Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Boydar o Wolne tematy (28 – …
    Yagiel o Wolne tematy (28 – …
    Voodoosch o Wolne tematy (28 – …
    Boydar o Od Unii Lubelskiej do… pi…
    Kar o Wolne tematy (28 – …
    Voodoosch o Religia, tradycjonalizm i…
    Listwa o Wolne tematy (28 – …
    Listwa o Wolne tematy (28 – …
    Listwa o Hydra podniosła łeb. Jak przez…
    Listwa o Od Unii Lubelskiej do… pi…
    errorous o Od Unii Lubelskiej do… pi…
    Otwarte Drzwi o Wolne tematy (28 – …
    prostopopolsku o Naziści jedli marcepan – rzecz…
    Yagiel o Wolne tematy (28 – …
    Ale dlaczego? o Opowieść o geodetach nieba, cz…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 708 subskrybenta

Śmierć na Przełęczy Diatłowa

Posted by Marucha w dniu 2014-08-29 (Piątek)

Na wmu­ro­wa­nej w skałę brą­zo­wej ta­bli­cy na ob­sza­rze po­sęp­nej Prze­łę­czy Dia­tło­wa wid­nie­je krót­ka in­skryp­cja: „Było ich dzie­wię­cio­ro”. Choć mówi nie­wie­le, od­no­si się do jed­nej z naj­więk­szych ta­jem­nic Rosji i upa­mięt­nia bo­ha­te­rów po­nu­rej, do dziś nie­wy­ja­śnio­nej, hi­sto­rii sprzed ponad pół wieku.


Na prze­ło­mie stycz­nia i lu­te­go 1959 roku grupa zło­żo­na ze stu­den­tów i ab­sol­wen­tów Po­li­tech­ni­ki w Swier­dłow­sku (dziś Je­ka­te­ryn­burg) wy­ru­szy­ła na wy­pra­wę w góry Ural. Wszy­scy zgi­nę­li w ta­jem­ni­czych oko­licz­no­ściach w re­jo­nie szczy­tu Cho­lat Siahl – zwa­ne­go przez miej­sco­we ple­mię Man­sów Górą Umar­łych.

Ma­ka­brycz­ne oko­licz­no­ści ich śmier­ci, cha­rak­ter do­zna­nych ura­zów, od­kry­te na cia­łach ślady pro­mie­nio­wa­nia i utaj­nio­ne śledz­two spra­wi­ły, że hi­sto­ria o wy­da­rze­niach z Prze­łę­czy Dia­tło­wa, którą na­zwa­no tak dla upa­mięt­nie­nia ofiar wy­pra­wy, do dziś po­zo­sta­je bez wy­ja­śnień.

Wy­da­rze­nia te od dawna sta­no­wią przed­miot sporu mię­dzy zwo­len­ni­ka­mi róż­nych sce­na­riu­szy tego dra­ma­tu. Za śmierć uczest­ni­ków wy­pra­wy winą oskar­ża­no ko­lej­no woj­sko te­stu­ją­ce nowy ro­dzaj broni, ob­ser­wo­wa­ne w oko­li­cy Góry Umar­łych obiek­ty UFO, miej­sco­wych Man­sów, zbie­głych więź­niów lub straż­ni­ków ła­grów, Śnież­nych Ludzi, la­wi­nę czy wresz­cie inne czyn­ni­ki o cha­rak­te­rze nad­przy­ro­dzo­nym.

Było ich dzie­się­cio­ro

25 stycz­nia 1959 roku z mia­stecz­ka Iw­diel wy­ru­szy­ła 10-oso­bo­wa grupa stu­den­tów i ab­sol­wen­tów Po­li­tech­ni­ki Swier­dłow­skiej. Na jej czele stał do­świad­czo­ny uczest­nik wielu po­dob­nych wy­praw, 23-let­ni Igor Dia­tłow. Celem była Góra Otor­ten, do któ­rej osta­tecz­nie nie do­tar­li.

W okre­sie tym po­dob­ne wy­pra­wy tu­ry­stycz­ne cie­szy­ły się w ZSRR dość dużą po­pu­lar­no­ścią. Droga na Otor­ten uzna­wa­na była za nie­ła­twą, ale wszy­scy uczest­ni­cy wy­pra­wy Dia­tło­wa mieli wcze­śniej­sze do­świad­cze­nie, za­rów­no we wspi­nacz­ce, jak i nar­ciar­stwie. Wśród pier­wot­ne­go skła­du znaj­do­wa­li się, (oprócz wspo­mnia­ne­go Dia­tło­wa): Lud­mi­ła Du­bi­ni­na (lat 21), Zina Koł­mo­go­ro­wa (22), Ru­stem Sło­bo­din (23), Geo­r­gij Kry­wo­nisz­czen­ko (lat 24), Jurij Do­ro­szen­ko (24), Ni­ko­łaj Thi­be­aux-Bri­gnol­le (24), Alek­san­der Ko­le­wa­tow (25), Alek­san­der Zo­ło­ta­riow (37) oraz Jurij Judin – je­dy­ny z grupy, który wró­cił z wy­pra­wy żywy, gdyż przed wy­mar­szem na Otor­ten ura­to­wa­ła go cho­ro­ba.

Wy­pra­wa miała po­trwać trzy ty­go­dnie. Z Iw­die­la grupa udała się do wsi Wiżaj. Pilot G. Pa­tru­szew, który brał póź­niej udział w akcji po­szu­ki­waw­czej i który spo­tkał tu­ry­stów ze Swier­dłow­ska przed wy­ru­sze­niem na Otor­ten miał ich ostrzec przed dal­szą wę­drów­ką. Po­nie­waż po­znał nieco miej­sco­wy folk­lor wie­dział, że oko­li­ca ta dla miej­sco­wych sta­no­wi­ła teren za­ka­za­ny, a wiele miejsc no­si­ło w ję­zy­ku Man­sów nazwy, które nie za­chę­ca­ły do ich od­wie­dzin. Nazwa Otor­ten wska­zy­wa­ła jasno: „Nie idź tam”.

