To nie jest wojna o Donbas
Posted by Marucha w dniu 2022-03-11 (Piątek)
Przez 8 lat trwającej wojny najwygodniejsze dla Rosji przedstawiały się dwa scenariusze: 1) Donbas mniej, lub bardziej posłusznie wraca do Ukrainy na prawach jakieś tam autonomii 2) tzw. „chorwacki scenariusz”, czyli zajęcie zbuntowanych (już) republik siłą.
Pierwszy wariant Moskwa z uporem próbowała forsować w pierwszych latach konfliktu. Przeszkód było wiele. Nastroje w samym Donbasie były dalekie od chęci powrotu do Ukrainy, większość tzw. Opołczenia (czyli pospolitego ruszenia, ochotników) była nastawiona bojowo, do tego stopnia, ze trzeba było zacząć wsadzać do więzienia dowódców, którzy nie tylko odmawiali siedzenia spokojnie, ale także sabotowali rozkazy „nie odpowiadania ogniem”.
Wpłynęło to bardzo negatywnie na morale armii i poziom kadry dowódczej (wielu weteranów odeszło do cywila, a przysyłani oficerowie-turyści często wykazywali się kiepską jakością).
Analogiczne nastroje „ruskiej wiosny” w samej Rosji, które zmusiły Kreml do wsparcia powstania, były systematycznie wyciszane informacjami o porozumieniach mińskich.
Spotykałem dziennikarzy z Rosji, którzy byli święcie przekonani, że mieszkańcy Donbasu bardzo, ale to bardzo chcą wrócić do Ukrainy zgodnie z tymi porozumieniami. I tak przez kilka lat przeciętny zjadacz rosyjskiego chleba słyszał o Mińsku i rozkwitających republikach. Nawet teraz słychać wystarczająco dużo opinii, że Donbas jest sam sobie winien i dlaczego niby mieszkańcy Saratowa, czy Irkucka mają ponosić konsekwencje nie swojego wyboru.
Wspomnieć też trzeba o sytuacji gospodarczej Donbasu, a ta stawała się na przestrzeni lat coraz gorsza. Jeszcze do niedawna tętniące życiem miasto, rozwijające sie i mające piękne perspektywy, nagle stało się widmem. Okropnym miejscem, w którym żyć ciężko, a myśleć o jakiejś przedsiębiorczości wręcz niemożliwe. Do tego obie republiki niemal do samego końca zachowywały się nie jak bratnie, bliźniacze państwa, ale jak nie za bardzo lubiący się sąsiedzi. Przypomnieć tylko można o tym, że w „dobrowolnej abdykacji” prezydenta Ługańskiej Republiki pomagały donieckie siły specjalne.
Szybko upadla idea Noworosji – konfederacji rosyjskich obwodów Ukrainy. Donbas nie miał nic do zaoferowania, a próby takiej promocji – jak np. darmowe leczenie dla mieszkańców „z tamtej strony” tylko oburzało tych, którzy mieszkali w Doniecku, czy Makiejewce.
Do zwolenników reintegracji nie należał również nieżyjący już prezydent DRL Aleksander Zacharczenko, który nieustannie pokazywał Moskwie swoją niezależność do tego stopnia, że zapewne za namową Prilepina, pewnego dnia proklamował utworzenie Małorosji. Według jego zamierzenia miało to być federacyjne państwo obejmujące teren Ukrainy z nim jako prezydentem. Samych Ukraińców miano nazywać już Małorosjanami. Fantastyczną i nierealną deklarację miało podpisać bodajże 16 „wpływowych ukraińskich samorządowców” i parlament ŁRL. Kim byli ci działacze, nie wiadomo, bo dokument był jakiś taki anonimowy, z kolei władze Ługańska ogłosiły niemal natychmiast, że nic o tym nie wiedzą.
Zacharczenko został zabity w zamachu, a na jego następcą został wyznaczony Denis Puszylin. Tzn. wygrał w czym, co z jakiegoś powodu nazywało się wyborami. Rosja uzyskała pełną kontrolę nad Donbasem, także nad jego armią.
