Robert Faurisson: Zagadnienie komór gazowych
Posted by Marucha w dniu 2018-02-13 (Wtorek)
Przez ponad pół wieku wychowywani byliśmy w poczuciu winy za milczące przyzwolenie na masową likwidację Żydów w Europie w czasie II wojny Światowej. Nauczono nas wierzyć w holocaust dzieci Izraela, niczym w Pismo Święte. Bo czy mógł ktoś przypuszczać, że wydarzenie obecne na stronach wszystkich podręczników historii jest tylko mitem?
Ale znaleźli się ludzie, którzy potrafili otrząsnąć się i z naukową precyzją odrzucić mit holocaustu. Czy są oni w błędzie?
Każdy, rzecz jasna, może zakwestionować wszystko. Ale wykazać absurdalność czyichś poglądów na nie tak dawne przecież historyczne wydarzenia nie powinno być trudne. Skoro holocaust miał miejsce, skoro Żydzi ginęli masowo w komorach gazowych, najprościej byłoby przedstawić na to jakieś dowody. Ale tych, jak się okazało, po prostu nie ma. Kłamstwo, bowiem, choćby i miliony razy powtarzane, nie jest w stanie zastąpić najdrobniejszego choćby faktu.
Zamiast dyskusji, obrzucono, więc niepokornych historyków, nazywanych „rewizjonistami”, tonami epitetów – lecz ani jedna rzeczowa polemika nie została podjęta.
Sięgnięto też i po inne środki, by zamknąć im usta: w wielu tzw. krajach demokratycznych wprowadzono ustawowy zakaz prowadzenia badań naukowych nad holocaustem, a jego złamanie zagrożone zostało sankcjami karnymi (np. we Francji). Również w naszym kraju podjęto działania mające na celu „zjednoczenie nas z Europą” m. in. w tej sprawie. Już to zresztą przerabialiśmy: jeszcze kilka lat temu do komunistycznych więzień trafiali historycy za głoszenie innej prawdy historycznej – tej o mordzie katyńskim.
Ale czy represje są w stanie cokolwiek powstrzymać? Można oczywiście zakazać głoszenia prawdy, ale zmienić jej nikt nie jest w stanie…
MIT HOLOCAUSTU
Zagadnienie komór gazowych
Nikt, nawet tak odosobnione jednostki, które z nostalgią spoglądają na Trzecią Rzeszę, nie neguje istnienia obozów koncentracyjnych w okresie hitlerowskim. Wszyscy przyznają, że część obozów była wyposażona w krematoria. Zamiast grzebać zwłoki, palono je. Powtarzające się epidemie sprawiły, że kremacja stałą się koniecznością, szczególnie jeśli chodzi o zmarłych na tyfus.
Zagadnieniem, które jest powszechnie dyskutowane przez licznych autorów francuskich, brytyjskich, amerykańskich i niemieckich, jest natomiast istnienie „obozów zagłady” w Niemczech Hitlera. Określenie „obozy zagłady” stosowane jest dla wyodrębnienia tych obozów, które były rzekomo wyposażone w „komory gazowe”. Owe „komory gazowe” różniły się od komór stosowanych w amerykańskich więzieniach, ponieważ służyły do zabijania masowego. Ofiarami miały zaś być dzieci, kobiety i mężczyźni – zabijani z powodu swej rasy lub religii. Zostało to zdefiniowane jako „ludobójstwo”.
Podstawowym środkiem, za pomocą, którego dokonywano owego „ludobójstwa” były rzeźnie dla ludzi zwane „komorami gazowymi”. Gazem używanym w tym celu miał być Cyklon B (pestycyd oparty na kwasie pruskim i kwasie cyjanowodorowym). Autorzy, którzy zaprzeczają owemu domniemanemu „ludobójstwu” i istnieniu „komór gazowych” nazywani są REWIZJONISTAMI.
