Nie powiemy, że babranie się w bujnym i nieuporządkowanym życiu seksualnym pani Anety Krawczyk nas pociąga. Ale kilka uwag warto poczynić.
Ustalenie ojcowstwa posła Łyżwińskiego miało być koronnym dowodem na zgniliznę moralną Samoobrony, a przy okazji PiSu i LPRu. Przy okazji miał upaść rząd oraz odbyć się nowe wybory do parlamentu. 25 milionów ludzi miało pójść do nowych wyborów z powodu afery rodem z magla. A społeczeństwo miało zapłacić koszty nowej kampanii wyborczej, bagatela, dlatego iż Platforma Obywatelska prze do władzy.
Jak już wiadomo, Łyżwiński nie jest ojcem dziecka Anety Krawczyk… no i natychmiast okazało się, że sprawa ojcowstwa wcale nie jest najważniejsza, ba, że w ogóle nie ma żadnego znaczenia, gdyż „Gazecie Wyborczej” chodziło wyłącznie o molestowanie kobiet przez prominentów Samoobrony. Gdy okaże się, co niewykluczone, że molestowania też nie było – „Gazeta Wyborcza” natychmiast napisze, że nie chodziło jej wcale o molestowanie, ale o ogólne zasady moralności i etyki, a cała sprawę wymyślili faszyści i antysemici.
Nawiasem mówiąc – czy można mówić o „molestowaniu” kobiety, która sama, świadomie wpycha się do łóżka każdemu, z kogo może odnieść korzyści materialne?
Ciekawą postacią jest adwokatka pani Anety. Chce ona bowiem,. aby teraz zbadano DNA przewodniczącego Andrzeja Lepera. Rozumiemy, że jeśli i to badanie nie przyniesie pożądanego skutku – to w kolejce stoi jeszcze około 10-15 milionów Polaków płci męskiej w wieku rozrodczym, których też trzeba będzie przebadać, albowiem p. Aneta nie bardzo wie ile razy i z kim „to” robiła ani z kim ma które dziecko. Nie mamy nic przeciwko takim badaniom – ale na koszt pani Anety lub jej adwokatki.