Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Boydar o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    ziomol o Wolne tematy (37 – …
    revers o Rząd przygotowuje się na falę…
    Yagiel o O losach świata zadecydują ame…
    Józef Bizoń o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    Bardzo Bogaty o Wolne tematy (37 – …
    bryś o Wolne tematy (37 – …
    Maciek o Wolne tematy (37 – …
    Bardzo Bogaty o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    Быдлошевский Л.З. o Fundament Generalnego Gubernat…
    Józef Bizoń o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    Быдлошевский Л.З. o Polski Titanic wyrusza w …
    Józef Bizoń o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    Bardzo Bogaty o Cywilizacja śmierci. Skandalic…
    osoba prywatna o Wolne tematy (37 – …
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 708 subskrybenta

Jak zostaje się antysemitą

Posted by Marucha w dniu 2009-10-06 (Wtorek)

Nie mamy złudzeń: ani ten, ani żaden inny artykuł poruszający sprawy polsko-żydowskie, nie przekona koczowników do niczego. Są bowiem narodem zdegenerowanym moralnie i etycznie, ekstremalnie rasistowskim, wierzącym w wyższość swej rasy i pogardzającym nieżydami, a ponadto mają do prawdy zupełnie inny stosunek, niż my, wciąż żyjący w cieniu konającej cywilizacji łacińskiej.  Nieliczne wyjątki nie zmieniają ogólnej oceny tej nacji. Artykuł zamieszczamy z myślą o polskich czytelnikach. Pochodzi on z witryny Nowej Myśli Polskiej, http://www.myslpolska.pl/node/10356 – Admin

Jak zostaje się „antysemitą”

Dla nas – dzieciaków z zagubionej w nadbużańskich łęgach osady – powojenne lata nie kojarzyły się z krwawymi zmaganiami, ludobójstwem, niezliczonymi nieszczęściami, ciągłym lękiem. Czy to była tarcza mądrego rodzinnego inteligenckiego domu, czy rzeczywiście nie dotarła tam fala strachu – nie wiem. To były lata beztroskiego brodzenia po wielkich łąkach, lasach, polach. Nauka, zabawa, praca. Lata spokojnego, dla dzieci, słońca.

Od czasu do czasu docierała do osady, wzbudzająca ciekawość osobliwą innością, para Żydów: Sara i Rafałek. Tak wszyscy ich nazywali, zresztą zgodnie z ich życzeniem. Przywozili i handlowali wspaniałymi smakołykami, z których najbardziej zapamiętałem czekolady i kakao. Tak – kakao, rajski dodatek do kogla-mogla z kilku przepysznych wiejskich jaj nie ostemplowanych i nie znormalizowanych, tak samo zresztą jak świeży chleb własnego wypieku, mleko prosto od krowy, pachnące masło, ser, miód. Sam smak – jak mówił Ojciec Święty.

Ale nie o tym, teraz. Sara i Rafałek – w takiej kolejności wymieniano ich nie bez kozery, ponieważ to ona była dominującą, energiczną, czarnowłosą niewiastą, a Rafałek szczuplutki, czarniutki był jej cieniem – jakoś przeżyli wojnę. Rafałek przechowany w jakiejś polskiej rodzinie, Sara – uciekła, jak sama opowiadała – na Wschód, z sowieckimi oddziałami, z którymi następnie wróciła. Teraz bez lęku – chwaliła się posiadanym podobno pistoletem – wyprawiała się na polskie bezdroża. Czy tylko w handlowych celach?… W każdym razie przyjmowano ich życzliwie, z pewną dozą sympatycznego rozbawienia egzotyką wyglądu i małżeńskiego odwrócenia ról. Tak zapamiętałem pierwsze spotkanie z owym „problemem” semityzmu, czy wmawianego „polskiego antysemityzmu”.

Mijał czas – liceum, studia na Politechnice Warszawskiej. Jednym z najbliższych kolegów, z którym dzieliłem pokój w akademiku, był błyskotliwy Andy (skrót od Andrzeja), kumpel do bitki i wypitki, do tańca i do… nie, do różańca nie, ponieważ to były lata raczej tańca. No i nauki. W niezbędnym do otrzymania zaliczeń i zdania egzaminów wymiarze, naturalnie, ale bez przesady – buzująca, „bezpretensjonalna”, warszawska młodość miała inne preferencje. Więc kolega Andy, jego dziewczyna i jeszcze inny fantastyczny kumpel –Wojtek, byli Żydami, ale kogo to obchodziło. Jako się rzekło – były inne priorytety. Wśród setek znanych mi studentów nie było cienia antysemityzmu. Widać „wyssany z mlekiem matki” – jak ujął to ongiś jeden z premierów Izraela – został zneutralizowany hektolitrami piwa, sączonymi po sobotnich i niedzielnych żywiołowych hulankach w akademiku na Placu Narutowicza, w restauracji pobliskiego Dworca Głównego. (Wojtek Młynarski zrobił z tego piosneczkę, zupełnie nie oddającą sens owych biesiad.)

Późniejsze lata pracy, już bez owych studenckich „neutralizatorów”, również nie przynosiły negatywnych refleksji; odwrotnie – rosło zaciekawienie obyczajami, kulturą narodu, który odszedł gdzieś w historię. Konsekwencje roku 1968 przyniosły informację o pozycji jaką zajmowali Polacy narodowości żydowskiej w tzw. aparacie, wojsku, służbach bezpieczeństwa, administracji, mediach, nauce, ale nie budowały wrogości – jakaś część ludzi tracąc swoje intratne stanowiska wyjeżdżała dobrowolnie do innego świata, który był wonczas zamknięty przed zwykłymi obywatelami. Byliśmy już oswojeni z walką ideolo na szczytach „władzy ludowej”, której ofiarami stawali się i ONI, ale stałe skutki – jak się później okazywało ( i okazuje) – dotykały NAS.

Przyszło urzeczenie wspomnieniami z dawnych „cynamonowych” miasteczek – jak chociażby Kazimierz Dolny – folklorem, hipnotyzująco pięknymi, pełnymi nostalgii, innym razem oszałamiającymi żywiołowości, pieśniami i tańcami żydowskimi. (Na „Skrzypku na dachu” byłem chyba z dziesięć razy) Rok po roku, szczególnie kiedy wracała pamięć wiary, kiedy odkurzało się Święte Księgi naszej religii, rosła chęć wiedzy o korzeniach, o wspólnej historii, o tragicznym końcu. Wielcy twórcy nauki, sztuki, będący Żydami, czy o żydowskich korzeniach, stawali się argumentem za wielkością tego narodu. Dochodziło do paradoksalnych sytuacji, kiedy to zaprzyjaźnieni Żydzi, hamowali ów entuzjazm. Wtedy jeszcze hamowali…

Naturalnie pojawiały się gdzieś tam znaki zapytania o przyczyny dawnych wypędzeń z wielu krajów Europy do życzliwej Żydom Polski, ale pozytywne emocje spychały je na dalszy plan. Spychały w latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych… Ale już nie do końca… Mimo codziennej lektury wtedy jeszcze i „mojej” Gazety Wyborczej. Coraz trudniejszej lektury niepokojąco asymetrycznych – by nie rzec dosadniej – informacji i komentarzy. Pojawiło się i poczęło narastać zdziwienie. Zdziwienie stopniem sycenia naszej przestrzeni publiczne, medialnej, sztuki problematyką żydowską.