28 stycz­nia, z po­wo­du bóli reu­ma­tycz­nych, od grupy odłą­czyć mu­siał się Jurij Judin. Na jed­nym ze zdjęć wy­ko­na­nych w cza­sie eks­pe­dy­cji widać, jak po raz ostat­ni żegna się z przy­ja­ciół­mi, obej­mo­wa­ny przez uśmiech­nię­tą Du­bi­ni­nę. W tle widać także śmie­ją­ce­go się Dia­tło­wa. Judin wi­dział ich wtedy po raz ostat­ni w życiu.

Przez czte­ry na­stęp­ne dni uczest­ni­cy wy­pra­wy po­ru­sza­li się po szla­kach wy­ko­rzy­sty­wa­nych przez miej­sco­wych, do­cie­ra­jąc do rzeki Au­spia, nad którą roz­bi­li obóz, po­zo­sta­wia­jąc w nim część pro­wian­tu, który za­mie­rza­li wy­ko­rzy­stać w dro­dze po­wrot­nej.

Dużo o prze­bie­gu wy­pra­wy, pa­nu­ją­cych na­stro­jach i pla­nach, do­wie­dzia­no się z no­ta­tek i za­war­to­ści fil­mów od­kry­tych przy cia­łach. Wia­do­mo, że około 1 lu­te­go wy­ru­szy­li oni w kie­run­ku celu swej wy­pra­wy, choć z nie­okre­ślo­nych bli­żej przy­czyn (naj­praw­do­po­dob­niej złej po­go­dy), grupa zbo­czy­ła z trasy i zna­la­zła się na zbo­czu góry Cho­lat Siahl, gdzie ok. 17 po­sta­no­wio­no roz­bić obóz w nie­du­żej od­le­gło­ści od po­bli­skie­go lasu. Na jed­nym z ostat­nich zdjęć wy­ko­na­nych przez ekipę widać roz­bi­ty na­miot. Wkrót­ce spo­ży­li ostat­ni po­si­łek przed tra­gicz­nym in­cy­den­tem.

Uciecz­ka z Góry Umar­łych

Wedle planu Dia­tłow miał nadać z Wiżaj te­le­gram in­for­mu­ją­cy o prze­bie­gu eks­pe­dy­cji w oko­li­cach 12 lu­te­go, choć ni­ko­go nie dzi­wi­ło lek­kie opóź­nie­nie. Kiedy jed­nak nikt z ekipy nie dał znaku życia przez ko­lej­ny ty­dzień, za­nie­po­ko­je­ni człon­ko­wie ro­dzin po­sta­no­wi­li zmu­sić wła­dze do dzia­ła­nia. Na miej­sce udała się za­rów­no ekipa po­szu­ki­waw­cza z uczel­ni, jak i woj­sko oraz mi­li­cja wy­po­sa­żo­ne w spe­cja­li­stycz­ny sprzęt.

Na ślady obozu udało się im na­tra­fić 26 lu­te­go 1959 roku. I choć do dziś trwa spór na temat tego, co tak na­praw­dę prze­ra­zi­ło człon­ków grupy Dia­tło­wa do tego stop­nia, iż zde­cy­do­wa­li się biec przed sie­bie w ural­ską noc, udało się usta­lić kilka zna­mien­nych szcze­gó­łów. Mi­cha­ił Sza­ra­win, który zna­lazł na­miot, do­no­sił, że w jego wnę­trzu znaj­do­wa­ła się więk­szość nie­zbęd­nych do prze­trwa­nia rze­czy, w tym m.​in. obu­wie. Na miej­scu brak było śla­dów krwi czy walki.

Jak się oka­za­ło, na­miot zo­stał roz­cię­ty od środ­ka w dużym po­śpie­chu. W dół od niego, w kie­run­ku lasu, pro­wa­dzi­ło dzie­więć tro­pów, które cha­otycz­nie me­an­dro­wa­ły w śnie­gu. Każdy ucie­kał, jak stał – w jed­nym bucie, w skar­pet­kach, wa­lon­kach lub na bo­sa­ka. Ślady po pew­nym cza­sie ury­wa­ły się. Ponad ki­lo­metr od na­mio­tu, w po­bli­żu dużej sosny ro­sną­cej na kra­wę­dzi lasu, na­tra­fio­no na dwa pierw­sze ciała.

Na­le­ża­ły one do Geo­r­gi­ja Kry­wo­nisz­czen­ki i Ju­ri­ja Do­ro­szen­ki i znaj­do­wa­ły się w po­bli­żu ogni­ska. Ślady po­pa­rzeń na rę­kach i odła­ma­ne na dużej wy­so­ko­ści ga­łę­zie świad­czy­ły o tym, że pró­bo­wa­no nie tylko roz­nie­cić ogień, ale także spoj­rzeć z góry na to, co dzie­je się w po­ło­żo­nym wyżej obo­zo­wi­sku. Kil­ka­set me­trów dalej znaj­do­wa­ło się ciało Igora Dia­tło­wa, który zmarł dzier­żąc w ręce gałąź. Nieco dalej le­ża­ły zwło­ki Sło­bo­di­na i Ziny Koł­mo­go­ro­wej, któ­rzy, jak usta­lo­no, rów­nież sta­ra­li się do­trzeć reszt­ką sił do obozu.

Przy­czy­ną śmier­ci wszyst­kich ofiar było wy­zię­bie­nie or­ga­ni­zmu. Je­dy­nie zwło­ki Sło­bo­di­na no­si­ły nieco inne ob­ra­że­nia w po­sta­ci pęk­nię­cia czasz­ki, choć z pew­no­ścią nie za­gra­ża­ło to jego życiu. Nie wia­do­mo było, gdzie znaj­du­ją się po­zo­sta­łe ciała na­le­żą­ce do Du­bi­ni­ny, Zo­ło­ta­rio­wa, Thi­be­aux-Bri­gnol­le­la i Ko­le­wa­to­wa. Na ich zlo­ka­li­zo­wa­nie przy­szło cze­kać do maja, kiedy zna­le­zio­no je w le­śnej roz­pa­dli­nie pod dużą war­stwą top­nie­ją­ce­go śnie­gu. I tu po­ja­wił się pe­wien pro­blem.

