Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Marucha o Wolne tematy (29 – …
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    errorous o Pilna sprawa
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    errorous o Samotnik z Bogoty pośród …
    Listwa o Roman Fritz w obronie normalno…
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Zerohero o Amerykański Portal Zero Hedge…
    Bezpartyjna o Wolne tematy (29 – …
    Józef Bizoń o Roman Fritz w obronie normalno…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 709 subskrybenta

Bereza Kartuska – czarna karta historii II RP

Posted by Marucha w dniu 2014-09-27 (Sobota)

W roku 2014 przypada wiele okrągłych rocznic, m.in. stulecie wybuchu pierwszej wojny światowej, siedemdziesięciolecie powstania warszawskiego, czy 25-lecie transformacji ustrojowej.

Jest jednak pewna rocznica, która na pewno zostanie przemilczana przez czynniki oficjalne, ponieważ stoi w rażącej sprzeczności z uprawianym od 1989 roku kultem II Rzeczypospolitej.

Chodzi o osiemdziesiątą rocznicę utworzenia tzw. miejsca odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Rocznica ta jest dobrą okazją do przypomnienia ciemniejszych kart historii II RP.

Geneza

Obóz w Berezie Kartuskiej formalnie powstał 12 lipca 1934 roku na mocy rozporządzenia z mocą ustawy prezydenta Ignacego Mościckiego z 17 czerwca 1934 roku. Pomysł utworzenia obozu wyszedł od premiera Leona Kozłowskiego i został zaakceptowany przez Józefa Piłsudskiego.

Obóz oficjalnie nosił nazwę „miejsce odosobnienia” i przeznaczony był dla osób, „których działalność lub postępowanie daje podstawę do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego”. Wystarczyło zatem tylko samo przypuszczenie. Akt oskarżenia i wyrok sądowy nie były potrzebne. Rozporządzenie prezydenta RP zezwalało na utworzenie wielu takich miejsc odosobnienia, ale powstało tylko jedno – w Berezie Kartuskiej w powiecie prużańskim na terenie województwa poleskiego.

Bezpośrednią przyczyną utworzenia obozu w Berezie było zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, dokonane 15 czerwca 1934 roku przez terrorystę z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów Hryhorija Maciejkę. Początkowo o tę zbrodnię podejrzewano utworzony 14 kwietnia 1934 roku Obóz Narodowo-Radykalny i dlatego jego członkowie byli jednymi z pierwszych więźniów Berezy.

Powstanie „miejsca odosobnienia” należy widzieć w kontekście sytuacji politycznej Polski przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku. Ustanowione w wyniku przewrotu majowego w 1926 roku rządy autorytarne Józefa Piłsudskiego dążyły do zapewnienia jego obozowi politycznemu (sanacji) dominującej i trwałej pozycji na scenie politycznej.

Na początku lat trzydziestych – jak zauważył Ireneusz Polit – „zaczęła narastać tendencja do wyeliminowania z życia politycznego czynnika opozycyjnego względem sanacji i zastraszenia. Wiązało się to z ogólnym tego typu prądem, który zaczął występować w większości krajów Europy. Przeciwników politycznych eliminowano niejednokrotnie w sposób brutalny. W Polsce ta kwestia prawie zawsze łączyła się z osobą faktycznego dysponenta polityki – Józefa Piłsudskiego. Za jego inspiracją grupa osób mu najbliższych starała się zdominować życie polityczne. (…) W momencie, w którym zwykłe formy zwalczania nie zdawały egzaminu, a grup i partii politycznych protestujących było coraz więcej, trzeba było zastosować środki wyjątkowe. Potrzebny był także moment, za pomocą którego można było by wytłumaczyć społeczeństwu motywy takiego kroku. Takim wydarzeniem stało się zabójstwo ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, wtedy zdecydowano się na wprowadzenie obozów izolacyjnych” (Ireneusz Polit, „Miejsce odosobnienia w Berezie Kartuskiej w latach 1934-1939”, Toruń 2003, s. 5).

Utworzenie obozu w Berezie wieńczyło proces zaostrzenia kursu politycznego zmierzający do totalizacji państwa. Proces ten rozpoczął się od lekceważenia i łamania przez obóz rządzący Konstytucji RP z 1921 roku, a jego kluczowym momentem było aresztowanie przywódców opozycji parlamentarnej (Centrolewu) i osadzenie ich w twierdzy brzeskiej oraz przeprowadzenie w atmosferze terroru i nadużyć wyborów do Sejmu i Senatu w listopadzie 1930 roku.

Andrzej Garlicki uważa, że „koncepcja utworzenia „miejsc odosobnienia”, czyli używając niemieckiej nomenklatury – obozów koncentracyjnych, musiała być od pewnego czasu przygotowywana w jakichś kręgach obozu sanacyjnego. Żadnych jednak szczegółów nie znamy. Przykład obozów hitlerowskich w Niemczech (Oranienburg i Dachau powstały już w marcu 1933 roku) był kuszący. Należy pamiętać, że wówczas celem tych obozów nie była eksterminacja. Chodziło o złamanie więźniów i zniechęcenie ich raz na zawsze do jakiegokolwiek oporu. A potem mogli wyjść na wolność. Wbrew sądom niektórych historyków nie wzorowano się radzieckich łagrach, znacznie wcześniejszych niż obozy koncentracyjne, bo były ściśle strzeżoną tajemnicą i na ogół o nich nie wiedziano” (Andrzej Garlicki, „Piękne lata trzydzieste”, Warszawa 2008, s. 240).

Lokalizacja i organizacja obozu

Obóz w Berezie utworzono w kompleksie budynków po byłych koszarach carskich. Administracyjnie podlegał on wojewodzie poleskiemu, którym od 5 października 1932 roku był płk Wacław Kostek-Biernacki (1884-1957). Wcześniej dał się on poznać jako komendant twierdzy brzeskiej na czas uwięzienia w niej posłów Centrolewu, odpowiedzialny za ich psychiczne i fizyczne maltretowanie.

Wybór miejsca lokalizacji został niewątpliwie podyktowany warunkami naturalnymi. Dużą część Polesia zajmowały bagna i lasy. Do tego dochodziła słabo rozwinięta sieć dróg, z których tylko nieliczne nadawały się do podróży w każdą porę roku. W niektórych powiatach istniały wyłącznie drogi polne użytkowane jedynie w okresie letnim. Podobnie przedstawiała się sprawa połączeń kolejowych. To wszystko sprzyjało izolowaniu osób przetrzymywanych, w tym odcięciu ich od wiadomości z kraju oraz uniemożliwieniu przedostawania się do opinii publicznej informacji o obozie.

Główną jednak przyczyną wybrania Berezy Kartuskiej było najprawdopodobniej to, że wojewodą poleskim odpowiedzialnym za nadzór nad obozem był W. Kostek-Biernacki – fanatyczny piłsudczyk, całkowicie dyspozycyjny wobec Komendanta, mający opinię sadysty.

