Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Boydar o Wolne tematy (35 – …
    Boydar o Czekając na świat wielobi…
    Boydar o Czekając na świat wielobi…
    Warchoł o Wolne tematy (35 – …
    Zenon_K o Wolne tematy (35 – …
    matirani o Czekając na świat wielobi…
    Krzysztof M o Czekając na świat wielobi…
    Krzysztof M o Czekając na świat wielobi…
    Krzysztof M o Czekając na świat wielobi…
    Zbigniew Kozioł o Wolne tematy (35 – …
    Boydar o Wolne tematy (35 – …
    Krzysztof M o Czekając na świat wielobi…
    Bezpartyjna o Wolne tematy (35 – …
    Warchoł o Dyskrecja: zapomniana cnota?
    Józef Bizoń o Dyskrecja: zapomniana cnota?
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 709 subskrybenta

Europa potrzebuje niepodległej Katalonii

Posted by Marucha w dniu 2024-06-12 (Środa)

Konrad Rękas w rozmowie z Davidem Folchem, sekretarzem generalnym Solidaritat Catalana per la Independència dla kanału Wbrew Cenzurze/Without Censorship.

Konrad Rękas: Świat przypomina sobie o mniejszych historycznych narodach walczących o niepodległość, jak Katalończycy i Szkoci, podczas wyborów i wielkich wydarzeń. Ale oczywiście wszyscy wiemy, że ich sprawa pozostaje wciąż żywa. Po 12 maja, po ogłoszeniu wyników wyborów do Zgromadzenia Regionalnego Katalonii, w newsach pojawiły się wielkie tytuły: „To koniec marzeń! Koniec ruchu niepodległościowego! Wielka klęska!”

Realnie wyniki może nie są tak dramatyczne. Carles Puigdemont i jego centroprawicowa Junts per Catalunya odnotowała nawet niewielki wzrost, podczas gdy centrolewicowa Esquerra Republicana utraciła ponad jedną trzecią mandatów, zaś lewicowa Candidatura d’Unitat Popular będzie miała o połowię mniej posłów niż dotychczas. Czy Twoim zdaniem była to rzeczywiście porażka ruchu niepodległościowego, czy też obserwowaliśmy jedynie efekty błędów popełnionych przez jego przywódców?

David Folch: Bardzo trudno jest odpowiedzieć szybko na to pytanie, ale postaram się jak mogę. Po pierwsze, to prawda, wyniki wyborów nie są korzystne dla sprawy niepodległości, jednak z innego punktu widzenia, w naszym najgorszym momencie, czyli teraz – nadal zachowujemy 40-procentowe poparcie za niepodległością i to po latach represji, rozczarowań, zmęczenia. Nie wiemy wprawdzie co jeszcze może się wydarzyć, ale przyjmując, że to nasza najtrudniejsza chwila od 2017 r. – 40 procent nie jest najgorszym wynikiem w wyborach regionalnych.

Chciałbym to podkreślić, wybory regionalne a referendum niepodległościowe nie są tym samym. Państwo i partie hiszpańskie zawsze powtarzały, że wyniki w wyborach regionalnych nie mają znaczenia dla uznania niepodległości Katalonii. Oczywiście głoszono tak wtedy, gdy partie pro-niepodległościowe zdobyły obie większości: głosów i miejsc w Zgromadzeniu. Kiedy jednak większość tę utraciły – ogłaszają, że ruch niepodległościowy umarł. A to nieprawda.

Ze wstępnej analizy przeprowadzonej przez większość niezależnych ośrodków wynika, iż większość zwolenników niepodległości nie poszła głosować. Wyjaśnienie wydaje się proste. Był to rodzaj wstrzymania się od głosu, w sytuacji, gdy wciąż ci sami przywódcy, którzy wciąż nie doprowadzili nas do niepodległości. Od razu przeszli do wstrzymania się od głosu, ponieważ ci sami przywódcy, którzy nie poprowadzili nas do niepodległości znów zgłosili się po poparcie. Ludzie stwierdzili, że nie mogąc na głosować na partie hiszpańskie i nie chcąc poprzeć tych, którzy zawiedli – lepiej zostać w domach. Taka analiza może być bardzo znacząca na przyszłość.

KR: Mieszkając w Szkocji obserwuję jak źle robi sprawie niepodległościowej jej nadmierne powiązanie z interesami jednej partii. Wyborcy naturalnie oceniają politykę tejże partii, w tym także innych jej celów i działań niż tylko pro-niepodległościowe, a rzutuje to potem na odbiór aktualnego poparcia dla sprawy. W lutym 2024 r. Twoja Solidarność Katalońska zaproponowała przywrócenie obywatelom Katalonii prawa do głosowania w sprawie niepodległości. Była to inicjatywa ponownego głosowania powszechnego, ponad podziałami politycznymi. Partie głównonurtowe podeszły sceptycznie do tej inicjatywy, choć na pewnym etapie zmuszone były ją poprzeć. Czemu Twoim zdaniem miałby toć być lepszy sposób na osiągnięcie niepodległości niż tryb parlamentarny?