To, co utrzymują owi autorzy, przedstawia się mniej więcej tak: wystarczy do obydwu tych problemów („ludobójstwa” i „komór gazowych”) zastosować zwykłe metody krytyki historycznej, aby stwierdzić, że mamy do czynienia z dwoma mitami, nierozdzielnie ze sobą związanymi. Zbrodnicze zamiary przypisywane Hitlerowi nie zostały nigdy udowodnione. Nikt nigdy nie widział „narzędzia zbrodni”. Mamy do czynienia wyłącznie z kampanią nienawiści, z niezwykle sugestywną wojną propagandową.
Historia pełna jest oszustw tego typu, poczynając od „bajek” religijnych dotyczących magii i czarów. Tym, co odróżnia nasze czasy od poprzednich epok jest przerażająca potęga mediów i propagandy, która aż do mdłości powiela coś, co można by nazwać „kłamstwem XX stulecia”. Ktoś, kto po 30 latach poszukiwań powziął myśl, aby zdemaskować to kłamstwo, musi być ostrożny.
W zależności od sytuacji przejdzie przez więzienia, grzywny, napaści i zniewagi. Zostanie określony jako „nazista”. Jego tezy zostaną zignorowane albo zniekształcone. Żaden kraj nie będzie tak bezlitośnie wrogi wobec niego, jak Niemcy.
Dzisiaj, w każdym razie został rozbity mur milczenia wokół tych, którzy w sposób naukowy i odpowiedzialny, odważyli się pisać, że „komory gazowe” Hitlera (także te w Oświęcimiu i Majdanku) są wyłącznie historycznym oszustwem. Jest to olbrzymi krok naprzód.
Ale ileż to oszczerstw i zniewag zamieścił historyk „eksterminacjonalista” – George Wellers – kiedy, ponad dziesięć lat po śmierci Paula Rassiniera, zdecydował się polemizować z drobną częścią przedstawionych przez niego faktów. Paul Rassinier – były więzień obozu koncentracyjnego – miał odwagę jako pierwszy ujawnić w swych książkach oszustwo „komór gazowych”.
Najlepszym sposobem, aby historyk mógł dowiedzieć się o prawdziwych twierdzeniach „uczniów” Paula Rassiniera jest sięgnięcie do pracy Amerykanina A.R. Butza „Kłamstwo XX wieku” („The Hoax of the XXth Century”). Ze swej strony pozwalam sobie jedynie poczynić kilka uwag dla historyków poważnie zainteresowanych badaniami.
Pragnąłbym zwrócić uwagę na pewien paradoks. Aczkolwiek „komory gazowe” są, według historyków oficjalnych, punktem absolutnie centralnym w nazistowskim systemie obozów koncentracyjnych, a ponadto dowodem zbrodniczego, wręcz szatańskiego charakteru niemieckich obozów, pozostaje zupełnie zdumiewające, że w olbrzymiej bibliografii dzieł poświęconych obozom koncentracyjnym nie znajdziemy ani jednej książki, ani jednej broszurki, ani jednego artykułu poświęconego „komorom gazowym”.
Nie wolno dać się zwieść tytułom, które wydają się być bardzo obiecujące; należy sprawdzić, co zawierają owe prace. Publikacje na temat obozów koncentracyjnych, uznawane za „oficjalne pisma historyczne”, powstają na zlecenie instytutów lub fundacji, które są częściowo lub całkowicie finansowane z funduszów publicznych, jak na przykład Comite de Histoire de la Deuxieme Guerre. Mondiale i Centre de Documentation Juive Conteinporaire we Francji, lub Institut fur Zeitgeschichte w Monachium w Niemczech.
W dziele Olgi Wormster Mugot na temat nazistowskiego systemu obozów koncentracyjnych musimy czekać aż do strony 541, aby natknąć się na fragment poświęcony „komorom gazowym”. I tutaj czekają czytelnika trzy kolejne niespodzianki:
1. Rozdział poświęcony tej kwestii liczy jedynie 3 strony.
2. Tytuł tego rozdziału brzmi: „Problem komór gazowych”.
3. Tytułowy problem zawiera się w dociekaniach, czy istniały naprawdę „komory gazowe” w Ravensbruck (Niemcy) i Mauthausen (Austria).
