Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Marucha o Makagigi
    Boydar o Wolne tematy (31 – …
    Boydar o Makagigi
    Liwiusz o Niepodległość – neutralność –…
    lewawo o Węgry wystąpią z NATO, by unik…
    lewawo o Węgry wystąpią z NATO, by unik…
    lewawo o Pisarz Juliusz Verne to… „rasi…
    Kar o Węgry wystąpią z NATO, by unik…
    Kmieć z Odmętów o Makagigi
    lewarek.pl o Węgry wystąpią z NATO, by unik…
    jA o Makagigi
    lewarek.pl o Pisarz Juliusz Verne to… „rasi…
    bryś o Makagigi
    Boydar o Wolne tematy (31 – …
    Boydar o Węgry wystąpią z NATO, by unik…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 709 subskrybenta

Archive for 3 października, 2010

Abp Michalik: Jeśli dziecko poczęte nie ma prawa do życia, to koniec człowieczeństwa jest bliski

Posted by Marucha w dniu 2010-10-03 (Niedziela)

Mam nadzieję, że tego rodzaju wystrzał bojowy zmobilizuje siły dobra, a nie tylko siły zła – powiedział KAI abp Józef Michalik odnosząc się do ogłoszonej przez SLD propozycji liberalizacji ustawy aborcyjnej, pozwalającej na „aborcję na życzenie” do 10 tygodnia życia dziecka.

„Dramatem jest zagubione sumienie człowieka – powiedział przewodniczący Konferencji Episkopatu. – Jeśli dziecko poczęte pod sercem matki nie ma prawa do życia, to koniec człowieczeństwa w każdym z nas i w świecie jest bardzo bliski”.

Metropolita przemyski podkreślił, że „jest zbolały całym sercem, słysząc jakie absurdy może współczesny człowiek głosić i do czego się posuwa”.

„Współczuję ludziom, którzy pójdą za tym głosem, Mam nadzieję, że tego rodzaju wystrzał bojowy zmobilizuje siły dobra, a nie tylko siły zła” – dodał abp Michalik przed rozpoczęciem 353. zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski.

Przewodniczący Episkopatu wyraził też radość z przybycia nowego Nuncjusza abp Celestino Migliore, który przybył na dzisiejsze, odbywające się w Warszawie, obrady.

Abp Michalik pytany o opinię w sprawie ataków na min. Elżbietę Radziszewską, oświadczył, że „decyzja o wychowaniu należy do rodziny, do rodziców”. Dodał, że „najlepszą koncepcją wychowania jest ukazywanie dobrych wzorców” oraz, że „w procesie wychowania należy pomagać ludziom być lepszymi, a nie gorszymi”.

za: KAI (kmk)
http://wsercupolska.org

Oczywiście abp. Michalik ma całkowitą rację. Admin zastanawia się jednak, jakie to mroczne siły powstrzymują polski Kościół przed ogłoszeniem ekskomuniki, obejmującej wszystkich członków rządu i parlamentu, którzy podając się za „katolików” jednocześnie jawnie występują przeciw nauczaniu Kościoła, a w szczególności popierają aborcję. Zamiast tego Kościół, a przynajmniej jego „postępowa” część udaje, że nic nie widzi, wpuszcza tych ludzi na Msze Święte, udziela im Komunii Świętej, urządza dla nich rekolekcje itd.

Posted in Kościół/religia, Kultura | 25 Komentarzy »

Czyżby Obama dojrzał plany swych sponsorów?

Posted by Marucha w dniu 2010-10-03 (Niedziela)

W 1948 r. szefowie sztabu USA ostrzegli Trumana o „fanatycznej koncepcji” żydowskiej syjonistycznej elity, która dążyła do „wojskowej i gospodarczej hegemonii na całym Bliskim Wschodzie”. Einstein i in. wybitni Żydzi byli jeszcze bardziej krytyczni, ostrzegając Amerykanów o syjonistycznej, „faszystowskiej” partii politycznej „terrorystów”, która wyprodukowała Begina, Szarona i Netanjahu. Eisenhower doświadczył ich planów 8 lat później, gdy podczas ostatnich dni jego kampanii prezydenckiej, Izrael, Francja i W.Brytania próbowały nakłonić do wojny z Egiptem o Kanał Sueski.