DF: Oczywiście, że nie jest to lepszy sposób. W języku angielskim jest takie powiedzenie, że jeśli życie daje ci cytryny, robisz lemoniadę. Jesteśmy obecnie poza parlamentem, więc nie możemy podejmować inicjatyw parlamentarnych. W tym przypadku zrobiliśmy jednak wszystko, co w naszej mocy, mając na uwadze kilka celów. Jednym z nich była próba przełamania tego smutku, tego rozczarowania, tego zmęczenia ludzi i przekonania, że politycy walczą tylko między sobą, a nie o niepodległość. Podjęliśmy więc próbę prezentacji naszego projektu ustawy, tego samego zresztą, co w 2011 r., gdy nie została przyjęta. Wróciliśmy do niej, by pokazać, że istnieje ruch społeczny szerszy od partii.

Wspomniałeś, że utożsamianie niepodległości z jedną partią jest złą strategią. W przypadku Katalonii w sprawę zaangażowanych jest wiele stronnictw, ale państwo hiszpańskie zwykło łączyć hasło niepodległości tylko z niektórymi z nich, z niektórymi liderami, by następnie skupiać się na ich niszczeniu. I to właśnie dzieje się teraz. Niszczą ruch, skupiając się na tych naszych przywódcach, którzy ponieśli porażkę, przywołując przypadki korupcji sprzed lat, oskarżając o powiązania z Rosją, używając każdego narzędzia, jakie jest pod ręką.

Jeśli udaje się sprawić wrażenie, że cały ruch niepodległościowy jest tożsamy z jedną partią czy jednym politykiem – tym łatwiej jest ich skompromitować. Temu właśnie przeciwstawiamy się naszą inicjatywą głosowania powszechnego, pokazując, że istnieje życie poza partiami. Życie, które nie stanęło w miejscu, a już na pewno nie umarło. W momencie próby wciąż mamy 40 procent. A więc – kontynuujmy!

KR: Jak rozumiem podobne były założenia kolejnej inicjatywy, którą popieraliście. Przed wyborami Solidarność zaproponowała listy obywatelskie, czyli pójście do wyborów z silniejszym oparciem na ruchu oddolnym, wyjście poza starych liderów i ich partyjne interesy. Główne partie wybrały jednak partykularyzm…

DF: Chcę zwrócić uwagę na coś bardzo ważnego. Nie my zapoczątkowaliśmy inicjatywę list obywatelskich. Był to projekt innej organizacji pozarządowej, jaką L’Assemblea Nacional Catalana, które pod względem zasięgu terytorialnego, a także profesjonalizmu swych członków reprezentuje najwyższe standardy. To profesjonaliści. Bez wątpienia mogliby i powinni dostać się do parlamentu. Kiedy więc usłyszeliśmy o ich projekcie uznaliśmy, że należy go wesprzeć, także z zewnątrz.

Niestety, akcja nie powiodła się, bo, mówiąc ogólnie, machiny partyjne działały konsekwentnie przeciw niemu, sabotowały go także od środka, pilnując, by ruchy oddolne nie wyrosły zbyt wysoko. Było to smutne zaskoczenie dla wszystkich zaangażowanych sił, które, jak my, nie miały już czasu na zorganizowanie alternatywy.

KR: Zatrzymajmy się zatem na sytuacji w L’Assemblea Nacional Catalana. Wydarzenia nabrały tam tempa, na przewodniczącego organizacji po dłuższym pacie wybrany został Lluís Llach. Nie wiem czy jest fakt znany w Katalonii, ale w latach 80-tych i na początku 90-tych „L’estaca” jego autorstwa była najbardziej znaną pieśnią polityczną w Polsce…

DF: W Polsce? Nigdy bym nie pomyślał!

KR: Tak, w Polsce. Bard „Solidarności”, Jacek Kaczmarski przetłumaczył ją jako „Mury” i była ogromnie popularna. Znamy więc oczywiście Lluísa Llacha, jego twórczość i heroiczny życiorys. Teraz jednak słychać głosy, że jego wybór to element kolejnej partyjnej gry Carlesa Puigdemonta i jego Junts per Catalunya. Czy zgadzasz się, że to trick „reżimu Vichy”, jak niekiedy nie tylko w hiszpańskich mediach nazywano emigracyjny ośrodek Puigdemonta, czy też wybór Llacha stanowi tylko dowód naturalnego szacunku, jakim jest obdarzany?