Osadzenie w obozie następowało na podstawie decyzji administracyjnej bez prawa apelacji na okres trzech miesięcy i mogło zostać przedłużone o kolejne trzy miesiące. Znane są przypadki osadzenia trwającego rok. Osoby zwolnione z obozu mogły zostać ponownie w nim umieszczone, jeśli na wolności znowu zachowałyby się „nieodpowiednio”. Wystąpić z wnioskiem o skierowanie do „miejsca odosobnienia” mógł starosta lub właściwy komendant policji. Wniosek taki kierował do miejscowego wojewody, a ten po zaaprobowaniu przesyłał go do referatu „Bereza Kartuska” w departamencie politycznym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Ostateczną decyzję o skierowaniu do Berezy podejmował minister spraw wewnętrznych (w latach 1934-1939 byli nimi kolejno: Marian Zyndram-Kościałkowski, Władysław Raczkiewicz i gen. Felicjan Sławoj Składkowski). Do obozu wysyłano osoby, którym nie można było udowodnić popełnionych czynów niezgodnych z prawem. Prowadzono także deportacje „prewencyjne”, które dotyczyły głównie komunistów przed świętem 1 Maja. W Berezie osadzano także osoby nie związane z jakąkolwiek działalnością antypaństwową – albo na skutek pomyłek albo w rezultacie podejmowanych z osobistej zemsty donosów i intryg.

Zorganizowaniem obozu zajęli się dyrektor departamentu politycznego w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Wacław Żyborski oraz naczelnik wydziału narodowościowego w tym departamencie płk Leon Jarosławski. Załogę „miejsca odosobnienia” stanowili funkcjonariusze policji państwowej. W lipcu 1939 roku liczebność załogi wynosiła około 300 policjantów. Wtedy także skierowano do obozu kobiety – funkcjonariuszki. Komendantami obozu byli podinspektor Bolesław Greffner (do 1 grudnia 1934 roku) – wcześniej zastępca komendanta wojewódzkiego policji w Poznaniu i znajomy W. Kostka-Biernackiego z czasów legionowych, a po nim podinspektor Józef Kamala-Kurhański (1884-1941) – wcześniej zastępca komendanta wojewódzkiego policji we Lwowie. J. Kamala-Kurhański za służbę na stanowisku komendanta Berezy został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Więźniowie

Obóz w Berezie Kartuskiej – chociaż formalnie powołany 12 lipca 1934 roku – zaczął funkcjonować już 6 lipca. Tego dnia o godz. 20.00 przywieziono dwóch pierwszych więźniów – członków Stronnictwa Narodowego z Krakowa. O godz. 21.00 natomiast przywieziono trzech komunistów z Nowogródka. W nocy z 6 na 7 lipca wywieziono z Warszawy do Berezy czołowych działaczy Obozu Narodowo-Radykalnego. Byli to: Zygmunt Dziarmaga, Władysław Hackiewicz, Jan Jodzewicz, Edward Kemnitz, Jerzy Korycki, Bolesław Piasecki, Mieczysław Prószyński, Henryk Rossman, Włodzimierz Sznarbachowski i Bolesław Świderski.

Fala aresztowań członków ONR i Sekcji Młodych Stronnictwa Narodowego rozpoczęła się zaraz po zabójstwie B. Pierackiego – w nocy z 15 na 16 czerwca 1934 roku. Aresztowano ponad 1000 osób. Nie ujęto Jana Mosdorfa, który ukrył się i dzięki temu uniknął Berezy. 10 lipca 1934 roku ONR został zdelegalizowany „za doprowadzenie do stałego naruszania bezpieczeństwa, spokoju i porządku publicznego”.

W ciągu pięciu lat istnienia obozu w Berezie Kartuskiej osadzono w nim około trzech tysięcy osób (liczba wydanych numerów więźniarskich przekroczyła w 1939 roku 3000). Stany liczbowe obozu wahały się od 100 do ponad 600 osadzonych. W 1936 roku było 369 osadzonych, w tym 342 komunistów, a 2 czerwca 1938 roku stan obozu wyniósł 650 więźniów, w tym 417 politycznych.

Znane są nazwiska 1473 więźniów, w tym: 22 członków Obozu Narodowo-Radykalnego, 60 członków Stronnictwa Narodowego, 69 członków Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (więźniem Berezy był m.in. Roman Szuchewycz, późniejszy dowódca Ukraińskiej Powstańczej Armii), 979 członków Komunistycznej Partii Polski, Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej, Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, 129 członków różnych organizacji lewicowych (głównie komunistycznych) deportowanych z Łodzi, 19 działaczy Stronnictwa Ludowego i Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”, 108 kryminalistów (złodzieje, paserzy i sutenerzy), 82 przestępców gospodarczych (przemytnicy, spekulanci, lichwiarze, organizatorzy hazardu) oraz pięciu bezpaństwowców. Ci ostatni byli Żydami zbiegłymi z terenu III Rzeszy, którzy chcieli znaleźć azyl w Polsce, na co władze sanacyjne zapatrywały się niechętnie. Zamknięto przed nimi legalne przejścia graniczne, a jako formę zahamowania ich nielegalnego napływu wybrano m.in. umieszczenie w Berezie.

Więźniem Berezy był także wybitny publicysta konserwatywny Stanisław Cat-Mackiewicz (1896-1966), aresztowany 23 marca 1939 roku pod zarzutem „osłabiania ducha obronnego Polaków” w związku z krytyką polityki zagranicznej Józefa Becka. W obozie spędził 17 dni. Przedtem kilkakrotnie grożono mu osadzeniem w „miejscu odosobnienia” za artykuły krytykujące sanację. Do Berezy o mało nie trafił też Jerzy Giedroyć za opublikowanie w redagowanym przez siebie „Buncie Młodych” artykułu Aleksandra Bocheńskiego pt. „Kirow a Pieracki”.

Deportacje do Berezy nasiliły się po objęciu 15 maja 1936 roku funkcji premiera przez gen. Felicjana Sławoja Składkowskiego. Pojawiły się wówczas tendencje, żeby Bereza stała się środkiem zaradczym na wszelkie „zło” panujące pod rządami sanacji. Od jesieni 1936 roku osadzano w Berezie przestępców gospodarczych, a od końca tego roku także kryminalnych, którzy – podobnie jak w obozach hitlerowskich – byli wykorzystywani jako pomocnicy załogi. Liczba przestępców gospodarczych i kryminalistów wysłanych do Berezy najprawdopodobniej wyniosła około tysiąca osób.

Traktowanie więźniów i ofiary

Więźniów obowiązywał surowy regulamin. Tak samo jak w obozach hitlerowskich nadawano im numery, które musieli podawać zamiast imienia i nazwiska. Wśród kar regulaminowych były m.in.: zakaz korespondencji z rodziną, zmniejszenie racji żywnościowej, kara postu o chlebie i wodzie, kara twardego łoża (pozbawienie pościeli) i kara karceru. Do kar pozaregulaminowych należały: bicie, w tym pałkami, poniżanie i psychiczne dręczenie. Więźniów na każdym kroku obrzucano ordynarnymi wyzwiskami. Zwracanie się do nich per „skurwysynu” stanowiło ze strony policjantów określenie najdelikatniejsze. O ile w twierdzy brzeskiej bicie osadzonych miało miejsce w nielicznych przypadkach, to w Berezie było codziennością.