Jednak największym problemem w operacji wepchnięcia Donbasu w ramiona Ukrainy było stanowisko jej samej. I nie chodziło o to, że Kijów nie realizował porozumień mińskich, bo nie robił tego nikt. Postanawiania podpisane w stolicy Białorusi były faktycznie na rękę tylko Moskwie, natomiast absolutnie nie Donbasowi, czy Ukrainie.
Nie tak dawno temu Łukaszenko podczas wywiadu opowiedział o tym, jak to Putin proponował Poroszence, aby jakoś się dogadać i aby ten zabrał sobie niewygodnych „młodszych braci”. Poroszenko jednak nie miał takich planów. Kijów przez 8 lat wojny ani nie specjalnie starał się przekonać mieszkańców republik do swoich racji, ani też nie cierpiał specjalnie z powodu obecnego stanu rzeczy. Wprost przeciwnie – wszystkie zainteresowane strony podsycały raz na jakiś czas działania wojenne (w stopniu małym i lokalnym, aby te nie ucichły, ale też żeby nie przerodziły się w coś większego.
Od momentu rosyjskiej inwazji/interwencji (zwał, jak zwał – mamy do czynienia z nowym etapem wojny trwającej od 2014 roku) gdzieś tam szeptem pojawiały się pogłoski, że Rosja tylko wyprzedziła ukraiński atak. W ostatnim czasie pokazano nawet jakieś tam dowody. Pytanie zasadnicze: po co?
Gdyby Ukraina zdecydowała się na pełną ofensywę (bo po kawałku by się nie udało, zdecydowanie nie), to siłą rzeczy musiała by prowadzić wojnę w warunkach miejskich – nie byłoby możliwe zdobycie Donbasu bez zajęcia Doniecka, Ługańska, Gorłowki itd. Taka wojna oznaczałaby ogrom ofiar cywilnych, które by nieustannie pokazywała rosyjska telewizja. Kreml uzyskałby wolną rękę w działaniach i wyglądałoby to całkowicie inaczej aniżeli teraz. Rosja mogła by w pełni zasadnie mówić o tym, że broni ludność cywilną przed agresją i „ludobójstwem”, mogłaby wkroczyć na Ukrainę i robić to co robi teraz i była by z dużym prawdopodobieństwem witana tymi nieszczęsnymi kwiatami. Przedstawić władze kijowskie jako krwiożerczych wariatów było bardzo prosto (przedstawić dla mieszkańców Ukrainy i Rosji). Oczywiście Kijów doskonale zdawał sobie z tego sprawę i właśnie dlatego nie podejmował takich działań, bo były by one bez żadnych wątpliwości na rękę Moskwie.
Tymczasem co dostaliśmy? Putin organizuje teatrzyk w postaci zebrania Rady Bezpieczeństwa, po czym wygłasza duże przemówienie, w którym uznaje państwowość Donbasu. W Moskwie materializują się przywódcy republik i podpisują umowy handlowo-wojskowe. Donbas wpada w euforię wierząc, że teraz armia rosyjska wkroczy do Donbasu, zakończą się ostrzały (które były uciążliwe w pobliżu frontu, ale nie wpływały w większym stopniu na życie przeciętnych ludzi) a Ukraina się wystraszy i siądzie do rokowań – teraz już z Putinem.
Tymczasem po bodajże dwóch dniach ukazuje się orędzie Puszylina (zapisane kilka dni wcześniej), w którym wykrzykuje (czytając, swoją drogą), że sytuacja jest beznadziejna, Ukraina bombarduje miasta, zaraz zacznie grabić i mordować, trzeba szybko ewakuować ludność. W miastach wyją syreny, panika, panika i jeszcze więcej paniki. A co się działo na froncie, kiedy Puszylin nagrywał swoje przemówienie? Nic specjalnego. Drobna lokalna wymiana ognia. W dniu upublicznienia przemowy? Nic nadzwyczajnego, kolejne niewielkie zaostrzenie, jakich były już dziesiątki.