DF: Przede wszystkim chcę wyrazić mój głęboki szacunek dla Lluísa Llacha, jego drogi artystycznej, społecznej i politycznej. Chciałbym być bardzo precyzyjny, by nikogo nie urazić. Jego wybór był suwerenną decyzją członków Zgromadzenia. Uważam jednak, że w tej organizacji krzyżują się różne tendencje. Jedna doskonale odnajduje się w obecnym systemie partyjnym, który (jak ustaliliśmy) stanowi raczej przeszkodę na drodze do niepodległości. Mamy też nurt, którego porażką było ostateczne odrzucenie projektu list obywatelskich. I jest wreszcie tradycja Zgromadzenia Narodowego Katalonii, zgodnie z którą jego celami są mobilizacja, współorganizowanie masowych wystąpień, zawsze demokratycznie i pokojowo, ALE zawsze ręka w rękę z historycznymi partiami niepodległościowymi. W przeszłości mechanizm ten funkcjonował sprawnie.

Nie możemy się wstydzić niczego, co udało się dokonać do 2017 roku. Wszystkie akcje, demonstracje, cała nasza walka, idee i pomysły były realizowane prawidłowo. To jeden ze sposobów na odzyskanie niepodległości: ludzie na ulicach, pokojowi, głośno mówiący o niepodległości i jedności. Sprawy szły w dobrym kierunku, może nawet zbyt dobrze dla liderów partyjnych. Wszystko układało się jak najlepiej aż 1., a następnie do 10. października 2017, gdy nasza deklaracja niepodległości upadła. Nie jest zatem złym pomysłem, by L’Assemblea znów podjęła się narodowej mobilizacji, zmieniając dotychczasową politykę.

Jesteśmy już jednak w innym momencie historycznym, tymczasem mamy powrót do przeszłości, gdy Lluís Llach zachęcał do głosowania na Junts per Catalunya. Partii tej mamy nie krytykować, podczas gdy to jej liderzy zawiedli nas przez wszystkie te lata po 2017. Nie wiem, nie chcę osobiście oceniać, dlaczego tak postąpili, czy tak wielki był ich strach, czy tak silna presja ze strony Europy. Tak samo nie rozumiem czemu w ostatnim możliwym momencie, gdy 3 października 2017 miliony ludzi wyszły na ulicę, nie ogłosili niepodległości. To pozostanie tajemnicą, którą być może kiedyś poznamy.

Na razie wiemy tylko, że im się nie udało. Nie udało się im odzyskać naszej niepodległości. A teraz podsuwają Lluísa Llacha, a on próbuje powrócić do tamtej przeszłości. Nie wiem czy mu się uda, sam jestem członkiem Zgromadzenia Narodowego Katalonii, daję my zwyczajowe sto dni i nie chcę krytykować od samego początku. Zobaczmy co się stanie. Ale jeśli chce jedności, to owszem, jest pewna koncepcja (przepraszam za tak długą odpowiedź), którą od zawsze głoszą główne partie: „Musimy utrzymać jedność, musimy dążyć do jedności…”. Jedność jest bardzo ważna, ale jest ważniejsze jest czemu ta jedność ma służyć? Jeśli jedność nie służy niepodległości, nie ma ona politycznego sensu.

Obawiam się więc, że Lluís Llach będzie przewodniczącym takiego właśnie powrotu do przeszłości. I sądzę, że to się nie uda, no, ale taka była decyzja członków Zgromadzenia, którą w pełni szanuję.

KR: Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość w jednej rozgrywce. Jak wiemy weszła właśnie w życie amnestia wobec osób terroryzowanych przez hiszpański rząd i Guardię Civil po referendum w 2017 roku i wszystkich akcjach niepodległościowych. Taki był jeden z warunków popieranie przez Junts+ i ERC socjaldemokratycznego rządu w hiszpańskim parlamencie. Czy sądzisz, że mogą teraz swobodnie odejść, wolni od tych zobowiązań? Co może się zmienić tak w polityce hiszpańskiej i katalońskiej? A może amnestia to tylko kolejna metoda wpływu Madrytu na Junts+ i ERC także w Barcelonie, np. dla uzyskaniu poparcia dla regionalnego rządu socjaldemokratów?

DF: Bardzo, bardzo, bardzo trudny temat. Amnestia to szczególnie ważna kwestia, ponieważ są ludzie, którzy nadal są ofiarami represji władzy sądowniczej Hiszpanii. Nie chcę niczego takiego dla nikogo. Nie chcę tej ciągłej presji, której jedynym celem jest szerzenie strachu. Strach działa doskonale, gdy państwo używa go do zdławienia jakiegoś ruchu. Widzieliśmy to w Hongkongu. Widzieliśmy to w każdej dyktaturze.