Specyficznie kształtowaną. Coraz częściej roszczeniowo-oskarżającą. I ta hucpa z krzyżami na żwirowisku oświęcimskim w wydaniu rabina Weissa i oskarżeniami Wiesela z chórkiem klakierów; na żwirowisku obok obozu, w którym zginął mój Dziadek. Tak jak tysiące innych katolików.

Siłą rzeczy zaczęły również docierać informacje o funkcjonującym antypoloniźmie – przedstawiającym w krzywym zwierciadle nasz naród, nasze postawy, nasze poświecenia i cenę jaka płaciło się za wierność Bogu i Ojczyźnie – w tym za ratowanie przed niemiecką maszyną śmierci bliźnich o żydowskich rodowodach, mimo zdarzających się, wcale nie tak sporadycznych, nielojalności; szczególnie na Kresach.

Czy należało to wiązać jedynie z działaniami byłych (?) komunistycznych oprawców i funkcjonariuszy, którzy po wydostaniu się na Zachód (również w latach sześćdziesiątych), przyjęli postawy pokrzywdzonych?…To nie było najważniejsze. Istotniejsze były reakcje naszych przyjaciół, znajomych, sąsiadów; ich protesty wobec takiej hucpy… Nie było ich słychać… A sygnałów docierało coraz więcej. Coraz bliższych i bliższych. Coraz bardziej nachalnych, agresywnych. Wymachujących i szantażujących oskarżeniami o antysemityzm każdego, kto nie podobał się rosnącym w siłę środowiskom nowych dominatów, sprawnie chwytającym skąd wieją wiatry nowych koniunktur w „otwartej Rzeczpospolitej”. Bywało, również budzący niechęć środowisk żydowskich, przytaczając choćby nazwanie s a m e g o Andrzeja Szczypiorskiego – „obłudnym filosemitą” (Abraham Brumberg: „Jeszcze o stosunkach polsko – żydowskich”, MIDRASZ, nr 12/98 s.49)

Nie chcę rozwodzić się nad innymi głośnymi nazwiskami lansowanych elit III Rzeczpospolitej, które po pewnym czasie częstokroć okazują się być powiązane tak czy inaczej z organami, zazwyczaj tajnymi, jej poprzedniczki, ale ich wybujały filosemityzm i „demaskowanie” wydumanego „polskiego antysemityzmu” ( w późniejszym czasie połączony ze szczególnie agresywnym stosunkiem do niekoniunkturalnych katolickich mediów), musi dawać do myślenia; chociaż nie należy rozumieć, że jest to żelazna reguła.

Wróćmy zatem do doświadczeń z innego poziomu. Mąż dobrej znajomej odkrył gwałtownie potrzebę ukorzenienia swojej połowicznej żydowskości (ojciec Żyd, matka Rosjanka) i zaczął słać gorące protesty przeciw użyciu przez znanego aktora (w sympatycznym kontekście) słowa „Żydóweczka” – jako przejaw polskiego antysemityzmu, a oburzenie jego sięgnęło granic tolerowania przyjacielskiej znajomości, kiedy dostał ode mnie książkę autorstwa amerykańskiego Żyda, opisującego drogę przejścia swej rodziny do chrześcijaństwa. To było szokujące, ale jeszcze jednostkowe doświadczenie. Tak jak incydentalna była propozycja sąsiadów obejrzenia filmu hardporno, czy polecana lektura oślizłej – tak ją zapamiętałem – książczyny: „Kompleks Portnoya” (Chyba tak brzmiał tytuł) Przyszły jednak inne kłopoty – coraz trudniejsze – w próbach znalezienie intelektualnego kontaktu w dyskusjach dotykających tzw. trudnych kwestii. Argumenty wynikające z wiedzy, analizy, logiki i syntezy, zmieniały się coraz częściej w emocjonalne konkluzje nie wiedzieć z czego wywiedzione, a dociekanie ich podstaw merytorycznych, kończyły się z reguły niechętnymi banałami, czy wręcz agresją ad personam. A przecież te umysły wcześniej były jakby znacznie sprawniejsze, bardziej samodzielne, niezależne… A może tylko tak się wydawało?…

Krok po kroku obszar niechęci poszerzał się: z jednej strony nasz Kościół był oskarżany o „mieszanie się do polityki” i „pazerność” w odzyskiwaniu zagrabionego przez komunistów mienia, z drugiej zaś piętnowano go (fałszywie), że „nie mieszał się” wystarczająco w obliczu niemieckich zbrodni ludobójstwa i ma zbyt małe zrozumienie dla wybiórczych roszczeń materialnych środowisk żydowskich, przybierających coraz bardziej monstrualne i pozaprawne rozmiary. Coraz gorliwiej kładziono akcent na „polski antysemityzm” – aż po „polskie obozy zagłady” i „współwinę za holokaust”, a w cień szły liczne dowody heroizmu w ratowaniu sąsiadów. Poniżanie Polaków poprzez tworzenie oraz lansowanie antypolskich mitów i wyśmiewanie postaw patriotycznych, religijnych, cywilizacyjnych, sięgających głęboko do klasycznych pojęć godności człowieka, stawało się postępowym standardem, a projekty w obszarze szeroko rozumianej informacji – jakże skuteczne w dobie szerokiej i głębokiej penetracji świadomości poprzez tv, radio, prasę, film, nauczanie – miały owe „stereotypy” niszczyć. Prawda stawała się elementem negocjacji, a jej wyinterpretowana maska, miała ponownie służyć interesom walki o wpływy. Coś niedobrego stawało między nami.

W pewnym momencie zwrócono mi uwagę, na hasło „antysemityzm” w Wielkiej Encyklopedii PWN (*). To był nieomal szok! Czarno na białym napisano: „Najdrastyczniejszym przejawem wrogości do Żydów z lat wojny był mord w Jedwabnem (1941)…” (T. II Warszawa 2001r. str. 155, autor hasła Daniel Grinberg. Rada Konsultantów: Jerzy Osiatyński Jerzy Tomaszewski, Andrzej Kajetan Wróblewski) „To już nie Auschwitz – Birkenau, Treblinka, Sobibór, Chełmno, Majdanek i wiele innych miejsc mniej zapamiętanych mordów? To już nie ważne tamte tysiące, dziesiątki i setki tysięcy, miliony? Kto ubliża prawdzie i pamięci ofiar niemieckiego, hitlerowskiego „Endlosung – rozwiązania ostatecznego”? Czy to nie jest „Kłamstwo oświęcimskie” kolportowane świadomie, lub nie, w efekcie gigantycznej manipulacji?” – pisałem wtedy w „Naszym Dzienniku” (nr167/2001). Doczekałem się jedynie pogróżek o oddaniu sprawy do sądu (nasze Wydawnictwo rozważy, jeśli sytuacja będzie tego wymagała, skierowanie sprawy na drogę sądową- pisał red. nacz. Jan Wojnowski ) i zakwalifikowania – co prawda w dobrym towarzystwie – przez spółkę żydowskich autorów Tulli/ Kowalski jako uprawiającego „mowę nienawiści”. Tak powstają zapisy na „antysemickich nienawistników”?