Oprócz bicia stosowano różnego rodzaju szykany i tortury, w tym karne ćwiczenia (m.in. czołganie się oraz tzw. „kaczy chód”, czyli chodzenie w półprzysiadzie), które odbywały się w sali służącej w lecie za pracownię betoniarską lub w miejscu, gdzie z ustępów wypływała ludzka uryna. Torturą było nawet wypróżnianie się. Stanisław Cat-Mackiewicz zeznał przed komisją powołaną przez rząd Władysława Sikorskiego do zbadania przyczyn klęski wrześniowej, że „wolno było tę czynność fizjologiczną załatwić tylko raz na dobę, rano: dwudziestu ludzi stawało w pokoju z betonową podłogą i na komendę „raz, dwa, trzy, trzy i pół, cztery” każdy z nich miał obowiązek rozpiąć się, załatwić się i zapiąć się, co było oczywiście czasem niewystarczającym absolutnie, tym bardziej, że skandowanie komendy nie było wcale wydłużone, lecz wyrazy „raz i dwa” były mówione w takim tempie, że całość komendy nie mogła wynosić więcej czasu niż półtora sekundy najwyżej. Wobec czego ludzie stale chodzili z niewypróżnionymi żołądkami, co zwłaszcza było dotkliwe przy owej gimnastyce polegającej na kilkugodzinnym kaczym chodzie” (cyt. za: A. Garlicki, „Piękne lata…”, s. 249).

Osadzeni mieli obowiązek pracy fizycznej w obozie lub poza nim. Zmuszano ich m.in. do czyszczenia ustępów przy pomocy małej szmatki, czyli faktycznie gołymi rękami. Do jednych z najbardziej uciążliwych prac należało pompowanie wody przy użyciu kieratu, którego orczyki były specjalnie zamocowane w ten sposób, że więźniowie cały czas musieli pracować w głębokim pochyleniu. Wykonywali też prace zupełnie bezsensowne jak kopanie i zakopywanie rowów lub przenoszenie ciężkich kamieni z miejsca na miejsce. Niewątpliwie zatem – podobnie jak w obozach hitlerowskich – celem pracy było psychiczne złamanie więźniów. Ponadto musieli oni po obozie poruszać się biegiem i nie wolno im było ze sobą rozmawiać. Przyłapanie na rozmowie groziło karcerem.

Wyżywienie było niedostateczne i składało się z kawy zbożowej lub żuru i 400 gramów czarnego chleba na śniadanie (potem 700 gramów, czasem z dodatkiem twarogu), zupy bez tłuszczu i porcji ziemniaków na obiad oraz kawy zbożowej lub żuru na kolację. Koszt wyżywienia jednego osadzonego wynosił od 27 do 49 groszy. Więźniom Berezy dokuczał zatem głód. Nie pozwalano im przy tym otrzymywać paczek od rodzin.

Dzień w obozie zaczynał się pobudką o czwartej rano, po czym następowały apel i śniadanie. O 6.30 rozpoczynała się praca lub karne ćwiczenia, które trwały z przerwą obiadową do godz. 17.00. Przygotowania do snu zarządzano o 18.30.

Agnieszka Knyt w swoim źródłowym opracowaniu na temat Berezy Kartuskiej („Karta” nr 59/2009, s. 24-67) przytacza m.in. fragmenty relacji kilkunastu więźniów „miejsca odosobnienia”. Polscy historycy są raczej ostrożni w szukaniu analogii pomiędzy Berezą a obozami hitlerowskimi, nawet tymi sprzed wojny. Jednakże przy lekturze relacji więźniów Berezy takie analogie natychmiast się nasuwają.

Franciszek Klimka – Polak ze Śląska Opolskiego, skierowany do Berezy 5 września 1939 roku za to, że miał niemieckie obywatelstwo – tak przedstawia przybycie do obozu: „Przy furtce stało dwóch policjantów z gumowymi pałkami policyjnymi w rękach, którymi okładali przechodzących i nawoływali: Szybciej, biegiem. Biegnąc dalej, zauważyłem wyciągnięte dwa sznury policjantów i cywilów (jak się później dowiedziałem – przestępców kryminalnych), zaopatrzonych w specjalne „bykowce”, sękate kostury, koły. Każdy z więźniów musiał przejść przez wyciągnięty w ten sposób „korytarz” policjantów i kryminalistów, którzy wrzeszcząc wniebogłosy: Biegiem, skurwysyny, biegiem, kurwa wasza mać, biegiem, nie bójcie się, jeszcze was nie wieszamy! – okładali trzymanymi w rękach narzędziami biegnących więźniów. (…) Kiedy znaleźliśmy się na placu, każdy musiał położyć się twarzą do ziemi w następstwie wydanej komendy: Od czoła padnij, kłaść się na pyski! Następnie policjanci na tę zbitą masę ludzi wchodzili i depcząc po ludziach, bili ich pałkami gumowymi, krzycząc: Nie podnosić łbów, mordy do ziemi!”

Od razu nasuwa się tutaj analogia z tzw. powitaniem nowo przybyłych więźniów w hitlerowskich obozach koncentracyjnych, które mniej więcej wyglądało podobnie. Celem tzw. powitania było maksymalnie brutalne sterroryzowanie nowo przybyłych więźniów jeszcze przed ich formalną rejestracją w obozie tak, żeby stłumić w nich najmniejszą chęć oporu. Analogia nasuwa się też w związku z wysługiwaniem się przez załogę obozową kryminalistami w terroryzowaniu więźniów politycznych i nadzorze nad nimi.

Trofim Maryszczuk – członek Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, deportowany do Berezy w lipcu 1934 roku – wspomina, że po wprowadzeniu go do kancelarii obozowej i odebraniu rzeczy osobistych kazano mu się odwrócić do tyłu. Gdy to zrobił – „zaczęli we dwóch młócić mnie pałami”. Potem polecono mu przyszyć do odzieży dwa kawałki płótna z nadrukowanym numerem więźniarskim. Po ich przyszyciu zameldował się osobiście u komendanta obozu Bolesława Greffnera. „Kto melduje? Więzień Maryszczuk, panie komendancie. Ha, ha – zaśmiał się drwiąco – nie ma już Maryszczuka, umarł w butach. Jest natomiast… – zerknął na mój lewy rękaw i wymienił mój numer”. Równie dobrze ta scena mogłaby się rozegrać w którymś z niemieckich obozów nazistowskich.

Jakub Prawin – działacz Komunistycznej Partii Polski (późniejszy generał LWP) – wspomina, że więźniów przy pracy zaprzęgano do „wozów, do pługa, do bron, brony obciążano często głazami, aby „lepiej pracowały”. (…) Odrębnym rozdziałem była praca przy walcu. Był to ogromny, kilkutonowy walec do ubijania dróg, poruszany normalnie za pomocą traktora lub wielokonnego zaprzęgu. W Berezie zaprzęgano do tego walca nas, więźniów.” Podobny walec – zwany walcem Krankemanna – był też w KL Auschwitz.

Włodzimierz Sznarbachowski – działacz Obozu Narodowo-Radykalnego i redaktor dwutygodnika „Akademik Polski” (późniejszy pisarz) – relacjonuje, że na pierwszy apel więźniów przybył do Berezy wojewoda poleski płk Wacław Kostek-Biernacki, sprawujący nadzór administracyjny nad obozem. „Wygłosił do nas krótkie pouczenie w stylu wojskowym. Mówił, że znaleźliśmy się w Berezie, ponieważ jesteśmy ludźmi, którzy z tych czy innych powodów nie szanują państwa ani jego ustroju, którzy nie doceniają istnienia i siły wolnej Polski. Wobec tego nauczy się nas tutaj szacunku dla państwa polskiego. (…) Wreszcie wojewoda zapowiedział, że dostaniemy wszyscy jednakowe pasiaki jako symbol, że od każdej jednostki, każdego obywatela państwo wymaga takiego samego minimum lojalności i szacunku dla władzy.”