Strach działa doskonale i jest naturalną reakcją na represje, jednostronne akty niesprawiedliwości. Ważne by dotyczyła wszystkich, nie tylko liderów, ale także ludzi, którzy odepchnęli kogoś takiej samej postury w szamotaninie podczas manifestacji i teraz odsiadują trzy lata więzienia, bez żadnych zarzutów, po prostu arbitralną decyzją władz. To właśnie tworzy atmosferę strachu i w takich przypadkach amnestia jest absolutnie konieczna.

Nie chcę się wypowiadać do czego zostanie użyta amnestia. Chcę amnestii dla wszystkich niepodległościowców. Głównym problemem jest jednak cena, jaką płaci się za tę amnestię. To zupełnie proste: jaka jest cena tego aktu łaski? Myślę, że teraz jest to już jasne dla każdego, kto potrafi racjonalnie myśleć o tej sytuacji. Jest oczywiste, że zarówno Esquerra Republicana (ERC), jak i Junts per Catalunya na raz wyrzekły się prawa do jednostronnego ogłoszenia niepodległości. Zatem teraz proponują: „OK, jesteśmy zwolennikami niepodległości, ale nie złożymy jednostronnej deklaracji niepodległości. Będziemy negocjować nowe referendum!”, jednak nikt w ruchu niepodległościowym nie wie ani kiedy miałoby się odbyć, ani na jakich warunkach, co więcej, nikogo wydaje się to nie obchodzić. O czym więc w ogóle mowa?

W 2017 r. przeprowadziliśmy referendum. Według standardów było to prawidłowe i akceptowalne referendum z bardzo wyraźnym wynikiem. A potem była akcja hiszpańskiej policji. Siedem tysięcy funkcjonariuszy przybyło tu tylko po to, by zakazać referendum, tylko po to, by bić ludzi, starszych, młodszych itd., tylko za umieszczenie kartki w urnie wyborczej, bynajmniej nie za niszczenie własności prywatnej czy publicznej, ale tylko by utrudnić głosowanie.

Dlatego właśnie musimy walczyć o niepodległości mając już wyniki referendum w tej sprawie. Tymczasem następuje zwrot, zgoda na amnestię. Wiadomo, że coś za coś. Premier Pedro Sánchez i państwo hiszpańskie nie są głupi. Coś, czego musimy za wszelką cenę unikać, to myślenie, że hiszpański rząd lub państwo hiszpańskie są głupie. Rządzą nami przez ostatnie trzy stulecia. Oni nie są głupi. Mają władzę, mają siłę, mają wojsko i sądownictwo. Więc jeśli zgadzają się na wymianę, ta amnestia dotyczy czegoś innego. A tym czymś innym jest po prostu jednostronna niepodległość.

A jednostronna deklaracja niepodległości jest wszystkim! Mówisz, że odzyskasz niepodległość bez względu na koszt. Nie, że niepodległość uzgodnisz odpowiednio z okupantem i będziesz się o nią starał wyłącznie w drodze referendum, kiedy tylko okupant zechce to referendum przeprowadzić. Cena jest w tym momencie kluczowa i nie zgadzamy się na nią. Widzimy cierpienie naszych rodaków, więc oczywiście akceptujemy amnestię. Będziemy obserwować jak jest wykonywana, czy nie będzie przewlekana na miesiące i lata. Za nic nie zgadzamy się jednak z zapłaconą za nią ceną. Nas ona nie dotyczy, chcemy niepodległości ogłoszonej jednostronnie, przez samych Katalończyków.

Dobrze, że mamy amnestię i nie obchodzi mnie kto ją wprowadza, ale nie czuję się zobowiązany żadnym porozumieniem Junts+ i ERC z rządem Pedro Sáncheza. To ich problem i zobaczymy co się jeszcze stanie.

KR: Mogę w pełni potwierdzić, ponieważ byłem w 2017 roku w Barcelonie. Obserwowałem, że referendum zostało zorganizowane absolutnie prawidłowo i zgodnie z wszelkimi prawidłami międzynarodowymi. Z całą pewnością wyrażało więc prawdziwą wolę narodu katalońskiego. Widziałem także te represje i ucisk wprowadzany przez reżim madrycki. Dlatego myślę, że zbyt rzadko przypomina się opinii publicznej, że to nie tylko nieliczni przywódcy byli ścigani przez Madryt, ale tysiące ludzi, zwykłych ludzi, wzięło udział w tych protestach po próbie zgniecenia referendum, na co odpowiedzią była hiszpańska przemoc. Przemoc wobec wszystkich, nie tylko garstki liderów, którzy szybko uciekli do Brukseli.

