Śmierć na Przełęczy Diatłowa
Posted by Marucha w dniu 2014-08-29 (Piątek)
Na wmurowanej w skałę brązowej tablicy na obszarze posępnej Przełęczy Diatłowa widnieje krótka inskrypcja: „Było ich dziewięcioro”. Choć mówi niewiele, odnosi się do jednej z największych tajemnic Rosji i upamiętnia bohaterów ponurej, do dziś niewyjaśnionej, historii sprzed ponad pół wieku.
Na przełomie stycznia i lutego 1959 roku grupa złożona ze studentów i absolwentów Politechniki w Swierdłowsku (dziś Jekaterynburg) wyruszyła na wyprawę w góry Ural. Wszyscy zginęli w tajemniczych okolicznościach w rejonie szczytu Cholat Siahl – zwanego przez miejscowe plemię Mansów Górą Umarłych.
Makabryczne okoliczności ich śmierci, charakter doznanych urazów, odkryte na ciałach ślady promieniowania i utajnione śledztwo sprawiły, że historia o wydarzeniach z Przełęczy Diatłowa, którą nazwano tak dla upamiętnienia ofiar wyprawy, do dziś pozostaje bez wyjaśnień.
Wydarzenia te od dawna stanowią przedmiot sporu między zwolennikami różnych scenariuszy tego dramatu. Za śmierć uczestników wyprawy winą oskarżano kolejno wojsko testujące nowy rodzaj broni, obserwowane w okolicy Góry Umarłych obiekty UFO, miejscowych Mansów, zbiegłych więźniów lub strażników łagrów, Śnieżnych Ludzi, lawinę czy wreszcie inne czynniki o charakterze nadprzyrodzonym.
Było ich dziesięcioro
25 stycznia 1959 roku z miasteczka Iwdiel wyruszyła 10-osobowa grupa studentów i absolwentów Politechniki Swierdłowskiej. Na jej czele stał doświadczony uczestnik wielu podobnych wypraw, 23-letni Igor Diatłow. Celem była Góra Otorten, do której ostatecznie nie dotarli.
W okresie tym podobne wyprawy turystyczne cieszyły się w ZSRR dość dużą popularnością. Droga na Otorten uznawana była za niełatwą, ale wszyscy uczestnicy wyprawy Diatłowa mieli wcześniejsze doświadczenie, zarówno we wspinaczce, jak i narciarstwie. Wśród pierwotnego składu znajdowali się, (oprócz wspomnianego Diatłowa): Ludmiła Dubinina (lat 21), Zina Kołmogorowa (22), Rustem Słobodin (23), Georgij Krywoniszczenko (lat 24), Jurij Doroszenko (24), Nikołaj Thibeaux-Brignolle (24), Aleksander Kolewatow (25), Aleksander Zołotariow (37) oraz Jurij Judin – jedyny z grupy, który wrócił z wyprawy żywy, gdyż przed wymarszem na Otorten uratowała go choroba.
Wyprawa miała potrwać trzy tygodnie. Z Iwdiela grupa udała się do wsi Wiżaj. Pilot G. Patruszew, który brał później udział w akcji poszukiwawczej i który spotkał turystów ze Swierdłowska przed wyruszeniem na Otorten miał ich ostrzec przed dalszą wędrówką. Ponieważ poznał nieco miejscowy folklor wiedział, że okolica ta dla miejscowych stanowiła teren zakazany, a wiele miejsc nosiło w języku Mansów nazwy, które nie zachęcały do ich odwiedzin. Nazwa Otorten wskazywała jasno: „Nie idź tam”.
28 stycznia, z powodu bóli reumatycznych, od grupy odłączyć musiał się Jurij Judin. Na jednym ze zdjęć wykonanych w czasie ekspedycji widać, jak po raz ostatni żegna się z przyjaciółmi, obejmowany przez uśmiechniętą Dubininę. W tle widać także śmiejącego się Diatłowa. Judin widział ich wtedy po raz ostatni w życiu.
Przez cztery następne dni uczestnicy wyprawy poruszali się po szlakach wykorzystywanych przez miejscowych, docierając do rzeki Auspia, nad którą rozbili obóz, pozostawiając w nim część prowiantu, który zamierzali wykorzystać w drodze powrotnej.
Dużo o przebiegu wyprawy, panujących nastrojach i planach, dowiedziano się z notatek i zawartości filmów odkrytych przy ciałach. Wiadomo, że około 1 lutego wyruszyli oni w kierunku celu swej wyprawy, choć z nieokreślonych bliżej przyczyn (najprawdopodobniej złej pogody), grupa zboczyła z trasy i znalazła się na zboczu góry Cholat Siahl, gdzie ok. 17 postanowiono rozbić obóz w niedużej odległości od pobliskiego lasu. Na jednym z ostatnich zdjęć wykonanych przez ekipę widać rozbity namiot. Wkrótce spożyli ostatni posiłek przed tragicznym incydentem.