Autorka dochodzi do konkluzji, że nie istniały, jednak nie bada „problemu komór gazowych” w Oświęcimiu czy jakimkolwiek innym obozie, prawdopodobnie, dlatego, że w jej umyśle nie przedstawia to żadnego „problemu”.
W tym miejscu czytelnik pewnie zechciałby się dowiedzieć, dlaczego analiza, która doprowadziła do konkluzji, że „komory gazowe” nie istniały w pewnych obozach, nie został zastosowana w przypadku obozów, takich jak Auschwitz? Dlaczego z jednej strony duch krytyczny rozwija skrzydła, a z drugiej popada w stan letargu? W końcu mówiąc o Ravensbruck mamy do dyspozycji wiele „oczywistych dowodów” i „niepodważalnych relacji naocznych świadków”, poczynając od świadków najbardziej znanych, jak: Marie Claude Vaillant-Counturier lub Germaine Tillion.
Wiele razy po zakończeniu wojny, stojąc przed obliczem francuskich i brytyjskich trybunałów, oficerowie niemieccy z Ravensbruck (Suhren, Schwarzhuber, Treite) przyznawali, że w obozie tym istniały „komory gazowe”. Opisywali także mgliście ich działanie. W następstwie tego, albo zostali powieszeni z oskarżenia o rzekome „masowe mordowanie ludzi w komorach gazowych”, albo popełnili samobójstwo. Podobne „wyznania” zostawili przed śmiercią Ziereis z Mauthausen (Austria) oraz Kramer z obozu w Stuthof-Natzweiler (Alzacja).
Dzisiaj możemy oglądać rzekome „komory gazowe” w Stuthof-Natzweiler i porównać je z niewiarygodnymi wyznaniami Kramera. Owe „komory gazowe”, prezentowane jako „monument, historyczny”, nie są niczym innym, jak tylko całkowitym oszustwem. Najmniejsza doza krytycyzmu wystarczy, aby przekonać się, że gazowanie w tym malutkim pomieszczeniu, które nie zapewnia nawet minimum ochrony przed wydostawaniem się gazu, zakończyłoby się katastrofalnie nie tylko dla ofiary i kata, ale także dla ludzi, którzy mogliby znajdować się w pobliżu.
Dla uwiarygodnienia tej „komory gazowej” (która, jak zapewniano, znajduje się w „stanie oryginalnym”), wykonano – poprzez rozbicie czterech cegieł – dziurę w cienkim murze. Przez tę dziurę Josef Kramer miał rzekomo wrzucać tajemnicze sole, co, do których nie umiał podać żadnych bliższych szczegółów, poza tym, że zmieszane z wodą były w stanie zabijać w ciągu jednej minuty! Jak mogły sole zmieszane z wodą wytwarzać gaz?
W jaki sposób Kramer uniknął zatrucia przez wydostający się otworem gaz? Jak mógł widzieć swoje ofiary poprzez otwór, skoro daje on możliwość oglądania jedynie górnej połowy pomieszczenia? W jaki sposób wietrzono pomieszczenia zanim otworzono jedyne drzwi wykonane ze zwykłego drewna?
Być może należałoby o to zapytać w przedsiębiorstwie inżynieryjnym w St. Michel sur Meurthe, które po wojnie zajmowało się przebudową lokalu, prezentowanego dzisiaj zwiedzającym w swoim „oryginalnym stanie”. Również w wiele lat po zakończeniu wojny prałaci, profesorowie uniwersytetów oraz zwykli obywatele opisywali, jako „naoczni świadkowie” – „komory gazowe” w Buchenwaldzie i Dachau. Jeśli chodzi o Buchenwald, to „komora gazowa” stopniowo znikała z opisów i relacji ludzi, którzy wcześniej utrzymywali, że istniała na terenie obozu.