Kiedy opisywałem dramat Katalonii wtedy, w 2017 r., obok wyrazów współczucia dla waszej sprawy z powodu oczywiście było mnóstwo współczucia na świecie z powodu tego, co ludzie widzieli na ekranach telewizorów. Ale niektórzy, zwłaszcza moi lewicowi koledzy, pytali mnie: „OK, ale czemu jesteś za katalońskim ruchem niepodległościowym, skoro jest on bardziej burżuazyjny, bardziej zorientowany centroprawicowo, inaczej niż typowe partie narodowej lewicy niepodległościowej w innych nieuznawanych krajach. Trzeba być ostrożnym, bo tylko kilku bogatych ludzi z Barcelony chciałoby mieć własny państwowy biznes”. Odpowiadałem: nie, to jest ruch ludowy i widziałem to na własne oczy. To ruch zwykłych ludzi, także robotników, drobnych właścicieli, inteligencji różnych opcji, studentów, wszystkich mieszkańców. J

Jak to widzisz od środka? Czy kataloński ruch niepodległościowy rzeczywiście jest bardziej centroprawicowy, bardziej burżuazyjny, a może po prostu bardziej zróżnicowany? Różnych nurtów w ruchu niepodległościowym w Katalonii jest przecież wiele…

DF: To dobre pytanie. Hiszpańska strategia dyskredytowania katalońskiej niepodległości to m.in. wiązanie tej idei z burżuazją. Wynika to z zaszłości historycznych, gdy wielu Hiszpanów przybywało do Katalonii za chlebem, w poszukiwaniu pracy, znajdując zatrudnienie u miejscowych, czyli Katalończyków. Podział narodowy nakładał się więc na społeczny: ubodzy i robotnicy to napływowi Hiszpanie, pracodawcy i bogatsi posiadacze to Katalończycy. Takie zróżnicowanie sięga pochodzi z końca XIX wieku, a na początku ubiegłego stulecia wiąże się z działalnością Alejandro Lerroux i jego antykatalońskiego ruchu republikańskiego, zwanego El Lerrouxismo, o którym zainteresowani mogą przeczytać choćby na Wikipedii. Przeciwstawiano wówczas hiszpańskich robotników katalońskiej burżuazji. Oczywiście obraz chciwego katalońskiego burżuja wyzyskującego biednych hiszpańskich robotników był ochoczo promowany przez Madryt.

Tymczasem dziś badania samoidentyfikacji obywateli wskazują, że większość mieszkańców Katalonii sympatyzuje raczej z lewicą. Nasza formacja przyjęła szeroką formułę organizacyjną, jednak programowo sytuujemy się wyraźniej na lewicy. Uważam, że taka równowaga między lewicą i prawicą jest naturalna i zdrowa.

Faktycznie jednak, na 40 lat tak zwanej demokracji, zwłaszcza w ostatnim ćwierćwieczu przewagę w Katalonii zdobywała okresowo centroprawicowa Convergència Democràtica Jordi Pujola, a więc nacjonalizm kataloński utożsamiona również z sympatiami prawicowymi. Charakterystyczne jednak, że aż do ostatnich wyborów nie występowała u nas skrajna prawica. Niestety, teraz się pojawili, twierdząc, że popierają niepodległość, choć skupiają się wyłącznie na sprzeciwie wobec imigracji.

Cóż, widać nie możemy odbiegać od ogólnej tendencji europejskiej, a w Europie skrajna prawica wyraźnie rośnie w siłę. Wiele by można było dyskutować na temat przyczyn, jednak sam trend jest bezdyskusyjny i obecny niemal we wszystkich krajach. Katalonia nie jest zatem inna, mamy skrajnie prawicową partię pro-niepodległościową, ale mamy też opowiadające się za niepodległością formacje skrajnej lewicy, dwa ugrupowania niepodległościowej centrolewicy i dwa centroprawicy.

Kataloński ruch niepodległościowy nie jest zatem tożsamy ani z burżuazją, ani z twardym nacjonalizmem. Od pierwszych lat demokracji, od czasów Jordiego Pujola powtarzaliśmy, że Katalończykami są wszyscy mieszkający i pracujący w Katalonii, którzy się Katalończykami czują, bez względu na pochodzenie. Nie ma znaczenie pochodzenie rodziców ani język, którym mówisz – szanuj jedynie język kataloński i kochaj katalońskie tradycje, bez względu na twój kolor skóry. Tak jest i tak było, dopiero skrajna prawica chciałaby zmienić te zasady.

Jednak zdecydowana większość ruchu niepodległościowego nie klasyfikuje ludzi pod względem pochodzenia etnicznego, ponieważ może nawet połowa obecnej populacji Katalonii ma korzenie hiszpańskie, a dotyczy to także wielu aktywnych działaczy na rzecz niepodległości. Podziały chcą wprowadzić co, którym zależy na zniszczeniu i zatrzymaniu naszej wizji niepodległości.