Ucieczka z Góry Umarłych
Wedle planu Diatłow miał nadać z Wiżaj telegram informujący o przebiegu ekspedycji w okolicach 12 lutego, choć nikogo nie dziwiło lekkie opóźnienie. Kiedy jednak nikt z ekipy nie dał znaku życia przez kolejny tydzień, zaniepokojeni członkowie rodzin postanowili zmusić władze do działania. Na miejsce udała się zarówno ekipa poszukiwawcza z uczelni, jak i wojsko oraz milicja wyposażone w specjalistyczny sprzęt.
Na ślady obozu udało się im natrafić 26 lutego 1959 roku. I choć do dziś trwa spór na temat tego, co tak naprawdę przeraziło członków grupy Diatłowa do tego stopnia, iż zdecydowali się biec przed siebie w uralską noc, udało się ustalić kilka znamiennych szczegółów. Michaił Szarawin, który znalazł namiot, donosił, że w jego wnętrzu znajdowała się większość niezbędnych do przetrwania rzeczy, w tym m.in. obuwie. Na miejscu brak było śladów krwi czy walki.
Jak się okazało, namiot został rozcięty od środka w dużym pośpiechu. W dół od niego, w kierunku lasu, prowadziło dziewięć tropów, które chaotycznie meandrowały w śniegu. Każdy uciekał, jak stał – w jednym bucie, w skarpetkach, walonkach lub na bosaka. Ślady po pewnym czasie urywały się. Ponad kilometr od namiotu, w pobliżu dużej sosny rosnącej na krawędzi lasu, natrafiono na dwa pierwsze ciała.
Należały one do Georgija Krywoniszczenki i Jurija Doroszenki i znajdowały się w pobliżu ogniska. Ślady poparzeń na rękach i odłamane na dużej wysokości gałęzie świadczyły o tym, że próbowano nie tylko rozniecić ogień, ale także spojrzeć z góry na to, co dzieje się w położonym wyżej obozowisku. Kilkaset metrów dalej znajdowało się ciało Igora Diatłowa, który zmarł dzierżąc w ręce gałąź. Nieco dalej leżały zwłoki Słobodina i Ziny Kołmogorowej, którzy, jak ustalono, również starali się dotrzeć resztką sił do obozu.
Przyczyną śmierci wszystkich ofiar było wyziębienie organizmu. Jedynie zwłoki Słobodina nosiły nieco inne obrażenia w postaci pęknięcia czaszki, choć z pewnością nie zagrażało to jego życiu. Nie wiadomo było, gdzie znajdują się pozostałe ciała należące do Dubininy, Zołotariowa, Thibeaux-Brignollela i Kolewatowa. Na ich zlokalizowanie przyszło czekać do maja, kiedy znaleziono je w leśnej rozpadlinie pod dużą warstwą topniejącego śniegu. I tu pojawił się pewien problem.
Ciała z lasu nosiły ślady bardzo ciężkich obrażeń, które stwierdzono dopiero po ich badaniu w Swierdłowsku. Ich śmierć miała zatem bardziej tragiczny charakter. U Dubininy i Zołotariowa odkryto liczne połamane żebra, choć na powierzchni ich skóry nie odkryto żadnych zadrapań ani krwiaków. Kobiecie brakowało ponadto języka. W przypadku owej dwójki, jak i Thibeaux-Brignollela, dokumentacja medyczna stwierdza, iż przyczyną zgonu były obrażenia powstałe w wyniku działania ogromnej siły o nieustalonym pochodzeniu. Precyzują także m.in., że charakter obrażeń Dunininy był na tyle poważny, że zmarła ona po ok. 20 minut od ich otrzymania. Dr Borys Wozrożdenny, który badał ich ciała, orzekł, że trudno ustalić źródło siły, która spowodowała śmierć ofiar, choć zdarzenie miało charakter porównywalny z „potrąceniem przez samochód”.
Dokumentacja medyczna w sprawie dramatu spod Cholat Siahl została utajniona na bardzo długi czas, co zrodziło szereg domysłów. Relacje osób biorących udział w pogrzebach ofiar mówiły m.in. o nienaturalnie ciemnym kolorze ich cery i siwych włosach. Odtajnione w latach 90. dokumenty wspominały m.in. o śladach promieniowania odkrytych na ciałach znalezionych w lesie. Nie ustalono, co było jego źródłem. Kryminolog L.N. Łukin, który zajmował się przypadkiem śmierci turystów, odkrył na drzewach w pobliżu miejsca zlokalizowania zwłok ślady ognia. Czy była to pozostałość po eksplozji?
