Jak trzymają się Chińczyki?
Posted by Marucha w dniu 2021-11-28 (Niedziela)
Wygląda na to, że przygotowania do ostatecznego rozwiązania kwestii chińskiej ruszyły z martwego punktu. Zresztą w USA rozważano taką ewentualność znacznie wcześniej. Kiedy w 2008 roku byłem w Nowym Jorku, na lotnisku im. Kennedy’ego zauważyłem ogromny bilboard na całą ścianę z zagadkowym napisem: „Nie wolno izolować demokratycznych narodów”.
Ponieważ nie wiedziałem o co chodzi, to zacząłem pytać. Okazało się, że chodzi o to, by Tajwan przyjąć do ONZ jako niepodległe państwo. Zrozumiałem, że w Ameryce ktoś kombinuje, co się bardziej opłaca – czy wykupywanie od Chin rządowych obligacji amerykańskich, przy pomocy których rząd USA finansował operację pokojową i misję stabilizacyjną, wydając na to nawet 300 mln dolarów dziennie, czy też sprowokowanie „małej zwycięskiej wojny” o Tajwan.
Chodzi o to, że wprawdzie między Chińską Republiką Ludową i Tajwanem, czyli Republiką Chińską, panuje atmosfera wrogości, to jedna rzecz ich łączy. Mianowicie ChRL uważa się za „Chiny”, a Tajwan uważa za jedną z prowincji chińskiego państwa, która wprawdzie się zbisurmaniła, ale stanowi integralną część „Chin”. Z kolei władze Tajwan uważają, że prawdziwe „Chiny” w postaci Republiki Chińskiej, schroniły się na Tajwanie, podczas gdy w Pekinie rządzi banda uzurpatorów – ale i one uważają, że Tajwan, to też „Chiny”.
Tak czy owak, obydwie strony stoją na nieubłaganym gruncie integralności chińskiego terytorium państwowego. Tymczasem gdyby Tajwan ogłosił niepodległość, to oznaczałoby to, że od „Chin” oderwała się jedna prowincja. Oderwała się i nie odebrała kary? Taki precedens mógłby być niebezpieczny, bo inne prowincje mogłyby zechcieć pójść w ślady Tajwanu, ponieważ w Chinach, podobnie zresztą, jak gdziekolwiek indziej – antagonizmów lokalnych nie brakuje. Toteż proklamowanie niepodległości Tajwanu prawie na pewno zostałoby uznane w Pekinie za casus belli i wywołało odpowiednią reakcję. Z kolei Stany Zjednoczone są sojusznikiem Tajwanu i z tego tytułu mają wobec niego pewne zobowiązania. Gdyby więc – po pierwsze – Tajwan proklamował niepodległość, to Chiny musiałyby zareagować na to stanowczo. Ale – po drugie – równie stanowczej odpowiedzi musiałyby wtedy udzielić Chinom Stany Zjednoczone, więc w takiej sytuacji „mała zwycięska wojna” byłaby prawie pewna.
Czy byłaby ona „zwycięska”? Z wojnami jest tak, że wiadomo, jak się zaczynają, ale przeważnie nie wiadomo, jak się zakończą. Wprawdzie Stany Zjednoczone odwojowały Koreę Południową, ale nie można powiedzieć, by tę wojnę „wygrały” – miedzy innymi z powodu wzięcia w niej udziału 500 tysięcy chińskich „ochotników”. USA przegrały wojnę w Wietnamie, a i z operacjami pokojowymi i misjami stabilizacyjnymi w Iraku i Afganistanie też nie poszło im najlepiej, więc wcale nie jest pewne, czy „mała wojna”, która zresztą siłą rzeczy musiałaby toczyć się w pobliżu Chin musiałaby koniecznie być „zwycięska”.
Ale w 2008 roku mogło to wyglądać inaczej. Otóż Stany Zjednoczone miały wtedy budżet wojskowy w kwocie 622 mld dolarów, co stanowiło równowartość połączonych budżetów wojskowych następnych 17 państw świata. Niektórzy ludzie pamiętają jeszcze powiedzenie z okresu II wojny światowej, kiedy to mówiono, że wojnę prowadzą trzy potęgi: Hitler, czyli „rasa”, Stalin, czyli „masa” i Ameryka, czyli „kasa”. Skoro tedy tamtą wojnę wygrała „kasa” sfederowana z „masą”, to może i w tej operacji nie byłaby bez szans, chociaż teraz „masę” miałaby przeciwko sobie. Bo niekiedy przewaga „kasy” równoważy siłę „masy”.