Rosja wspiera ewakuację, chociaż przez 8 lat nikt nie wpadł na pomysł zabrania cywilów (nawet siłą) z terenów przyfrontowych. W takim Zajcewo, czy w Aleksandrówce okopy biegną dosłownie przez ogródki, zaraz obok zamieszkałych domów. Teraz jednak trzeba wszystkich ewakuować – natychmiast! Tylko po 2-3 dniach całą akcję odwołano, chociaż jak raz sytuacja po rosyjskiej inwazji stała się o wiele gorsza.
Przez 8 lat donbaskie władze obiecywały, że żadnego przymusowego poboru nie będzie. Faktycznie nie prowadzono żadnych większych szkoleń z obrony terytorialnej, nie zajmowano się schronami, nie informowano mieszkańców o niczym o czym powinni wiedzieć żyjąc w państwie znajdującym się na froncie. I nagle, wraz z ewakuacja, zamyka się granice dla mężczyzn, a ich samych masowo bierze się do armii. Przy tym obiecując, że będą oni pełnili służbę na tyłach i na żaden front nikt nie pójdzie. No to teraz w ukraińskiej niewoli znajdują się ci, którym coś tam ludowa władza obiecywała. I dobrze, jeżeli chociaż w niewoli, a nie przysypani ziemią pod krzakami.
Rosja zaatakowała Ukrainę znienacka i zdaje się, że nieoczekiwanie dla samej siebie. Donbas był nieprzygotowany na takie działania. Sądząc po zeznaniach rosyjskich jeńców-poborowych, oni sami dowiedzieli się o wojnie, kiedy przekraczali granice. Zdecydowanie jednak nie był to atak w obronie Donbasu i jego ludności. Tych Kreml traktuje przedmiotowo i ma kompletnie gdzieś ich los. Jakąś tam umowę handlową z Rosją, która dawałaby szansę na to, że republiki chociaż troszeczkę odetchną od dobrodziejstw „ludowo-partyjnego modelu gospodarki” podpisano tuż przed rozpoczęciem operacji wojennej. Wcześniejsze wsparcie Kremla można zawrzeć w jednym zdaniu: bierzcie resztki, żebyście tylko nie zdechli za szybko.
Gdzieś tam echem odbija się wciąż fraza, że Rosja walczy za Donbas, a tak nie jest. Donbas to tylko pretekst i to taki marginalny, wręcz przypadkowy, poboczny. Gdzieś w ogóle zniknęła nawet idea integracji Donbasu z Rosją, wprost przeciwnie – można odnieść wrażenie, że jak Małorosja miała być udzielnym księstwem Zacharczenko, tak nowy powiększony Donbas będzie prywatną firmą Puszylina (i spółki). Tylko że wkrótce może się pojawić nowa narracja płynąca z Rosji, narracja stawiająca republiki na pierwszym miejscu – bo nic innego Kremlowi już nie zostanie.
Jeżeli nie wyjdzie, a raczej nie wyjdzie, całkowite podporządkowanie Ukrainy, albo utworzenie z jej terytorium nowych państw widm, to uznanie Donbasu i Krymu (plus jeszcze np. rosyjski jako drugi język na Ukrainie itd.) będzie dla Rosji tym co da jej wyjść niby z twarzą. I wtedy narracja przyjmie wygład, że właśnie o to nam chodziło
Dawid Hudziec
Donieck
https://myslpolska.info
Komentarzy 21 do “To nie jest wojna o Donbas”
Sorry, the comment form is closed at this time.
maxi said
Nie ma racji. Gdyby to Ukraina zaatakowała pierwsza, to i tak zachodnie media by się darły o agresji Rosji. Tak było przecież w roku 2014 w czasie słynnego Kotła w Debalcewie. A ostatnie 8 lat to była niby zabawa w piaskownicy? Przecież po stronie republik Donbasu na okrągło ginęli cywile, a Ukraina stale dosyłała na front nowych ludzi i nowe uzbrojenie, często nowiutkie zachodnie.