Ciała z lasu no­si­ły ślady bar­dzo cięż­kich ob­ra­żeń, które stwier­dzo­no do­pie­ro po ich ba­da­niu w Swier­dłow­sku. Ich śmierć miała zatem bar­dziej tra­gicz­ny cha­rak­ter. U Du­bi­ni­ny i Zo­ło­ta­rio­wa od­kry­to licz­ne po­ła­ma­ne żebra, choć na po­wierzch­ni ich skóry nie od­kry­to żad­nych za­dra­pań ani krwia­ków. Ko­bie­cie bra­ko­wa­ło po­nad­to ję­zy­ka. W przy­pad­ku owej dwój­ki, jak i Thi­be­aux-Bri­gnol­le­la, do­ku­men­ta­cja me­dycz­na stwier­dza, iż przy­czy­ną zgonu były ob­ra­że­nia po­wsta­łe w wy­ni­ku dzia­ła­nia ogrom­nej siły o nie­usta­lo­nym po­cho­dze­niu. Pre­cy­zu­ją także m.​in., że cha­rak­ter ob­ra­żeń Du­ni­ni­ny był na tyle po­waż­ny, że zmar­ła ona po ok. 20 minut od ich otrzy­ma­nia. Dr Borys Wo­zroż­den­ny, który badał ich ciała, orzekł, że trud­no usta­lić źró­dło siły, która spo­wo­do­wa­ła śmierć ofiar, choć zda­rze­nie miało cha­rak­ter po­rów­ny­wal­ny z „po­trą­ce­niem przez sa­mo­chód”.

Do­ku­men­ta­cja me­dycz­na w spra­wie dra­ma­tu spod Cho­lat Siahl zo­sta­ła utaj­nio­na na bar­dzo długi czas, co zro­dzi­ło sze­reg do­my­słów. Re­la­cje osób bio­rą­cych udział w po­grze­bach ofiar mó­wi­ły m.​in. o nie­na­tu­ral­nie ciem­nym ko­lo­rze ich cery i si­wych wło­sach. Od­taj­nio­ne w la­tach 90. do­ku­men­ty wspo­mi­na­ły m.​in. o śla­dach pro­mie­nio­wa­nia od­kry­tych na cia­łach zna­le­zio­nych w lesie. Nie usta­lo­no, co było jego źró­dłem. Kry­mi­no­log L.N. Łukin, który zaj­mo­wał się przy­pad­kiem śmier­ci tu­ry­stów, od­krył na drze­wach w po­bli­żu miej­sca zlo­ka­li­zo­wa­nia zwłok ślady ognia. Czy była to po­zo­sta­łość po eks­plo­zji?

W spra­wie grupy Dia­tło­wa ist­nie­je cały sze­reg wąt­pli­wo­ści. Po­ja­wia się co naj­mniej kilka wer­sji tego, jak prze­bie­ga­ła uciecz­ka i kto prze­niósł po­zo­sta­łe ciała do le­śne­go jaru. Wedle jed­nej z nich, mieli to zro­bić ci, któ­rzy pró­bo­wa­li roz­pa­lić na kra­wę­dzi lasu ogień, a na­stęp­nie do­trzeć reszt­ka­mi sił do obozu. Hi­po­te­za o „eks­plo­zji” nie pre­cy­zu­je z kolei mo­men­tu, w któ­rym mogło do niej dojść, choć „coś” mogło do­się­gnąć człon­ków grupy Dia­tło­wa pod­czas uciecz­ki w kie­run­ku lasu.

Po­nie­waż py­ta­nia w tej spra­wie upo­rczy­wie się mno­ży­ły (A.​Guszczin twier­dzi nawet, że u zmar­łych stwier­dzo­no po­waż­ne uszko­dze­nia na­rzą­du wzro­ku), a nikt nie był w sta­nie udzie­lić na nie sa­tys­fak­cjo­nu­ją­cej od­po­wie­dzi, zde­cy­do­wa­no o utaj­nie­niu wy­ni­ków śledz­twa i ucię­ciu wszel­kich spe­ku­la­cji.

Ale gdzie winni?

Już na samym po­cząt­ku jako jedno z moż­li­wych wy­ja­śnień śmier­ci grupy Dia­tło­wa wy­su­nię­to mord do­ko­na­ny przez Man­sów za próbę wtar­gnię­cia na ich świę­te zie­mie. Otor­ten do nich jed­nak nie na­le­żał, a po­nad­to naj­bliż­sza man­syj­ska wio­ska znaj­do­wa­ła się w od­le­gło­ści kil­ku­dzie­się­ciu ki­lo­me­trów. Do­dat­ko­wy pro­blem zwią­za­ny z bra­kiem udzia­łu osób trze­cich w całym zaj­ściu sta­no­wił brak śla­dów in­nych osób. Wszyst­kie po­zo­sta­wio­ne na miej­scu od­ci­ski stóp na­le­ża­ły do ekipy Dia­tło­wa.

Rów­nie pro­ble­ma­tycz­na była teo­ria o śmier­ci tu­ry­stów z ręki straż­ni­ków obo­zo­wych, któ­rzy wzię­li ich za zbie­głych więź­niów lub też o mor­der­stwie do­ko­na­nym przez sa­mych zbie­gów. Na po­par­cie tej hi­po­te­zy rów­nież nie zna­le­zio­no żad­nych do­wo­dów. Na mord nie wska­zy­wał po­nad­to cha­rak­ter ob­ra­żeń.

Z in­nych kon­wen­cjo­nal­nych wy­ja­śnień wspo­mi­na­no m.​in. zej­ście la­wi­ny, ude­rze­nie w na­miot pio­ru­na czy prze­lot sa­mo­lo­tu, który wpra­wił w pa­ni­kę uczest­ni­ków wy­pra­wy na Otor­ten. Co cie­ka­we, zna­le­zio­ne w pew­nej od­le­gło­ści od na­mio­tu przed­mio­ty (takie jak cze­kan i la­tar­ka) wska­zy­wa­ły, że któ­ryś z uczest­ni­ków wy­pra­wy wy­brał się na pier­wot­ne „ro­ze­zna­nie” i do­pie­ro póź­niej za­alar­mo­wał po­zo­sta­łych o zbli­ża­ją­cym się, bli­żej nie­okre­ślo­nym nie­bez­pie­czeń­stwie.