KR: Tak, jest widoczne, że poza nową inicjatywą Aliança Catalana kataloński ruch niepodległościowy jest bardzo inkluzywny. Skądinąd obserwując wszystkie te tendencje w obrębie nurtu niepodległościowego – dostrzegamy także interesujące implikacje międzynarodowe katalońskiej walki o wolność. Chodzi o kwestie ważne nie tylko dla Katalonii, ale dla całej Europy, a nawet szersze. Oto bowiem czytałem na przykład, że skoro zmienia się sytuacja w Katalonii (co jest zresztą dyskusyjne), to Madryt wolny od tego zagrożenia może zmienić swoją politykę wobec Kosowa, uznać je, tak jak uznał już wydawane przez Prisztinę paszporty.

Z drugiej strony, kiedy Hiszpania uznała państwo palestyńskie, w debacie w Knesecie pojawił się głos, że w tym momencie Izrael powinien uznać niepodległą Katalonię i Kraj Basków. Wiem, że w mediach katalońskich dyskutowano jak w takiej sytuacji należałoby się zachować. Ale moje pytanie nie dotyczy Kosowa ani Palestyny. Chciałbym cię raczej prosić o wyjaśnienie w kilku słowach dlaczego niepodległość Katalonii jest ważna nie tylko dla Katalończyków?

DF: Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo słuszna uwaga. Doceniam ją. Mam nadzieję, że mój angielski pozwoli mi wyjaśnić to tak dokładnie, jak to możliwe. Niektórzy mówią, że niepodległość Katalonii spowoduje taką niestabilność w Europie, że będziemy kompletną katastrofą i tak dalej. Czuję dokładnie odwrotnie. Myślę, że jest to właśnie jak niestabilności uniknąć.

Chcę niepodległości Katalonii ze względu na moje poczucie nacjonalizmu, szacunek dla mojego dziedzictwa, mojej kultury, a także ze względu na szanse lepszego życia dzięki naszym zasobom. Ale uważam też i nie ja jeden, że niepodległość Katalonii jest jak kanarek w kopalni. Oto istniał nasz pokojowy, demokratyczny ruch w sercu Europy Zachodniej, demokratycznej Europy, światełko demokracji i wolności – i został zmiażdżony! Zmiażdżony także przez Europę, która 1 października 2017 r. niczego nie widziała, patrzyła w inną stronę, byle nie patrzeć co się dzieje na naszych ulicach.

Nasz ruch został zmasakrowany i nikt w Europie nie kiwnął nawet palcem. Tak, był różne naciski – przyznano w końcu, a potem naszym przywódcom (dobrym czy złym) zagrożono trzema latami więzienia. I dalej nic się nie stało. Ot i cała historia.

Dlatego uważam, że niepodległość Katalonii to skarb w tym sensie, że jeśli Europa pozostanie grupą państw narodowych uciskających się nawzajem, uciskających swoje mniejszości lub prześladujących uczucia narodowe swoich obywateli, to taka Europa unicestwi się w końcu sama. Niektórzy mówią, że nasz ruch osłabia Europę. Nie sądzę. Jedyną rzeczą, która czyni Europę słabą, jest to, że nie słucha takich ruchów, nie wyciąga wniosków i nie uznaje naszych praw.

Dziś, gdy można swobodnie wybierać swoją płeć, swoją religię – wciąż nie możemy wybrać naszej własnej narodowości! Mamy narzucone obywatelstwo hiszpańskie. Nigdy nie byłem Hiszpanem ani nikt z mojej rodziny. I nigdy Hiszpanem nie będę. I mam swoje powody, w stu procentach szczere. Katalonia ma swoją historię. Katalonia ma własne dziedzictwo, język i kulturę, które nas umacniają.

Jeśli więc Europa uzna te narody, jeśli Europa uzna te prawa, będzie silniejsza. Stanie w obliczu nowych zagrożeń, które pojawiają się na Wschodzie lub nowych zagrożeń, które pojawiają się w innych stronach świata. Ale jeśli Europa pozostanie ślepa na te narody, na tę rzeczywistość, doprowadzi to w końcu do eksplozji.

Wielka Brytania opuściła Europę. Oczywiście, może to nie fair. Jednak, gdyby to Europa była fair – być może Brytyjczycy by w niej pozostali. A jednak wyszli. Dlatego to takie ważne. Powtórzę: kanarek w kopalni. Jeśli Katalończycy nie mogą wywalczyć niepodległości w sposób demokratyczny, pokojowy, z większością wyrażaną przez lata itd., to czym jest dla nas Europa?