Maverick said
Kamala się śmieje bo Dudzian nie wie że jest wasalem a nie przyjacielem.
UZA said
„Gdyby Ukraina zdecydowała się na pełną ofensywę (bo po kawałku by się nie udało, zdecydowanie nie), to siłą rzeczy musiała by prowadzić wojnę w warunkach miejskich – nie byłoby możliwe zdobycie Donbasu bez zajęcia Doniecka, Ługańska, Gorłowki itd. Taka wojna oznaczałaby ogrom ofiar cywilnych, które by nieustannie pokazywała rosyjska telewizja.”
Banderowcy tak samo się przejmują ludnością cywilną jak i rosyjską telewizją. Oni mają teraz panów gdzieś indziej i ci panowie każą swoim mediom pokazywać to, co im akurat będzie pasowało. A pokazać dzisiaj można wszystko i telewidzowie we wszystko uwierzą. I co z tego, że jacyś internauci przedstawią dowody na fałszerstwo? Publika i tak wie swoje.
silnapolska said
Nie ma co dziwić się rozbawieniu wiceprezydent USA na niedawnej konferencji z prezydentem Polski, skoro po tym jak próbowano go namówić do atomowej ukraińskiej ruletki, on dalej podlizywał się USA, jak gdyby nic się nie stało. A przecież stało się, bo choć Polska jeszcze nie zginęła, to mało brakowało, więc musimy z tego wyciągnąć wnioski:
Boydar said
Poch’uj tu dywagować. Albo ktoś ma na imię Dawid albo mówi prawdę. A legendował się od ładnych paru lat.
————-
Bardzo ładnie się legendował.
Może ktoś mu coś zaproponował?
Admin
Boydar said
Ładnie, ha ! Fachowiec, to i ładnie. Ale „choćby i anioł z nieba …” to żadnemu Dawidowi nie dam wiary, bo imię to nie przypadek. Już raczej znak.
Marcin said
Rosjanie źle zrobili, że nie uderzyli zaraz po secesji Donbasu, upaincy byli wtedy w chaosie, armia zmęczona. A tak ukry dostali 8 lat na dozbrojenie armii, szkolenie przez zachodnich specjalistów itd.
I teraz to się mści.
Zmarnowali 8 lat czekając na co?
Piskorz said
re 7 Zmarnowali 8 lat czekając na co?””….Bardzo dobre pytanie!! Jestem tego samego zdania, ale nie poznamy tajników polityki. Jakiś cel w tym był…8 lat, obudzili się, rychło w czas.!
Boydar said
Peło też dostało swoje osiem lat. I po coś to być musiało. A kiedy po czterech okazało się że gów’no, to pisdzielce położyli ucha po sobie i oświadczyli że to deszcz pada.
jx said
ad7 prawdopodobnie Rosjanie wiedzieli coś czego nie wiemy my i nie dali się sprowokować do ataku na niekorzystnych warunkach
co do davida to pitoli 3po3, dotarłem do ataków „(które były uciążliwe w pobliżu frontu, ale nie wpływały w większym stopniu na życie przeciętnych ludzi)” i odpuściłem, dziesiątki tysięcy martwych przeciętnych ludzi to rzeczywiście żaden wpływ, inaczej by przygłup śpiewał jakby tak tępiono jego pejsatych pobratymców
pitekantrop said
Duda do Kanalii: Friend in need is friend indeed. Przyjaciel w potrzebie jest przyjacielem zaiste. Powiedział poniżającą prawdę.
Dlatego kanalia się śmiała śmiechem szyderczym.
Marucha said
Dlaczego Rosja nie zrobiła porządku już w 2014?
Może jeszcze nie mieli środków? Może nie byli pewni zwycięstwa?
Może zrobili błąd? Rosjanie też robią błędy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy są niemal osamotnieni.