W sprawie grupy Diatłowa istnieje cały szereg wątpliwości. Pojawia się co najmniej kilka wersji tego, jak przebiegała ucieczka i kto przeniósł pozostałe ciała do leśnego jaru. Wedle jednej z nich, mieli to zrobić ci, którzy próbowali rozpalić na krawędzi lasu ogień, a następnie dotrzeć resztkami sił do obozu. Hipoteza o „eksplozji” nie precyzuje z kolei momentu, w którym mogło do niej dojść, choć „coś” mogło dosięgnąć członków grupy Diatłowa podczas ucieczki w kierunku lasu.
Ponieważ pytania w tej sprawie uporczywie się mnożyły (A.Guszczin twierdzi nawet, że u zmarłych stwierdzono poważne uszkodzenia narządu wzroku), a nikt nie był w stanie udzielić na nie satysfakcjonującej odpowiedzi, zdecydowano o utajnieniu wyników śledztwa i ucięciu wszelkich spekulacji.
Ale gdzie winni?
Już na samym początku jako jedno z możliwych wyjaśnień śmierci grupy Diatłowa wysunięto mord dokonany przez Mansów za próbę wtargnięcia na ich święte ziemie. Otorten do nich jednak nie należał, a ponadto najbliższa mansyjska wioska znajdowała się w odległości kilkudziesięciu kilometrów. Dodatkowy problem związany z brakiem udziału osób trzecich w całym zajściu stanowił brak śladów innych osób. Wszystkie pozostawione na miejscu odciski stóp należały do ekipy Diatłowa.
Równie problematyczna była teoria o śmierci turystów z ręki strażników obozowych, którzy wzięli ich za zbiegłych więźniów lub też o morderstwie dokonanym przez samych zbiegów. Na poparcie tej hipotezy również nie znaleziono żadnych dowodów. Na mord nie wskazywał ponadto charakter obrażeń.
Z innych konwencjonalnych wyjaśnień wspominano m.in. zejście lawiny, uderzenie w namiot pioruna czy przelot samolotu, który wprawił w panikę uczestników wyprawy na Otorten. Co ciekawe, znalezione w pewnej odległości od namiotu przedmioty (takie jak czekan i latarka) wskazywały, że któryś z uczestników wyprawy wybrał się na pierwotne „rozeznanie” i dopiero później zaalarmował pozostałych o zbliżającym się, bliżej nieokreślonym niebezpieczeństwie.
Nieco bardziej nietypowy scenariusz nakreślili ci, którzy widzieli we wszystkim sprawkę Śnieżnego człowieka – legendarnej rosyjskiej istoty przypominającej małpoluda lub człowieka pierwotnego. Dla wielu rosyjskich badaczy temat tej istoty pozostaje sprawą otwartą i jak najbardziej poważną, czego dowodem są organizowane od czasu do czasu ekspedycje naukowe oraz seria naukowych publikacji poświęconych nieznanemu dotąd nauce gatunkowi.
W niezliczonych relacjach na temat spotkań ludzi ze Śnieżnym człowiekiem pojawiają się także te, które skończyły się tragicznie. Według jednego z rosyjskich specjalistów od kryptozoologii, Michaiła Trachtengerca, to właśnie nieuchwytna istota mogła odpowiadać za śmierć turystów, których obrażenia wskazywały na oddziaływanie „ogromnej siły”. Nie jest to przypuszczenie całkiem bezpodstawne, jako że w zapiskach członków ekspedycji Diatłowa odnaleziono odniesienia do Śnieżnych ludzi zamieszkujących Otorten. Nie wiadomo jednak, na ile są one prawdziwe, gdyż wiele z wpisów miało humorystyczny charakter.
Lew Iwanow, który jako kolejny zajął się wyjaśnianiem sprawy śmierci dziewiątki turystów został przestrzeżony przez władze i zniechęcony do dalszych dociekań. Kontynuował je jednak i do dziś pozostaje on jednym ze zwolenników hipotezy mówiącej o tym, że za wypadek sprzed ponad pół wieku odpowiada nie natura, ale czynniki „nieziemskie” lub co najmniej „nietypowe”.
A może to UFO?