Nieco bar­dziej nie­ty­po­wy sce­na­riusz na­kre­śli­li ci, któ­rzy wi­dzie­li we wszyst­kim spraw­kę Śnież­ne­go czło­wie­ka – le­gen­dar­nej ro­syj­skiej isto­ty przy­po­mi­na­ją­cej mał­po­lu­da lub czło­wie­ka pier­wot­ne­go. Dla wielu ro­syj­skich ba­da­czy temat tej isto­ty po­zo­sta­je spra­wą otwar­tą i jak naj­bar­dziej po­waż­ną, czego do­wo­dem są or­ga­ni­zo­wa­ne od czasu do czasu eks­pe­dy­cje na­uko­we oraz seria na­uko­wych pu­bli­ka­cji po­świę­co­nych nie­zna­ne­mu dotąd nauce ga­tun­ko­wi.

W nie­zli­czo­nych re­la­cjach na temat spo­tkań ludzi ze Śnież­nym czło­wie­kiem po­ja­wia­ją się także te, które skoń­czy­ły się tra­gicz­nie. We­dług jed­ne­go z ro­syj­skich spe­cja­li­stów od kryp­to­zo­olo­gii, Mi­cha­iła Trach­ten­ger­ca, to wła­śnie nie­uchwyt­na isto­ta mogła od­po­wia­dać za śmierć tu­ry­stów, któ­rych ob­ra­że­nia wska­zy­wa­ły na od­dzia­ły­wa­nie „ogrom­nej siły”. Nie jest to przy­pusz­cze­nie cał­kiem bez­pod­staw­ne, jako że w za­pi­skach człon­ków eks­pe­dy­cji Dia­tło­wa od­na­le­zio­no od­nie­sie­nia do Śnież­nych ludzi za­miesz­ku­ją­cych Otor­ten. Nie wia­do­mo jed­nak, na ile są one praw­dzi­we, gdyż wiele z wpi­sów miało hu­mo­ry­stycz­ny cha­rak­ter.

Lew Iwa­now, który jako ko­lej­ny zajął się wy­ja­śnia­niem spra­wy śmier­ci dzie­wiąt­ki tu­ry­stów zo­stał prze­strze­żo­ny przez wła­dze i znie­chę­co­ny do dal­szych do­cie­kań. Kon­ty­nu­ował je jed­nak i do dziś po­zo­sta­je on jed­nym ze zwo­len­ni­ków hi­po­te­zy mó­wią­cej o tym, że za wy­pa­dek sprzed ponad pół wieku od­po­wia­da nie na­tu­ra, ale czyn­ni­ki „nie­ziem­skie” lub co naj­mniej „nie­ty­po­we”.

A może to UFO?

Iwa­now i zwo­len­ni­cy jego wer­sji tra­ge­dii na Górze Umar­łych od­no­szą się do ze­znań grupy stu­den­tów geo­gra­fii sta­cjo­nu­ją­cych w od­le­gło­ści ok. 50 km na po­łu­dnie od Cho­lat Siahl, któ­rzy w nocy z 1 na 2 lu­te­go za­ob­ser­wo­wa­li nad nią nie­zi­den­ty­fi­ko­wa­ne obiek­ty w for­mie „ogni­stych kul”. Jedna z re­la­cji mówi także o za­ob­ser­wo­wa­niu „ja­sne­go dysku w roz­mia­rze księ­ży­ca w pełni, który miał nie­bie­sko-bia­ły kolor i oto­czo­ny był nie­bie­ska­wą łuną”. Miej­sce, w któ­rym znik­nął za ho­ry­zon­tem po­zo­sta­wa­ło jesz­cze przez jakiś roz­świe­tlo­ne.

Po­dob­ne zja­wi­sko ob­ser­wo­wa­ło nad Górą Umar­łych kilku Man­sów, o czym do­no­si­li śled­czy. Ich re­la­cje oraz ry­sun­ki prze­sła­no do Mo­skwy. We­dług in­nych re­la­cji, po­dob­ne obiek­ty wi­dzieć mieli jesz­cze człon­ko­wie ekip po­szu­ki­waw­czych w marcu i kwiet­niu. Jedna z re­la­cji mó­wi­ła: „31 marca, o go­dzi­nie 4, dy­żur­ny Me­szie­ria­kow za­uwa­żył duże ogni­ste koło, które w ciągu 20 minut zbli­ży­ło się do nas, a na­stęp­nie skry­ło za górę nr 800. Przed znik­nię­ciem w środ­ku koła po­ja­wił się obiekt w kształ­cie gwiaz­dy, który na­stęp­nie za­czął zwięk­szać się do roz­mia­ru księ­ży­ca, póź­niej opa­dać i od­dzie­lać się od koła. Nie­zwy­kłe zja­wi­sko ob­ser­wo­wa­ło wiele osób. Pro­si­my o wy­tłu­ma­cze­nie tego zja­wi­ska i czy jest nie­bez­piecz­ne. Z na­sze­go punk­tu wi­dze­nia ro­bi­ło to nie­po­ko­ją­ce wra­że­nie. Awen­burg, Po­ta­low, Sor­gin.”

W hi­sto­rii o tra­ge­dii na Prze­łę­czy Dia­tło­wa nic nie jest łatwe. W wy­ni­ku po­ja­wie­nia się re­la­cji o la­ta­ją­cych ku­lach po­wsta­ła ko­lej­na teo­ria, która wiąże śmierć uczest­ni­ków wy­pra­wy z przy­pad­ko­wym wtar­gnię­ciem na teren taj­nych woj­sko­wych eks­pe­ry­men­tów z bli­żej nie­okre­ślo­ne­go ro­dza­ju bro­nią. Na miej­scu nie od­na­le­zio­no jed­nak śla­dów eks­plo­zji, choć wiele osób, w tym m.​in. Jurij Kun­ce­wicz, który prze­pro­wa­dził kilka wy­praw w ten rejon twier­dzi, że zna­lazł do­wo­dy na to, że ob­szar Góry Umar­łych sta­no­wił nie­gdyś woj­sko­wy po­li­gon te­sto­wy.

