Gwałt był początkiem mojego życia
Posted by Marucha w dniu 2022-07-01 (Piątek)
Adoptowano mnie krótko po urodzeniu. Kiedy miałam 18 lat dowiedziałam się, że zostałam poczęta w wyniku brutalnego gwałtu. Seryjny gwałciciel napadł moją biologiczną matkę z nożem.
Podobnie jak większość ludzi, wcześniej nie sądziłam, że kwestia aborcji dotyczy mojego życia. Ale kiedy dowiedziałam się o moim pochodzeniu, nagle zrozumiałam, że ten temat nie tylko dotyczy mnie, ale jest bardzo mocno związany z faktem mojego istnienia.
W głowie zaczęły rozbrzmiewać mi echa słów wypowiadanych współczującym tonem: „chyba że w przypadku gwałtu”… oraz te, wykrzykiwane agresywnie w poczuciu obrzydzenia: „szczególnie w przypadku gwałtu!”…
Wszyscy ci ludzie, nie znając mnie nawet, wydają sąd nad moim życiem, tak łatwo je przekreślając, jedynie z powodu okoliczności mojego poczęcia.
Poczułam, że muszę usprawiedliwiać swoje istnienie, że muszę udowadniać światu, że wcale nie powinnam była być usunięta i że moje życie ma wartość. Pamiętam też, że czułam się jak śmieć – a to przez ludzi, którzy potrafili powiedzieć, że moje życie jest jak śmieć, że można było się mnie pozbyć.
Proszę, zrozumcie, że kiedykolwiek mówicie o sobie „pro-choice” albo uznajecie dopuszczalność aborcji w przypadku gwałtu, to tak jakbyście stanęli przede mną, spojrzeli mi w oczy i powiedzieli: „uważam, że twoja matka powinna była móc cię usunąć”. To bardzo mocne słowa. Nigdy nikomu bym tak nie powiedziała. Nie powiedziałabym: „gdyby było tak jak ja chcę, ty już byś nie żył”.
A ja muszę żyć z tym na co dzień. Spróbujcie udowodnić mi, że tak nie jest. Bo ludzie nie mówią: „jestem za dopuszczalnością aborcji, z wyjątkiem przełomu lat 1968/69, tak żebyś ty, Rebeko, mogła się urodzić”. Nie. To jest okrutna prawda o stanowisku „pro-choice”. Ono boli i jest podłe.
Ale wiem, że większość ludzi nie patrzy na aborcję w przypadku gwałtu przez pryzmat konkretnego życia. Ten problem to dla nich abstrakcyjna koncepcja – szybka klisza, którą łatwo zmieść pod dywan i zapomnieć. Mam nadzieję, że jako dziecko z gwałtu pomogę wam przyporządkować do tej koncepcji konkretną twarz i konkretny głos.
Ludzie nierzadko starają się zbywać moją historię słowami „no tak, miałaś szczęście”. Zapewniam was, że moje ocalenie od aborcji nie miało nic wspólnego ze szczęściem. To, że dziś żyję, wynika z wyborów jakich dokonało nasze społeczeństwo oraz ludzie, którzy zadbali o to, żeby aborcja – również w przypadku gwałtu – była całkowicie zakazana w Michigan w tamtych czasach. To zasługa ludzi, którzy bronili mojego prawa do życia i wspierali je przy głosowaniu. To nie była kwestia „szczęścia”. Ochroniło mnie prawo. Czy naprawdę powiedzielibyście, że nasze siostry i nas bracia abortowani każdego dnia jakoś tak po prostu „mają pecha”?!!
Moja biologiczna matka ucieszyła się ze spotkania ze mną, ale powiedziała mi też, że była u dwóch nielegalnych aborcjonistów i prawie mnie zabito. Po gwałcie, policja skierowała ją do poradni, gdzie powiedziano jej, że w zasadzie powinna dokonać aborcji. Według mojej matki, wtedy nie było ośrodków pomocy ciężarnym w kryzysowej sytuacji, ale gdyby były, z pewnością udałaby się tam, choćby po drugą poradę. A tak, pracownik poradni dla zgwałconych umówił ją z nielegalnymi aborcjonistami.