W naszą codzienność wpychała się jakaś obłąkana reguła: Próby „zawłaszczania” martyrologii. Zrywanie kontaktów towarzyskich, straszenie procesami, niszczenie wyrokami sądowymi, zastraszanie, spychanie na margines, brak chęci czy odwagi na merytoryczne starcia, obrzucanie w to miejsce inwektywami wziętymi jakby z obszaru nademocjonalnej patologii z których wydumany „rasizm” i „antysemityzm” przybierać ma taką samą wagę jak w tzw. latach minionych wróg – „ludu”, „socjalizmu” czy „Bratniego Związku Radzieckiego”. Doświadcza tego twórca szczególnie groźnego – bo autentycznie alternatywnego i mającego szeroki zasięg – „imperium medialnego”, ojciec Tadeusz Rydzyk, redemptorysta, wspierany przez swój zakon, przez Kościół.

Doświadcza niestrudzony demaskator antypolskich kłamstw – prof. Jerzy Robert Nowak, przed którym pod różnymi pozorami pierzchają ciskacze obelg. Doświadczył kompetentny i otwarty uczestnik dialogu Polsko-Żydowskiego ks. prof. Waldemar Chrostowski. Doświadczają ci, którzy mają odwagę nie płynąć z prądem bezwarunkowego filo, a którego ten złowieszczy nurt kształtują, podejrzewam, zlewaczeni Żydzi i zlewaczeni „goje”. Czy dlatego – a pytanie to zadawałem publicznie już nie raz – aby wzbudzić autentyczną niechęć, wrogość, nienawiść?… Kto jest zatem prawdziwym antysemitą? Kto jest antypolakiem? Skąd wypływa ta obłędna rzeka (już rzeka) fałszu i hucpy? Czy tylko ze służalczości, pychy, głupoty?… Kto nami manipuluje?
Nie tylko tu i teraz….

Krzysztof Nagrodzki
(*) Przypomnę: PWN w 1992 r. zakupiła „międzynarodowa grupa inwestorów” – Luxembourg Cambridge Holding Group (LCHG), która powstała w 1991 r. jako odpowiedź na przemiany w Europie Środkowo-Wschodniej.

Komentarzy 21 to “Jak zostaje się antysemitą”

  1. Julka said

    Szkoda, że te pogróżki o „oddaniu sprawy do sądu” nie zostały zmaterializowane. Może niezawisły sąd na wniosek przeprowadziłby dowód z ekshumacji w Jedwabnem? Bo tak to w dalszym ciągu jest mitologia nie do przyjęcia z naukowego punktu widzenia. I gdzie ta swoboda badań naukowych tak argumentowana przy opluwaniu zewsząd Polaków. A swoją drogą należy uczyć się na błędach. Na tym świecie istnieją ludzie, którym nie godzi się pomagać, bo za okazaną dobroć się obrywa. W stosunku do niektórych należy zachowywać odpowiedni, bezpieczny dystans. W rzeczywistości, w jakiej na skutek własnych błędów się znależliśmy jest to niemożliwe, ale nikt nie może pozbawić tego dystansu wewnętrznego każdego indywidualnie.

  2. Ola said

    Pozwolę sobie dołożyć co nieco do tego wątku historycznego. Kiedy byłam dzieckiem, nasz sąsiad, p.L przynosił nam jabłka – malinówki, były to najlepsze jabłka na świecie, a p.L według nas, dzieci wyglądał nieco inaczej od nas, i na nasze pytania o powód jego raczej egzotycznego (ciemne oczy, ciemne włosy, oliwkowa karnacja), mama odpowiedziała, że p. L jest żydem. Od tej pory polubiliśmy go nawet bardziej. I dygało się przed nim na dzień dobry, i było dobrze. I to wszystko, nie słyszeliśmy o żadnym antysemityzmie. Potem na studiach byli dwaj na moim roku, którzy po 68 roku zaczęli szukać żon w Niemczech i zamierzali tam wyjechać ‚bo byli żydami’, sami śmiali się z nami do czego to doszło, opowiadali nam żydowskie kawały, nikt nikomu w niczym nie przeszkadzał, ani nie ubliżał. Nie było antysemityzmu.
    W 1981 z grupą Anglików i Irlandczyków odwiedziłam Ziemię Świętą (a była to okazja cenowa) pamiętam kiedy miejscowi pracownicy organizatorów pielgrzymki prześcigali się, kiedy dowiedzieli się, że jestem Polką, by mi powiedzieć, że ich dziadkowie też pochodzili z Polski. Nie było antypolonizmu. I od tamtej pory wzrosło moje zainteresowanie Izraelem, nawet sobie myślałam, że fajnie byłoby tam mieszkać, w końcu bliżej Boga, można chodzić Jego ścieżkami, i ta stara architektura, i to Morze Martwe,i Massada, a Jerozolima – fantastyczna, itd.
    I moje oczarowanie się skończyło, bo póżniej rozpętała się wojna z Palestyńczykami i rozpoczęło się kombinowanie – skąd wziąć pieniądze na tę wariacką machinę wojenną. I zaczęły się kłopoty: roszczenia wobec Polski, narodził się antysemityzm itd. W końcu nawet, jeśli pamiętam, to Herzl powiedział, że ‚antysemityzm dobrze się żydom przysłuży w celu zagrabienia ziemi palestyńskiej’. I mówiono również, że im więcej żydzi będą cierpieć, tym większą będą mieć szansę na Palestynę.
    I człowiek starzeje się, i nabywa doświadczenia, a że umie czytać to czyta, a że ma oczy to patrzy i nie może się nadziwić. Ciągle słyszy się jaki to ‚peace loving nation’, słychać to od chociażby b. ambasadora Izraela w Polsce, który z wyglądu i ciągle wyciszonego, delikatnego brzmienia głosu, muchy by nie zabił, a popatrzmy – wspiera wywoływane przez nich wojny.
    Teraz czytam, że żydzi zabronili wstępu Palestyńczykom do meczetów bo one są ‚tylko dla żydów’ (skąd my to znamy – a kiedyś było ‚tylko dla…)mimo, że jeden z nich już dawno został podzielony na część arabską i żydowską.
    Diabli biorą, tyle jest artykułów w rodzaju ‚Ameryko, obudż się!’ ale ona i tak dała się opanować tym … A jeszcze im się marzy ‚wielki Izrael’ między Eufratem i Tygrysem… no no, zobaczymy co z tego wyjdzie.
    Poczytałam Benjamina Freedmana, który sam będąc żydem (przeszedł na chrześcijaństwo) mówił o pochodzeniu tego kochającego pokój ludu, o ich przodkach Kazarach z terenu Kaukazu,co ostatnio zostało potwierdzone naukowo przez izraelskiego historyka prof. Shlomo Sanda w jego książce ‚Kto i dlaczego wymyślił naród żydowski’, a jest to już światowy bestseller.
    Wystarczy poczytać artykuły na iamthewitness.com i zaczyna boleć głowa. I nadziwić się nie można, że taka garstka złoczyńców chce rządzić nami wszystkimi.
    Jeżeli ktoś z czytających ‚da cynk’, zamieszczę co nieco z Freedmana lub Shlomo Sanda. Kończę bo się wkurzam na tych miłośników pokoju.