W kwietniu 2010 r. 363 członków Kongresu zobowiązało się do „nierozerwalnej więzi” z Izraelem, bez względu na jego zachowanie. Nikt nie śmiał nawet wspomnieć o zdradzie. Ten sam plan „najpierw Izrael” trafił do prezydenta, podpisany przez 76 senatorów „Knesetu”. Czy dlatego Obama zaapelował do społeczności międzynarodowej o powstrzymanie ekspansji Izraela? Czyżby podobnie jak Eisenhower przejrzał izraelską dominację w Kongresie? Może jeszcze mamy szansę przywrócić rząd, a ci, którzy wpędzili USA do inwazji na Irak dla syjonistycznego planu zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

Jednak w ub. tygodniu kongresmen Barney Frank z innymi podpisał petycję, by uwolnić izraelskiego szpiega o podwójnym obywatelstwie, Pollarda, który więcej zaszkodził bezpieczeństwu narodowemu USA, niż ktokolwiek. Pollard wykradł ponad milion tajnych dokumentów, a Tel Awiw sprzedał je Moskwie, burząc obronę, na którą podatnik amerykański wydał podczas zimnej wojny (1948-1989) ponad 20 bilionów dolarów (wartość w 2010).

Obama jest politycznym tworem grupy Chicago Outfit, począwszy od zbieraczki funduszy na kampanię wyborczą, Penny Pritzker, której dziadek i pradziadek byli mecenasami mafii. Drugim największym fundatorem Obamy był zamożny klan Krinskych w Chicago, mający większościowy udział w General Dynamics, co zapewniło dodatkowe zyski z „wojny z terrorem” i z nowej bezpieki USA, DHS. Trzeci w rankingu finansista-kreator zjawiska Obama to manipulator finansowy Soros, niedawno przemianowany na „postępowca”. B. kongresmen Abner Mykva z Chicago, doradca Clintona w Białym Domu, uchwycił istotę wyzwania Amerykanom pt. Obama: „nasz pierwszy żydowski prezydent”. Amerykanów oszukiwano już tak długo, że mogą nie dostrzec prawdy, wyznanej nawet przez wiedzących najlepiej.

Ameryka jest rozdarta między obroną podstawowych swobód a świadomością, że ci, którzy skłonili USA do wojny na podstawie fałszywych informacji wywiadowczych, nadużyli tych swobód dla swej sprawy. Jak nasz głównodowodzący zdemaskuje tych, którzy zaprzyjaźnili się z nami, by nas zdradzić? Przy wszechobecnych wpływach syjonistycznych Żydów i chrześcijan-syjonistów na Kongres, co ma zrobić głównodowodzący? Czy dlatego Obama zwrócił się z apelem telewizyjnym do społeczności międzynarodowej o pomoc?

Amerykanie od dawna są nieświadomi syjonistycznych wpływów. A Obama? Dwa dni temu, palestyński przywódca Mahmud Abbas powtórzył przestrogę Einsteina i szefów sztabu, opisując izraelską „mentalność ekspansji i dominacji”. Niewiele się zmieniło przez 6 lat, z wyjątkiem twarzy tego niebezpiecznego faszyzmu. Obama może jeszcze stać się częścią rozwiązania. Albo, w przeciwieństwie do Eisenhowera, może ulec presji wyborczej w połowie kadencji i ponownie wspierać wytworzony fanatyzm, rozgrywający się jako Wojna Cywilizacji.

Tłumaczenie i skróty: Piotr Bein
http://grypa666.wordpress.com/2010/09/30/obama-dojrzal-plany-swych-sponsorow/

Posted in Polityka | 21 Komentarzy »

David Irving w Hotelu „Marriott” o Hitlerze

Posted by Marucha w dniu 2010-10-03 (Niedziela)

Dziennikarz „Rzeczypospolitej” dostał się na zamknięty wykład brytyjskiego historyka Davida Irvinga, który przebywa z prywatną wizytą w Polsce, podczas której zwiedza miejsca związane z II wojną światową, m.in. obóz zagłady w Auschwitz i kwaterę Hitlera w Gierłoży. Na Zachodzie uznany jest za „negacjonistę”, kilka lat temu spędził w więzieniu w Austrii 13 miesięcy. W Polsce był po raz pierwszy. Oto relacja dziennikarza „Rzeczypospolitej”:

– Neguję, że jestem negacjonistą Holokaustu – zaczął David Irving. – Jak można być tak głupim, żeby określać tym mianem człowieka, który na każdym kroku podkreśla, że w operacji „Reinhard” zginęło dwa i pół miliona Żydów. Człowieka, który mówi, że kilkaset tysięcy Żydów zgładzono w Treblince. Holokaust był historycznym faktem. Była to straszliwa zbrodnia – dodał.