Pod pierwszym adresem spotkała typowe warunki podziemia aborcyjnego, na które powołują się feministki argumentując, że aborcja powinna być „legalna i bezpieczna” – zakrwawiony i brudny stół i podłoga. To co zobaczyła oraz sama świadomość nielegalności spowodowała, że się wycofała, tak jak robi to większość kobiet.
Potem umówiła się z droższym aborcjonistą. Tym razem miała spotkać kogoś wieczorem pod Instytutem Sztuk w Detroit. On miał podejść, odezwać się do niej po imieniu, założyć jej ciemną opaskę na oczy, posadzić na tylnym siedzeniu samochodu, wywieźć i abortować mnie… potem znów zasłonić jej oczy i odwieźć ją.
Wiecie co jest szczególnie żałosne? Świadomość, że wielu ludzi słysząc jak to wyglądało reaguje litościwie potrząsając głową w obrzydzeniu: „To okropne, że twoja matka musiała przez to wszystko przejść, żeby móc dokonać na tobie aborcji.” To jest współczucie?!! Zdaję sobie sprawę, że im się wydaje, że okazują empatię, ale z mojego punktu widzenia to bezwzględne, nie sądzicie? Przecież to o moim życiu tak bezdusznie mówią i nie ma w ich opinii nic z prawdziwej empatii.
Dziś moja matka biologiczna ma się dobrze – jej życie potoczyło się dalej i dziś układa się doskonale. A mnie by zabito, moje życie by się skończyło. Może nie wyglądam dziś jak wtedy, kiedy miałam cztery lata, ani kiedy miałam cztery dni i byłam jeszcze w łonie matki, ale to niezaprzeczalnie byłam ja i zamordowano by mnie poprzez brutalną aborcję.
Według badań Dr. David’a Reardon’a, dyrektora Elliot Institute, współautora książki „Ofiary i zwyciężczynie: otwarcie o ciąży, aborcji i dzieciach urodzonych z przemocy seksualnej”, autora artykułu „Gwałt, kazirodztwo i aborcja: wychodząc poza mity”, większość kobiet, które zachodzą w ciążę na skutek przemocy seksualnej nie chcą aborcji i czują się znacznie gorzej po aborcji.
Tak więc opinia większości ludzi na temat aborcji w przypadku gwałtu opiera się na trzech nieprawdziwych założeniach:
1) ofiara gwałtu chciałaby aborcji
2) aborcja pomogłaby ofierze gwałtu
3) życie dziecka nie jej warte donoszenia ciąży.
Mam nadzieję, że moja historia, tak jak historie innych osób zamieszczone na tej stronie, pomogą obalić ten ostatni mit.
Chciałabym móc powiedzieć, że moja matka biologiczna należała do tej większości ofiar gwałtu i nie chciała mnie usunąć, ale prawda jest taka, że była przekonana zupełnie przeciwnie. Jednak paskudne usposobienie i ordynarność tego drugiego podziemnego aborcjonisty oraz strach o własne bezpieczeństwo, spowodowały, że się rozmyśliła.
Kiedy powiedziała mu o tym przez telefon, aborcjonista obraził ją i zaczął wyzywać. Ku jej zaskoczeniu, zadzwonił następnego dnia i znowu próbował ją przekonać do usunięcia mnie. Ona ponownie odmówiła i usłyszała stek wyzwisk. I na tym się skończyło – potem nie potrafiła już tego zrobić. Zaczynał się drugi trymestr ciąży – usunięcie mnie byłoby dużo droższe i dużo bardziej niebezpieczne.
Jestem tak wdzięczna, że ocalono mi życie. Wielu chrześcijan w dobrej wierze mówi mi: „widzisz, Bóg naprawdę chciał, żebyś się urodziła!” lub „widocznie miałaś się urodzić”. Ale ja wiem, że Bóg chce żeby każde poczęte dziecko miało tę samą szansę na narodziny i nie potrafię siedzieć bezczynnie mówiąc „przynajmniej moje życie udało się ocalić”. Lub: „Zasłużyłam na to, spójrzcie jak wykorzystuje moje życie.” A miliony innych nie zasłużyło? Nie wolno mi tak myśleć.