  3. andrzej101 said

    Jak staje się antysemitą? – nic prostszego. Wystarczy mówić Żydom
    prawdę prosto w oczy.
    Kiedyś antysemitą był ten, kto nie lubił Żydów.
    Dzisiaj antysemitą jest ogłaszany ten, kogo Żydzi nie lubią. Lub z kogo chcą wydusić pieniądze.
    Zadałem kiedyś p. Całej (tej z instytutu żydowskiego) pytanie, dlaczego antysemityzm jest tak rozpowszechniony wśród Polaków, a nie ma go u pigmejów. Odpowiedź jest dziecinnie prosta. Gdyby pigmeje mieli do czynienia z Żydami tyle, ile mają Polacy, a Polacy tyle, ile mają pigmeje, proporcje antysemityzmu byłyby dokładnie odwrotne.
    Tylko, że oni udają, że tego nie zrozumieją. Bo „maczuga” antysemityzmu to najlepsze narzędzie do wymuszania ich roszczeń.

  4. Ola said

    brawo Andrzej101! szczególne dzięki za pigmejów. A przecież wybrańcom zaoferowano kiedyś i Ugandę, i Madagaskar. Kiedy piszę Madagaskar, z miejsca przychodzi mi na myśl radosny obrazek – widzę ich wespół z małpami skaczących po drzewach, ale małpy nie dałyby się nabrać! A biedni byliby pigmeje. I po co Kazarowie czy Chazarowie byli nam potrzebni? Gość w dom, Bóg w dom, ale to już za dużo. A ich wdzięczność jest bezgraniczna.

  5. Mądrzej będzie nam walczyć umownie z masonami, NWO ze względów taktycznych, taka strategia na te czasy kiedy spraw nie można nazywać publicznie po imieniu, bo grozi za to więzienie, ostracyzm. Nawet Kamiński z PIS ma przerąbane w PE, a jaki z niego antysemita? Jak z koziej d… trąbka. To co by w PE powiedzieli gdyby to był sam Bubel czy ktoś mniej znany, a jeszcze ostrzejszy?

    Wg obowiązującej w Polsce i UE poprawności polityczno-światopoglądowej, prawnej wszyscy Polacy i niemało żydów to antysemici. My to już prawie naziści. Nawet uległy do żydów LPR z Giertychem był poniżany przez żydów, Izrael oficjalnie. LPR przy partiach skrajnych z Izraela to ministranci niegroźni, a MW to aniołki, miratworcy. Tam są dosłownie potencjalni ludobójcy i w końcu to się stanie rzeczywistością, jest oczywiste że „ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej” może być tylko jedno – nie będzie ich w Palestynie, a ziemie przejdą w całości żydzi. Czy to będzie wypędzenie czy wymordowanie, depopulacja wszelkimi metodami, to sprawa otwarta.

    Strefa Gazy pasuje pod operację typu – sprowokowanie powstania zbrojnego i wojny, prowokacje służb izraelskich na terenie Izraela jako rzekomo Hamas, odpowiedź Izraela – 10 megatonowa bomba neutronowa w narożnik Gazy przy Egipcie i wybrzeżu. Przesiedlenie ocalałych do Zachodniego Brzegu Jordanu, a tam podobna operacja, może z niwelacją zabudowań, zatem termojądrówki żeby skażenie poszło na sąsiadów dodatkowo?

  6. Brat Dioskur said

    ad5
    Zupelnie rozsadny poczatek bo i ja sadze,ze dzisiejsze czasy na otwarcie przylbicy raczej nie pozwalaja niemniej u autora daje znac tzw. „syndrom olejnik” na ktory zreszta cierpi ponad 80% populacji miedzy Odra a Bugiem.Mianowicie masowa i wszedobylska nagonka skierowana przeciwko Giertychowi we wszystkich mozliwych mediach (przypuszczam ,ze i nawet na uczniowskich sciagawkach i biletach komunikacji miejskiej) wywolala u wielu odbiorcow ,w odniesieniu do przywodcy LPR- tzw. „odruch psa Pawlowa”.Juz tylko na dzwiek jego nazwiska powstaja momentalnie negatywne odczucia!Giertych jest wiec w mniemaniu Konfederaty …”ulegly wobec Zydow” ktore to stwierdzenie w konfrotacji z jego wczesniejsza uwaga o „strategiach i taktykach” wydaje sie byc zwyklym logicznym zapetleniem wywolanym,jak sie wydaje , przez wspomniany juz „syndrom olejnik”….

  7. budrys said

    Rzecz,jak widac nie w tym,czy zydzi sa semitami,czy chazarami.Ich nastawienie do goim wynika z ich relgii(Talmud)i zydowskiej(o ile taka istnieje)kultury.To religia zydowska kreuje ich na narod wybrany,a talmud odbiera wrecz czlowieczenstwo nie bedacym zydami.Wg.niektorych antropologow zydzi to mieszanka semicko-chazarska,z domieszkami innych ras.Wszak od wiekow przydawali zydzi swe cory mlodym arystokratom(czy wrecz krolom),potem mlodym zdolnym,ktorzy mieli szanse zrobic kariere,za zony(zydowstwo dziedziczy sie po matce-z wyj.chasydow).Nie mozna zakladac ze zydzi swoj rasizm maja w genach(przyklad janczarow),ani ze ich mieszanka genetyczna jest lepsza od innych.Ich „sukcesy”na roznych polach sa (byly)czesto powodowane brakiem skrupulow oraz mafijnoscia.

  8. wet3 said

    Jak stac sie antysemita? – Odpowiedz jest bardzo prosta. Wystarczy zetknac sie z Zydami!!!
    Prof. Izrael Szahak wyraznie pisze, ze Zydzi sa zatruci przez swoja szowinistyczna religie. Ten madry czlowiek wyraznie apeluje do gojow o zrozumienie. Nie wiem czy apel ten jest moze coc pomoc. Uwazam, ze swiatli Zydzi powinni stanowczo tym problemem sie zajzc.