Problem jednak w tym, że ta przewaga z roku na rok topniała, w miarę rozrostu chińskiej gospodarki. W roku 2018 USA miały budżet wojskowy nawet trochę większy, bo około 700 mld dolarów – ale kwota ta stanowiła równowartość połączonych budżetów wojskowych już tylko 8 następnych państw świata. Jak widzimy, w ciągu tych 10 lat przewaga Stanów Zjednoczonych stopniała o połowę, a to przecież nie było ostatnie słowo, bo w kwietniu tego roku jeden z ważnych generałów w Pentagonie oświadczył, że Chiny mają budżet wojskowy większy od amerykańskiego, zwłaszcza jeśli uwzględnić poziom tamtejszych cen. Okazuje się, że periculum in mora, co się wykłada, że w zwłoce tkwi niebezpieczeństwo. Czyż zatem jest rzeczą przypadku, że ostatnim czasie wokół Tajwanu znowu zaczęły się podchody?
Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych, podobnie jak innych państw poważnych, najlepiej jest wojnę, a zwłaszcza taką „małą zwycięską”, prowadzić rękoma państw pozostałych, jako że państwa, jak wiadomo, dzielą się na poważne i pozostałe. W interesie państwa poważnego jest bowiem to, że jeśli już koniecznie musi osobiście zaangażować się w wojnę, to jak najpóźniej, tak, by zdążyć na defiladę zwycięstwa. Od tego, by wojnę prowadziły własnymi rękoma, są sojusznicy. Tak było w 1939 roku I tak jest teraz.
I oto właśnie dowiedzieliśmy się, że Litwa otworzyła w Wilnie przedstawicielstwo Tajwanu. W Warszawie jeszcze go nie ma, ale to pewnie tylko kwestia czasu, bo czy jest coś, czego Polska nie zrobiłaby dla swojego Najważniejszego Sojusznika? Wprawdzie w Kongresie odbyła się niedawno debata, w trakcie której pani Conley z German Marschall Fund zachęcała do rozważenia zastosowania wobec Polski amerykańskich sankcji, ale – jak powiada przysłowie – co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie.
Amerykanie mogą sobie rozważać a to sankcje, a to zmianę rozlokowania wojsk – co też postulowała pani Conley – tymczasem sojusznik powinien w podskokach spełniać wszystkie prośby Najważniejszego Sojusznika. No i Litwa chyba to zrobiła, w związku z czym została przez Chiny ostrzeżona, że poniesie „poważne konsekwencje”, jako że Chińska Republika Ludowa podejmie „wszelkie konieczne kroki by bronić własnej suwerenności”. Może to być jednak trudne i też brzemienne w konsekwencje po pierwsze dlatego, że Tajwan jest też uzbrojony po zęby i mógłby Chinom kontynentalnym zadać dotkliwe ciosy, a poza tym zdecydowana większość ludności Tajwanu jest coraz bardziej przekonana do proklamowania, zwłaszcza po tym, jak Chiny spacyfikowały Hong Kong.
Sytuacja jest – jak widzimy – rozwojowa, więc nie można wykluczyć, że i Chiny zechcą też wojować przy pomocy swoich, nawet doraźnych, sojuszników, na którego świetnie nadaje się trzymany w mocnym uścisku prezydenta Putina białoruski prezydent Aleksander Łukaszenka, który właśnie dokonuje przegrupowania swojej, wymierzonej w Polskę broni w postaci egzotycznych turystów po to, by uderzyć na polską granicę jeszcze raz, w następstwie czego nasze Siły Zbrojne będą też musiały użyć stanowczych środków.