Dachau
Odmienna sytuacja występuje w odniesieniu do Dachau. Najpierw zostało jasno stwierdzone (na przykład przez Jego Eminencję Biskupa Piquet), że „komora gazowa” była używana wyłącznie do gazowania polskich księży. Jednakże ostatecznie zaakceptowano – jako wersję oficjalną – stwierdzenie, że: „Komora gazowa, w Dachau, której budowę rozpoczęto w 1943 roku, nie była jeszcze całkowicie ukończona w 1945 roku, kiedy to obóz został wyzwolony, i z tego powodu nikt, nie mógł być w niej zagazowany”.
Malutkie pomieszczenie, które było prezentowane zwiedzającym, jako „komora gazowa”, musiało być w rzeczywistości czymś zupełnie innym. Teraz, gdy dysponujemy wszystkimi planami konstrukcyjnymi krematorium wraz z przyległościami, możemy to stwierdzić z całą stanowczością. Nie wiadomo na podstawie, jakich przesłanek technicznych utrzymuje się, że ta konstrukcja jest „nieukończoną komorą gazową”.
Broszat
Żaden z oficjalnych instytutów historycznych nie włożył tyle wysiłku, aby uczynić mit „komór gazowych” wiarygodnym, co Institut fur Zeitgeschichte (Instytut Historii Współczesnej) z Monachium. Od 1972 roku dyrektorem Instytutu jest Martin Broszat. Doktor Broszat, członek Instytutu od 1955 roku, stał się sławny dzięki opublikowaniu w roku 1958 t.zw. „Wyznań Rudolfa Hoessa”. Hoess, były komendant obozu w Oświęcimiu, napisał rzekomo te „wyznania” w komunistycznym więzieniu, zanim został powieszony.
19 sierpnia 1960 roku, Broszat poinformował swoich zdumionych rodaków, że na terytorium starej Rzeszy (w granicach z 1937 roku) nie było nigdy „komór gazowych”. Znajdowały się jedynie w ograniczonej liczbie wybranych obozów – zlokalizowanych zwłaszcza na terytorium okupowanej Polski (największym z nich był Auschwitz-Birkenau). Te zadziwiające informacje zostały przekazane w zwykłym liście do redakcji, opublikowanym w tygodniku
„Die Zeit” (z 19. VIII. 1960 r., s. 16). Tytuł publikacji był bardzo pokrętny i wprowadzał w błąd czytelnika: „Keine Vergasung in Dachau” („Nie było gazowania w Dachau”). W istocie winien on brzmieć: „Keine Vergasung in Altreich” („Nie było gazowania na terytorium Starej Rzeszy”).
Aby nie dopuścić do wysuwania podobnych wątpliwości w stosunku do innych obozów, doktor Broszat nie dołączył do swej informacji żadnych dowodów. Do dziś dnia, kilkanaście lat po jego publikacji, ani on, ani którykolwiek z jego kolegów-historyków, nie przedstawił najmniejszych nawet dowodów naukowych na poparcie tego twierdzenia.
Szczególnie ważne byłoby uzyskanie odpowiedzi na następujące pytania:
1. Skąd doktor Broszat wie, że „komory gazowe” na terytorium starej Rzeszy są oszustwem?
2. Skąd doktor Broszat wie, że „komory gazowe” na terytorium Polski są autentyczne?
3. Dlaczego „dowody” i „relacje naocznych świadków” dotyczące obozów koncentracyjnych na Zachodzie nagle nie przedstawiają już żadnej wartości, podczas gdy „dowody” i „relacje naocznych świadków” dotyczące obozów w Polsce – pozostają nadal prawdziwe?
Żaden ze znanych historyków nie postawił tego rodzaju pytań, tak, jakbyśmy mieli do czynienia z jakąś zmową milczenia.
