Jako dyplomowany gajowy habilitowany Wacław Marucha, niejedno mam do powiedzenia, a jeszcze więcej do przemilczenia.Spędziłem w borach i gajach większość życia, bo wolałem spotykać dziki, niż świnie. Wiem, jak zasznurować gumiaki z cholewami i jak ugotować herbatę z liści łopianu. Potrafię strzelić do jelenia z odległości 1500 metrów: prawie nigdy nie trafiam, ale przecież jaka to odległość!
Odróżniam grzyby jadalne i trujące od jagód, umiem rozpalić ognisko przy pomocy lutlampy i bańki z benzyną a także opędzać się od dzikich pszczół.
Wbrew pozorom nie jestem żadnym krewnym Anny Maruszeczko.
Stopniowo będę wyjawiał coraz więcej o sobie, gdyż tego życzy sobie gromadnie tu zebrana publiczność oraz mój wierny pies Cimocha.
Tyle na razie.
Gajowy Marucha