Iwanow i zwolennicy jego wersji tragedii na Górze Umarłych odnoszą się do zeznań grupy studentów geografii stacjonujących w odległości ok. 50 km na południe od Cholat Siahl, którzy w nocy z 1 na 2 lutego zaobserwowali nad nią niezidentyfikowane obiekty w formie „ognistych kul”. Jedna z relacji mówi także o zaobserwowaniu „jasnego dysku w rozmiarze księżyca w pełni, który miał niebiesko-biały kolor i otoczony był niebieskawą łuną”. Miejsce, w którym zniknął za horyzontem pozostawało jeszcze przez jakiś rozświetlone.
Podobne zjawisko obserwowało nad Górą Umarłych kilku Mansów, o czym donosili śledczy. Ich relacje oraz rysunki przesłano do Moskwy. Według innych relacji, podobne obiekty widzieć mieli jeszcze członkowie ekip poszukiwawczych w marcu i kwietniu. Jedna z relacji mówiła: „31 marca, o godzinie 4, dyżurny Meszieriakow zauważył duże ogniste koło, które w ciągu 20 minut zbliżyło się do nas, a następnie skryło za górę nr 800. Przed zniknięciem w środku koła pojawił się obiekt w kształcie gwiazdy, który następnie zaczął zwiększać się do rozmiaru księżyca, później opadać i oddzielać się od koła. Niezwykłe zjawisko obserwowało wiele osób. Prosimy o wytłumaczenie tego zjawiska i czy jest niebezpieczne. Z naszego punktu widzenia robiło to niepokojące wrażenie. Awenburg, Potalow, Sorgin.”
W historii o tragedii na Przełęczy Diatłowa nic nie jest łatwe. W wyniku pojawienia się relacji o latających kulach powstała kolejna teoria, która wiąże śmierć uczestników wyprawy z przypadkowym wtargnięciem na teren tajnych wojskowych eksperymentów z bliżej nieokreślonego rodzaju bronią. Na miejscu nie odnaleziono jednak śladów eksplozji, choć wiele osób, w tym m.in. Jurij Kuncewicz, który przeprowadził kilka wypraw w ten rejon twierdzi, że znalazł dowody na to, że obszar Góry Umarłych stanowił niegdyś wojskowy poligon testowy.
Czy dzięki tej hipotezie można wytłumaczyć tajemniczą śmierć uczestników wyprawy? Na wszystko brak oficjalnych dokumentów i potwierdzeń ze strony armii, o które zaapelowali na specjalnie zwołanej konferencji w 2008 roku żyjący członkowie ekspedycji poszukiwawczej w rejon przełęczy. Kolejna z teorii spiskowych mówi nawet o tym, że na długo przed ratownikami w miejscu zjawić mieli się wojskowi, jednak oficjalnie ich śladów tam nie odnaleziono. Niektórzy poddawali nawet w wątpliwość fragmenty domniemanych „rakiet” znajdowanych w okolicach Cholat Siahl, które mogły być w rzeczywistości elementami starej wojskowej infrastruktury.
Inne tajemnicze zaginięcia
Historia śmierci grupy Diatłowa być może nigdy nie zostanie rozwiązana, jednakże jeden z głównych badaczy tej zagadki, Anatolij I. Guszczin, zwraca uwagę na wiele innych analogicznych wydarzeń, które miały miejsce zarówno w rejonie samego Cholat Siahlu, jak i w innych odludnych miejscach byłego ZSRR.
Według relacji, dwa lata po tragedii na Górze Umarłych, podobny los spotkał grupę studentów znajdujących się na wyprawie w północnej części Uralu. Z niewiadomych przyczyn opuścili oni chatę, w której nocowali i rozbiegli się po okolicy, gdzie potem dopadła ich śmierć.
Równie tragicznie zakończyła się wyprawa badawcza grupy biologów nad jezioro Bałchasz (Kazachstan), gdzie odnaleziono należący do nich pusty kuter. W rożnych miejscach jeziora odkryto wkrótce ciała ofiar, a dochodzenie nie wykazało, aby w tragicznym incydencie brały udział osoby trzecie. Najdziwniejsze wydawało się to, że pięciu zdrowych mężczyzn z nieznanych przyczyn wskoczyło do lodowatej wody, gdzie czekała ich pewna śmierć.
Co ciekawe, większość tragicznych incydentów o podobnym przebiegu nękała wyprawy naukowe lub studenckie. I tak, wydarzenie bliźniaczo podobne do incydentu na Górze Umarłych miało miejsce latem 1972 roku w rejonie Alakit (Jakucja). Ciała zaginionych wówczas geologów znaleziono w niedużej odległości od namiotu, z którego wydobyli się rozcinając go od wewnątrz.