Jak często w historii dziejopisarstwa przyjmuje się twierdzenia oparte na świadectwie jednego historyka? Słynny Szymon Wiesenthal w liście do redakcji „Books and Bookmen” (kwiecień 1975, str. 5) również stwierdził, że „nie było obozów zagłady na ziemi niemieckiej”, ale – podobnie jak Broszat – nie poparł swego twierdzenia żadną dokumentacją naukową…
Obozy w Polsce
Rozpatrzmy teraz problem „komór gazowych” w Polsce. Jako zasadniczy dowód, że naprawdę istniały „komory gazowe ” w Bełżcu i Treblince, uznaje się stwierdzenia Kurta Gerstaeina. Zapiski tego byłego SS-mana, który według oficjalnej wersji popełnił samobójstwo w więzieniu Cherche-Midi w Paryżu, są pełne takich absurdów, że już od dłuższego czasu straciły wiarygodność w oczach historyków.
Ponadto, dokumentacja ta nie była nigdy publicznie udostępniona, nawet w dokumentach Trybunału Norymberskiego. Dostępna była natomiast w formie bezużytecznej dla naukowego badania (ze skrótami, zmianami, zafałszowaniami…). Dokument oryginalny, tak samo jak jego absurdalne dodatki, nigdy nie był dostępny.
Jeżeli chodzi o Majdanek, to konieczna jest wizyta na miejscu. Jest wysoce prawdopodobne, że przyniosłaby ona jeszcze bardziej rewelacyjne rezultaty, niż oględziny Stuthof-Natzweiler, o czym pisaliśmy w innym miejscu.
W odniesieniu do Auschwitz-Birkenau zasadniczym dowodem są „Pamiętniki” Rudolfa Hoessa, które zostały spreparowane w polskim więzieniu. Na miejscu można obejrzeć jedynie „zrekonstruowaną komorę gazową ” w Auschwitz oraz ruiny innej „komory” w Auschwitz II – Birkenau.
Egzekucja przy pomocy gazu wymaga specjalnych warunków technicznych; nie można jej porównywać z samobójstwem czy przypadkowym zatruciem. Kat i jego pomocnicy nie mogą być wystawieni na żadne niebezpieczeństwo. Amerykanie w swoich komorach gazowych stosują gaz cyjanowodorowy zgodnie z drobiazgowo opracowanymi przepisami bezpieczeństwa. Komory amerykańskie mają postać małych, hermetycznie zamkniętych pomieszczeń. Po zakończeniu egzekucji gaz zostaje usunięty, a pomieszczenie poddane neutralizacji.
Z tego względu należy zadać pytanie: jak można było w „komorach gazowych” w Auschwitz-Birkenau, do pomieszczenia o pow. 210 m2, wtłoczyć 2000 osób, wrzucić tam pojemniki z pestycydem Cyklon B, a następnie wpuścić do tego pomieszczenia ekipy dla usunięcia nasyconych cyjankiem zwłok bezpośrednio po egzekucji?
Dwa dokumenty z niemieckich archiwów przemysłowych, dołączone przez Amerykanów do akt procesu norymberskiego stwierdzają wyraźnie, iż Cyklon B wykazuje silną tendencję do łączenia się z powierzchniami przedmiotów i nie może być usunięty – nawet przy pomocy bardzo silnych wentylatorów. Jedynym skutecznym sposobem na jego pozbycie się jest wietrzenie naturalne przez 24 godziny.
Inne dokumenty można znaleźć już na miejscu – w archiwach Muzeum Oświęcimskiego. Dokumenty te, nigdzie indziej nie odnotowywane, świadczą, iż wspomniane pomieszczenie o pow. 210 m2, znajdujące się dzisiaj w ruinie, było jedynie zwykłą przechowalnią zwłok, usytuowaną pod powierzchnią ziemi dla lepszej ochrony przed ciepłem. Pomieszczenie to posiada zaledwie tylko jedne drzwi, służące jako wejście i wyjście zarazem, nie spełniające nawet minimalnych wymogów, co do hermetyczności zamknięcia.