Irving uważa, że dorobiono mu gębę, rzucając na niego oskarżenie, którego już nie może z siebie zrzucić: – To jest jak papierek po toffi. Zjadasz cukierek, ale lepkie opakowanie przylepia ci się do palców. Próbujesz je strzepnąć, ale nic z tego. Próbujesz drugą ręką, przylepia się do palców drugiej ręki. Nazwanie historyka negacjonistą Holokaustu jest jak wydanie wyroku śmierci. Takiemu człowiekowi nie wydaje się książek, nie drukuje artykułów. Właśnie taki wyrok wydano na mnie.

Brytyjczyk zapewnił, że nie jest antysemitą. – Cywilizowany człowiek nie może mieć takich poglądów. I mimo tego, że Żydzi mnie niszczą i nienawidzą, usilnie staram się nie odpowiadać im tym samym. Gdy czasami pytają mnie, czy jestem antysemitą, mówię: „A czy Palestyńczycy już są antysemitami? A czy rodzice Rachel Corrie, amerykańskiej aktywistki pokojowej, którą zmiażdżył izraelski buldożer, już są antysemitami?”. Żydzi przejechali się buldożerem po moim życiu – podkreślił.

Irving zaznaczył, że cała II wojna światowa była wielkim Holokaustem. Cierpiały w niej bowiem wszystkie narody. On zaś w swoich książkach stara się wytłumaczyć, jak to było możliwe. Dlaczego ludzie byli zdolni do takich czynów.

– Wróćmy do Żydów. Gdybym ja był jednym z nich i leżał w dole śmierci, czekając, jak esesman strzeli mi w czaszkę, przede wszystkim zastanawiałbym się: „Dlaczego ja? Dlaczego to właśnie mój naród wszędzie, gdzie się pojawiał, wywoływał nienawiść otoczenia?”. Przecież Żydów prześladowano wszędzie. Święta inkwizycja, pogromy, wreszcie Holokaust. Być może to efekt czegoś, co robili lub czego nie robili sami Żydzi? Tak, wiem, to antysemickie pytanie – mówił.

Irving uważa, że „Wojna Hitlera” jest „okrętem flagowym” jego pisarstwa, i to z tej książki jest najbardziej dumny. To właśnie ona przysporzyła mu jednak największych kłopotów. Irving został oskarżony, że przedstawił wodza Trzeciej Rzeszy w ludzki sposób. Że próbował zrzucić z niego odpowiedzialność za Holokaust.

– Czy Hitler ponosi winę za Zagładę? Za okrucieństwa, do których doszło m.in. na terytorium Polski? Oczywiście, że tak. Był głową państwa i z konstytucyjnego punktu widzenia jego wina jest bezdyskusyjna. To, co mnie jednak interesuje, to to, co Hitler wiedział o zabijaniu Żydów? Moim zdaniem niewiele – powiedział.

I przytoczył zapis rozmowy, jaką z Führerem w 1945 roku odbył gen. Heinz Guderian. Poinformował on Hitlera, że Sowieci właśnie zajęli Auschwitz. Reakcja niemieckiego przywódcy miała być obojętna, wzruszył ramionami. – Nie krzyczał: „O, mój Boże, mam nadzieję, że nic nie znaleźli! Mam nadzieję, że udało się wszystko ukryć!”. Dlaczego? Bo nazwa Auschwitz nic mu nie mówiła. Podobnie jak nazwy Treblinka, Sobibór czy Bełżec – podkreślił historyk.

Irving przedstawił Hitlera jako oderwanego od rzeczywistości przywódcę, za którego plecami diabelski spisek przygotował jego zły duch Heinrich Himmler. To właśnie ten ostatni miał, według Irvinga, zaplanować i wykonać Holokaust. Führer miał zaś być przekonany, że „kwestia żydowska” rozwiązywana jest za pomocą masowych wypędzeń. Dowodem ma być jego testament. Napisał w nim, że Niemcy rozprawiały się z Żydami w bardziej „ludzki” sposób niż Anglosasi z niemieckimi cywilami podczas dywanowych bombardowań. Zdaniem Irvinga słowa te wcale nie były dowodem na cynizm Hitlera. – Po co w obliczu śmierci miałby kłamać? Po prostu nie miał on pojęcia o istnieniu obozów zagłady – mówi Irving.

Dlaczego jednak Himmler miałby oszukiwać swego szefa?

– Hitler był dla niego jak mesjasz. Nie chciał, żeby cokolwiek splamiło tę „wspaniałą postać”. Dlatego postanowił wykonać brudną robotę sam. Przygotowywał nawet dwie wersje dokumentów dotyczących Zagłady. Jedną ocenzurowaną dla Führera, drugą prawdziwą do archiwum SS – powiedział Irving.