Z samej Góry Umarłych pochodzi niezwykła opowieść uczestnika wyprawy geologicznej z połowy lat 60. Pan B. Poliakow, który wybrał się na polowanie, oddalając się od grupy. W pewnej chwili poczuł przemożny strach, który zmusił go do ukrycia się. Kiedy wrócił do obozu okazało się, że jego koledzy nie żyją. Kierownik grupy leżał na ziemi martwy, dzierżąc w ręce pistolet. Na miejscu znajdowały się jeszcze dwa ciała. Jeden z geologów przepadł bez śladu. Przypadek ten został potem oficjalnie „wyjaśniony” jako skutek śmierci w wyniku spożycia przeterminowanych konserw.
Góra Umarłych i jej okolice pochłonęły wiele innych żywotów, w tym ofiary katastrof lotniczych. Jedną z nich był wspomniany już pilot Patruszew, który przestrzegał Diatłowa przed wyprawą na Otorten, a następnie brał udział w wyprawie ratunkowej. Z bliżej nieokreślonych przyczyn zdecydowano potem o zamknięciu tego terenu przed ruchem turystycznym, z obaw o kolejne wypadki.
Inny często przypominany incydent, choć mniej nagłośniony od sprawy Diatłowa, zdarzył się w innym miejscu o bardzo nieprzyjaznej nazwie Purlachtyn-Sori (czyli „Przełęcz, która przynosi ofiary”), gdzie znaleziono trójkę turystów z Leningradu. Kolor skóry przybrał barwę jaskrawożółtą.
Jeszcze inny podobny scenariusz rozegrał się latem 1989 r. na Morzu Azowskim, gdzie zaginęły dwa statki należące do miejskiego klubu morskiego. 28 lipca poinformowano radę miejską miasta Mariupola, że statki odnalazły się. Tyle, że bez większości załogi. 5 ciał morze wyrzuciło na brzeg w okolicy Kamyszewacka. Co najciekawsze, incydent ten przeżyły tylko dwie osoby – mały chłopiec i 17-latka, którzy nie wiedzieli o niczym, gdyż spali. Jak mówili, obudziło ich uczucie wszechogarniającej paniki. Na miejscu nie zastali nic, oprócz opuszczonego statku.
Co zatem odpowiada za śmierć Diatłowa i jego towarzyszy? Czy rzeczywiście dziewiątka znalazła się w niewłaściwym miejscu o bardzo niewłaściwej porze, a może za wszystkim kryje się bardziej skomplikowane wyjaśnienie, odnoszące się do spraw, o których mówi Lew Iwanow? A może w grę wchodzi specyficzny rodzaj „amoku”, dotykający ludzi odwiedzających wspomniane rejony? Na odpowiedź w sprawie tego, co winne jest śmierci Diatłowa i jego towarzyszy, przyjdzie jeszcze z pewnością poczekać.
W kolejną rocznicę tragicznego wydarzenia z 1959 roku, Jurij Judin – jedyny ocalały członek grupy Diatłowa – powiedział w wywiadzie dla jednej z rosyjskich gazet: „Jeśli miałbym szansę zapytać o coś Boga, zadałbym mu następujące pytanie: Co tamtej nocy stało się moim przyjaciołom?”
Autor: Piotr Cielebiaś, Źródło: infra.org.pl
http://strefatajemnic.onet.pl
Komentarze 23 to “Śmierć na Przełęczy Diatłowa”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Szarlej Gniady said
Przepraszam za offtop ale mam wielką prośbę do pana Maruchy.Oto artykuł na temat odkrycia archeologicznego które chyba w ostateczny sposób pogrąża oficjalne teorie o historii ludzkiej cywilizacji:
http://bialczynski.wordpress.com/2014/08/25/niesamowite-zagadki-150-metrowy-posag-kobiety-w-mali-czy-naturalny-utwor-skalny/
Czy mógłby Pan napisać o tym własny artykuł i umieścić go tutaj,na swojej stronie? Na dole tego tekstu znajdują sie nowe informacje przetłumaczone z włoskiej strony,odkrywca tego cudu architektury był bowiem Włochem.Jak dla mnie to jest niesamowita sprawa,piramidy w Egipcie to przy tym klocki Lego.
Joannus said
Ad 1 Tą zagadkę może wyjaśnić najprawdopodobniej gość Gajówki – Polak Stanisław. Ma on wszak opanowaną wiedzę o prapoczątkach z wizytami ”niebiańskich” gości.w Nepalu..
Słowo odnośnie treści artykułu .