Jeżeli chodzi o krematoria oraz o wszystkie inne budynki i pomieszczenia obozowe, istnieje obfita dokumentacja techniczna, plany i faktury, dotyczące nawet najdrobniejszych szczegółów. Natomiast nie ma tam żadnej wzmianki o „komorach gazowych”, żadnego kontraktu na ich budowę, żadnego projektu, żadnego zapotrzebowania na materiały, żadnego planu, żadnej faktury, żadnego zdjęcia. W setkach procesów dotyczących zbrodni wojennych również nie przedstawiono nigdy niczego podobnego, jako dowodu na poparcie oskarżenia,
Christophersen
„Byłem w Auschwitz i mogę zapewnić, że nie było tam żadnych komór gazowych”. Bardzo rzadko można było usłyszeć świadków obrony w procesach „zbrodniarzy wojennych”, którzy mieliby odwagę wypowiedzieć takie stwierdzenie. Świadek taki stawał się bowiem od razu obiektem prześladowań.
Na przykład, gdyby ktokolwiek w Niemczech zechciał dzisiaj świadczyć w obronie Thiesa Christophersena (autora książki „Oświęcimskie Brednie”) ryzykuje, że zostanie skazany za „znieważanie pamięci ofiar”.
Wkrótce po zakończeniu wojny Niemcy, Międzynarodowy Czerwony Krzyż oraz Watykan (który zawsze miał szerokie informacje o wszystkich wydarzeniach rozgrywających się w Polsce) oświadczyły zakłopotanym tonem: „komory gazowe… nie wiemy nic na ten temat” – i dodawały na koniec: „czyż można coś wiedzieć na temat faktów, które nigdy nie zostały zweryfikowane?”.
Nie została znaleziona ani jedna „komora gazowa” w żadnym z niemieckich obozów koncentracyjnych – taka jest prawda!
Informacja o tym, że komory gazowe nie istniały, powinna zostać przyjęta z ulgą – niestety, stało się inaczej. Z przyczyn politycznych informacja ta została zatajona. Dzisiaj, mówienie o tym, że „komory gazowe” są historycznym fałszerstwem, nie oznacza wcale ataku na tych, którzy przeżyli obozy koncentracyjne.
Mówienie prawdy jest bowiem powinnością każdego człowieka.
Fragment broszury pt: „Mit holocaustu” Roberta Faurissona
https://stopsyjonizmowi.wordpress.com
Zob. też:
https://marucha.wordpress.com/2014/11/28/prof-faurisson-znowu-nekany/
https://marucha.wordpress.com/2015/01/26/komora-gazowa-auschwitz-i/
Admin
Komentarzy 15 to “Robert Faurisson: Zagadnienie komór gazowych”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Polo said
Za cytowanie rewizjonistów zginął śp. dr Ratajczak pisząc książę „Tematy niebezpieczne”
www.wandaluzja.pl said
W hitlerowskich obozach w Niemczech – w Polsce nie słyszałem – Armia Czerwona instalowała KOMORY GAZOWE, opracowane prawdopodobnie w USA. Wobec wzięcia do niewoli w Kijowie Generalissimusa musiał on nakazać wstrzymanie ofensywy w Turyngii i prawdopodobnie instalowania komór gazowych.
NICK said
Dobry, pouczający artykuł, Adminie.
Polecam.
Czepiania się szczegółów innym pozostawiam.
www.wandaluzja.pl said
Gdy zawieziono do Oświęcimia Johna Steinbecka to „wyprosił sobie opowiadanie mu BZDUR”. Dobrze bowiem wiedział, że Oświęcim nie był żadnym Obozem Zagłady tylko obozem Pracy Niewolniczej, wymyślonym przez Josepha Goebbelsa według doktryny UŚMIERCANIE PRZEZ PRACĘ.