Sznarbachowski podaje, że najgorzej traktowano w Berezie komunistów, nacjonalistów ukraińskich i Żydów: „Oprócz masakrowania przez parę dni aż do nieprzytomności Ukraińców, którzy przy rannym apelu odliczali po ukraińsku, zdarzało się, że to tego, to owego odprowadzano na bok i tłuczono solidnie”.

Inny działacz ONR Mieczysław Prószyński podaje, że po przybyciu do obozu wprowadzono go do „lochu, gdzie leżała słoma”. Kazano mu uklęknąć z podniesionymi rękoma, a po chwili weszło dwóch policjantów, którym podoficer kazał załadować broń. Pozorowanie egzekucji trwało kilka minut, a na koniec podoficer zagroził Prószyńskiemu zastrzeleniem w razie usiłowania ucieczki.

Stefan Łochtin – działacz Stronnictwa Narodowego i dziennikarz konserwatywnego „Dziennika Wileńskiego” – wspomina, że „stosunek policjantów do aresztowanych był bardzo rozmaity. Byli tacy, którzy przynosili po kryjomu jedzenie i wręczali je w ustępie czy gdzie indziej, ale należeli oni do wyjątków. Większość była bardzo surowa – powiedziałbym nawet zwierzęco surowa. Do aresztowanego mówiono: Ty, kurwa twoja mać, świńskie ścierwo itp. W przerwie obiadowej większość policjantów nie pozwalała aresztowanym chodzić do ustępów czy nawet wymyć rąk. W mojej obecności Świerzewski prosił o pozwolenie umycia rąk (mył ustępy policyjne i miał ręce umazane kałem). Odpowiedział mu policjant Bulsiewicz: Ty kurwo inteligencka – możesz obiad z gównem jeść”.

Komendant główny policji państwowej gen. Kordian Józef Zamorski w swojej relacji na temat Berezy stwierdził, że kierowanie policjantów do służby w tym obozie było sprzeczne z ustawą o policji państwowej. Dlatego po objęciu na początku 1935 roku stanowiska komendanta głównego bezskutecznie zabiegał u ministra Kościałkowskiego o zwolnienie policji z obowiązku dostarczania wartowników do „miejsca odosobnienia”. Wedle jego relacji policjanci „stamtąd wychodzący nie mogli iść do służby zewnętrznej. Byli przez parę miesięcy w kompanii rezerwy w Żyrardowie, by zapomnieli o osobistych przejściach w służbie Berezy, by zapomnieli metody tam stosowane. Dopiero wtedy dawałem im przydziały na posterunki.

Mimo tego były trzy wypadki samobójstw wśród policjantów, którzy chorowali na rozstrój nerwowy po Berezie”. Charakteryzując demoralizujący wpływ służby w obozie na funkcjonariuszy stwierdził, że „młodemu chłopakowi w szkole w Mostach okazywano ideał angielski policjanta-obywatela, po to, by go potem posłać na służbę do mordowni, którą bezsprzecznie była Bereza i która była praktycznym zaprzeczeniem wszelkich wzniosłości, o których kandydatowi na policjanta opowiadano w Mostach”.

Więźniowie zwolnieni z Berezy musieli potępić swoją dotychczasową przeszłość polityczną i nie mogli nikogo informować o sytuacji panującej w obozie pod karą ponownego w nim osadzenia. Wielu więźniów doznało dożywotniego uszczerbku na zdrowiu fizycznym i psychicznym.

Znane są nazwiska 14 więźniów, którzy zmarli w obozie i szpitalu więziennym. Według Ireneusza Polita na skutek sadystycznego traktowania i ciężkiej pracy zmarło nie więcej niż 20 więźniów. Rzeczywista liczba ofiar jest jednak trudna do ustalenia z tego powodu, że ciężko chorych lub zmaltretowanych więźniów zwalniano, by uniknąć ich zgonu w obozie. Umierali oni nawet po upływie dłuższego czasu od wyjścia na wolność. Tak było m.in. w wypadku działacza ONR i adwokata Henryka Rossmana (1896-1937), który podczas pobytu w karcerze nabawił się zapalenia nerek i zmarł na uremię dwa lata po zwolnieniu z Berezy.

Bohdan Piętka
Myśl Polska, nr 39-40 (28.09-5.10.2014)
http://www.mysl-polska.pl

Komentarzy 30 to “Bereza Kartuska – czarna karta historii II RP”

  1. 3221 said

    A dla niektorych marszalek to taki najwiekszy z polakow

  2. karlik said

    Po pierwsze nie ma żadnego dowodu , że Marszałek był tym co decydował o powstaniu obozu..
    Inna sprawa , że stworzył system , który umożliwił powstanie takiego obozu..
    Zamykano niewinnych , winnych przestępstw zamykano w więzieniach.
    Powinno się to oficjalnie potępić , skoro tego nie zrobiono , takie same obozy tworzyli następcy , np.Sikorski w Anglii.
    Stworzyła się elita nietykalnych , która trwa do dziś.

  3. maurycy said

    Karlik ! Bronisz pan bydlaka, smiecia, lajze Pilsudskiego ! Nie ma dowodow ? Oni tak sami to zrobili pod bokiem Pilsudskiego ? Nie pisz pan idiotyzmpow i nie mać pan ludziom w gowie ! Jesli pan sie z tym nie zgadasz to sam przedstaw dowody ze twoj zafajdany, lajdak Pilsudski- idiol o tym nie wiedzial ! To jest jednym z koronnych dowodow ze ta zdegenerowana kreatura uporczywie podrzucana nam przez zydowstwo powinna by wyrzucona raz na zawsze na smietnik !

  4. Kazik said

    Bereza Kartuska to i tak darmowe wczasy w porównaniu z niemieckimi i sowieckimi obozami . Wystarczy porównać ilości ofiar .

  5. AlexSailor said

    Berezę stworzyły kanalie i złodzieje, które doprowadziły do likwidacji Państwa Polskiego w 1939r.
    Oni po prostu Polskę przehulali i rozkradli, bo inaczej nie da się tego nazwać.
    Przerażeni zejściem marszałka(? sam się mianował) sięgnęli po niemieckie wzorce, to jest wyniszczenie fizyczne i psychiczne realnej opozycji.
    Propolskiej opozycji, bo katownia powstała dla narodowców, a nawet jakichkolwiek innych krytyków systemu zorganizowanej grabieży i biurokratycznego zniewolenia prowadzącej do klęski wrześniowej.

    Bereza Kartuska była, obok instytucji „nieznanych sprawców”, filarem sterroryzowania opozycji, a nawet w ogóle myślących w kategoriach narodu, państwa, perspektywie długoterminowej, Polaków.

    Element kryminalny, komunistyczny, czy terroryści sponsorowani przez inne państwa, był tylko maskowaniem jej prawdziwej funkcji.

    O jakości winnych zbrodni popełnianych na narodzie w związku z Berezą, jak i samych osadzonych, świadczy fakt ucieczki już 5 września z Warszawy w kierunku granicy Rumuńskiej, przez którą 18 września uciekł także zbrodniarz przeciw Narodowi Polskiemu – Kostek-Biernacki.