Czy dzię­ki tej hi­po­te­zie można wy­tłu­ma­czyć ta­jem­ni­czą śmierć uczest­ni­ków wy­pra­wy? Na wszyst­ko brak ofi­cjal­nych do­ku­men­tów i po­twier­dzeń ze stro­ny armii, o które za­ape­lo­wa­li na spe­cjal­nie zwo­ła­nej kon­fe­ren­cji w 2008 roku ży­ją­cy człon­ko­wie eks­pe­dy­cji po­szu­ki­waw­czej w rejon prze­łę­czy. Ko­lej­na z teo­rii spi­sko­wych mówi nawet o tym, że na długo przed ra­tow­ni­ka­mi w miej­scu zja­wić mieli się woj­sko­wi, jed­nak ofi­cjal­nie ich śla­dów tam nie od­na­le­zio­no. Nie­któ­rzy pod­da­wa­li nawet w wąt­pli­wość frag­men­ty do­mnie­ma­nych „ra­kiet” znaj­do­wa­nych w oko­li­cach Cho­lat Siahl, które mogły być w rze­czy­wi­sto­ści ele­men­ta­mi sta­rej woj­sko­wej in­fra­struk­tu­ry.

Inne ta­jem­ni­cze za­gi­nię­cia

Hi­sto­ria śmier­ci grupy Dia­tło­wa być może nigdy nie zo­sta­nie roz­wią­za­na, jed­nak­że jeden z głów­nych ba­da­czy tej za­gad­ki, Ana­to­lij I. Gusz­czin, zwra­ca uwagę na wiele in­nych ana­lo­gicz­nych wy­da­rzeń, które miały miej­sce za­rów­no w re­jo­nie sa­me­go Cho­lat Siah­lu, jak i w in­nych od­lud­nych miej­scach by­łe­go ZSRR.

We­dług re­la­cji, dwa lata po tra­ge­dii na Górze Umar­łych, po­dob­ny los spo­tkał grupę stu­den­tów znaj­du­ją­cych się na wy­pra­wie w pół­noc­nej czę­ści Uralu. Z nie­wia­do­mych przy­czyn opu­ści­li oni chatę, w któ­rej no­co­wa­li i roz­bie­gli się po oko­li­cy, gdzie potem do­pa­dła ich śmierć.

Rów­nie tra­gicz­nie za­koń­czy­ła się wy­pra­wa ba­daw­cza grupy bio­lo­gów nad je­zio­ro Bał­chasz (Ka­zach­stan), gdzie od­na­le­zio­no na­le­żą­cy do nich pusty kuter. W roż­nych miej­scach je­zio­ra od­kry­to wkrót­ce ciała ofiar, a do­cho­dze­nie nie wy­ka­za­ło, aby w tra­gicz­nym in­cy­den­cie brały udział osoby trze­cie. Naj­dziw­niej­sze wy­da­wa­ło się to, że pię­ciu zdro­wych męż­czyzn z nie­zna­nych przy­czyn wsko­czy­ło do lo­do­wa­tej wody, gdzie cze­ka­ła ich pewna śmierć.

Co cie­ka­we, więk­szość tra­gicz­nych in­cy­den­tów o po­dob­nym prze­bie­gu nę­ka­ła wy­pra­wy na­uko­we lub stu­denc­kie. I tak, wy­da­rze­nie bliź­nia­czo po­dob­ne do in­cy­den­tu na Górze Umar­łych miało miej­sce latem 1972 roku w re­jo­nie Ala­kit (Ja­ku­cja). Ciała za­gi­nio­nych wów­czas geo­lo­gów zna­le­zio­no w nie­du­żej od­le­gło­ści od na­mio­tu, z któ­re­go wy­do­by­li się roz­ci­na­jąc go od we­wnątrz.

Z samej Góry Umar­łych po­cho­dzi nie­zwy­kła opo­wieść uczest­ni­ka wy­pra­wy geo­lo­gicz­nej z po­ło­wy lat 60. Pan B. Po­lia­kow, który wy­brał się na po­lo­wa­nie, od­da­la­jąc się od grupy. W pew­nej chwi­li po­czuł prze­moż­ny strach, który zmu­sił go do ukry­cia się. Kiedy wró­cił do obozu oka­za­ło się, że jego ko­le­dzy nie żyją. Kie­row­nik grupy leżał na ziemi mar­twy, dzier­żąc w ręce pi­sto­let. Na miej­scu znaj­do­wa­ły się jesz­cze dwa ciała. Jeden z geo­lo­gów prze­padł bez śladu. Przy­pa­dek ten zo­stał potem ofi­cjal­nie „wy­ja­śnio­ny” jako sku­tek śmier­ci w wy­ni­ku spo­ży­cia prze­ter­mi­no­wa­nych kon­serw.

Góra Umar­łych i jej oko­li­ce po­chło­nę­ły wiele in­nych ży­wo­tów, w tym ofia­ry ka­ta­strof lot­ni­czych. Jedną z nich był wspo­mnia­ny już pilot Pa­tru­szew, który prze­strze­gał Dia­tło­wa przed wy­pra­wą na Otor­ten, a na­stęp­nie brał udział w wy­pra­wie ra­tun­ko­wej. Z bli­żej nie­okre­ślo­nych przy­czyn zde­cy­do­wa­no potem o za­mknię­ciu tego te­re­nu przed ru­chem tu­ry­stycz­nym, z obaw o ko­lej­ne wy­pad­ki.