Podejrzewam tajemnicze zgony jako efekt celowych lub przypadkowych eksperymentów z nowoczesną tajna bronią typu falowego, na omawianym terenie. W Australii był taki przypadek. Aborygeni zatrudnieni w jakiejś hali produkcyjnej, po aplikacjii czegoś w podobie niewidocznego promieniowania czy innego rodzaju fal, wybiegali natychmiast na zewnątrz zanim popadali martwi.
Easy Rider said
Ad 2.
O tej dziwnej historii pisał kiedyś „Nieznany Świat”, być może również inne pisma ezoteryczne. Jest to jedna z historii, przy których umysł ludzki (przynajmniej ta jego racjonalna część) – zwyczajnie wysiada.
Hipoteza o eksperymentach z nową bronią jest atrakcyjna, lecz logicznie nie do przyjęcia. Jaki bowiem interes miałyby władze sowieckie w doprowadzeniu do tego rodzaju incydentu , którego skutków nie dałoby się ukryć, jeżeli próby te miały super tajny charakter? Można założyć wypadek, że nie wiedziano o obecności wyprawy w tym miejscu – tylko w takim razie po co zastosowano by na terenie bezludnym broń, której celem miało być zabójcze działanie wobec ludzi? W tamtejszych warunkach, gdyby chcieli eksperymentować na ludziach, mogli użyć więźniów łagrów lub autochtonicznych mieszkańców tamtych terenów, odciętych od świata i nikt nigdy by się o tym nie dowiedział.
Kolejna historia z serii „Archiwum X” nadal czeka na agenta, który ją wyjaśni, jeśli to w ogóle możliwe.
Boydar, lat 6 said
Myślę, że rozwiązania zagadki, przybliżyła by nas historia życia i aktywności w różnych dziedzinach każdego z uczestników wyprawy. Ten aspekt jest dla mnie najbardziej obiecujący. W kinie nie takie rzeczy pokazują.
Jeżeli z życia publicznego usunięto 96 (97?) osób w osobliwej scenerii, to nie sceneria była powodem tylko właśnie to, co wskazałem.
Joannus said
Ad 2
Jasnowidzem nie jestem, stąd upór w podtrzymywaniu domysłu niewskazany.
Ale, mogło to być równie dobrze działane z amerykańskiego sputnika, akurat tam gdzie ziemia miała złą slawę.
Druga opcja, to błąkanie się demonów w miejscu naznaczonym wielkim złem. Znam z młodych lat przekaz starszej kobiety, kiedy w miejscu nieistniejącej karczmy, widziała ciemną męską tajemniczą postać wywołującą ogromny przestrach ,która w momencie rozpoczęcia modlitwy wydając przerazliwy gwizd znikła.,I nie był to jedyny podobny przypadek w tym miejscu, potwierdzony doświadczeniem przez znaną mi osobę przed kilkoma dziesięcioleciami..
osoba prywatna said
Tragedia na Przełęczy Diatłowa – online (2013) Lektor PL
http://www.cda.pl/video/106775e7/Tragedia-na-Przeleczy-Diatlowa-online-2013-Lektor-PL
aaaaaaaaa said
@6
……wersja tego filmu jest najbardziej realna z tych wszystkich hipotez co potwierdza eksperyment filadelfijski ….którego oficjalnie zaprzestano po tragedii .
….tajna baza wojskowa ,tajne eksperymenty i niepotrzebni świadkowie ….teren idealny do „autodestrukcji” ….o czym „mówi” kolejny film „Ostatnia zima”(2006)
…..
Romank said
Szarlej Gniady..niech pan przejedzie sie droga poczwszy od Odrzykonia pod Krosnem gdzie pan zobaczy zespol skalny Przadki..karpacka drga przez cale Karpaty przez Uzhorod do Bucegi…neich pan koniecznie ztrazyma sie pod Stanislawowem w Doboszowym Jarze…niech pan pominei najania o Kozaku bandycie..ale skui sie na foermacjach skalnych,,,i tylko na tym,…calego Yaru,…po drodze neich pan oglada fermacje skalne….na jakie pan bedzie sie nadziewal, jak na drogowskazy.
Kto chce ten widzi..i zakonczy pan patrzac na Sfinksa i Babele…w Bucegi…
zolodu said
A tak naprawdę, to o co chodzi? Taki artykuł w gajówce??
Nie pierwszy i nie ostatni.
Admin
Przecław said
dot.1. Szarlej ” OFFTOP” Gniady
„OFFTOPIE” – „angliku z Kołomyji” jesteś ŻAŁOSNY.
Próbujesz popisać się znajomością języka baranów z United Kingdom of Enslaved Nations, tysiąc-krotnie wydupczonych przez parchów z London City lub Wall Streetu.
