Mieszka sobie w Polsce, koło Warszawy, młoda kobieta o nazwisku Lusia Ogińska. Czy słyszeliście o niej? Jeśli nie, to posłuchajcie trochę.
Pani Lusia Ogińska jest utalentowaną poetką i dramaturgiem. Zasłynęła , przynajmniej w pewnych kręgach, m.in. piękną wierszowaną, kilkuczęściową epopeją dla dzieci „Księgi Roztoczańskich Krasnali”, odtrutką na różne harrypottery i inne barachło. Wystawiono niedawno jej sztukę „Zmartwychwstanie”, będące swego rodzaju kontynuacją „Wesela” Wyspiańskiego.
Pani Lusia jest też malarką, komponuje muzykę do swych piosenek i sama je wykonuje. Poza tym pisze felietony do tygodnika „Myśl Polska”. Jednym słowem – renesansowa wszechstronność.
Aby dać czytelnikom jakie takie, bodaj pobieżne pojęcie o skali jej talentu, zamieszczam poniżej jeden z jej wierszy, kopię jednego z obrazów jakie namalowała oraz link do wzruszającej piosenki o Polsce, zapisanej w formacie WMA (Windows Media Audio).
Mamo
Gdzieś krwawa łuna się wznosi,
strach lepki ciemność przyzywa…
i noc,
noc płacze i prosi,
i tylko śmierć nieszczęśliwa
mówi mi,
że to już,
że nie zobaczę tych zórz,
że nie zobaczę słońca
i wierzby co płacze,
że nie zobaczę rumianków i maków i róż,
bo… nie ma mnie już!Wydarłaś, wyrzekłaś się mnie,
i chcesz zapomnieć, że byłem,
a ja przecież tak kocham cię…
Utuli mnie Bóg,
żyć będę, choć przecież, nie żyłem.
Żal, że nie spojrzę ci w oczy,
że nie przyniosę ci kwiatów,
że pozostałem wśród nocy,
że nigdy cię nie przytulę,
żal, że byłem w ogóle…Nigdy, już nigdy,
już nigdy!
Żal, że zostawiam cię samą!
Naprawdę, naprawdę mi żal,
że nigdy nie powiem ci… mamo…
Lusia Ogińska – Droga do Europy