Inny czę­sto przy­po­mi­na­ny in­cy­dent, choć mniej na­gło­śnio­ny od spra­wy Dia­tło­wa, zda­rzył się w innym miej­scu o bar­dzo nie­przy­ja­znej na­zwie Pur­lach­tyn-So­ri (czyli „Prze­łęcz, która przy­no­si ofia­ry”), gdzie zna­le­zio­no trój­kę tu­ry­stów z Le­nin­gra­du. Kolor skóry przy­brał barwę ja­skra­wo­żół­tą.

Jesz­cze inny po­dob­ny sce­na­riusz ro­ze­grał się latem 1989 r. na Morzu Azow­skim, gdzie za­gi­nę­ły dwa stat­ki na­le­żą­ce do miej­skie­go klubu mor­skie­go. 28 lipca po­in­for­mo­wa­no radę miej­ską mia­sta Ma­riu­po­la, że stat­ki od­na­la­zły się. Tyle, że bez więk­szo­ści za­ło­gi. 5 ciał morze wy­rzu­ci­ło na brzeg w oko­li­cy Ka­my­sze­wac­ka. Co naj­cie­kaw­sze, in­cy­dent ten prze­ży­ły tylko dwie osoby – mały chło­piec i 17-lat­ka, któ­rzy nie wie­dzie­li o ni­czym, gdyż spali. Jak mó­wi­li, obu­dzi­ło ich uczu­cie wszech­ogar­nia­ją­cej pa­ni­ki. Na miej­scu nie za­sta­li nic, oprócz opusz­czo­ne­go stat­ku.

Co zatem od­po­wia­da za śmierć Dia­tło­wa i jego to­wa­rzy­szy? Czy rze­czy­wi­ście dzie­wiąt­ka zna­la­zła się w nie­wła­ści­wym miej­scu o bar­dzo nie­wła­ści­wej porze, a może za wszyst­kim kryje się bar­dziej skom­pli­ko­wa­ne wy­ja­śnie­nie, od­no­szą­ce się do spraw, o któ­rych mówi Lew Iwa­now? A może w grę wcho­dzi spe­cy­ficz­ny ro­dzaj „amoku”, do­ty­ka­ją­cy ludzi od­wie­dza­ją­cych wspo­mnia­ne re­jo­ny? Na od­po­wiedź w spra­wie tego, co winne jest śmier­ci Dia­tło­wa i jego to­wa­rzy­szy, przyj­dzie jesz­cze z pew­no­ścią po­cze­kać.

W ko­lej­ną rocz­ni­cę tra­gicz­ne­go wy­da­rze­nia z 1959 roku, Jurij Judin – je­dy­ny oca­la­ły czło­nek grupy Dia­tło­wa – po­wie­dział w wy­wia­dzie dla jed­nej z ro­syj­skich gazet: „Jeśli miał­bym szan­sę za­py­tać o coś Boga, za­dał­bym mu na­stę­pu­ją­ce py­ta­nie: Co tam­tej nocy stało się moim przy­ja­cio­łom?”

Autor: Piotr Cielebiaś, Źródło: infra.org.pl
http://strefatajemnic.onet.pl

Komentarze 23 to “Śmierć na Przełęczy Diatłowa”

  1. Szarlej Gniady said

    Przepraszam za offtop ale mam wielką prośbę do pana Maruchy.Oto artykuł na temat odkrycia archeologicznego które chyba w ostateczny sposób pogrąża oficjalne teorie o historii ludzkiej cywilizacji:

    http://bialczynski.wordpress.com/2014/08/25/niesamowite-zagadki-150-metrowy-posag-kobiety-w-mali-czy-naturalny-utwor-skalny/

    Czy mógłby Pan napisać o tym własny artykuł i umieścić go tutaj,na swojej stronie? Na dole tego tekstu znajdują sie nowe informacje przetłumaczone z włoskiej strony,odkrywca tego cudu architektury był bowiem Włochem.Jak dla mnie to jest niesamowita sprawa,piramidy w Egipcie to przy tym klocki Lego.

  2. Joannus said

    Ad 1 Tą zagadkę może wyjaśnić najprawdopodobniej gość Gajówki – Polak Stanisław. Ma on wszak opanowaną wiedzę o prapoczątkach z wizytami ”niebiańskich” gości.w Nepalu..

    Słowo odnośnie treści artykułu .
    Podejrzewam tajemnicze zgony jako efekt celowych lub przypadkowych eksperymentów z nowoczesną tajna bronią typu falowego, na omawianym terenie. W Australii był taki przypadek. Aborygeni zatrudnieni w jakiejś hali produkcyjnej, po aplikacjii czegoś w podobie niewidocznego promieniowania czy innego rodzaju fal, wybiegali natychmiast na zewnątrz zanim popadali martwi.

  3. Easy Rider said

    Ad 2.

    O tej dziwnej historii pisał kiedyś „Nieznany Świat”, być może również inne pisma ezoteryczne. Jest to jedna z historii, przy których umysł ludzki (przynajmniej ta jego racjonalna część) – zwyczajnie wysiada.

    Hipoteza o eksperymentach z nową bronią jest atrakcyjna, lecz logicznie nie do przyjęcia. Jaki bowiem interes miałyby władze sowieckie w doprowadzeniu do tego rodzaju incydentu , którego skutków nie dałoby się ukryć, jeżeli próby te miały super tajny charakter? Można założyć wypadek, że nie wiedziano o obecności wyprawy w tym miejscu – tylko w takim razie po co zastosowano by na terenie bezludnym broń, której celem miało być zabójcze działanie wobec ludzi? W tamtejszych warunkach, gdyby chcieli eksperymentować na ludziach, mogli użyć więźniów łagrów lub autochtonicznych mieszkańców tamtych terenów, odciętych od świata i nikt nigdy by się o tym nie dowiedział.

    Kolejna historia z serii „Archiwum X” nadal czeka na agenta, który ją wyjaśni, jeśli to w ogóle możliwe.

  4. Boydar, lat 6 said

    Myślę, że rozwiązania zagadki, przybliżyła by nas historia życia i aktywności w różnych dziedzinach każdego z uczestników wyprawy. Ten aspekt jest dla mnie najbardziej obiecujący. W kinie nie takie rzeczy pokazują.

