Polską, a pewnie i całym światem, wstrząsnął wypadek, przy którym bledną takie afery, jak „Żelazo”, FOZZ, sprzedaż PaFaWagu, czy obecność esbeckiej agentury w mediach, biznesie, władzach i mafii.
Otóż pewna działaczka „Samoobrony”, Aneta K., załatwiła sobie posadę w sposób dość typowy dla bezpruderyjnych kobiet, mianowicie uprawiając seks z p. Łyżwińskim, postacią dość w tej partii prominentną. Tak przynajmniej doniosła „Gazeta Wyborcza”, którą darzymy wielkim szacunkiem za wysoki poziom etyczny oraz wyjątkową prawdomówność i dlatego obdarzamy bezgranicznym wręcz zaufaniem.
Pani Anecie K. afera ta do tej pory jakoś niespecjalnie przeszkadzała w pracy – jednak z chwilą jej utraty obudziły się w niej skrywane do tej pory przed otoczeniem zasady moralne i postanowiła wszystko ujawnić, a także zaskarżyć p. Łyżwińskiego o alimenty, jako że owocem jej starań o pracę okazało się być również nowe dziecko.
Jesteśmy pełni podziwu, nie tylko dla pani Anety K., która okazała się być osoba o wysokich standardach, ale i dla „Gazety Wyborczej”, okazującej taką troskę o moralność katolickiej rodziny. Pana Łyżwińskiego zaś potępiamy za glupotę. Jeśli już, to powinien uprawiać seks z osobami swojej płci, co stanowiło by tarczę nie do przebicia, a nawet uczyniło by z niego osobę postępową.