No, ale to ci imponuje, jesteś przecież ZAKOMPLEKSIONYM pOLACZKIEM, który w pogardzie ma własny słowiański, święty język, ty nie będziesz używał polskiego.
Easy Rider said
Ad 6 – Osoba Prywatna.
Film jak film – rządzi się swoimi prawami, ale przedstawiona fikcja filmowa w żadnym stopniu nie przybliża nas do wyjaśnienia zagadki. Raczej dezinformuje, sugerując jako przyczynę eksperymenty wojskowe.
Cóż to miałyby być za eksperymenty i dlaczego właśnie tam? Poligonów wojskowych nie buduje się w niedostępnych górach, ze względów praktycznych, a na terytorium ówczesnego Związku Sowieckiego było dość słabo zaludnionych terenów położonych w bardziej dogodnym ukształtowaniu. Ale gdyby nawet założyć taką wersję, to co mogło być tym czynnikiem, który spowodował gwałtowną ucieczkę uczestników wyprawy z namiotów, w nocy i na mróz? Przecież nie jakiś wybuch atomowy, bo ten spowodowałby ich śmierć na miejscu, w namiotach, a ponadto – pozostałyby ślady na drzewach i stopiony śnieg. Może jakaś broń typu psychotroniczno-akustycznego? Bez żartów, to są wynalazki późniejszych dekad, nie to miejsce i nie ten czas na tego rodzaju rozważania. A przede wszystkim – gdyby wojsko rzeczywiście było winne śmierci tych nieszczęśników, to czy w ogóle odnaleziono by kiedykolwiek ich ciała?
Tak przy okazji, próbuję sobie wyobrazić konsternację ówczesnych władz sowieckich po tej tragedii. W mocarstwie światowym, o ustroju ateistycznym, dochodzi do tragicznego zdarzenia, z udziałem czynników nieznanego pochodzenia, a przodująca nauka radziecka nie jest w stanie tego wyjaśnić. Nie pozostaje nic innego, jak utajnić sprawę i usunąć ją z życia publicznego.
Zdziwiony said
A temu Przecławowi o co chodzi? Młodzież używa słowa „offtop” w znaczeniu- wpis odbiegający od tematu.Co w tym takiego dziwnego?? Na każdym forum sie używa tego słowa.
To słowo jest całkowicie zbędne w języku polskim, typowy śmieć – admin
Zdziwiony said
AD 8
Słyszałem o karpackim Sfinksie oraz o tym egipskim oczywiście ale o pozostałych wspomnianych przez Ciebie formacjach skalnych nie.Są jakieś konkretne nazwy tych cudów skalnych? Chętnie poszukam w internecie.
Zdziwiony said
@ 12, 13.. proszę nie używać mojego nick’u.
Queseek said
Osobnicy którzy sprawują kontrolę nad ludzkością, nie lubią gdy, nieproszeni goście pałetają sie po ich terenie.
http://www.totalizm.pl/magnocraft_pl.htm
http://www.totalizm.pl/evidence_pl.htm
http://www.ttp:totalizm.pl/bandits_pl.htm
aaaaaaaaa said
@11 ….trochę banalne myślenie , jeśli coś ma być tajne to wszelkie zabiegi w celu utrudnienia w znalezieniu są jak najbardziej wskazane , …..
szczególnie w miejscu gdzie panuje niska temperatura i z dala od głównych terenów zamieszkania , nie ma nic lepszego niż teren pokazany w tym filmie w dodatku zakopany gdzieś pod ziemią ….
biorąc pod uwagę rosyjskie hasło „gniotsia nie łamiotsja” czyli sprzęt wojskowy zdolny do dotarcia w najgorsze miejsca nie stanowi to problemu ,
…..nie wierzę ,że Rosjanie nie pokusili się o przeprowadzenie jakiś prób z eksperymentu filadelfijskiego z 1943 roku ! …zbyt cenny materiał do obrony ……..
kto wie może jak we wspomnianym projekcie nastąpiły niepożądane skutki , albo grupa posłużyła jako króliczki doświadczalne…co zresztą sugeruje ów film ….
W Rosji ludzi mnogo – kto się będzie przejmował 9 osobami ? ….Putin 120 żołnierzy posłał na dano ,aby nie wykryto sprzętu, a tu 9 cywilów na „zadupiu” w zimie miało by stanowić problem ? bez żartów ……..