Naprzeciwko siebie mają najlepsze z najlepszych elity Zachodu, technikę, naukę, prasę, RTV, Internet… a ruskie co? Walonki na nogi, lampa naftowa, bimber z ogórkiem, półanalfabeci…
Boydar said
A może dopiero teraz nastąpiło to właściwe zaćmienie słońca …, znaczy się także. Bo to musi zejść się kilka niedziel do kupy, żeby z całym szwiatem wygrać.
! said
Bo dudasz powiedział, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w chuju. Taki z niego znawca angielskiego.
Sebastian said
Ktoś Dawidowi podmienił procę na zachodnią. Żeby pozbyć sie karaluchów trzeba dezynsekcję przeprowadzić całościowo, inaczej cały misterny plan ……
Coś w tym jest Panie Boydar, muszę z takim pracować, wcześniej negował biolaby na ukrainie, by następnie jak już śa na to kwity odpowiedzieć no i co z tego, debil.
Moim zdaniem Rosja nie była gotowa w 2014 na interwencję, gdyby było inaczej zareagowaliby w odpowiedzi na masakrę w Odessie.
Marcin said
Może i gospodarz ma rację i wszyscy po trochu.
Po drodze była jeszcze Syria i tam jak widać skupili się Rosjanie a czy to było dobrze czy źle to już oni tam dobrze wiedza, musieli skalkulować.
Mam nadzieję, że mają jeszcze jakieś niespodzianki dla tych diabłów.
Q1 said
Ad. Jx
Jak kilka dni temu podał Marcin Masny oficjalnie władze ukraińskie mówią o ok. 1300 zabitych dziennie, ale jak twierdzi Masny bliższa prawdy jest liczba ok. 700 zabitych, więc w ciągu 17 dni zginęło około 12 tys. ludzi.
Q1 said
Ad. Marucha
Są jeszcze co najmniej dwie możliwości: nie dogadali się z Chinami lub być może poczuli śmiertelny oddech na plecach gdyż odkryli, że laboratoria amerykańskie na terenie Ukrainy są gotowe do drugiego Wuhan.
Zerohero said
Słuchałem wywiadu z Dawidem Hudźcem w eMisjaTV i muszę przyznać, że o ile krytyka ŁRL i DRL były ciekawe, to im dłużej mówił, tym robiło się „dziwniej”:
– żalił się, że Rosja odmawia Ukraińcom prawa do nacjonalizmu
– kpił z twierdzeń, że „cały świat się uwziął na Rosję” jakby nie wiedział jak funkcjonuje świat. Wszak na Palestyńczyków ten świat też się uwziął.
– ignoruje kwestie nacisku USA w regionie
Podejrzewam, że on w tym Donbasie ostro dziaduje i to dziadowanie pchnęło go do brania jakiś extra zleceń.
Boydar said
sayanim
WI42 said
@12 Marucha i @7,8
Jeżeli przyjmiemy znane i poniekąd oczywiste stwierdzenie (nawet Bartosiak to powiedział), że to jest wojna USA z Rosją do ostatniego Ukraińca, to w tej wojnie najważniejsze jest przykrycie strategiczne i do tego Rosja przygotowywała się te 8 lat. W 2014 roku Rosja była najwyraźniej nie gotowa. Mając inicjatywę na początku 2015 nie poszła za ciosem, wręcz wstrzymała gwałtownie np. zajęcie Mariopola. A poza tym nikt nie rozstrzygnie co by było gdyby było – czas pokaże. Zaczekajmy przynajmniej tyle ile trwała popisowa operacja armii amerykańskiej w Iraku – ponad 6 tygodniu, przy znacznie korzystniejszych dla niej warunkach – Irak osłabiony totalnie sankcjami, no fly zone od lat i ataki rakietowe na na stacje radarowe pod dowolnym pretekstem, generałowie obrony Bagdadu podkupieni, żadnych ograniczeń w bombardowaniu…… i nawet obszar Iraku ~440 tys. km2 vs ~608 tys. km2 Ukrainy.