrazy solidarności.
W takiej sytuacji nawet medialna tuba obozu zdrady i zaprzaństwa się zreflektowała, że bluzganie na Straż Graniczną, wojsko i policję na tym etapie jest zakazane. Toteż pani Barbara została – jak to mówią gitowcy – z f…tem w garści, bo nie pojawił się żaden głos poparcia. Przeciwnie – podniosły się głosy krytyki, że w swoich bluzgach jest mało finezyjna, że jest monotonna że szkoda, iż przynajmniej nie zacytowała byłego ministra spraw wewnętrznych, pana Sienkiewicza, który krytykował naszą biedną ojczyznę w sposób znacznie bardziej wyrafinowany, choć też dosadny. Na domiar złego prokuratura wszczęła przeciwko niej postępowanie, które jednak na pewno zakończy się wesołym oberkiem, bo czyż jest taki niezawisły sąd, który odważyłby się zrobić pani Barbarze krzywdę, skoro przecież chciała dobrze?
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Komentarzy 9 do “Rozpoznanie walką”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Wladca said
Niech rozpieprza ten bajzel,skoncza sie lokdauny,zdechnie Pare psow na granicy i moze wreszcie bedzie wojna
bardzo said
Polska dyplomacja? Ten dowcip wcale nie jest śmieszny, Redaktorze.
walthemar said
”a polscy działacze na Białorusi – wyaresztowani.”
Proponuje zalozenie anty usraelska partie w Nowym Yorku
Ile dni bedzie trwala??? [jezeli dadza zarejestrowac]
Andzia said
Zemsta jest słodka i nie tuczy. Cherlawy rząd na Polskę sam potrafi tylko rozdawać mienie publiczne (myślę tu o pałacyku dla baby dywersantki), zapraszać rozmaitych Azjatów pod stołem, bo im bliscy kulturowo i prężyć się przed Polakami, których grabią, ośmieszają i oczerniają – dopłacając do antypolskich imprez hucpiarskich.
Lukaszenko z Putinem obnażyli zdolności bojowe owego rządu.
maks said
Ludzie pokroju tej blondynki są pozbawieni pewnych obszarów mózgu, które intelektualnie powinny stawiać człowieka wyżej od zwierząt. Niestety, tzw. artyści, czyli ludzie wykonujący zawód artysty – nie znaczy to, że ma taką duszę – są w większość oderwani od rzeczywistości, ponieważ sam fakt grania danej roli przez np. 21 lat, uwstecznia ich rozwój intelektualny ( Yul Brynner i musical ‚Koty’), podobnie jak nauczyciela klas podstawowych. Miałem do czynienia z artystami i wiem, że niewielu z nich zasługuje na to miano. W dążeniu do osiągnięcia sukcesu, nie cofną się przed niczym, zawód ten wymaga od osobnika stałego ekshibicjonizmu, który obnaża niedostępne obszary psychiki na wgląd osób postronnych, czyniąc tych ludzi chwiejnymi i podatnymi na huśtawki emocjonalne oraz uzależnienia, dlatego poleganie na ich opiniach jest bezcelowe – w ich przypadku milczenie na tematy polityczne jest złotem. Innym wydaje się że są predystynowani do bycia sumieniem narodu, problemem jest to, że większość tych ludzi jest moralnie podejrzana. Alkohol i narkotyki pomagające pokonać naturalny wstyd, demolują jeszcze bardziej tych ludzi, pustosząc zdrowie psychiczne i przede wszystkim fizyczne – Olbrychski, Pawlik, Nalberczak….
Niektóre zagraniczne „gwiazdy” były wielokrotnie na odwyku, kasa i narcyzm zabijają miernotę, demolując przy okazji szaraków biorących przykład ze swojego idola. Idol – bałwan
UZA said
„sam fakt grania danej roli przez np. 21 lat, uwstecznia ich rozwój intelektualny (…) zawód ten wymaga od osobnika stałego ekshibicjonizmu, który obnaża niedostępne obszary psychiki na wgląd osób postronnych, czyniąc tych ludzi chwiejnymi i podatnymi na huśtawki emocjonalne (…) Alkohol i narkotyki pomagające pokonać naturalny wstyd, demolują jeszcze bardziej tych ludzi…”
Większość aktorów gra jednak różne role i to może ich nawet rozwijać intelektualnie. Wcale też nie musi rujnować psychiki. Problem, moim zdaniem , polega na czymś innym. W epoce kultury masowej, o popularności i statusie „idola” decydują media. Ich właściciele mogą wylansować kogo chcą i zniszczyć kogo chcą. W gruncie rzeczy sławni artyści, „idole” są niewolnikami, którzy przynoszą dochód swoim panom i są przez nich trzymani w posłuszeństwie. Stanowią też ich narzędzie do sterowania masami. Nie wszyscy to wytrzymują i dlatego sięgają po alkohol i narkotyki.
UZA said
„Niech rozpieprza ten bajzel,skoncza sie lokdauny,zdechnie Pare psow na granicy i moze wreszcie bedzie wojna”
Nie podzielam Pańskiego optymizmu. Jeśli będzie wojna, to albo wszystko rozpieprzy i nie będzie lokdaunu, bo już niczego nie będzie (nas też), albo przeciwnie – powstanie rząd światowy globalnych psychopatów i będzie tylko lokdaun albo jeden wielki obóz koncentracyjny dla tych, którzy (na swoje nieszczęście) przeżyją.
I*** said
(6) Oni chcą być takimi „dobrowolnymi niewolnikami” – wszak pieniędzy i sławy łakną jak kania dżdżu! :)))
UZA said
„…wszak pieniędzy i sławy łakną jak kania dżdżu!”
Takich sobie panowie wybierają do lansowania – albo bezwzględnych karierowiczów, gotowych iść po trupach do sławy i kasy, albo głuptasów, wierzących w swój talent i w dobrą wolę „mecenasów”. Jedni sami wiedzą, a drudzy szybko się dowiadują, że darmo nikt nie daje, zaś bez lansu nie ma awansu.