Stwierdził, że w rozmowach z nim wszyscy współpracownicy Hitlera wypowiadali się o nim z atencją i uwielbieniem jako o przemiłym człowieku. – Mnie interesował właśnie ten prawdziwy, żywy Hitler. A nie Hitler potwór, którego wykreowała wojenna, aliancka propaganda – mówił.

Zapewnił jednak, że nie chce przedstawić Hitlera jako niewiniątka. Według niego był to „niemoralny człowiek zdolny do okrucieństwa”. Irving przytoczył opowieść, którą usłyszał od jednej z sekretarek wodza Trzeciej Rzeszy. Kobieta towarzyszyła mu podczas nocy długich noży i widziała, jak osobiście kierował aresztowaniami dowódców SA. – Potem wszedł do sali i powiedział: „Już po wszystkim. Teraz muszę wziąć gorący prysznic i będę jak nowo narodzone dziecko”. Te okropne słowa tą kobietą wstrząsnęły. Dziś sporo mówią o Hitlerze – podkreślił Irving.

Irving podczas wykładu uchylił rąbka tajemnicy w sprawie przygotowywanej od wielu lat biografii Himmlera (ma się ukazać za rok). Historyk miał dotrzeć do dokumentów i zdjęć, które wskazują, że szef SS wcale nie otruł się w brytyjskiej niewoli. Jako „największy z niemieckich zbrodniarzy” miał zostać zlinczowany przez alianckich oficerów. Być może nawet na polecenie Churchilla.

Irving nie chciał wchodzić w szczegóły, gdyż – jak się wyraził – jeżeli powie za dużo, „nie kupicie mojej książki”. Był to oczywiście żart, ale trudno było nie zauważyć, że boryka się z problemami finansowymi. Kilka razy podkreślił, że jest biedny jak mysz kościelna, że jego wrogowie go zrujnowali. Prosił o kupienie jego książek bądź wsparcie finansowe.

– Historyk w dzisiejszych czasach stoi na rozstaju dróg. Ma dwa wybory. Albo pieniądze, albo prawda. Jeżeli będzie pisał zgodnie z wymogami propagandy, którą do dziś uprawiają „naukowcy”, będą się na niego sypały zaszczyty. Jeżeli odważy się dociekać, jak było naprawdę, spadną na niego anatema i represje. Nic tak bowiem ludzi nie oburza, jak rozbijanie stereotypów i mitów, na których byli wychowani – przekonywał.

Irving z wyraźnym żalem opisywał szczegóły swojego aresztowania przez „austriackie gestapo czy jak to się teraz nazywa” i pobyt w więzieniu. Uważa się za męczennika za wolność słowa. – Ja tak naprawdę jestem tradycyjnym brytyjskim liberałem. Uważam, że każdy powinien mówić i robić, co mu się żywnie podoba. Dopóki oczywiście nie wali współobywateli pięścią po nosie. Niestety ja ostatnio po nosie dostaję coraz częściej – powiedział.

Zapytany, dlaczego nie zrezygnuje z pisania i nie zajmie się czymś innym, odpowiedział, że robi to dla „milionów” swoich zwolenników. – To oni dają mi wiarę, że to, co robię, ma sens. Gdy siedziałem w więzieniu, dostawałem tysiące listów poparcia. Jest wielka różnica między tym, co piszą o mnie media, a co sądzą zwykli ludzie – przekonywał. – Nie inaczej jest w Polsce. Gdy byliśmy w Bełżcu, czekał tam na mnie starszy Polak, około osiemdziesiątki. Miał ze sobą „Wojnę Hitlera” i poprosił o autograf. Ponieważ nie wiedział, kiedy zjawię się w tym miejscu, czatował tam przez bite dwa dni, od świtu do nocy. Bardzo mnie to wzruszyło. Właśnie dla takich ludzi piszę moje książki.

Za: rp.pl
http://mercurius.myslpolska.pl/2010/09/david-irving-w-hotelu-%E2%80%9Emarriott%E2%80%9D-o-hitlerze/

Posted in Historia, Polityka | 36 Komentarzy »

Ksiądz infułat i jego pełnomocnik

Posted by Marucha w dniu 2010-10-03 (Niedziela)

Czym dla politycznych środowisk była sprawa Rywina, tym dla kościelnych może okazać się sprawa z byłym esbekiem w roli głównej

W felietonie pt. „Esbek w Kościele”, opublikowanym 25 listopada ub.r. w „GP”, biłem na alarm w sprawie Marka P., b. funkcjonariusza komunistycznej milicji i Służby Bezpieczeństwa, któremu pomimo jego przeszłości od wielu lat różne instytucje kościelne powierzają odpowiedzialną funkcję pełnomocnika ds. majątkowych.