Szkoda tedy, że tej sytuacji przy użyciu stanowczych środków nie rozładowano na samym początku, zgodnie z uwagą Mikołaja Machiavellego, który w „Księciu” napisał, że „Rzymianie nie pozwalali dojrzewać niebezpieczeństwu przez uchylanie się od wojny”. Toteż my będziemy zmuszeni do stosowania coraz bardziej stanowczego oporu, nasz wschodni sąsiad będzie potęgował napór na polską granicę, a nasi sojusznicy, w przerwach między rozmowami telefonicznymi i wysyłaniem na Białoruś pieniędzy, będą groźnie kiwali palcem w bucie.
Stanisław Michalkiewicz
http://michalkiewicz.pl
Komentarzy 9 do “Jak trzymają się Chińczyki?”
Sorry, the comment form is closed at this time.
emilo said
stek bzdur i wymysłów
można punkt po pukcie wypisywać
——-
No to wypisuj, obszczymurku.
Admin
Mietek said
Napięcia między Zachodem a Rosją osiągnęły punkt wrzenia, pisze The Sun. Zdaniem eksperta publikacji, szczególne niebezpieczeństwo stwarza sojusz militarny Rosji i Chin, który położy kres światowej dominacji Stanów Zjednoczonych.
Słońce (Wielka Brytania): sojusz wojskowy Federacji Rosyjskiej z ChRL może pozbawić Stany Zjednoczone statusu wiodącego supermocarstwa
28.11.2021
Mark Hodge
We wtorek Moskwa ogłosiła, że rozszerza wojskową „współpracę” z Pekinem w świetle dostrzeżonych zagrożeń ze strony Waszyngtonu, w tym amerykańskich bombowców nuklearnych lecących w pobliżu rosyjskich granic.
Napięcia między Zachodem a Rosją osiągnęły punkt wrzenia w związku z trwającym konfliktem na Ukrainie i kryzysem migracyjnym na Białorusi.
„Isabelle Soukins, członkini Henry Jackson Society i ekspert od Rosji, powiedziała The Sun, że zjednoczenie Rosji i Chin niesie ze sobą katastrofalne konsekwencje dla mocarstw zachodnich.
„Wprowadzenie Chin do dyskursu jest niezwykle szkodliwe dla Zachodu i podważa pozycję Ameryki w świecie” – powiedziała. Połączenie jego wysiłków z Rosją wywoła tam panikę.
„Chiny zyskują na sile i nie chodzi tu tak bardzo o imponującą gospodarkę, ale także o skalę potęgi. Współpraca między Chinami a Rosją i ich wspólne zaniepokojenie działaniami Zachodu to naprawdę przerażająca perspektywa.”
W sierpniu Moskwa i Pekin wzięły udział we wspólnych ćwiczeniach wojskowych i podpisały memorandum o nawiązaniu stosunków braterskich.
A w tym tygodniu, w związku z rzekomymi ćwiczeniami USA w pobliżu rosyjskich granic, rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu zapowiedział wzmocnienie sojuszu wojskowego obu mocarstw. Stwierdził, co następuje: „W tym kontekście koordynacja rosyjsko-chińska staje się czynnikiem stabilizującym sprawy światowe”.
Podczas spotkania poświęconego łączem wideo strony zgodziły się na zintensyfikowanie interakcji między siłami zbrojnymi poprzez strategiczne ćwiczenia wojskowe i wspólne patrole, poinformowało rosyjskie Ministerstwo Obrony.
Sakins nazwał rozwój partnerstwa wojskowego „horrorem” dla Zachodu. „Jeśli Rosja i Chiny ostatecznie zjednoczą się, będą chciały powstrzymać Amerykę na kilka sposobów. Wydarzenia w Afganistanie nadszarpnęły reputację administracji Bidena, w wyniku czego wielu zaczęło tracić zaufanie do jej interwencji wojskowych i działalności za granicą”.
Mówiąc o implikacjach dla Europy i Wielkiej Brytanii, powiedziała: „Dla Wielkiej Brytanii to straszne, ponieważ jesteśmy znacznie bliżej Rosji niż Stanów Zjednoczonych. Jesteśmy bardzo, bardzo blisko Moskwy.
