(Po cudach kapitan uwierzył w Boga)
To było w 1989 roku. Przyszedł do mnie kapitan drugiej rangi, dziennikarz, literat, mój dawny przyjaciel, Borys Fieodorowicz Kożuchów. Wiosną, latem i jesienią on prowadzi statki na północy, a zimę, kiedy morze okrywa się lodem, spędza w domu z rodziną.
Nie widzieliśmy się parę lat. Opowiedziałem mu, jak po cudach uwierzyłem w Boga i zacząłem chodzić do cerkwi. I oto już od czternastu lat nie przepuszczam ani jednego Nabożeństwa. Udowadniałem mu, że Bóg jest, że Bóg pomaga mi we wszystkim, odpowiada na modlitwy, uzdrawia choroby, kiedy modlisz się z całego serca.