    Jeżeli z życia publicznego usunięto 96 (97?) osób w osobliwej scenerii, to nie sceneria była powodem tylko właśnie to, co wskazałem.

  5. Joannus said

    Ad 2
    Jasnowidzem nie jestem, stąd upór w podtrzymywaniu domysłu niewskazany.
    Ale, mogło to być równie dobrze działane z amerykańskiego sputnika, akurat tam gdzie ziemia miała złą slawę.
    Druga opcja, to błąkanie się demonów w miejscu naznaczonym wielkim złem. Znam z młodych lat przekaz starszej kobiety, kiedy w miejscu nieistniejącej karczmy, widziała ciemną męską tajemniczą postać wywołującą ogromny przestrach ,która w momencie rozpoczęcia modlitwy wydając przerazliwy gwizd znikła.,I nie był to jedyny podobny przypadek w tym miejscu, potwierdzony doświadczeniem przez znaną mi osobę przed kilkoma dziesięcioleciami..

  6. osoba prywatna said

    Tragedia na Przełęczy Diatłowa – online (2013) Lektor PL
    http://www.cda.pl/video/106775e7/Tragedia-na-Przeleczy-Diatlowa-online-2013-Lektor-PL

  7. aaaaaaaaa said

    @6
    ……wersja tego filmu jest najbardziej realna z tych wszystkich hipotez co potwierdza eksperyment filadelfijski ….którego oficjalnie zaprzestano po tragedii .
    ….tajna baza wojskowa ,tajne eksperymenty i niepotrzebni świadkowie ….teren idealny do „autodestrukcji” ….o czym „mówi” kolejny film „Ostatnia zima”(2006)

    …..

  8. Romank said

    Szarlej Gniady..niech pan przejedzie sie droga poczwszy od Odrzykonia pod Krosnem gdzie pan zobaczy zespol skalny Przadki..karpacka drga przez cale Karpaty przez Uzhorod do Bucegi…neich pan koniecznie ztrazyma sie pod Stanislawowem w Doboszowym Jarze…niech pan pominei najania o Kozaku bandycie..ale skui sie na foermacjach skalnych,,,i tylko na tym,…calego Yaru,…po drodze neich pan oglada fermacje skalne….na jakie pan bedzie sie nadziewal, jak na drogowskazy.
    Kto chce ten widzi..i zakonczy pan patrzac na Sfinksa i Babele…w Bucegi…

  9. zolodu said

    A tak naprawdę, to o co chodzi? Taki artykuł w gajówce??

    Nie pierwszy i nie ostatni.
    Admin

  10. Przecław said

    dot.1. Szarlej ” OFFTOP” Gniady

    „OFFTOPIE” – „angliku z Kołomyji” jesteś ŻAŁOSNY.
    Próbujesz popisać się znajomością języka baranów z United Kingdom of Enslaved Nations, tysiąc-krotnie wydupczonych przez parchów z London City lub Wall Streetu.
    No, ale to ci imponuje, jesteś przecież ZAKOMPLEKSIONYM pOLACZKIEM, który w pogardzie ma własny słowiański, święty język, ty nie będziesz używał polskiego.

  11. Easy Rider said

    Ad 6 – Osoba Prywatna.

    Film jak film – rządzi się swoimi prawami, ale przedstawiona fikcja filmowa w żadnym stopniu nie przybliża nas do wyjaśnienia zagadki. Raczej dezinformuje, sugerując jako przyczynę eksperymenty wojskowe.

    Cóż to miałyby być za eksperymenty i dlaczego właśnie tam? Poligonów wojskowych nie buduje się w niedostępnych górach, ze względów praktycznych, a na terytorium ówczesnego Związku Sowieckiego było dość słabo zaludnionych terenów położonych w bardziej dogodnym ukształtowaniu. Ale gdyby nawet założyć taką wersję, to co mogło być tym czynnikiem, który spowodował gwałtowną ucieczkę uczestników wyprawy z namiotów, w nocy i na mróz? Przecież nie jakiś wybuch atomowy, bo ten spowodowałby ich śmierć na miejscu, w namiotach, a ponadto – pozostałyby ślady na drzewach i stopiony śnieg. Może jakaś broń typu psychotroniczno-akustycznego? Bez żartów, to są wynalazki późniejszych dekad, nie to miejsce i nie ten czas na tego rodzaju rozważania. A przede wszystkim – gdyby wojsko rzeczywiście było winne śmierci tych nieszczęśników, to czy w ogóle odnaleziono by kiedykolwiek ich ciała?

    Tak przy okazji, próbuję sobie wyobrazić konsternację ówczesnych władz sowieckich po tej tragedii. W mocarstwie światowym, o ustroju ateistycznym, dochodzi do tragicznego zdarzenia, z udziałem czynników nieznanego pochodzenia, a przodująca nauka radziecka nie jest w stanie tego wyjaśnić. Nie pozostaje nic innego, jak utajnić sprawę i usunąć ją z życia publicznego.

  12. Zdziwiony said

    A temu Przecławowi o co chodzi? Młodzież używa słowa „offtop” w znaczeniu- wpis odbiegający od tematu.Co w tym takiego dziwnego?? Na każdym forum sie używa tego słowa.

    To słowo jest całkowicie zbędne w języku polskim, typowy śmieć – admin

  13. Zdziwiony said

    AD 8

    Słyszałem o karpackim Sfinksie oraz o tym egipskim oczywiście ale o pozostałych wspomnianych przez Ciebie formacjach skalnych nie.Są jakieś konkretne nazwy tych cudów skalnych? Chętnie poszukam w internecie.

  14. Zdziwiony said

    @ 12, 13.. proszę nie używać mojego nick’u.