Pieniądze za tą pracę szły na tajne konta palestyńskie Raula Wallenberga i Adolfa Eichmanna: http://wandaluzja.pl/?p=p_321&sName=hitlerowski-system-pracy-niewolniczej//
Obcy Astronom said
Kiedyś był przypadek doktorantki, która nachyliła się nad zlewką po dygestorium, żeby powąchać zawartość. Całe nieszczęście polegało na tym, że w reakcji chemicznej wydzielał się cyjanowodór (HCN). Dziewczyna straciła przytomność i zmarła. Tylko tyle wystarczyło, żeby wybrała się na drugi świat. Czy ktoś sobie może wyobrazić, jak wiele cyjanowodoru absorbuje się na ludzkim ciele? Czy jest możliwe, żeby ktoś, bez specjalistycznego ubrania i maski gazowej ze specjalnym absorbentem, mógłby wynosić trupy z komory gazowej? To przecież obraza rozumu, z punktu widzenia toksykologii i chemii. Jak można taką ciemnotę wmawiać ludziom? Druga sprawa -dlaczego nie ma śladów żelazicyjanku lub żelazocyjanku na ścianach komór? Rozumiem, że w obecności żydów reakcja nie zachodzi…. Pytań jest więcej niż odpowiedzi.
ruler said
Major Alozy Dziura Dziurski jako agent AK dostał się do służb sanitarnych okupantów niemieckich i między innymi zajmował się nadzorem i funkcjonowaniem obozów koncentracyjnych. Z jego relacji wynikało, że po wojnie zbudowano mit holokaustu, potrzebny do komercyjnych przedsięwzięć. Opisał to w książce „Freedom Fighter”, która wydana została w Anglii i w Australii, zaś u nas nie udało się wydać po polsku. Major Dziurski działał w AK pod pseudonimem Kmita, zmarł w 2013 pozbawiony dodatków kombatanta.
Krzysztof M said
Jeśli ktoś nie wie, albo nie pamięta: „Goja można okłamać.” 🙂
Teraz proszę przeczytać artykuł jeszcze raz, pamiętając powyższe. 🙂
Sqbi said
Bardzo mało literatury faktu jest w naszym ojczystym języku polskim, wydawcy nie są zainteresowani przekładem rewizjonistycznych pozycji. Czosnek nie pozwoli na złamanie wytrychu do czyjegoś skarbca.
Kapsel said
Biskup Richard Williamson, FSSPX skazany za “negowanie Holokaustu”
Aktualizacja: 2011-07-11 12:48 pm
Sąd w Ratyzbonie (Niemcy) rozpatrując apelację od wyroku sądu pierwszej instancji w sprawie przeciwko bp. Richardowi Williamsowi, FSSPX podtrzymał poprzedni wyrok, jednocześnie redukując dotychczasową karę do 6,5 tys. euro.
71-letni biskup Wiliamson z Bractwa św. Piusa X został w październiku 2009 roku skazany na karę 12 tysięcy euro za “negowanie Holokaustu”, klasyfikowane w Niemczech jako przestępstwo z motywów nienawiści (ang. Hate Crime, niem. Hassverbrechen). Wyrok wydała 28-letnia, niedoświadczona lecz skierowana do tego procesu, sędzina.
Prokuratura niemiecka zajęła się tzw. “sprawą bp. Williamsona” gdy udzielił on w Ratyzbonie (Regensburg, Bawaria) wywiadu szwedzkiej telewizji. W wywiadzie przeprowadzonym w listopadzie 2008 roku biskup odpowiedział na sprowokowane przez dziennikarza pytanie mówiąc, iż osobiście uważa on, iż oficjalnie głoszona liczba ofiar żydowskich jest zawyżona. Poddał on również w wątpliwość ludobójcze wykorzystanie komór gazowych w niemieckich obozach koncentracyjnych.
Wywiad z bp. Williamsonem pozostawał zupełnie nieznany i nie był opublikowany przez prawie rok, aż do momentu gdy pojawiły się pierwsze informacje o możliwości cofnięcia przez Papieża ekskomuniki zaciągniętej przez biskupów Bractwa św. Piusa X. Jeszcze tej samej nocy, wywiad pojawił się na stronach internetowych, co niewątpliwie świadczy, że był materiałem zbieranym celem zdyskredytowania Bractwa i użycia jako narzędzia do wywarcia nacisku na Watykan w celu powstrzymania decyzji o cofnięciu ekskomuniki.