    Pocieszającym jest fakt, że spotkała go sprawiedliwość, choć z nieoczekiwanej strony, to jest komunistycznych i radzieckich służb bezpieczeństwa:

    „Po powrocie do kraju w październiku 1945 został aresztowany przez UB. W więzieniu był traktowany gorzej niż więźniowie Berezy, a po 8 latach pobytu w więzieniu na Mokotowie wytoczono mu proces. 14 kwietnia 1953 został skazany na karę śmierci w oparciu o dekret „O odpowiedzialności za klęskę wrześniową i faszyzację życia państwowego” z 22 stycznia 1946. Sąd Najwyższy po apelacji zamienił ten wyrok na 10 lat więzienia. 9 listopada 1955″.

    Ciekawi łagodność wymiaru sprawiedliwości i skazanie dopiero po śmierci Stalina oraz zmniejszenie wyroku tak, że wyszedł na wolność dwa i pół roku po jego ogłoszeniu.

  6. Easy Rider said

    No proszę – okazuje się, że tzw. „ścieżka zdrowia” to nie wymysł komunistycznej milicji, tylko wynalazek znany już za sanacji! W czym więc ta II RP miała być lepsza (jako państwo) od komuny, utrzymując obóz koncentracyjny nie różniący się od hitlerowskiego? Czy to nie był faszyzm w czystej postaci? Może należałoby – w imię prawdy historycznej – zacząć obalać pomniki Piłsuda, a na ich miejscu stawiać pomniki Dmowskiego i innych postaci rzeczywiście zasłużonych dla odzyskania niepodległości Polski, jak również jej odbudowy?

    A tak w ogóle – to wydaje mi się, że tego rodzaju „obozy odosobnienia” stosowane gdziekolwiek w przeszłości, do dzisiejszych typu Guantanamo czy pozostających w pogotowiu obozów detencyjnych FEMA, to robota reżyserów tej samej nacji, będącej największym wrogiem ludzkości.

    Ad 4 – Kazik.

    Oczywiście, nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej, ale dlaczego w ogóle musiało coś takiego być?

  7. Tekla said

    Chciałabym tu wspomniec o Hermanie Liebermanie

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Herman_Lieberman

    Prawnik,społecznik..wieziony w Berezie Kartuskiej.

    to dzięki Jego inicjatywie zbudowano Dom Robotniczy w Przemyślu

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Dom_Robotniczy

    To co nie zniszczyła wojna ,zabrała prywatyzacja,budynek prezydent miasta sprzedał za symboliczna złotówkę ,dzis miesci sie w niej szkoła administaracji,nazywana ,,akademią morską” ,bo kiedyś tam własnie mieściło sie cudowne kino-sala kinowa .,,Bałtyk”..

  8. Joe said

    A ile ofiar ma na swoim koncie piatkowy samobuuuj?”Zacofane mochery „sie nie dolicza….Bo SWIAT idzie z POstepem
    technicznym…Nie ma jak HighTeh…XXI wieku!!!

  9. Brat Dioskur said

    Czytajac to wszystko rodzi sie podejrzenie ,ze byc moze po wojnie kadry UB zostaly zasilone przez b. pracownikow Berezy,stad znajomosc „sciezek zdrowia” !A mozna tak sadzic po wyjatkowo lagodnym potraktowaniu przez komune Kostki -Biernackiego!Tymczasem ten dran zasluzyl sobie na stryczek, bo mial w swoich lapach Suchewycza. oraz innych rezunow …i puscil ich zywymi!

  10. karlik said

    Ad.3
    Ja nie bronię Piłsudskiego , ja oskarżam wszystkich co doprowadzają do powstawania takich obozów lub niesłusznego aresztowania..
    Może trzeba by kilku z Wawelu wyjąć by był porządek..
    Ja nie widzę różnicy między Berezą Kartuską , a Wyspą Wężów
    http://www.dobroni.pl/rekonstrukcje,obozy-sikorskiego-wyspa-wezow-i-inne,4188
    Czy internowaniem w stanie wojennym oraz więzieniem obecnie bez wyroków sądowych niewinnych..

  11. AlexSailor said

    Ad. 10 @Karlik
    „Ja nie widzę różnicy między Berezą Kartuską , a Wyspą Wężów”

    Pieprzysz pan.
    Problemem nie jest aresztowanie i osadzenie w ośrodku internowania w Berezie bez wyroku sądowego, nawet narodowców (chociaż to powinien rozstrzygnąć później sąd, a i odszkodowania później ustalać), tylko to co się tam działo.
    Władza ma prawo do błędu, a także działalności ponad prawem, ale zgodnej z prawem naturalnym i Bożym.

    Bicie, głodzenie, deptanie godności, tortury, głodzenie, mrożenie, niszczenie zdrowia i życia, a zwłaszcza groźba zamordowania w przypadku ujawnienia tych faktów po zwolnieniu.
    To są szatańskie metody.
    Artykuł nie oddaje potworności jakie tam miały miejsce.
    Proszę sobie wyobrazić sam problem wypróżniania, jak można człowieka zgnoić i upokorzyć.

    Żadna z tych okropności nie miała miejsca na Wyspie Węży, jakkolwiek oceniać to całe internowanie.

    No i kryterium najważniejsze.
    Owoce.
    A owocem tej działalności był właśnie Wrzesień 39 i pogrzebanie Państwa Polskiego, a może i tej polskiej cywilizacji jaką w ciągu kilkuset lat udało się zapoczątkować.

    Gdyby dało się wytoczyć proces winnym klęski wrześniowej, to Bereza rozstrzygałaby między dożywociem a plutonem egzekucyjnym.
    Fajnie było urzędować i balować na koszt Narodu, szastać forsą, a przeciwnych gnoić, odbierać zdrowie, niszczyć fizycznie i duchowo.

  12. Tekla said

    W roku 1926 dyktator zwycięski zażądał zmiany Konstytucji. Powiększono władzę Prezydenta Rzeczypospolitej i mimo to przez całe lata z ust „centralnej osoby” słychać było tylko narzekania na brak władzy. Ludzie uginają się pod ciężarem kryzysu, a tu ciągle jeden okrzyk „władza”. Wszak w maju cała władza przeszła w ręce tego, który jej żądał i który wszystko robił, co chciał. W maju 1926 roku przez trzy dni bombardowano Prezydenta Rzeczypospolitej, a do dziś dnia bombarduje się codziennie cały porządek prawny. Żaden naród nie wytrzyma tego ciągłego podkopywania podstaw państwa, tych niespodzianek, tych sensacyj, tego szpiclostwa i tej masy denuncjacyj.

    http://www.przemowienia.com/kategorie/przemowienia-znanych-osob/herman-lieberman-na-procesie-brzeskim/388-herman-lieberman-na-procesie-brzeskim

  13. panMarek said

    Ad. 11. AlexSailor

    Dokładnie tak. Nic dodać ni ująć.

  14. TomUSAA+ said

    A i Pani Tekla ma rację. Tak, jak i Żeglarz.

  15. Piachu said

    Ach jaka ta Bereza była straszna!
    A wspaniali i niewinni byli tam torturowani!
    A ten Piłsudski to jakiś szaleniec i sadysta!

    Szkoda, że autor nie wspomina o tysiącach ówczesnych
    zdrajców i sukinsynów typu Palikoty, Kalisze lub pomniejsze bydło
    typu Grodzkie czy inne zboczone Biedronie lub zwyczajnych złodziejach.