A ty? Możesz tak po prostu mówić „mnie przynajmniej chciano…” albo „co mnie to obchodzi!”? Czy naprawdę chcesz być takim człowiekiem? Bezwzględnym? Na zewnątrz pozory empatii a wewnątrz zimne serce i pustka? Czy twierdzisz, że interesuje cię los kobiet a jednocześnie ja nie obchodzę cię kompletnie, bo przypominam ci coś, z czym nie potrafisz stanąć twarzą w twarz i bardzo nie chcesz, żeby inni zastanawiali się nad tym? Czy ja nie pasuję do twojego światopoglądu?
Na studiach prawniczych koledzy z roku mówili do mnie: „no cóż, gdyby cię usunięto, nie byłoby cię tutaj i nie czułabyś różnicy, więc o co chodzi?” Wierzcie lub nie, czołowi pro-aborcyjni filozofowie używają podobnego argumentu: „Płód nie wie co go spotyka, więc nie odczuwa śmierci.” Czyli jak kogoś zadźgasz od tyłu podczas jego snu, to jest w porządku, bo on nie wie co mu się stało?
Wyjaśniałam kolegom w jaki sposób ta sama logika usprawiedliwia mnie „gdybym chciała ciebie zabić, bo skoro jutro cię tu nie będzie, to i tak nie będziesz czuł różnicy, więc o co chodzi?” Ten argument odbierał im mowę. To niesamowite co może uczynić odrobina logiki, kiedy przemyślimy sobie te rzeczy – czego wymagano od nas na studiach prawniczych – i jak zastanowimy się o czym naprawdę rozmawiamy: pewnych ludzi nie ma dziś wśród nas, bo zostali abortowani.
Jest takie stare powiedzenie: „jak drzewo upada w lesie i nie ma nikogo kto to słyszy, to czy to drzewo powoduje hałas?” Jasne! A jeśli dziecko jest abortowane i nie ma wokół nikogo kto o tym wie, czy to ma znaczenie? Odpowiedź brzmi TAK! Ich życie ma znaczenie. Moje życie ma znaczenie, Twoje życie ma znaczenie i nie pozwól nikomu wmawiać ci, że tak nie jest!
Świat jest dzisiaj innym miejscem, bo prawo powstrzymało moją matkę od aborcji na mnie. Twoje życie zmieniło się, bo ona nie mogła mnie legalnie usunąć, a ty dziś siedzisz i czytasz moje słowa! Ale nie musisz mieć wielu słuchaczy, żeby twoje życie miało znaczenie. Czegoś nam dziś brakuje, bo całe pokolenia zostały poddane aborcji i to nie jest bez znaczenia.
Jedną z najwspanialszych rzeczy, do jakich doszłam, to fakt, że to NIE gwałciciel powołał mnie do życia, jak twierdzili niektórzy. Moja wartość i tożsamość nie wynika z tego, że jestem „efektem gwałtu”, ale dzieckiem Boga. Psalm 68 głosi „Ojcem dla sierot i dla wdów opiekunem jest Bóg w swym świętym mieszkaniu. Bóg przygotowuje dom dla opuszczonych”. A Psalm 27 mówi: „Choćby mnie opuścili ojciec mój i matka, to jednak Pan mnie przygarnie”.
Wiem, że to żaden wstyd być adoptowanym. Z Nowego Testamentu dowiadujemy się, że to właśnie w duchu adopcji jesteśmy powołani do bycia dziećmi Boga, przez Chrystusa, Pana naszego. Tak więc Bóg musiał mieć wysokie mniemanie o adopcji, skoro użył tego obrazu opisując swoją miłość do nas!
Co najważniejsze, będę uczyć moje dzieci, tak jak uczę innych, że wartość człowieka nie zależy od okoliczności jego poczęcia, jego rodziców, rodzeństwa, partnera, domu, ubrań, wyglądu, inteligencji, stopni w szkole, pieniędzy, zawodu, sukcesów, porażek, zdolności i ograniczeń – to wszystko kłamstwa, które przenikają nasze społeczeństwo.
