Z filozofami jest sto pociech, ale z niektórymi nawet więcej. Do tych „niektórych” niewątpliwie należy pan Jan Hartman, który biega po Krakowie za filozofa, a nawet – za profesora.
Taki profesor zażywa wielkiego respektu, wyjaśniając biednym studentom, że „byt jest, a niebytu nie ma” – a oni, jeśli nawet nie myślą, że to wszystko naprawdę, to przecież nie będą mu się sprzeciwiać, ryzykując dwójkę w indeksie.