Po tym felietonie dostałem wiele listów od osób, które nie tylko podzieliły moje obawy, ale i przedstawiły kolejne zaskakujące informacje w tej sprawie. Niestety władze archidiecezji krakowskiej nie podjęły żadnych działań zapobiegawczych. Stało się więc to, co się stać musiało. Marek P. został aresztowany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Co więcej, władze tej instytucji państwowej zapowiedziały, że sprawa ma charakter tzw. rozwojowy, co oznacza postawienie zarzutów kolejnym osobom, w tym duchownym.

Powyższa sprawa ma kilka płaszczyzn. Po pierwsze, ponownie ujawniły się wady w funkcjonowaniu Komisji Majątkowej, która powstała wraz z „okrągłym stołem”. W zamierzeniach rządu miała ona nie tyle naprawić zło wyrządzone przez komunistów Kościołowi polskiemu, ile być dla niego swoistego rodzaju „marchewką”, mającą pozyskać jego przychylność w czasie trwania przemian politycznych. Nawiasem mówiąc, takiego prawa nie dano innym grupom społecznym, np. ziemianom. Kościół oczywiście ma prawo odzyskać swoją własność lub otrzymać za nią godziwą rekompensatę, ale nie może przy tym stosować metod sprzecznych z teologią moralną lub prawem świeckim. Niestety, wydarzenia ostatnich lat pokazują, że niektórzy przedstawiciele władz kościelnych pogubili się w tej sprawie.

Po drugie, okazało się już chyba po raz setny, że brak lustracji spowodował, iż nadal istnieją silne powiązania, zwłaszcza w działalności gospodarczej, niektórych duchownych z dawnym establishmentem partyjnym i służbami specjalnymi. Owi duchowni się wzbogacają, ale traci na tym cały Kościół. Tak było w Gdańsku, tak też obecnie jest w Krakowie. Trzeba wyraźnie podkreślić, że Marek P. przez wiele lat był promowany w parafiach i zakonach przez ks. infułata Bronisława Fidelusa, b. kanclerza kurii, a obecnie proboszcza parafii mariackiej. Współpraca tych dwóch osób, oparta na powiązaniach biznesowych, doprowadziła do przejęcia przez parafię mariacką kilku intratnych działek należących do samorządu krakowskiego.

Niestety doprowadziła równocześnie archidiecezję krakowską do tej samej sytuacji co w 1993 r., kiedy doszło do malwersacji finansowych w krakowskiej „Caritas” i zamordowania dyrektora tejże instytucji, śp. ks. Stanisława Pawłowskiego. Mordercą okazał się świecki sekretarz księdza dyrektora, zatrudniony na etacie kościelnym. Prawdziwych motywów tego morderstwa nigdy nie wyjaśniono, a sam proces sądowy został utajniony przed opinią publiczną. Nie wyjaśniono, czy morderca działał samodzielnie, czy też miał wspólników. Przełożonym i protektorem owego nieszczęsnego kapłana był także ks. Bronisław Fidelus, który za tę sprawę „wyleciał” ze stanowiska kanclerza kurii. Szybko jednak odnalazł się w innej roli.

Na ostrzeżenie w sprawie powiązań infułata z b. esbekiem władze archidiecezji krakowskiej były głuche. Głównie dlatego, że ów duchowny to nie tylko osobisty przyjaciel ze studiów ks. kardynała Stanisława Dziwisza, ale i autentyczny biznesmen w sutannie, trzęsący kościelnymi finansami i prowadzący na ogromną skalę rodzinną działalność gospodarczą (hotele, sklepy i restauracje). Jakże w tym kontekście groteskowo brzmi oświadczenie rzecznika kurialnego ks. Roberta Nęcka, w którym napisano: „Archidiecezja dystansuje się od osób, które przy okazji prowadzenia spraw prawnych mogły dopuścić się nieuczciwości celem osiągnięcia osobistych korzyści”. Dlaczego dopiero teraz, a nie kilka lat temu, kiedy pojawiały się pierwsze ostrzeżenia? Oczywiście w podobny sposób całą sprawę starają się rozmydlić bp Tadeusz Pieronek i ks. Adam Boniecki, a także poseł PO Jarosław Gowin, którego prywatna szkoła znajduje się w obiekcie odebranym w kontrowersyjny sposób przez kurię krakowską Arcybractwu Miłosierdzia. Że nie wspomnę już o braciach Rasiach.