Większość trenerów motywacyjnych mówi słuchaczom, że jeśli tylko się postarają i dosięgną do standardów społecznych, wtedy oni też mogą „zostać kimś”. Ale tak naprawdę nikt nigdy nie dosięga tych absurdalnych standardów, a wielu ludziom bardzo wiele do nich brakuje. Czy to znaczy, że nie są „kimś”, albo że są „nikim”?
Prawda jest taka, że nie musisz nikomu udowadniać swojej wartości, a jeśli naprawdę chcesz wiedzieć jaka jest twoja wartość, to wystarczy, że spojrzysz na Krzyż – to jest cena jaka została zapłacona za twoje życie! To jest bezgraniczna wartość jaką Bóg nadał twojemu życiu! On uważa twoje życie za warte wiele i ja też tak uważam. Czy zechcesz przyłączyć się do mnie w afirmowaniu wartości innych osób, słowem i czynem?
Tym z was, którzy powiedzą „nie wierzę w Boga ani w Biblię, więc jestem ‚pro- choice'” polecam lekturę mojego eseju „Prawo dziecka poczętego do ochrony przed niezasłużoną śmiercią – na bazie filozofii o prawach”. Zapewniam was, ten tekst wart jest waszego czasu.
Rebecca Kiessling
http://www.rebeccakiessling.com/
Komentarzy 13 do “Gwałt był początkiem mojego życia”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Marek said
Brawa dla autorki.
Marucha said
Re 1:
Bardzo emocjonalny, ale jednocześnie mocny, rzeczowy, konkretny.
bryś said
Tylko Bóg potrafi ze zła uczynic dobro. Trzeba mu tylko zaufać, co tej Pani się w pełni udało. Tylko z Wiary pochodzić może tak bezbłędna logika.
Wywrotowiec said
Jest inna amerykanka ,ktora abortowano,ale prezyla i jest piekna i Zdrowa ,jezdzi po swiecie i opowiada o tym.
Cud !
Wiele plodow przezylo aborcje,wiele cidow na tym swiecie !
Marucha said
Kurewską, kryminalną organizację aborcyjną „Planned Parenthood” powinno się zdelegalizować, a jej wszystkie biura i placówki – zniszczyć.
Jack Ravenno said
@5 MARUCHA – Amen!
Boydar said
„… kurewską, kryminalną organizację aborcyjną „Planned Parenthood” powinno się zdelegalizować …”
przecież to tylko jebana wisienka na torcie
—
Boydar said
rozważania różne przypadkowe
https://mariuszhan.pl/2016/04/07/dziecko-przed-urodzeniem-wg-pogan-i-chrzescijan-w-okresie-starozytnym/
wewewe said
Żeby uczestniczyć w amerykańskich proaborcyjnych protestach „moje ciało – mój wybór” trzeba okazać certyfikat szczepień.
wewewe said
Ale dlaczego? said
Każde życje, a szczególnie ludzkie, zasługuje na szacunek.
Na podstawie szacunku do życia można budować system wartości. Który jest trwalszy i spójny. W odróżnkeniu od IDEOLOGII tak zwanych TOLERANCJI…
A jeśli uznamy (ja tak uważam), że jesteśmy stworzeniem Boga, że życie jest stworzeniem Boga, a szczególnie ludzkie, to tym bardziej należy mu się szacunek.
Boydar said
Nie że się nie zgadzam, ale szacunek to można mieć do płotu sąsiada. Bo to jest jego płot, służy wspólnie i pożyteczny jest. A życie, życie jest własnością Boga, nie naszą, my go tylko używamy jak użyczone. Nie jest nam dane go uczynić, potrafimy tylko zniszczyć. Brak „szacunku” do życia (nie tylko ludzkiego !) to powiedzenie Bogu „nie interesujesz mnie”. Uwzględniając okoliczności to jakby trochę debilne.
Ja mam wyrzuty sumienia kiedy mrówki tępię czy te oślizgłe amerykańskie ślimaki. No ale pamiętam, że mogę czynić sobie ziemię poddaną, i jestem pewien, że to się zalicza oraz kwalifikuje.
Jack Ravenno said
@11 ALE DLACZEGO? – niedziele jest człowiekiem? Niech zdycha w męczarniach, ot co.