Kataloński nie może stać się urzędowym językiem Unii Europejskiej. Podobno koszty ekonomiczne byłyby zbyt wysokie. Cóż, raczej koszty polityczne, bo wówczas o taki sam status zaczęliby się ubiegać mówiący innymi językami mniejszościowymi. Ale Europa taka przecież jest. Taka jest rzeczywistość. Są więc obywatele pierwszej klasy, którzy mają swoje państwa, którzy mogą chronić swój naród, swój język i swoją kulturę. I są obywatele drugiej kategorii, których kultury i języka nie chronią ani państwa, ani Unia Europejska. Co to ma być?!

Co to do diabła jest?! Na czym polega ten problem?! To nie kataloński ruch niepodległościowy osłabia Europę. To niesłuchanie tego ruchu niszczy Europę. Jestem o tym naprawdę przekonany. I to jest właśnie szczególnie ważne.

KR: W pełni się zgadzam. Wierzę, że ani Unia Europejska, ani Europa Narodów jako byt historyczny nie będą nigdy kompletne bez uznania historycznych narodów i państw, takich jak Katalonia i Szkocja. Życzę zatem wszystkiego najlepszego i mam nadzieję, że doczekamy się niepodległej, wolnej Katalonii. Dziękuję bardzo za dzisiejszą wizytę.

DF: Dziękuję Ci za tę możliwość. Bardzo dziękuję.

https://chart.neon24.net

Komentarzy 17 to “Europa potrzebuje niepodległej Katalonii”

  1. Banita said

    Bardzo potrzebowala niepodległości Ukraina, Kosowo, teraz Taiwan a wkrótce Malediwy, Tasmania, Pomorze i Śląsk.A wszystko ‚wyzwolone’ przez demokratyczne państwo kowbojów, zza oceanu, które nie wierzy w niepodległa Kalifornię, Teksas, Alaskę, Haiti…Iran

  2. lewawo said

    Rękasowi odbija.

  3. Harakiri Sepuku said

    Europa potrzebuje kolejnego „niepodległego” tworu zarządzanego przez tęczową bandę.

    Nie lubię Hiszpanów bo są aroganccy i tępi ale ta Katalonia nie jest nikomu do niczego potrzebna, nikomu poza tymi co chcą niszczyć państwa narodowe i rozpuszczać je w unijno – globalistycznym kwasie.

  4. Swarożyc said

    Polska (i ja) potrzebuje wolnych Łużyc!

  5. nowacki nowack said

    Już nie wiadomo czy EU ma się dzielić czy jednoczyć : jeśli dzielić to na nove państewka czy dual-byty jak niegdyś Austro-Węgry ? Kto potrzebuje KATALONII ? Kto „żąda” ŚLĄSKA( a w jakich granicach ?( przypominam , że kawałek ŚLĄSKA leży w republice czeskiej !) Kto jest za ‚wolną’ Flamandią , Baskiją czy Trydentem ? Już Tusek nic nie mówi o KASEBACH jako regionu EU ! Te pytania należy postawić i federalistom , unionistom i autonomistom bo temat nie może zająć dla Nas spraw kluczowych : nie chcemy zielonego wała , nie chcemy sanitariatu 2.0 ani rozszerzonej wojenki i CO2 . A Rękasa wysłać jako doradcę na …placówkę dydaktyczną !

  6. uzawada said

    „Europa potrzebuje niepodległej Katalonii”

    Europa to znaczy kto konkretnie ? Bo gdyby te krainy rzeczywiście stały się niepodległe tzn. znalazły się poza Unią i mogły się same rządzić – zgodnie ze swoim interesem i wolą mieszkańców, byłby to jakiś sposób na odrodzenie dawnej Europy, stanowiącej ideową jedność w kulturowej różnorodności (coś jakby opracowane przez różnych muzyków wariacje na ten sam temat), na który ludzie mogliby głosować nogami. Gdyby jednak owe „niepodległe” twory miały się stać po prostu prowincjami unijnego imperium, zarządzanymi bezpośrednio przez opętańców z Brukseli, byłoby to jak skok na główkę do szamba. Czy Katalończycy (Ślązacy, Baskowie, Szkoci ) w ogóle się nad tym zastanawiają, czy raczej dają się głupio podpuszczać ?

  7. lewawo said

    Inaczej pisząc.

    Katalonia?

    Polska jest moim Interesem Narodowym. Martwicie się? O Katalonię?

  8. Marucha said

    Nie wiem, czemu czepiacie się autora i jego wywiadu.
    Każdy inteligentny człowiek powinien się trochę interesować tym, co dzieje się na świecie, zwłaszcza w Europie.

  9. lewawo said

    Pow-turka. Z „rozrywki”. Grecja. Państwo kiedyś.

    Wprowadza tzw. „mały lock-dawn”.