Po trzecie i najważniejsze, archidiecezja poniosła straty moralne. Zostało też rzucone złe światło na Bogu ducha winne zakony, głównie żeńskie, oraz kościelne organizacje charytatywne, które zaufały infułatowi. Dlatego dalsza bezczynność tylko pogłębi problem. Klucz do rozwiązania sprawy leży w rękach księdza kardynała Stanisława Dziwisza. Powinien on powołać własną komisję, ale nie taką fikcyjną jak w sprawie lustracji. Jeżeli tego nie uczyni, inicjatywa przejdzie w ręce lewicy, która przeforsuje powołanie sejmowej komisji śledczej. Czasu jest bardzo mało. Oby kardynałowi nie zabrakło determinacji. W tym duchu wypowiadałem się w programie w TVP Info, dyskutując m.in. z marszałkiem Markiem Jurkiem, który wykazał się nadzwyczaj zdrowym rozsądkiem. Szkoda, że takim ludziom jak on Kościół polski nie chce powierzać ważnych funkcji.

Zapraszam na moje spotkania autorskie. 29 września, g. 17 – Katowice, Klub Kresowy, Muzeum Śląskie, ul. Korfantego 3; 1 października, g. 12 – Wołów, Liceum, pl. Sobieskiego; 2 października g. 16 – Sanok, Dom Kultury, ul. Kochanowskiego 25; 4 października, g. 18 – Mysłowice, restauracja „El Toro”; 6 października, g. 17 – Brzeg Opolski, Zamek Piastowski; 8 października, g. 17 – Skierniewice, aula starostwa.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 29 wrzesnia 2010
Za http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=3430

Posted in Kościół/religia, Polityka | 3 Komentarze »

Abp Marcel Lefebvre: Co to jest liberalizm?

Posted by Marucha w dniu 2010-10-03 (Niedziela)

Zwrócenie uwagi na poniższy artykuł zawdzięczamy pani podpisującej się Aga. – admin

Wolność nie jest na początku lecz na końcu. To nie korzenie, lecz kwiaty i owoce.
Karol Maurras

Istnieje pewne dzieło, które szczególnie polecam tym, którzy pragną poznać liberalizm konkretnie i całkowicie, aby potem przygotowywać wykłady na temat liberalizmu. Dzieło to przeznaczone jest dla tych, którzy posiadają pewne doświadczenie z tym błędem, z jego intrygami, dla tych, którzy mają zwyczaj „myśleć liberalnie”, nawet jeśli są to katolicy przywiązani do tradycji. Dzieło to przeznaczone jest dla tych, którzy nie są świadomi głębokości penetracji naszego społeczeństwa i rodzin przez liberalizm.

Łatwo zauważyć, że „zaawansowany liberalizm” Giscarda d’Estaing w okolicach roku 1975 przywiódł Francję do socjalizmu; ale uważa się w dobrej wierze, że „prawo liberalne” może nas obronić przed uciskiem totalitaryzmu. Ludzie o dobrych intencjach tak naprawdę nie wiedzą czy powinni aprobować, czy uważać za błędną „liberalizację aborcji”. Ale byliby gotowi do podpisania petycji domagającej się liberalizacji eutanazji. W gruncie rzeczy, wszystko, co opatrzone jest etykietą wolności, przez dwa wieki było otaczane aurą prestiżu, właściwą takiemu słowu, które oznacza świętość. Ale, mimo to, właśnie przez to słowo giniemy. To liberalizm dotknął swoim jadem zarówno świeckie społeczeństwo, jak i Kościół. W związku z tym otwórzmy tę książkę, o której mówię: Liberalizm i katolicyzm autorstwa ojca Roussel, opublikowaną w 1926 r.

Przeczytajmy stronę, która opisuje liberalizm w sposób bardziej konkretny (str. 14-16), dodając niewielkich rozmiarów komentarz:

Liberał to fanatyk na rzecz niezależności, który wychwala ją w każdej dziedzinie, aż do granic absurdu.

Mamy więc definicję liberalizmu. Zobaczmy, jakie ma zastosowania, jakich rodzajów wolności się domaga.

1. Niezależność prawdy i dobra w stosunku do rzeczy: mowa o relatywistycznej filozofii zmienności i stawania się. Niezależność intelektu w stosunku do jej przedmiotu: będąc niezależnym, rozum nie może poddać się badanemu przedmiotowi: to on tworzy przedmiot; stąd radykalna ewolucja prawdy; relatywistyczny subiektywizm.

Podkreślam dwa kluczowe słowa: subiektywizm i ewolucja.