    A taki regulamin to ja miałem w Orzyszu w JW 2225 w 1984r i wiem że można to przeżyć.
    A te straszne tortury, o których autor wspomina, niczym są w porównaniu z falą w Orzyszu
    gdy własną szczoteczką do zębów trzeba było czyścić korytarz długi na 30m. „Straszna katorga” gdy trzeba było chodzić jak kaczka,
    to wieczorna codzienność drugiego dywizjonu rakiet operacyjno-taktyczych.
    Sranie też było na komendę, choć bywały i śmieszne chwile podczas tej czynności, gdy z latryny obok ktoś wołał:
    „Prawda nie tylko w oczy ale i w dupę kole”
    Tu informacja dla młodszego czytelnika – „Prawda” to sowiecka gazeta o śliskich i twardych kartkach, pokrojona na kawałki zamiast papieru toaletowego.

    Moim zdaniem – dziś powinno być ze trzy „Berezy” i za przykładem Marszałka izolować, te brudy choćby na jakiś czas, od reszty społeczeństwa.
    Mają szczęście Solorze, Waltery, Kraśki, Lisy i Stokrotki i jeszcze kilka tysięcy nazwisk, bo od nich należałoby zacząć czyszczenie.
    Mają szczęście, bo nie ma komu tego zrobić?
    Jarosław?, Antoni? KTO?
    Od lat nasza wierchuszka „nie ma jaj” i nie widać nikogo, kto by stanął na wysokości adiutanta Marszałka nie wspominając o Piłsudskim.
    Ostatni po Marszałku gość „z jajami” to był Gomułka, od tamtej pory jakieś homoseksualne i zniewieściałe towarzystwo dobrało się do władzy.

  16. karlik said

    Ad.11
    „Pieprzysz pan.
    Problemem nie jest aresztowanie i osadzenie w ośrodku internowania w Berezie bez wyroku sądowego”

    Pozbawienie wolności jest karą najwyższą , jedynie osoba która nie spędziła nawet 48 godzin na „dołku” , może tak napisać..
    Oczywiście dodatkowe elementy osadzenia są pogorszeniem tej trudnej sytuacji..
    Gdyby Bereza była prawidłowo oceniona , nie byłoby Wyspy Wężów i innych niesłusznych aresztować..
    A krytyka jednych jest słuszna , ale niepełna…
    I dlatego zarówno Piłsudski i Sikorski mają miejsce na cmentarzu , a pogrzeb z honorami miał Jaruzelski..
    I następnych też nikt nie osądzi bo kwitnie bezprawie..

  17. karlik said

    ..na Wawelu miało być o Piłsudskim i Sikorskim.

  18. Plausi said

    „Są w ojczyźnie rachunki krzywd,

    obca dłoń ich też nie przekreśli, „, z „Bagnet na broń” Władysława Broniewskiego, komunistycznego poety. Czy gdyby Polacy zrozumieli te słowa, skakali by sobie do gardła tak jak to czynią zwolennicy jednej z tzw. partii wobec zwolenników jakiejkolwiek innej partii należącej do POPiSu demokratycznego SLD, PSL, SP … do grupy rozrywkowej Palikota włącznie. Każdy z tych pyskaczy jest przekonany, że jego partia lepiej go robi z przeproszeniem w wała jak każda inna.

    Polacy żreją się między sobą, omal że się nie pozabijają, a obcy wykupują kraj. Wańkowicz pytany o największą polską wadę wymienił „bezinteresowną zawiść”.

    Polacy rozwścieczeni przez gadzinówki nienawidzą się nawzajem tak silnie, że nawet nie zauważyli, że stali się obywatelami UE a nie Polski, oto paszport Polaka. Polaku, Polski jako państwa już właściwie nie ma, jest tylko prowincja UE o nazwie Polska, prawnie.

    Jedno jest pewne, Bereza Kartuska należy do tradycji II Rzeczpospolitej, której kontynuacją jest III Rzeczpospolita, zresztą z tym samym wynikiem j.w. wspomniano, także pod koniec II Rzeczpospolitej zniknęła Polska jako państwo.

    Możemy się zachłystywać takimi słowami jak demokracja i wolność do zupełnego otumanienia, przypomnijmy czym jest demokracja i deklinować je przez wszystkie przypadki. w niczym to nie zmieni sytuacji, że reżym UE, który nawet nie udaje zbytnio, że jest jakąś demokracją, decyduje o wszystkim, co się w naszym kraju wydarzy. Dobiera sobie w tym celu elementy przestępcze, weźmy choćby te, które tak jak ich poprzednicy w II Rzeczypospolitej nie zawahają się zlikwidować niewygodnych osobników czy ich internować w obozie koncentracyjnym czy obozie tortur, te ostatnie stoją do dyspozycji od lat. Zlikwidować osobników, tak jak niezauważone przez nikogo zlikwidowali niezawisłe państwo nazywane Polską, zachowując jedynie atrapę państwa, aby nadal móc doić ten kraj i rabować ludność.

    Bez refleksji nad Berezą Kartuską nie pozbędziemy się zakłamanego obrazu II i III Rzeczpospolitej, i tym samym nie będziemy w stanie rozpoznać z jakiej strony istnieje realne zagrożenie, ograniczanie się do zohydzania PRLu niczego nie ułatwi, wręcz przeciwnie, PRL jest bowiem dziełem dwóch pokoleń Polaków, przy czym to dzieło, pomimo negatywów, musi znaleźć należne mu uznanie. IPN jest obok tzw. partii instrumentem do tworzenia podziałów wśród Polaków, aby „obca dłoń” mogła łatwiej nad nimi panować.

  19. Marucha said

    Re 15:
    O ile duża część więźniów obozu w Berezie Kartuskiej zasługiwała na swój los (choć uwięzieni byli z pogwałceniem norm cywilizowanych krajów), było tam też wielu ludzi niewinnych w rozumieniu prawa i zwykłej etyki.
    Wiele osób straciło tam zdrowie, a nawet życie.
    Panu, jako człowiekowi młodemu, łatwiej było znieść warunki życia w obozie – nie zdaje Pan sobie najwyraźniej sprawy, że to co dla Pana „dało się wytrzymać”, dla osób starszych mogło być wręcz zabójcze.
    A w ogóle popieranie bezprawia nie mieści mi się w głowie.

  20. Piachu said

    „A w ogóle popieranie bezprawia nie mieści mi się w głowie.”
    A mi nie mieści się w głowie obecnie obowiązujące prawo, i wolę bezprawie jakie było w czasach międzywojennych.
    Chyba nie trzeba Gajowemu tłumaczyć jakie absurdy są w prawie nas obowiązującym.
    Gdzie z logiką czystą jak kryształ, można obronić absurd!

    Panie Piachu, Pan proponuje zastąpić dżumę cholerą. Poza tym milcząco zakłada Pan, iż bezprawie będzie dokonywane w zbożnym celu, co jest najzwyklejszą naiwnością.
    Admin

  21. karlik said

    Nikt nie zasługiwał na uwięzienie , bo tam wsadzano jedynie niewinnych i to jest ta potworność..
    Winni siedzieli w więzieniach i to nie zawsze byli winnymi , tym w Berezie odebrano wszystkie prawa łącznie z prawem do obrony.