  10. TakaPrawda said

    Bla bla bla o napuszonych frazesach…

    Jedyny fragment nawiązujący do sedna :

    Hiszpańska strategia dyskredytowania katalońskiej niepodległości to m.in. wiązanie tej idei z burżuazją. Wynika to z zaszłości historycznych, gdy wielu Hiszpanów przybywało do Katalonii za chlebem, w poszukiwaniu pracy, znajdując zatrudnienie u miejscowych, czyli Katalończyków. Podział narodowy nakładał się więc na społeczny: ubodzy i robotnicy to napływowi Hiszpanie, pracodawcy i bogatsi posiadacze to Katalończycy. Takie zróżnicowanie sięga pochodzi z końca XIX wieku … Przeciwstawiano wówczas hiszpańskich robotników katalońskiej burżuazji. Oczywiście obraz chciwego katalońskiego burżuja wyzyskującego biednych hiszpańskich robotników był ochoczo promowany przez Madryt.

    bold mój

    Koleś David F. z sobie znanych powodów nie rozwinął tego wątku.

    Aż do konkluzji, że ZASADNICZĄ przyczyną separatyzmu Katalonii była – i wciąż JEST – dominacja ekonomiczna i przemysłowa tego regionu w relacji do pozostałych prowincji Hiszpanii.

    Kataloñczycy chcieli po prostu zrzucić jemiołę …

    Podobnie siłą napędową tendencji separatystycznych, czy niepodległościowych, wśród Szkotów jest ropa i gaz z pobliskich złóż podmorskich. Koleś Konrad R. o tym doskonale wie, ale przemilcza jakby to było jakieś taboo.

    Z jakich powodów te znane fakty zostały tu ukryte ?

    Wartałoby zajrzeć w relacje chazAryjskie …

  11. CBA said

    re 9 Lew. Wprowadza tzw. „mały lock-dawn”.”” Wprowadza, wprowadza, bo….upały kurwa. ! Trzeba to wyjaśnić, a nie tak pierdu pierdu..!!

  12. lewawo said

    Powtórka z Turka. Czyli. Musi. Grecja, znaczy, musi być poletkiem doświadczalnym.

    Inaczej powiem. Globaliści mszczą się za Grecję Starożytną.

    Jeszcze inaczej powiem. Globaliści wiedzą to co ja. Znaczy, że. We takim starożytnym Narodzie są określone geny i PAMIĘĆ o całej przeszłości swojej. A to niebezpieczne, dla globalistów.

    To tak pokrótce.

  13. lewawo said

    A Katakumby Świętokrzyskie zna?

    Ze Pra-Lechitami? Królami?

    Ze Czech nasłano Dobrawę (nomen omen). Do Mieszka, od mieszek zwanym.

    Chrzest. 966. Wystarczy odwrócić 9.

    A czy zna rok 875? Cyryla i Metodego? Jak mówi Michalkiewicz: pierwszy chrzest się nie przyjął……. .

    Sorki, nie mam czasu a czasu nie ma.

  14. Harakiri Sepuku said

    Hiszpanie mówią na Katalończyków „los polacos” i ma to pejoratywne znaczenie, w oczach Kastylijczyka mieszkaniec wschodniej części Hiszpanii to takie bydło ze wschodu.

    Myślę, że Hiszpanie mają tutaj uraz do Katalończyków odnośnie pochodzenia. Wschodnia Hiszpania budowana była przez pochodzących ze wschodu Europy Gotów, którzy zamieszkiwali również nad Wisłą.

    Artykuł poniżej zalatuje trochę chorą zachodnią propagandą, warty jednak przeczytania

    https://www.salon24.pl/u/polskawikingow/1299774%2Ckurdwanow-czyli-carrodunum-2000-lat-krakowa

    Dodaję, że nie chodzi mi tu o promocję katalońskiego separatyzmu ani nie chcę wmówić, że Mieszko był Gotem. Artykuł zapodałem jako ciekawostkę.

  15. Harakiri Sepuku said

    Piskorz @

    Krótko przed „kowidem”, rok, może dwa zrobiono lockdown w Meksyku. To był test. I teraz też jest test przed drugą plandemią. Po to chcą zakończyć wojnę na U. Po to Tusk chce użyć wojska przeciw Polakom. Angole też już mówią o drugiej plandemii niebawem. Tylko Trumpa wsadzą na klopa i powtórka z rozrywki – zwid25!

  16. CBA said

    re 15 Hara…Zgadzam się; tak było w Meksyku i takie mają plany diabelskie. ps A Piskorz to kto to taki?

  17. Harakiri Sepuku said

    Ty nim jesteś

Umieść kropkę albo > bezpośrednio przed linkiem do obrazka lub filmu, aby go na razie nie wyświetlać. Rób akapity w dlugich tekstach. Zobacz też https://marucha.wordpress.com/cenzura/ odnośnie cenzury, pisania komentarzy etc.