Subiektywizm oznacza wprowadzenie wolności do intelektu, podczas gdy szlachetność intelektu zakłada poddanie się przedmiotowi, to jest zgodność podmiotu myślącego z poznawanym przedmiotem. Intelekt działa na podobnej zasadzie jak aparat fotograficzny; musi on precyzyjnie odtwarzać rzeczywistość. Jego perfekcja zasadza się na wierności w stosunku do rzeczywistości. Z tej właśnie przyczyny prawda definiowana jest jako zgodność intelektu z rzeczą. Prawda jest tą jakością myśli, która pozostaje w zgodzie z rzeczą, z tym co jest. To nie intelekt tworzy rzeczy; to rzeczy narzucają się intelektowi, takie jakie są. W związku z tym, prawda tego, co się twierdzi zależy od tego, co jest; czyli rzeczy obiektywnej. Osoba poszukująca prawdy musi wyrzec się siebie, wyrzec się wszelkich tworów własnego umysłu, wyrzec się „wymyślania” prawdy.

Odwrotnie w subiektywizmie, to rozum tworzy prawdę: mamy poddanie podmiotowi przedmiotu! Podmiot staje się centrum wszystkich rzeczy. Rzeczy nie są już tym, czym były, ale tym, czym myślę, że są. W takim przypadku człowiek pozbywa się prawdy zgodnie ze swoim gustem. W filozofii błąd ten nosi miano idealizmu, a w terminologii moralnej, społecznej, politycznej i religijnej zwany jest liberalizmem. W rezultacie prawda będzie się różnić w zależności od poszczególnych osób i grup społecznych. Prawda jest dzielona według potrzeb. Nikt nie może twierdzić, że posiada prawdę wyłączną; prawda jest wciąż tworzona i jest ona celem nieustannych poszukiwań. Podejście to stoi w całkowitej sprzeczności z nauką Pana Jezusa Chrystusa i Jego Kościoła.

Historycznie rzecz ujmując, wyzwolenie podmiotu w stosunku do przedmiotu (do tego, co jest) zawdzięczamy czterem osobom. Luter na początku zaprzeczył autorytetowi Magisterium Kościoła i uznał jedynie Biblię. Odrzucając wszelkich pośredników miedzy człowiekiem a Bogiem, wprowadził koncepcję swobodnej interpretacji. Luter rozpoczął od błędnego pojęcia biblijnego natchnienia: natchnienia indywidualnego! Kartezjusz, a po nim Kant dokonali systematyzacji subiektywizmu: intelekt jest uwięziony sam w sobie, zna on jedynie swoje własne myśli. Są to kartezjuszowskie „myślę” i kantowskie „kategorie”. Rzeczy same w sobie są niepoznawalne. Ostatecznie Rousseau: wyzwolony od przedmiotu, utraciwszy zdrowy rozsądek, podmiot staje bezbronny w obliczu opinii publicznej. Myślenie jednostki traci swą tożsamość wobec opinii publicznej, przez którą rozumie się poglądy wszystkich lub większości. Opinia ta jest kształtowana za pomocą technik dynamiki grupy, będących dziełem mediów, które znajdują się w rękach finansjery, polityków, wolnomularzy, itd. Siłą własnego rozpędu intelektualny liberalizm przeradza się w totalitaryzm myśli. Po odrzuceniu przedmiotu doświadczamy zaniku podmiotu, który staje się wystarczająco dojrzały, aby być poddany wszelkim formom niewolnictwa. Subiektywizm, głosząc pochwałę wolności myślenia, faktycznie miażdży ją.

Drugim wyróżnikiem intelektualnego liberalizmu, jak już wspomnieliśmy, jest ewolucja. Odrzucając poddanie się rzeczywistości, liberał musi odrzucić niezmienną istotę rzeczy. Nie ma dla niego natury rzeczy, nie ma niezmiennej natury człowieka rządzonej jasno określonymi prawami ustanowionymi przez Stwórcę. Człowiek znajduje się w stanie bezustannej postępowej ewolucji, człowiek dnia wczorajszego nie jest człowiekiem dnia dzisiejszego; popadamy tu w relatywizm. Co więcej, człowiek sam stwarza siebie. Jest autorem swoich własnych praw, które musi ciągle dostosowywać do jednego niezmiennego prawa pożądanego postepu. Następnie mamy ewolucjonizm, we wszelkich przejawach: biologicznym (Lamarck i Darwin), intelektualnym (racjonalizm wraz z jego mitem o niekończącym się postępie ludzkiego rozumu), moralnym (wyzwolenie od wszelkich „tabu”), polityczno-religijnym (wyzwolenie społeczeństw w stosunku do Jezusa Chrystusa).

Szczyty ewolucyjnego delirium osiąga ojciec Teilhard de Chardin (1881–1955), który twierdzi, w imię pseudonauki i pseudomistycyzmu, że materia staje się duchem, natura staje się nadprzyrodzona, ludzkość staje się Chrystusem: potrójne pomieszanie ewolucyjnego monizmu, który jest nie do pogodzenia z wiarą katolicką.

