Piszę ten felieton tuż przed Sylwestrem i na dwa dni przez Nowym Rokiem. Jak zauważył Boy-Żeleński – „by uniknąć ambarasu, wzięto rok za miarę czasu. Dzielą go bardzo wygodnie na miesiące i tygodnie”. Tydzień zaś – ciągnie poeta – ja tak podzielę: „na dni zwykłe i niedzielę. Do pracy są zwykłe dzionki, a niedziela – dla małżonki”.
Widać wyraźnie, że wierszyk pisany był w koszmarnych czasach „belle epoque” przed pierwszą wojną światową, kiedy to eksploatowany przez krwiopijców proletariat pracował od poniedziałku do soboty włącznie – nie to, co teraz, kiedy w sobotę nikt nie pracuje – oczywiście z wyjątkiem tych, co chcą zarobić parę złotych.