  9. andrzej101 said

    ad 1.
    Julka, ekshumację w Jedwabnem wstrzymał, pod naciskiem wiadomych sił, prezydent Kaczyński. Rzekomo z powodów naruszania tradycji żydowskiej o nienaruszalności grobów. Znaleziono tam kule niemieckie, co świadczyłoby o faktycznych sprawcach zbrodni. No i ekshumację wstrzymano, aby „winni” nadal byli Polacy.
    Proste, no nie?
    Wspominałem o tym w innym miejscu.
    http://www.fronda.pl/andrzej_szubert/blog/list_otwarty_do_pana_boga

  10. Alicja said

    http://www.geocities.com/jedwabne/czesciowa_ekshumacja_nonsensem.htm

    Śp.Profesor Moor Jankowski,tez protestował w tej sprawie .

  11. Bezpartyjny said

    Przepraszam, że wtrącam jakby nie w temacie ale sprawa jest aktualna i wcale nie błaha.Dowiadujemy się bowiem rewelacji o aferze hazardowej, no i oczywiście w rolach głównych występują PO i PiS mając w ten sposób darmową reklamę. Są to sami sprawiedliwi mający monopol na sprawiedliwość. Tusk niebożątko nic nie wiedział, prezydent to samo, media oczywiście nie wiedziały że gry hazardowe to światek przestępczy ( wystarczy przypomnieć Ojca chrzestnego). Media nie zainteresowały się tym, że jak to się dzieje, że klubów z jednorękimi bandytami (i innymi grami hazardowymi)przybywa w Polsce jak grzybów po deszczu, że jesteśmy zachęcani w telewizji, telefonii komórkowej, w internecie aby grać, grać, grać bo wygramy. Media nie wiedziały że ustawa która zmniejszałaby nieco zyski tym cwaniakom spod ciemnej gwiazdy jakoś od roku nie może być uchwalona przez władze ustawodawcze. Słyszałem, że zyski na hazardzie w ciągu roku sięgają 18 mld złotych to i nic dziwnego, że wiele osób od których zależało ujawnienie szwindlu mogło i pewnie zostało przekupionych. O ile się nie mylę hazard w Polsce przedwojennej był zakazany i ścigany, istniała jedynie loteria państwowa z której zyski szły do skarbu państwa.

  12. j said

    Przepraszam, ze troche obok tematu glownego ale wlasnie znalazlam te ciekawa analize na internecie i Panstwu przekazuje natychmiast, bo potem zapomne :))
    Milego wieczoru

    http://www.dailymotion.com/video/xaqa4y_de-hitler-a-bush-119-et-incendie-du_news

  13. Wojwit said

    A tu ciekawy tekst z blogu:

    http://www.orwell.blog.pl/

    Referendum – czyli drobna ilustracja, jak działa demokracja. 2009-10-04No i nareszcie stało się zadość… demokracji w Irlandii oczywiście. Euroentuzjaści obawiali się, że drugiego października w Irlandii może być marnie z demokracją, że obywatele, ponownie niedemokratycznie zagłosują na Nie w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Demokracja jednak zwyciężyła. 67,1% na Tak i 32,9% na Nie, przy frekwencji 58%.

    My przyjrzymy się dziś dlaczego tak się stało, a przy okazji ponownie ujawnimy mechanizmy, którymi rządzi się obecna demokracja.

    O tym jak doszło do wygranej zwolenników Traktatu Konstytucyjnego, można przeczytać np. na łamach irlandzkich gazet. Co ciekawe, krajowe media w Polsce, do momentu w którym nie wiadomo było, która ze stron irlandzkiego referendum przeważy, prawie całkowicie temat ignorowały. Daje to do myślenia, ponieważ wbrew pozorom, irlandzkie referendum dotyczyło nie tylko przyszłości Irlandii, lecz w dużej mierze przyszłości całej Europy.
    Dziwne więc, że w Polsce pisało się w tym czasie o potrzebie taryfy ulgowej dla reżysera Polańskiego, który w młodości popełnił był czyn pedofilko-bestialski na terytorium USA. Albo, nagle stały się ważne wyznania i współczucia wobec obecnych kacyków w rangach ministrów, których przyłapano na kręceniu lodów, jakby to była jakaś nowość. Przecież z jakiegoś powodu obecne partie rozsiadły się w parlamencie i nie chcą go opuścić. Pewnie z miłości do ojczyzny, więc nie ma ich co za tę miłość podsłuchiwać, ścigać i karać. Mogłoby to przecież zrujnować życie niejednemu politykowi obecnego rządu i współpracującym z nimi „lobbystom”.

    Wróćmy jednak do spraw istotnych.
    We wczorajszym artykule opublikowanym w Irish Times możemy przeczytać, jak zwolennicy traktatu świętowali nadchodzące informacje na temat wyników ponownego głosowania. Znajdujący się w sercu brukselskiej kwatery pub Kitty O’Sheas zajęli euroentuzjaści świętujący dobre dla nich wiadomości.
    Ten sam Pub, który w czasie pierwszego referendum stał się Mekką przeciwników Traktatu, doświadczył transformacji gdy europejscy oficjele, wielu noszących koszulki ze sloganami kampanii i pomalowanymi twarzami, cieszyło się darmowymi drinkami, jedzeniem oraz karnawałową atmosferą.

    Największe zielone koszulki nosili jednak irlandzcy oficjele zatrudnieni w trzech głównych unijnych instytucjach, odzwierciedlając trudności ostatnich 16 miesięcy, które upłynęły od głosu na Nie, w czerwcu 2008 roku.

    „Bardzo mi ulżyło, że zagłosowaliśmy na Tak”, mówi Aidan O’Sulllivan, 32 letni Irlandczyk pracujący w Parlamencie Europejskim.

    „Odkąd zacząłem pracować w parlamencie, zauważyłem jak nasz głos na Nie wywołał niedowierzanie i szok pośród partnerów UE. Nie mogli zwyczajnie zrozumieć, dlaczego kraj z Europy, który radził sobie tak dobrze, zagłosował na Nie” – powiedział Pan O’Sullivan, który skorzystał z promocji darmowych przelotów firmy Ryanair i poleciał do domu by wziąć udział w głosowaniu.

    Guy Verhofstadt, przywódca parlamentarnej grupy liberalnej, której członkiem jest Fianna Fáil, także świętował wyniki. Powiedział, że rząd stał się bardzo konstruktywny od momentu głosowania na Nie, dodając, że dla Irlandii nie będzie to miało w Brukseli negatywnych reperkusji.

    „Nie było takiej możliwości z rządem, który głosowałby na Nie w sprawie Europejskiej Konstytucji. Irlandia dobrze zrobiła” – mówi.

    Pierwszą wielką decyzją Irlandzkiego premiera (Taoiseach) Brian’a Cowen’a będzie nominacja dużego kalibru komisarza, i to szybko.
    Ustalono już w Brukseli negocjacje pomiędzy prezydentem Komisji Europejskiej Jose Manuelem Borroso i innymi przywódcami na temat rozpowszechniania materiałów portfolio do jego nowego zespołu.

    Pan Cowen, powinien formalnie zaproponować irlandzkiego kandydata jeszcze w tym tygodniu i zacząć lobbować na rzecz „dobrej roboty”, która może pomóc Irlandii polepszyć jej wizerunek w Europie. Jednym z możliwych celów jest stanowisko nowej komisji noszące nazwę „innowacja, nauka i badania”, które może nadejść z €50 miliardowym programem prac badawczo rozwojowych.