  22. Easy Rider said

    Ad 15 – Piachu.

    Nieraz tak sobie myślę, ale na własny użytek, że gdyby w odpowiednim momencie tych wszystkich „demokratycznych opozycjonistów” KOR-wskiego chowu przepuścić przez „ścieżki zdrowia”, to może dzisiaj żylibyśmy w innym kraju – ale jednocześnie zdaję sobie sprawę z naiwności tego rozumowania.

    Natomiast Pan zastosował podobne rozumowanie, ale na użytek publiczny. Czy nie zdaje Pan sobie sprawy z tego, że aby odizolować te wszystkie wymienione kanalie, należałoby najpierw dokonać zmiany władzy, bez obawy, że posypałyby się na nas bomby z powodu „zagrożonej demokracji”? Że jeśli teraz powstałyby obozy detencyjne, to znajdą się tam w pierwszej kolejności przeciwnicy obecnej władzy i różni nieprawomyślni, jak uczestnicy niniejszego forum?

    Proszę porzucić wszelkie nadzieje – nie pojawi się żaden polityczny Batman, który dokona oczyszczenia tego bagna. To wszystko zaszło zbyt daleko, możemy jedynie liczyć na interwencję Siły Wyższej, cokolwiek pod tym pojęciem można rozumieć.

    P.S. Współczuję z powodu traumy, jaką przeżył Pan w LWP, ale powinien Pan jednak dokonać rozróżnienia między tzw. falą w wojsku, a zorganizowanymi działaniami władz państwowych.

  23. Piachu said

    Ad 22 – Easy Rider.

    Oczywiście zdaję sobie z tego zagrożenia sprawę, bo lotniskowce USA już ćwiczyły wejście na Bałtyk, a bazy jankeskie powstają jak grzyby po deszczu.
    Od jakiegoś czasu widuję często chłopaków z USA na ulicach Orzysza. Oczywiście to wszystko w obronie demokracji!
    Demokracji zachodniej – tej najwspanialszej ;-(
    Nie mam traumy po LWP, wskazuję jedynie na tożsamość działań. „Fala” była przyzwoleniem władz na okiełznanie młodych gniewnych i wytresowaniu w pokorze dla władzy.

  24. Zdziwiony said

    Kiedy tylko w wyniku puczu gen. Sikorskiego, wspieranego przez masonerię i francuskie
    Deuxieme Bureau znależli się u władzy, pokazali prawdziwą twarz. Tak ich działania
    wspomina Alexis Leger, sekretarz generalny francuskiego MSZ: „śmieszny naród (…)
    Przyszli tu jako żebracy i od razu żądali trybunałów karnych i obozów koncentracyjnych”. Demokraci od ręki zorganizowali obóz w Cerizay, w którym przetrzymywali decyzją administracyjną kilkuset urzędników i wojskowych o przekonaniach piłsudczykowskich. Po upadku Francji, gdy porzuciwszy żołnierzy ewakuowali się ze sztabami i
    rodzinami do Anglii, szybko odtworzyli obóz na „Wyspie Wężów”.

    Błąd, a nawet zbrodnia antypolska, to utworzenie przez gen. Sikorskiego, przy czynnym udziale awansowanego do stopnia generała Izydora Modelskiego, we Francji, w miejscowości Cerizay w tajemnicy przed rządem francuskim, obozu dla polskich oficerów i polityków, których uznano za potencjalnych wrogów. Oczywiście zadbano o rozpuszczenie oszczerstw, że w obozie przetrzymuje się malwersantów, alkoholików i homoseksualistów. Osadzono w nim około 300 osób. Znalazł się w nim były dowódca polskiego lotnictwa gen. Ludomił Rayski, gen. Stanisław Rouppert – szef wojskowej służby zdrowia, płk Władysław Ryszanek – konsul w Hamburgu, a nawet prezes Związku Dziennikarzy Polskich – płk Mieczysław Wyżeł-Ścieżyński. Ci, którzy cudem dotarli do Anglii, zostali wyłapani i osadzeni w nowym obozie koncentracyjnym, na dalekiej północy Szkocji, na wyspie Bute, w Rothesay i obozach przejściowych w Douglas i Broughton. Oficerowie byli więzieni tu bez wyroków sądowych. W sumie około 1.500 osób, w tym 20 generałów. Osadzono tu m. in. nawet przedwojennego wojewodę śląskiego legendarnego Michała Grażyńskiego oraz byłego premiera, gen. Zyndrama-Kościałkowskiego. Wskutek fatalnych warunków bytowych zmarło około 100 więźniów, a więc kilkukrotnie więcej niż w sławionej Berezie Kartuskiej. Obóz w Rothesey został zlikwidowany na żądanie Anglików.

    Komuniści też wystawili swoją cenzurkę Berezie. Prawdziwą ocenę, wystawioną przez
    eksperta wspomina przesłuchiwany przez NKWD w 1940 r. Leon Kozłowski:

    „Wyciągnięto też sprawę utworzenia za mego rządu obozu odosobnienia w Berezie
    Kartuskiej, ale sprawy tej szerzej nie rozwijano. Było to przecież dziecinnie
    łagodne zarządzenie w stosunku do obozów istniejących w Sowietach i milionów
    ludzi odosobnionych w nich na długie lata z wyroków administracyjnych.
    W Berezie Kartuskiej za mojego urzędowania znajdowało się około dwustu
    „odosobnionych”, a każda sprawa po trzech miesiącach musiała być na nowo
    rozpatrywana. Nie dawało to podstawy do wewnętrznej propagandy w
    ustroju sowieckim. Mego śledczego interesowało tylko ilu w Berezie siedziało
    komunistów, a gdy się dowiedział, że było ich 38, to liczba ta wcale mu nie zaimponowała i uznał, że sprawa nie nadaje się do szerszego traktowania”. Premier nie mijał się z prawdą. W okresie jego urzędowania (15.V.1934 do 28.III.1935), przez obóz przeszło około 50 komunistów, a na raz nie mogło siedzieć więcej niż owych 38.

    ————————————————————————————————-

    Sikorski dnia 17 września spotkał się z ambasadorem Francji w Polsce, Leonem Noëlem, wyjątkowo antypolsko nastawionym dyplomatą oraz gen. Mousem, swoim kolegą z francuskiej École Supérieure de Guerre i gen. Louisem Faury – zapadła kluczowa dla dziejów Polski decyzja o mianowaniu Sikorskiego premierem rządu polskiego i głównodowodzącym. Ostre naciski polityczne Noëla i rządu Francji na rząd rumuński sprawiły, że w tym samym czasie legalny rząd polski z marszałkiem Rydzem-Śmiglym został, wbrew zagwarantowanemu prawu przejazdu, internowany. Cel był jasny – nie powinni przeszkadzać w tworzeniu posłusznego Francji rządu gen. Wł. Sikorskiego, od lat współpracującego z Dixiéme Bureau, czyli II Oddziałem Sztabu Francuskiego zajmującego się wywiadem. Francuski agent wpływu powołany na premiera polskiego rządu na emigracji we Francji. 30 września 1939 Sikorski powołuje już nowy rząd, ze sobą jako premierem, ministrem sprawiedliwości oraz ministrem spraw wojskowych jednocześnie. W tym ostatnim resorcie zastępcami mianował dwu frustratów: gen. Mariana Kukiela i płk. Izydora Modelskiego – określanego jako człowieka ograniczonego i nienawistnika. Rząd zostaje uznany natychmiast przez Francję i Wielką Brytanię, a w dwa dni później przez USA. Do gabinetu wchodzą tak fatalne dla Polski postacie, jak Stanisław Kot – jako minister spraw wewnętrznych (później ambasador w Moskwie, a w latach 1945-47 ambasador Bieruta w Rzymie), Henryk Strasburger jako minister skarbu oraz minister przemysłu i handlu – zidentyfikowany jako agent sowiecki, a w latach 1945-1949 ambasador Bieruta w Londynie. Był to rząd gwarantujący Francji niezgłaszanie pretensji o niewykonanie traktatów sojuszniczych (jawną zdradę) podpisanych z Polską, jak i będący gwarancją nienaciskania na rząd Francji, by przerwał na zachodzie Dziwną Wojnę (drôle deguerre) i rozpoczął działania ofensywne przeciw Niemcom.

