[Dobrze zrobił. Niech Polacy nareszcie zrozumieją, że są gównem we własnym kraju. – admin]
Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła postępowanie wobec żołnierza US Army, który ubliżał kobiecie w restauracji i dotkliwie pobił jej męża stającego w jej obronie. Wedle relacji medialnych, decyzja o umorzeniu wynika z postanowień umowy o wzmocnionej współpracy obronnej podpisanej przez Polskę i USA.
Do zdarzenia doszło 20 maja w jednym z lokali w Łodzi. Małżeństwo Polaków poznało tam dwóch amerykańskich żołnierzy. Jeden z nich zaczął w wulgarnych słowach obrażać kobietę i grozić jej. Mąż kobiety stanął w jej obronie i został pobity. Przeszedł dwie operacje i obecnie jest w trakcie rehabilitacji.
[Po kiego jebanego chuja się zadawali z amerykańskim bydłem? Imponowało to im? – admin]
Postępowanie w tej sprawie, prowadzone przez Żandarmerię w Łasku pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zostało jednak umorzone. Decyzja ta wynika z postanowień umów międzynarodowych, której Polska jest stroną, m.in. umowy z dnia 15 sierpnia 2020 r. zawartej między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Stanów Zjednoczonych Ameryki o wzmocnionej współpracy obronnej.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w styczniu tego roku polscy policjanci z Gdańska zostali pobici przez pijanego żołnierza US Army w trakcie interwencji w sprawie zakłócania spokoju i niszczenia mienia w jednym z mieszkań. Amerykanin został zatrzymany, po czym zwolniono go. „Czynności w tej sprawie będą wykonywane zgodnie z umową rządu Rzeczpospolitej Polskiej i rządu Stanów Zjednoczonych” – informował rzecznik gdańskiej prokuratury.
Wedle naszej wiedzy, tego typu przypadków jest więcej, nie są one jednak nagłaśniane medialne. Fundacja Ad Arma już w momencie zawierania Umowy ostrzegała, że na jej mocy Polska zrzekła się pierwszeństwa jurysdykcji nad członkami Sił Zbrojnych USA i dopuściła się pozbawienia swoich obywateli skutecznych środków dochodzenia roszczeń z tytułu szkód powstałych w wyniku działań lub zaniechań członków US Army. Wycofanie tego zrzeczenia możliwe jest przy tym tylko „w przypadkach o szczególnym znaczeniu dla Rzeczypospolitej Polskiej”.
Czy takie „szczególne znaczenie dla Rzeczypospolitej Polskiej” ma kwestia pociągania do odpowiedzialności żołnierzy amerykańskiej armii, którzy dopuszczają się bandyckich ataków na polskich funkcjonariuszy i obywateli? Wydaje się, że nie.
Trzeba również po raz kolejny odnotować, że na mocy umowy o wzmocnionej współpracy obronnej przebywający w Polsce Amerykanie, w tym również towarzyszący US Army cywile, mogą posiadać i nosić broń palną. Mogą również swobodnie wwozić do Polski sprzęt wojskowy. W tym samym czasie obywatel RP, który chciałby posiadać broń, musi czekać kilka miesięcy, przejść szereg procedur, zdać egzaminy, przejść badania lekarskie oraz procedury policyjne, a także kupić szafę pancerną. Te wszystkie czynności, zdaniem rządzących nad Wisłą, są niezbędne do tego, aby w Polsce panował spokój i absolutnie konieczne, aby broń trafiała wyłącznie w ręce sprawdzonych przez państwo osób. Jednocześnie Polska, na mocy amerykańsko-polskiej umowy o wzmocnionej współpracy obronnej, nie posiada kontroli nad tym, jakie uzbrojenie posiadają przebywający na terytorium RP Amerykanie.
Komentując podpisanie amerykańsko-polskiej umowy pisaliśmy, że na tym właśnie w praktyce polega kolonializm. Absurdalne wymogi lokalnych procedur mają dotyczyć tylko tubylców, a nie mogą utrudniać działań kolonizatorom. Właśnie do takiego poziomu zostaliśmy sprowadzeni jako państwo i jako naród. Umowa między USA a Polską wprowadza de facto dwie kategorie ludzi – przybyszów z metropolii, którzy są wyłączeni z większości obowiązków i cieszą się większymi prawami i tubylców, czyli Polaków, którzy muszą przestrzegać absurdalnych przepisów ograniczających fundamentalne swobody i wolności.