Sakins powiedział, że w przypadku rosyjsko-chińskiego ataku na wojska amerykańskie Wielka Brytania będzie musiała interweniować. Europa zostanie wciągnięta w całe to zamieszanie. „Musimy upewnić się, że jesteśmy gotowi na wypadek działań wojennych. Ogólnie rzecz biorąc, musisz mieć otwarte uszy. Ameryka nie może sama walczyć z Rosją i Chinami. Będzie potrzebować pomocy zachodnich partnerów i myślę, że będzie jedną z pierwszych, które się z nami skontaktują.”
Na początku tego miesiąca Rosja ostrzegła, że stosunki z Zachodem zbliżają się do punktu wrzenia z powodu narastających napięć związanych z nagromadzeniem migrantów na granicy polsko-białoruskiej.
Podczas gdy siły NATO i Rosji bawią się w kotka i myszkę.
Putin mówi, że z łatwością wyeliminuje każdego agresora, który zaatakuje kraj.
W ostatnich dniach amerykańscy urzędnicy konsekwentnie ostrzegali przed możliwą rosyjską inwazją na Ukrainę, ponieważ Kreml już przyciągnął 100 000 żołnierzy do granicy.
Ponadto Putin jest oskarżany o podsycanie obecnego kryzysu migracyjnego między Białorusią a Polską, a nawet wysyłał tam odrzutowe bombowce atomowe.
Białoruś, nazwana już ostatnią europejską dyktaturą, została oskarżona o wykorzystywanie migracji jako broni przeciwko UE, co wywołało napięty impas wzdłuż jej granicy z Polską, z udziałem wojsk obu stron.
Było to poprzedzone unijnymi sankcjami wobec Białorusi po brutalnych działaniach władz wobec protestujących, które przetoczyły się przez kraj w odpowiedzi na wynik wyborów parlamentarnych.
bryś said
Amerykański budżet wojskowy może przekładać się na nic, w wyniku korupcji można nawet produkować wojskowe śrubki po 44 dolary sztuka. Takie które chńczycy maja po 3 centy.
bryś said
W czasie 2 wojny mogli jeszcze przestawić przemysł na potrzeby wojenne. Mają jeszcze dziś co przestawiać? No i morale… Było gdzieś porównanie spotów armii usa, Chin i Rosji.
Co nie zmienia faktu że gnoju jeszcze mogą na swiecie narobić.
PK said
oczywiście, że banialuki. już NIE MAJĄ SZANS na wojowanie z Chińczykami (w szczególności na ich terytorium). a co dopiero w przypadku sojuszu kitajców z ruskimi… ale nawet tego żółci nie potrzebują… ergo – żadnej wojny z Chinami nie będzie – bo jankeskie kundle jej nie wygrają, a przegrać może cały glob.
———–
„Przegrana całego globu” NIC ich nie obchodzi, bo to psychopaci.
Poza tym USA wciąż dysponuje olbrzymią mocą militarną.
Admin
Greg said
Chiny – odwrotna strona medalu, z powodu korupcji i tandety wszystko się wali.
.https://www.youtube.com/watch?v=RSz4JZdKaR4
Peryskop said
…USA wciąż dysponuje olbrzymią mocą militarną.
Istnieje pojęcie mocy pozornej, oraz mocy jałowej. I z taką mamy tu do czynienia. A wszystko przez korupcję i kreatywną księgową.
===
https://www.money.pl/gospodarka/usa-pokonane-chiny-najbogatszym-krajem-na-swiecie-6707484513889056a.html
Ale tu rejtingowcy uprzejmie pominęli horrendalne zadłużenie USraHella !
Więc hegem(am)on szczerzy pozłacane zęby, stojąc na glinianych protezach „hitec”.
Od 2. w.św. „rasa” się skundliła, „masa” zżółkła, a „kasa” wyewaporowała w „niewidzialne rence” rynkowców global cabal.
To właśnie dlatego Klaus Schwab musiał zaszastać „wielkim resetem”.
NICK said
Chińczyki, których Sławianie pogonili ale nie do końca, trzymają się wiele tysięcy lat.
Przynajmniej od lat 3000 mają ciągłość Państwa.
Zachowują Pamięć swej historii.
Pamiętają.
O Sławianach-Polakach też.
No tak, dolar sztuczny i wyuczony morderstwami.
Jeszcze trochę potrwa.
Także pracą tamtejszych polonusów… .
Boydar said
Nooooooo … niewygodny aspekt.