    Ciekawe. Na podstawie tego artykułu można by stwierdzić, że najbardziej o demokrację w Irlandii obawiali się obecni pracownicy unijnych instytucji, bo któż nie obawia się nagłej utraty wysokich zarobków. Także politycy, dla których oczywiście najważniejszy jest wizerunek ich kraju w Europie. O trosce o strumienie Euro na przeróżne programy rozwoju tego i tamtego nie wspominamy, bo to sprawa oczywista.

    Tak motywowani irlandzcy politycy i pracownicy parlamentu zakasali rękawy i zapewne ze zdwojoną siłą zaczęli przekonywać obywateli kraju, że tym razem warto zagłosować na Tak.

    Ciekawą, trochę odmienną perspektywę tych działań opisała ta sama gazeta, jeszcze tego samego dnia, w słowach:

    Przywódca Brytyjskiej Partii Niepodległość, Nigel Farage, który brał udział w debacie na temat irlandzkiego referendum, przekonując do głosowania na Nie, przyrównał referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego do skorumpowanych wyborów w Zimbabwe lub Afganistanie.
    Poseł Europejskiego Parlamentu z Południowo Wschodniej Anglii mówił o „ścianie pieniędzy”, która stała za kampanią na Tak, obwiniał także wyroki Sądu Najwyższego, oraz prawa nadawców radiowych i telewizyjnych o konspirację przeciw stronie anty-Lizbońskiej.
    „Irlandczycy zostali przymuszeni do głosowania na Tak” – powiedział.

    „Przyznaję, że jestem rozczarowany rezultatami, myślę, że cała sprawa jest parodią demokracji. Sposób w jaki zostało to pokierowane przypomina Zimbabwe albo Afganistan. Nie było to wolne i uczciwe referendum.”

    Pan Farage powiedział, że teraz Traktat Lizboński będzie zastosowany i doprowadzi do potężniejszej Unii Europejskiej, z której głosujący na Tak, będą rozczarowani, bo nie przyniesie ona ani miejsc pracy ani dobrobytu.

    „Wydaje mi się, że historia kiedyś oceni ten dzień jako dzień, w którym krótki okres irlandzkiej niepodległości właśnie się zakończył,” – powiedział Farage.

    Pan Farage brał udział w kilku obszernych dyskusjach między zwolennikami Traktatu a jego przeciwnikami, m.in. Irlandzkim ministrem europejskim, Dick’iem Roche, który partię Pana Farage określił mianem „wywodzącej się z tej samej puli politycznych genów, co neofaszystowska Brytyjska Partia Narodowa (British National Party).”

    Zawsze nas zastanawiało, jak chętnie wszelkiej maści socjaliści, czy to narodowi, czy też ponadnarodowi, przylepiają łatkę faszystów – którzy byli przecież narodowymi socjalistami właśnie – wszelkim przeciwnikom politycznym. Praktycznie każdemu, kto śmie używać w rozmowie słów „ojczyzna” i „niepodległość”. Takie zabawne czasy, w których prawdziwi i zdeklarowani faszyści nazywają innych faszystami. Dla niepoznaki, by nie wyszła na jaw ich własna ideologiczna proweniencja.

    Czy jest jednak możliwe, że Nigel Farage się myli? Być może Irlandczykom wcale nie kazano głosować na Tak. Może sami, z własnej i nieprzymuszonej, wolnej woli zagłosowali za traktatem, bo zwyczajnie zmienili zdanie? Dlaczego Nigel Farage przyrównał referendum w sprawie Traktatu do skorumpowanych wyborów w Zimbabwe? Czy miał ku temu jakieś powody?
    Na te pytania może odpowiedzieć artykuł opublikowany tydzień wcześniej w innej irlandzkiej gazecie, w dziale komentarzy i analiz „The Sunday Business Post”.

    To straszne dni dla irlandzkiej demokracji.

    Od początku, Eurofederaliści byli wściekli, że mała Irlandia śmiała odrzucić Traktat Lizboński.

    Tym razem byli zdeterminowani by wyciągnąć działa większego kalibru. Zakonspirowawszy przepchnięcie traktatu przez narodowe parlamenty, po tym, gdy demokratycznie odesłano ich z kwitkiem w sprawie Europejskiej Konstytucji, zostali zadziwieni, że Irlandczycy użyli niepodległości zagwarantowanej przez Irlandzką Konstytucję, by powiedzieć Nie.

    Więc tym razem postanowili, że będzie inaczej i choć europejskie pieniądze nie mogły być wydane na narodowe referendum, przywołana duchem czasu, znienacka wylęgła się w Irlandii szeroka kolekcja grup pro-Lizbońskich.

    Nie ma wątpliwości, że zwolennicy głosowania na Tak, potajemnie wydali duże sumy pieniędzy by naukowo zbadać wzrastające zaniepokojenie publicznych nastrojów w czasie eskalacji naszego kryzysu finansowego, postanowili wyborców wystraszyć, by Ci wystraszeni głosowali za Traktatem Lizbońskim.

    Jako, że elektorat cierpiał na wizje znikających miejsc pracy, wzrostu kosztów i zapaści gospodarki, pomysł na to, by sprzedać mu informacje, iż odrzucenie Lizbony spowoduje, że sprawy będą miały się jeszcze gorzej, nie był niczym nadzwyczajnym.

    Sprawa wyglądała prosto. Podtekstem kampanii na Tak było stwierdzenie, że nadchodzi finansowa katastrofa, więc nie stać nas na polityczne luksusy, włączając w to kłótnie nad federalizacją Unii Europejskiej.

    Tak prosto to zrealizowano i było to efektywne w takim samym stopniu jak było fałszywe.

    Nawet w tygodniu, w którym UE, by przenieść miejsca pracy firmy „Dell” z Limerick do Łodzi, zatwierdziła olbrzymią pożyczkę dla polskiego rządu, zwolennicy Tak dla traktatu, nadrabiali bezczelnością ciągoty globalizacyjnych ambicji Lizbony.

    Niesamowite jest, że nawet irlandzkie związki zawodowe zdają się nie zauważać, że dla „międzynarodowców” Lizbona daje znak ku większej gonitwie do dna w sprawie wynagrodzeń i warunków pracy. W rzeczy samej, jeśli Europa powiększy się ponad możliwość naszego veto, jeśli Lizbona się wypełni, możemy spodziewać się, że w ciągu kolejnych pokoleń, w Chorwacji, Turcji i na Ukrainie nastaną wyrobnicze warunki pracy.

    Irlandzka elita władzy politycznej, także przywołała wszystkich zwolenników.

    Fascynujące było oglądanie olbrzymiej grupy osób, które cieszą się gigantycznymi pensjami na koszt podatnika, będąc członkami licznych organizacji pozarządowych, którzy z pieśnią na ustach przyszli posilić się przy stole.