Romank said
Szarley////
Patrz 34 min
lolek said
Lawina była prawdopodobną przyczyną nieszczęścia. Stąd pewnie połamane żebra czy urazy czaszki. Impuls masy śniegu miażdży ofiary przez tkaninę namiotu i zsuwa się dalej. Mniej poszkodowani rozcinają namiot od wewnątrz i wszyscy ewakuują się z namiotu i poranieni schodzą w dół zbocza…
http://www.mountain.ru/article/article_display1.php?article_id=1031
robert2360 said
Pan Przecław ma rację. Pleps pojęcia nie ma, że taki hetman Wielkiej Polski Roman Dmowski jako purysta językowy pisał, że termin „socjologia” to zlepek z trzech różnych języków [ łac. socjetas – stowarzyszenie, greckie logos – słowo]. Pisał, że to barnarzyńskie zlepki. To Barbaryzm językowy !!! To zachwaszczanie języka rusycyzmami, germanizmami, etc. Chaos semantyczny to jeden z celów naszych wrogów. Panie Szarlej Gniady, idż Pan stąd albo zacznij że szanować język polski, niezwykle precyzyjny i pojemny informacyjnie jako, że oparty na łacinie.
aniarz said
tragedia na przełęczy była też kojarzona z „Riese” w Sudetach a mianowicie: sowieci wywieźli do siebie to co zostawili niemcy w 1945 r. i później to testowali (broń, eugenika- stworzenie super żołnierza)
aaaaaaaaa said
@18
….gdyby to była lawina ciała nie leżałby na wierzchu ,…..albo ledwie zasypane ….
„Pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Badania ciał wskazały, że wszystkie pięć osób zmarło z powodu hipotermii”
…..tylko 4 osoby znaleziono pod warstwą śniegu ,ale obrażenia ciał nie mają nic wspólnego z lawiną …..jednym słowem nic nie trzyma się sensu ….
zresztą cóż to za zbieg okoliczności że w dniu rozbicia namiotu od razu dopadła ich lawina ….śmiech na sali
@20
wątpię ,aby Niemcy coś zostawili po sobie wrogowi , chyba że Sowietom udało się coś zdobyć w czasie ataku ,kiedy Niemcy jeszcze nie zdążyli tego zniszczyć ….
ale to też mało wątpliwe ….
zresztą eksperymenty na super żołnierzy przeprowadzano raczej w Niemczech , a to oznacza , że zniszczono ślady ….
lolek said
ad. 21 Aaaaa
Proszę przeczytać załączony rosyjski artykuł o hipotezie lawiny. Tam jest wyraźnie opisany mechanizm lawiny, śniegu o takiej a nie innej konsystencji, kierunku wiatrów, sposób rozbicia namiotu. Obrażeń jakich można się spodziewać po impulsowym urazie masy śniegu przez tkaninę namiotu na ciało ludzkie. Wówczas otarć raczej nie będzie.
Można założyć, że będąc w przysypanym namiocie ofiary lawiny wpadły w zrozumiałą panikę połączoną z szokiem. W szoku robi się wiele dziwnych rzeczy, a głównym celem działania jest wydostanie się z pułapki i ucieczka jak najdalej – a najłatwiej w dół zbocza. Nikt nie myśli bynajmniej o zakładaniu butów czy zabieraniu latarek. Po pewnym czasie przychodzi opamiętanie, ale mróz już działa. Część jest ciężko ranna, inni skąpo ubrani. Jest noc. Zniszczonego namiotu z daleka nie widać i ciężko określić kierunek gdzie się znajduje.
Artykuł jak się wydaje, wiele logicznie tłumaczy. Można pewnie poszukać i innych podobnych źródeł znacznie bardziej wiarygodnych niż „strefa tajemnic” na Onecie.
Oczywiście można też obejrzeć i filmowy horror by snuć tajemne domysły. To jest zwykle bardziej pociągające.
aaaaaaaaa said
@22
„Jednakże stok, na którym ekspedycja rozbiła namiot, był zbyt płaski, by mogła z niego zejść lawina. Diatłow i Zołotariow – doświadczeni przewodnicy wysokogórscy – ustawili namiot ekspedycji w miejscu, gdzie zagrożenia lawinowego teoretycznie nie było. W miejscu tragedii nie było też żadnych śladów, wskazujących na zejście lawiny.”
horror to horror ,a domysły to domysły
ja wiem że tu w gajówce na Rosję wszyscy patrzą przez różowe okulary ,ale ja wiem swoje ….
tragedia Kurska tylko potwierdza że Rosja w poszukiwaniach nad uzbrojeniem nie śpi i wcale nie jest tak daleko za USA jako to wygląda …..
zresztą przykładów można by tu więcej wymienić ale nie o to chodzi ….