Jednym z argumentów podnoszonych przez zwolenników reglamentacji dostępu do broni, często powtarzanym również w polskim środowisku strzeleckim, jest to, że w Polsce nie ma i rzekomo nigdy nie było kultury posiadania broni, dlatego Polacy nie powinni mieć do niej swobodnego dostępu. Tymczasem przez wieki istnienia naszego państwa broń była powszechnie obecna w całym społeczeństwie oraz była ważną częścią kultury i tradycji. Broń mogli posiadać (i posiadali) niemal wszyscy, niezależnie od stanu, pochodzenia, religii czy narodowości. Broń, wbrew panującej często opinii, posiadali także chłopi.
Za przykład może posłużyć udokumentowana historia bogatego bartnika Walentego Gały, który za dużą sumę pieniędzy zarobioną na handlu miodem odkupił od szlachcica dwa wybraniectwa w powiecie sokolnickim. Został jednak oszukany, gdyż z dwóch kupionych dóbr przekazano mu tylko jedno. Powstał poważny konflikt, a chłop Gała został zmuszony do obrony swojego dobytku. Jak podają źródła:
„Gała udawał się wraz z synami w drogę „zwyczajem swym zawsze zbrojno”, zwłaszcza że jako zaprawiony w myślistwie bartnik umiał obchodzić się z bronią. W swojej chałupie trzymał fuzyje dwie, karabin jeden, pistoletów parę, kosę nasadzoną wprost na trzonku, szpadę na półtora łokcia długą w kij osadzoną”. Przez dwa lata gospodarował na wybraniectwie w Czastarach i w ciągu tego czasu nie ruszał się ani na krok bez broni, żyjąc wraz ze swoją rodziną w stanie zbrojnego pogotowia (…) Aby zabezpieczyć się przed groźniejszymi represjami i ewentualną napaścią, Gała uprawiał swoje grunta w wybraniectwie w ten sposób, że kiedy on sam „dwie flinty w ręku nosząc, syn jego orał”.”
Pewnego razu zorganizowano zajazd na majątek Gały, który poległ w walce obronnej, zabijając wcześniej biorącego udział w napadzie wójta. Po śmierci Walentego Gały jego rodzina zaczęła dochodzić swoich praw na drodze sądowej i doprowadziła w końcu do odzyskania obu zakupionych wybraniectw.
Kiedyś w Polsce każdy mógł mieć broń i ludzie masowo broń posiadali, taką, na jaką kogo było go stać. Korzystali także z broni w celu obrony siebie i swojego dobytku. Dzisiaj obywatele RP (suweren) są w pozycji gorszej niż kiedyś chłopi. Broni nie tylko jako społeczeństwo nie mamy, ale też nie chcemy jej mieć, gdyż nie widzimy takiej potrzeby. Zrzekliśmy się wolności i zrezygnowaliśmy z osobistej odpowiedzialności, w zamian za obietnice bezpieczeństwa i protekcji ze strony państwa. Protekcji dotyczącej nie tylko naszej obrony, ale też dotyczącej niemal każdej dziedziny życia. W rezultacie, płacimy gigantyczne podatki (w 2022 roku tzw. dzień wolności podatkowej przypadł symbolicznie 13 czerwca, co oznacza ponad pół roku pracy koniecznej do opłacenia przymusowych danin), a swobód nie mamy nawet w takich aspektach jak ogrzewanie własnego domu.
Żyjemy w czasach, gdy urzędnicy decydują, czy wolno nam wyjść na samotny spacer do lasu, czym mamy palić w piecu, jakim samochodem możemy jeździć, jakie zwierzęta możemy hodować, jak dużo ziemi wolno nam kupić oraz jakie absurdalne warunki musimy spełnić, aby móc pracować na utrzymanie rodziny. Pomimo tego, wiele osób uważa, że są to czasy największej wolności w historii Polski, nabijając się jednocześnie z dawnych, „ciemnych” wieków, kiedy to ludzie byli rzekomo najbardziej ciemiężeni i prześladowani…
Aby odwrócić te tendencje i odzyskać utraconą wolność, oraz aby odbudować siłę i potęgę naszego państwa, konieczna jest praca u podstaw wśród naszego społeczeństwa. Dlatego istnieje Fundacja Ad Arma, która działa na rzecz przywrócenia w Polsce praktycznego prawa do życia poprzez powszechny dostęp do posiadania broni, bez reglamentacji i rejestracji.
Jeśli zgadzacie się Państwo z nami, prosimy o wsparcie.
Numer konta: 64 1020 5011 0000 9802 0292 2334
Fundacja Ad Arma
87-162 Krobia
Źródło: https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,28693931,lodz-amerykanski-zolnierz-pobil-polaka-prokuratura-umarza.html
http://adarma.pl
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…