  25. Wik said

    Szok! Widać teraz, dlaczego Banderosław tak sie na nim wzoruje, a także dlaczego V kolumna banderowska straszy uczciwych Polaków sprzeciwiających się bezsensownej wojnie z Rosją właśnie Berezą Kartuską. Szkoda, że tej antypolskiej świni Piłsudskiego Polacy nie usunęli na czas, wielka szkoda…

  26. Ad. 2

    „Stworzyła się elita nietykalnych , która trwa do dziś.”

    – Takimi nietykalnymi dawniej i dziś są m.in. masoni i ci, którzy im służą. Włos im z głowy spaść nie ma prawa. Więc wszelka swołocz, czy to piłsudska, czy michnikowa jest bezkarna.

  27. Zdziwiony said

    Istnieniu obozu sprzeciwiała się, co naturalne, KPP i OUN inspirowane i finansowane przez ośrodki zagraniczne – dla nich był przeznaczony.

    Piłsudski został zapytany przez premiera Leona Kozłowskiego o opinię wobec pomysłu powołania miejsca odosobnienia.
    Jak wspomina adiutant Komendanta, Mieczysław Lepecki, marszałek wyraził się wówczas: „Ja nic nie mam przeciw tej waszej czerezwyczajce, ja się na tą waszą czerezwyczajkę na rok zgodziłem”. I tu istota sprawy. Obóz powołano dekretem na rok czasu. Los chciał, że po upływie roku Piłsudskiego zabrakło pośród żywych. Wówczas to dekret przedłużono o kolejny rok, potem znów. I tak do końca Niepodległej Polski. W 1934 r. Piłsudski wobec narastającej przemocy politycznej – (terroryzm OUN na Kresach i
    zabójstwa Tadeusza Hołówki oraz Bronisława Pierackiego, bójki między młodzieżą
    endecką a Żydami) – postanowił zgodzić się na postawienie tamy gwałtownikom.
    Zdeklarowanymi zwolennikami Berezy byli kolejni premierzy: Leon Kozłowski i Felicjan Sławoj-Składkowski oraz wojewoda poleski, legendarny płk Wacław Kostek-Biernacki. Kozłowski – zdecydowany ukrócić przemoc, wykazać, że Polska nie jest państwem sezonowym. Sławoj w spisanych na emigracji Kwiatuszkach administracyjnych daje wyraz swojej bezradności i zaniepokojeniu rozruchami bezrobotnych i najuboższych do jakich doszło wiosną 1936 r. Skłonny winić za gwałtowne zajścia agentów Moskwy, w ich zwalczaniu widział łatwiejsze pole do popisu, niż w dżwiganiu z nędzy i upokorzenia zdesperowanych robotników. Natomiast do czarnego humoru historii zaliczyć można poparcie, jakie istnieniu obozu udzielił Stanisław Cat-Mackiewicz. Do czasu, aż sam w 1939 r. znalazł się jako jego pensjonariusz.

    Przeciwnikami Berezy byli: Kazimierz Świtalski, wiceminister MSW Mikołaj Dolanowski, Aleksander Prystor, Kazimierz Bartel. Ten ostatni wielokrotnie – i z dobrym skutkiem – interweniował uzyskując przedterminowe zwolnienie osadzonych. Ku zamknięciu obozu skłaniali się Walery Sławek oraz Marian Zyndram-Kościałkowski. Można przyjąć, że gdyby nie prowokowane przez komunę rozruchy z wiosny 1936, a następnie narastająca atmosfera pogotowia wojennego w obliczu zbrojeń i agresywnych posunięć III Rzeszy, obóz miał szansę zostać zlikwidowany już po półtora roku.

    Aresztowania przybrały masowy charakter w pierwszych dniach września 1939 roku. Do Berezy Kartuskiej kierowano osoby zagrażające – w opinii władz – bezpieczenstwu państwowemu w czasie trwania wojny. Internowaniem objęto komunistów, Ukraińców, ale przede wszystkim osoby podejrzane o proniemiecke sympatie. Wśród działaczy komunistycznych czy ukraińskich często były osoby już wcześniej osadzone w Berezie.
    W przypadku osób należących do mniejszości niemieckiej, zdarzały się przypadki zsyłania całych rodzin. Po raz pierwszy od założenia obozu zaczęto do niego kierować kobiety. W obozie przez kilka dni przebywali również żołnierze niemieccy (prawdopodobnie lotnicy) wzięci do niewoli. Już po potajemnym opuszczeniu z 17 na 18 września obozu przez administrację obozową, najprawdopodobniej do Berezy Kartuskiej, na mocy porozumienia ze stroną sowiecką, dotarł również oddział niemiecki, który miał za zadanie ewakuować wszystkich osadzonych narodowości niemieckiej.

  28. karlik said

    „Piłsudski został zapytany przez premiera Leona Kozłowskiego o opinię wobec pomysłu powołania miejsca odosobnienia.”
    L.Kozłowski był profesorem i premierem nie musiał być marionetką byłego pensjonariusza „domu wariatów”
    „Przeciwnikami Berezy byli: Kazimierz Świtalski, wiceminister MSW Mikołaj Dolanowski, Aleksander Prystor, Kazimierz Bartel. Ten ostatni wielokrotnie – i z dobrym skutkiem – interweniował uzyskując przedterminowe zwolnienie osadzonych.”
    Jeżeli ktoś jest przeciwny to występuje z bandy – oni o ile mnie pamięć nie myli nie wystąpili..

  29. Zenon K. said

    Ad.28 Prystor był przeciw stworzeniu Berezy, bo był zdania, że niewygodnych można po prostu likwidować. W końcu to on dowodził akcją zamordowania gen. Zagórskiego. Oraz trudną do oszacowania liczbą innych „akcji” tzw. chłopców komendanta: uprowadzeń, mordów i pobić. Polecam H. Pająka „Ponurą prawdę o Piłsudskim”, która to pozycja, acz nie pozbawiona błędów(co najwyżej zresztą drugorzędnych), odsłania kulisy działania sanacyjnej sitwy.

  30. karlik said

    Ad.28 „Prystor był przeciw stworzeniu Berezy” – dlatego nie przeżył sowieckiej niewoli , a premier Kozłowski twórca Berezy niewolę przeżył..
    Czyli to było na rękę , Polsce Sowietom i Niemcom…

    Pochopny wniosek – admin

Sorry, the comment form is closed at this time.