  15. Queseek said

    Osobnicy którzy sprawują kontrolę nad ludzkością, nie lubią gdy, nieproszeni goście pałetają sie po ich terenie.

    http://www.totalizm.pl/magnocraft_pl.htm
    http://www.totalizm.pl/evidence_pl.htm
    http://www.ttp:totalizm.pl/bandits_pl.htm

  16. aaaaaaaaa said

    @11 ….trochę banalne myślenie , jeśli coś ma być tajne to wszelkie zabiegi w celu utrudnienia w znalezieniu są jak najbardziej wskazane , …..
    szczególnie w miejscu gdzie panuje niska temperatura i z dala od głównych terenów zamieszkania , nie ma nic lepszego niż teren pokazany w tym filmie w dodatku zakopany gdzieś pod ziemią ….
    biorąc pod uwagę rosyjskie hasło „gniotsia nie łamiotsja” czyli sprzęt wojskowy zdolny do dotarcia w najgorsze miejsca nie stanowi to problemu ,

    …..nie wierzę ,że Rosjanie nie pokusili się o przeprowadzenie jakiś prób z eksperymentu filadelfijskiego z 1943 roku ! …zbyt cenny materiał do obrony ……..
    kto wie może jak we wspomnianym projekcie nastąpiły niepożądane skutki , albo grupa posłużyła jako króliczki doświadczalne…co zresztą sugeruje ów film ….
    W Rosji ludzi mnogo – kto się będzie przejmował 9 osobami ? ….Putin 120 żołnierzy posłał na dano ,aby nie wykryto sprzętu, a tu 9 cywilów na „zadupiu” w zimie miało by stanowić problem ? bez żartów ……..

  17. Romank said

    Szarley////

    Patrz 34 min

  18. lolek said

    Lawina była prawdopodobną przyczyną nieszczęścia. Stąd pewnie połamane żebra czy urazy czaszki. Impuls masy śniegu miażdży ofiary przez tkaninę namiotu i zsuwa się dalej. Mniej poszkodowani rozcinają namiot od wewnątrz i wszyscy ewakuują się z namiotu i poranieni schodzą w dół zbocza…
    http://www.mountain.ru/article/article_display1.php?article_id=1031

  19. robert2360 said

    Pan Przecław ma rację. Pleps pojęcia nie ma, że taki hetman Wielkiej Polski Roman Dmowski jako purysta językowy pisał, że termin „socjologia” to zlepek z trzech różnych języków [ łac. socjetas – stowarzyszenie, greckie logos – słowo]. Pisał, że to barnarzyńskie zlepki. To Barbaryzm językowy !!! To zachwaszczanie języka rusycyzmami, germanizmami, etc. Chaos semantyczny to jeden z celów naszych wrogów. Panie Szarlej Gniady, idż Pan stąd albo zacznij że szanować język polski, niezwykle precyzyjny i pojemny informacyjnie jako, że oparty na łacinie.

  20. aniarz said

    tragedia na przełęczy była też kojarzona z „Riese” w Sudetach a mianowicie: sowieci wywieźli do siebie to co zostawili niemcy w 1945 r. i później to testowali (broń, eugenika- stworzenie super żołnierza)

  21. aaaaaaaaa said

    @18
    ….gdyby to była lawina ciała nie leżałby na wierzchu ,…..albo ledwie zasypane ….

    „Pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Badania ciał wskazały, że wszystkie pięć osób zmarło z powodu hipotermii”

    …..tylko 4 osoby znaleziono pod warstwą śniegu ,ale obrażenia ciał nie mają nic wspólnego z lawiną …..jednym słowem nic nie trzyma się sensu ….

    zresztą cóż to za zbieg okoliczności że w dniu rozbicia namiotu od razu dopadła ich lawina ….śmiech na sali

    @20
    wątpię ,aby Niemcy coś zostawili po sobie wrogowi , chyba że Sowietom udało się coś zdobyć w czasie ataku ,kiedy Niemcy jeszcze nie zdążyli tego zniszczyć ….
    ale to też mało wątpliwe ….

    zresztą eksperymenty na super żołnierzy przeprowadzano raczej w Niemczech , a to oznacza , że zniszczono ślady ….

  22. lolek said

    ad. 21 Aaaaa
    Proszę przeczytać załączony rosyjski artykuł o hipotezie lawiny. Tam jest wyraźnie opisany mechanizm lawiny, śniegu o takiej a nie innej konsystencji, kierunku wiatrów, sposób rozbicia namiotu. Obrażeń jakich można się spodziewać po impulsowym urazie masy śniegu przez tkaninę namiotu na ciało ludzkie. Wówczas otarć raczej nie będzie.
    Można założyć, że będąc w przysypanym namiocie ofiary lawiny wpadły w zrozumiałą panikę połączoną z szokiem. W szoku robi się wiele dziwnych rzeczy, a głównym celem działania jest wydostanie się z pułapki i ucieczka jak najdalej – a najłatwiej w dół zbocza. Nikt nie myśli bynajmniej o zakładaniu butów czy zabieraniu latarek. Po pewnym czasie przychodzi opamiętanie, ale mróz już działa. Część jest ciężko ranna, inni skąpo ubrani. Jest noc. Zniszczonego namiotu z daleka nie widać i ciężko określić kierunek gdzie się znajduje.
    Artykuł jak się wydaje, wiele logicznie tłumaczy. Można pewnie poszukać i innych podobnych źródeł znacznie bardziej wiarygodnych niż „strefa tajemnic” na Onecie.

    Oczywiście można też obejrzeć i filmowy horror by snuć tajemne domysły. To jest zwykle bardziej pociągające.

  23. aaaaaaaaa said

    @22

    „Jednakże stok, na którym ekspedycja rozbiła namiot, był zbyt płaski, by mogła z niego zejść lawina. Diatłow i Zołotariow – doświadczeni przewodnicy wysokogórscy – ustawili namiot ekspedycji w miejscu, gdzie zagrożenia lawinowego teoretycznie nie było. W miejscu tragedii nie było też żadnych śladów, wskazujących na zejście lawiny.”

    horror to horror ,a domysły to domysły

    ja wiem że tu w gajówce na Rosję wszyscy patrzą przez różowe okulary ,ale ja wiem swoje ….

    tragedia Kurska tylko potwierdza że Rosja w poszukiwaniach nad uzbrojeniem nie śpi i wcale nie jest tak daleko za USA jako to wygląda …..

    zresztą przykładów można by tu więcej wymienić ale nie o to chodzi ….

Sorry, the comment form is closed at this time.