Prawnik reprezetujący biskupa Williamsona domagał się uniewinnienia, argumentując to między innymi złamaniem umowy przez dziennkarzy, którzy zapewniali, że wywiad nie zostanie opublikowany w Niemczech i formalnie będzie udostępniony tylko w Szwecji, gdzie nie obowiązuje tak restrykcyjne jak w Niemczech prawo dotyczące swobody wypowiedzi.
Po rozpętaniu nagonki, zwierzchnicy Bractwa Świętego Piusa X zakazali biskupowi Williamsonowi zabierania głosu w jego własnym procesie. Sam biskup, korzystając z przysługującego mu prawa, nie stawiał się na większości toczonych przeciwko niemu rozpraw. Zarówno zwierzchnicy Bractwa jak i Watykan potępili wypowiedź, tym samym nie chcąc wciągnąć się w debatę o detale historyczne, tym bardziej, że zdawano sobie sprawę, iż debata tego typu nie będzie swobodna.
Wprowadzone pod wpływem lobby żydowskiego i filosemickiego prawo zabrania bowiem wypowiadania się i prowadzenia badań naukowych dotyczących najważniejszych aspektów II Wojny Światowej, w tym prześladowania Żydów. Pomimo tej brutalnej cenzury, wielu odważnych naukowców i badaczy wskazuje na pozamerytoryczne, ideologiczne podstawy oficjalnej wersji tzw. holokaustu, z zawyżoną liczbą ofiar żydowskich i brakiem podstaw naukowo-historycznych ludobójczego wykorzystania komór gazowych.
http://www.bibula.com/?p=40566
Mańka said
>https://www.youtube.com/watch?v=Aszm-eWl_tk
Mańka said
https://artykulyaryjskie.wordpress.com/2017/08/05/jurgen-graf-mit-holokaustu-czesc-pierwsza/
Dalsze części tamże.
fax said
Ktoś wylał nagle to szambo obrzydliwych kłamstw żydowskich, na powierzchnie ziemi, ludzie się kapną, jak byli okłamywani i obdzierani ze skory.
Żyd o land jest zabezpieczony rożnymi instalacjami wojskowymi, włącznie z jądrowymi, których zapewne użyje, planista wie co robi, w dłuższej perspektywie, przewiduje on różne warianty, by osiągnąć swój cel.
#3.
NICK said
Kapsel. (9).
Hm.
Co na to pan jo, zwany JO.?…?. .
Boydar said
O co Panu chodzi, Panie NICK’u ? O to – „… zwierzchnicy Bractwa /…/ potępili wypowiedź …” ?
Najpierw trzeba mieć dokument, z podpisem niekwestionowanym, że tak było. Bo może się okazać, że było, ale nie tak.
Pan JO nie ma z tym nic wspólnego, tak jak całe legiony „piłsudczyków” nie miały nic wspólnego z qurestwem Ziuka. Oni po prostu nie mieli nic innego. Pan JO też nie miał, może i dalej nie ma.
Idea FSSPX jest ponad to. Niech Pan sobie nie wyobraża, że „wśród” nie było agentów wroga. Byli, zapewne nadal są.
Ale z Panem JO nie ma to nic wspólnego, chciał dobrze, najlepiej jak potrafił, tak myślę. A że sprawa Go przerosła … cóż, kto jest bez winy niech rzuca kamień.
Proszę zauważyć, że Pan JO nigdy do żadnego draństwa nas nie namawiał. Ani przeciw Bogu ani przeciw ludziom. Nie napierdalał ani na Polskę ani na braci Rosjan. Dodam, że ani jawnie ani podstępnie.
Drapek25 said
W Polsce śp. doktor Dariusz Ratajczak w swej książce „Tematy niebezpieczne” poddał w wątpliwość komory gazowe po czym miał proces, został wyrzucony z pracy a następnie znaleziony martwy w swym samochodzie. To naprawdę niebezpieczny temat.