    Wypuszczono na scenę nawet klownów – sławne osobistości z towarzystwa: byłe gwiazdy sportu, które handlują dziś używanymi samochodami, piosenkarzy i aktorów, którzy wspólnie cieszyli się z ich 15 minut sławy i rozgłosu.

    Ale ponad tym wszystkim, rozwój innych wydarzeń podniósł poważną kwestię irlandzkiej demokracji. Dwie międzynarodowe korporacje – Ryanair oraz Intel – wydają olbrzymie sumy na kampanie zachęcające do głosowania na Tak. To, że obie w dużym stopniu są politycznymi analfabetami oraz, że obie firmy potrzebują europejskiej chęci czynienia dobra, nie powinno zmniejszać naszego zaniepokojenia.

    Od kiedy to bowiem międzynarodowe koncerny przykładają wagę i wykładają środki w sprawach rangi narodowej, ważnych dla wewnętrznej polityki Irlandii? Czy staliśmy się europejskim Hondurasem? Osiągnęliśmy punkt w europejskiej demokracji, w którym szefowie mogą mówić pracownikom jak mają głosować?

    Ryanair i Intel przeznaczyły 700 tyś. Euro na kampanie poparcia Traktatu Lizbońskiego, a olbrzymi wkład finansowy leje się także z Europy. Według gazety Times w Londynie, jeden z lobbystów, Eamonn Bates, wysłał pocztą elektroniczną do swoich lobbystycznych firm w całej Europie, informacje, że zbiera datki wysokości do 30 tyś Euro, by wspomóc kampanie pro-Lizbońską.

    Inna organizacja, założona przez Irlandczyków zatrudnionych w Brukseli, którzy chcieli by Irlandia powiedziała Tak dla Traktatu, planowała wydać 500 tyś Euro na reklamę.

    W sumie, byłoby możliwe dokładne obliczenie kosztów potrzebnych do obalenia niepodległości jak wyrażono to w ostatnim referendum.

    W tych dniach odeszliśmy od europeizacji w kierunku jakiejś formy euro-kolonializmu, w którym ci, którzy przeciwstawiają się planom euro-federalizacji, przykrywani są obszerną i kosztowną kampanią, której celem jest wystraszenie i podkopanie elektoratu.

    Powinniśmy rozmawiać o tym czym jest Traktat Lizboński II. Teraz już wiemy, że jest kluczem do wyzwolenia europejskiego projektu, który za mniej niż jedno pokolenie raz jeszcze zrobi z nas kraj mały i bez znaczenia. Ot, kolejny dodatek do obszernego globalnego przedsiębiorstwa. Jego ambicje nie są mniej imperialne, niż ambicje poprzedniej europejskiej generacji i mimo iż język, którym się posługują, mógł się zmienić, ich polityczne cele pozostały niezmienne.

    Ostatecznie chodzi o wyłonienie się Zjednoczonych Stanów Europy, koniec końców, w przyszłości jako światowej potęgi, obok Chin i Indii. Główną bronią będzie zjednoczona siła okiełznanego rynku, sprzymierzona z wielokulturowością, by zapewnić rynek taniej siły roboczej, a wszystko to w nastroju sekularyzacji i neoliberalizmu.

    Przede wszystkim widać dziś, że chodzi o rezygnację z demokracji – lokalnej lub narodowej – w próbie powołania do życia „euro-pantokracji” w której nie tak znowu inaczej niż w dawnym sowieckim systemie, nie ogranicza się wyborów, a jedynie opcje, na które można głosować. Nim miną jedno lub dwa pokolenia, Europa Renesansu i cały jej geniusz, który tak dogłębnie ukształtował naszą europejską cywilizację, może zostać zmieciony.

    Wszystko co jest do tego wymagane to, by irlandzki robol zapomniał instynktów, że polityka to sprawa lokalna i w piątek ruszył w kierunku komisji wyborczej, z ceną za własną duszę (może znowu będziemy to nazywać królewską łapówką) we własnym ręku. Oczywiście nie byłby to pierwszy raz w naszej historii, kiedy kupiono by nas tak łatwo. Ale przynajmniej byłby to już ostatni raz, kiedy jeszcze zachodziłaby taka potrzeba.

    Powyższy, cytowany artykuł wyraża wiele myśli, których nie udałoby się nam lepiej wyrazić.
    No cóż, szkoda nam Irlandii. Autor pisząc te słowa 27 września nie wiedział jeszcze jaki będzie wynik referendum. My już wiemy.

    W ogóle, teksty które dziś cytujemy wskazują na jeden ważny element o którym pisaliśmy wcześniej, poruszając temat demokracji i wyborów w naszym kraju.
    Chodzi o manipulację.
    O tym, czym jest manipulacja, jak działa i czy była stosowana w czasie wyborów w Polsce, pisaliśmy już wcześniej.
    Teraz dodamy jedynie, że na dzień dzisiejszy wydaje się, iż jedynym sposobem dokonania zmiany w otaczającym nas systemie politycznym, jest dosłowne odłączenie ludzi od sycącej ich propagandowej pożywki. Mamy na myśli odłączenie ludzi od zatruwających ich umysły mediów, bo to one pozwalają w ciągu 16 miesięcy dokonać skrajnych zmian w przekonaniu kontrolowanych mas.

    Jeśli udałoby się takiego odłączenia dokonać, świat stałby się zapewne normalniejszym miejscem. Teatr natomiast, na scenie którego występują politycy i osoby z towarzystwa, sterowane sznurkami oligarchicznych grup, niezależnie od wydanych na manipulacje pieniędzy, przestałby mieć jakiekolwiek znaczenie dla nieobecnego na widowni widza. Osobistości i autorytety ważne dziś dla milionów telewidzów, bez pomocy świecących hipnotycznie ekranów, stałyby się nikim ważnym, nikim, kto zasługiwałby na posłuch, nikim, kto miałby prawo mówić co należy myśleć.

    Ocknięcie się z transu nie jest niemożliwe: 3, 2, 1…
    pstryk!

    Żródła informacji (w języku angielskim):
    Irlandzki Times na temat świetowania głosowania na Tak.
    Irlandzki Times – referendum w Irlandii jak wybory w Zimbabwe.
    The Sunday Business Post – o kampanii przed referendum.

    Tagi: polityka, manipulacja, ue, indoktrynacja, propaganda

    skomentuj (6)

  14. mariusz jhb said

    Zydzi pochodza z Indi .Gdzies 4 tysiecy lat temu w wojnie Aryjan z Asuras ( kasta rzadzaca ) Aryjanie zniszczyli system irygacyjny rzeki Indus powodujac powodzie .
    Grupa ludzi z kasty Asuras zmuszona zostala do emigracji.
    Nazwy kast, plemion, miejsc w jezyku hebrajaskim i hinduskim sa wrecz identyczne.
    Moge tu zacytowac ponad 100 takich podobienstw.
    Zapis DNA u zydow wskazuje obecnosc ok. 15% genow hinduskich.
    Nastepne 15% genow u zydow to geny murzynskie (mtDNA L1 & L2)
    Wszystko wskazuje , ze zydzi z Indi wyemigrowali do Abisynii ( Etiopia ) gdzie sie „integrowali z murzynami”
    Z Etiopji zydzi „najechali” Egipt dwa razy. Ostatni „najazd” opisany jest w starym testamencie, gdzie w znanym nam stylu oprawcy byli opisani jako przesladowani.
    Po wyrzuceniu z Egiptu osiedlili sie zydzi na ziemi obiecanej.
    Tu sie znow troche wymieszali. Po roku 70AD duza czesc zydow zaczela sie osiedlac i „integrowac” z ludnoscia turecka w Chazarji.
    Zydzi maja najwiecej chorob psychicznych ( schizofrenia )sposrod wszystkich grup etnicznych.
    W roku 1900 bylo w USA 62112 pacjentow w szpitalach psychiatrycznych. Zydow bylo wtedy 1 058 135.
    W roku 1970 bylo w USA 339027 pacjentow w szpitalach psychiatrycznych , wzrost o 445%.
    Zydow bylo w roku 1970 5868555. Wzrost o 454%.
    Populacja calej USA wzrosla w tym czasie o 166%. (76 milionow i 203 milionow )
    Zydzi to chory narod.

  15. Pojęcie antysemita, antysemityzm służy polityce antypolskiej, służy cenzurze i zamyka wszelką debatę, analizę, krytykę, nie można skrytykować np Michnika, bo to antysemityzm, podobnie z marnej jakości „artystami”, „aktoreczkami” itd Widział ktoś żyda rolnika? Chyba że typu Piskorskiego.

    Mówienie o prawdzie to już szowinizm, nazizm, antysemityzm, ksenofobia. Ze smutkiem patrzę na PiS w PE w sojuszy z tzw „konserwatystami” z UK. Jacy z nich konserwatyści… ech zboczone, chore lobby żydowsko-homoseksualne jak wszyscy w PE i Europie. Żeby z Michała Kamińskiego (nie mylić z Mariuszem Kamińskim z CBA) zamienić w nazistę i antysemitę za epizod w całkiem zacnym NOP i krytykę afery Jedwabnego???

    Nie mamy czego szukać w PE, w ogóle pora kończyć zabawę w UE. To droga do upadku regionu Polska, bo państwa suwerennego nie ma od 1939.

    Nawiasem Mariusz Kamiński na prezydenta, kto jest za?

    Tematu żydów nie było w 1988 roku jeszcze w ogóle, a odkąd powstała Fundacja Batorego, Agora, odkąd dziesiątki żydów po 1989 weszło do parlamentu, władz naczelnych, to się zaczęła jazda na całego. Wcześniej były symptomy, np sprawa Oświęcimia raz po raz.

    Trzeba publicznie się określać i żądać tego od polityków.

    -czy jest pan filosemitą i przedstawicielem szeroko rozumianego lobby żydowsko-masońsko-NWO? Tak? Nie? Dziękuję.

    -czy pan odwagę na PUBLICZNE, JAWNE postawienie się lobby żydowsko-masońsko-NWO? Tak? To będziemy pana, panią wspierać w polityce, służby publicznej, w mediach, ngo itd

  16. Rosomak said

    Kliknij, aby uzyskać dostęp SKRADZIONA_TOZSAMOSC.pdf

  17. Bezpartyjny said

    Przysłowia podobno mądrością narodów. A oto przysłowie rosyjskie przytoczone ostatnio przez St. Michalkiewicza :
    „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie, tego wiodą w łańcuchach”. Ot i co, może lepiej spać w poduchach niż nie wiedzieć jak zostaje się antysemitą, może lepiej położyć uszy po sobie i udawać, że to deszczyk a nie plwocina. Czego jednak nie polecam szanownym komentatorom.

  18. Rosomak said

    Ad 17. „…wszelkie wyzwolenie zależy od świadomości zniewolenia”, jak pisał kiedyś Herbert Marcuse w książce „Człowiek jednowymiarowy”.

  19. marzena said

    aD.14 – I dlatego ( z powodu tych chorób) chą się łączyć z narodem polskim. Naród Polski = Słowianie = w czystej formie wprost od prastarych Arian. Kto nie wierzy niech przeczyta „Pochodzenie i rasa Słowian” Lubomir Czupkiewicz.To właśnie Słowianie zachowali najwięcej cech tego prastarego szlachetnego ludu.

  20. z Polski Walczcej said

    Wszystkim którzy mówili że to teoria spiskowa

    Wszystkim twierdzącym że to kolejna teoria spiskowa, że żydzi nie wypełniają skrupulatnie swojego planu zniewolenia ludzkości dedykuję dzisiejszą informację:

    Ortodoksyjni Żydzi budują kopię Świątyni Salomona.

    Izraelscy osadnicy z osiedla Micpe Jerycho na Zachodnim Brzegu niedaleko Jerycha w Autonomii Palestyńskiej, poinformowali o przystąpieniu do budowy naturalnej wielkości repliki Świątyni Jerozolimskiej.

    Zbudowana Świątynia w Jerozolimie za czasów króla Salomona, gdzie według Biblii spoczywać miała Arka Przymierza, był niszczona dwukrotnie: podczas najazdu babilońskiego w VI w. p.n.e. oraz przez Rzymian w 70 r. Obecnie jego jedyną pozostałością jest fragment zachodniego muru znany jako Ściana Płaczu, a na Wzgórzu Świątynnym znajdują się muzułmańskie Kopuła na Skale i meczet Al-Aksa.

    Religijni fanatycy izraelscy mówią, że model Świątyni Jerozolimskiej zostanie wykorzystany w specjalnej „szkole kapłanów” (kohenów), która została uroczyście otwarta w tym osiedlu. Nowi kapłani służyć będą w Trzeciej Świątyni, która zostanie postawiona w Jerozolimie – zapowiadają fanatycy.

    Muzułmanie wszelkie działania zmierzające do rozpoczęcia odbudowy świątyni odbierają jako zapowiedz przejęcia przez Żydów Góry Świątynnej, na której znajduje się meczet Al-Aksa i tzw. Kopuła Skały, stanowiące świętość dla muzułmanów. Tradycyjna islamska wizja końca dziejów utrzymuje, że wstępem do apokalipsy będzie odebranie tych miejsc wiernym proroka przez Żydów, co spowoduje powtórne przyjście „Mesjasza” i ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu pomiędzy Dobrem a Złem. Wszelkie działania ortodoksów związane z odbudową świątyni powodują nerwowe reakcje muzułmanów.

    Zapowiedź budowy nowej świątyni może doprowadzić do eskalacji i tak już gwałtownych zamieszek izraelsko-arabskich, trwających od kilku dni w okolicach Wzgórza Moria. Umiarkowani przywódcy palestyńscy z Ramallah ostrzegają przed wybuchem „trzeciej intifady”.

    DeTe
    _________________

  21. gosc po raz pierwszy said

    jezeli ten 21 grudzien 2012 nie wypali , to podobno ma byc jeszcze rok 2017 . glupi zart .

Sorry, the comment form is closed at this time.