Dla wiary, ewolucja to śmierć. Głosząc ewolucję Kościoła pragną ewolucji wiary. „Należy poddać się Kościołowi żyjącemu, Kościołowi dnia dzisiejszego” – tak pisano do mnie z Rzymu w połowie lat siedemdziesiątych, tak jakby Kościół dzisiejszy nie powinien być taki sam, jak Kościół wczorajszy. W odpowiedzi napisałem: „Przy takich założeniach, jutro nie będzie tego, co mówimy dzisiaj!”. Ludzie ci nie posiadają koncepcji prawdy i przedmiotu. Oni są modernistami.

2. Niezależność woli w stosunku do intelektu
: samowolna i ślepa siła – wola – w ogóle nie musi brać pod uwagę osądów rozumu; wola tworzy dobro tak samo, jak rozum rodzi prawdę.

Jednym słowem, jest dowolność: Sic volo, sic jubeo, sit pro ratione voluntas! Taka jest moja wola, tak rozkazuję, niech wola moja będzie moim rozumem!

3. Niezależność sumienia w stosunku do zasady obiektywnej i do prawa: sumienie ustanawia siebie najwyższym prawem moralności.

Według liberała, prawo ogranicza wolność i narzuca na nią różne pęta, przede wszystkim moralne: obowiązki; a w końcu fizyczne: sankcje. Prawo i jego ograniczenia stoją w opozycji do ludzkiej godności i sumienia. Liberał miesza wolność z pozwoleniem. To Nasz Pan Jezus Chrystus jest żyjącym Prawem, gdyż On jest Słowem Bożym, które wskaże nam, w jak głębokiej sprzeczności pozostaje liberał w stosunku do Niego.

4. Niezależność anarchicznych władz uczuciowych w stosunku do rozumu: jest to charakterystyczna cecha romantyzmu, wroga prymatu rozumu.

Romantyk czerpie przyjemność z tworzenia sloganów; potępia on przemoc, przesądy, fanatyzm, integryzm, rasizm, gdyż słowa te wywołują wyobraźnię i ludzkie namiętności. W tym samym duchu, romantyk czyni siebie apostołem pokoju, wolności, tolerancji i pluralizmu.

5. Niezależność ciała w stosunku do duszy, zwierzęcej natury w stosunku do rozumu – czyli radykalne odrzucenie ludzkich wartości.

Tu wychwalają seksualność, dokonują jej sakralizacji. Odwracają porządek dwóch skrajnych celów małżeństwa (prokreacji i wychowania z jednej strony, i zaspokojenia pożądania z drugiej), uznając, iż celem pierwszorzędnym jest przyjemność cielesna i „samozaspokojenie dwojga małżonków” lub też dwojga „partnerów”. Prowadzi to do zniszczenia małżeństwa i rodziny, nie wspominając już o zboczeniach, które przekształcają sanktuarium małżeństwa w biologiczne laboratorium, lub czynią z nienarodzonych niemowląt lukratywny składnik przemysłu kosmetycznego („Fideliter” nr 47).

6. Niezależność teraźniejszości w stosunku do przeszłości, stąd pogarda tradycji i chorobliwe umiłowanie nowości pod pretekstem postępu.

Jest to jedna z przyczyn, którą święty Pius X przypisuje modernizmowi:

Wydaje się Nam, iż przyczyny dalsze można zredukować do tylko dwóch: „ciekawości” i „pychy”. Ciekawość, jako taka, jeżeli nie jest kierowana rozumem, wystarcza do uzasadnienia wszystkich błędów. To opinia Naszego poprzednika, Grzegorza XVI, który pisał: „Jest to żałosne widowisko, gdy widzi się jak dalece może zajść rozum ludzki, gdy otworzyć drogę duchowi nowości” (encyklika Pascendi, 8 IX 1907 r.).

7. Niezależność jednostki w stosunku do całości społeczeństwa, wszelkiej władzy naturalnej i hierarchii: niezależność dzieci od rodziców, kobiet od mężów (wyzwolenie kobiet), pracownika wobec pracodawcy, klasy pracującej w stosunku do klasy burżuazyjnej (walka klas).

Polityczny i społeczny liberalizm to panowanie indywidualizmu. Podstawową komórką liberalizmu jest jednostka (Daniel Raffard de Brienne, Le deuxieme etendard, str. 25). Jednostka uważa się za „absolutny podmiot prawa” („prawa człowieka”), któremu nie zadaje się pytań o obowiązki wobec Stwórcy, zwierzchnika lub innych stworzeń, lub, ponad wszystko, wobec Praw Bożych. Liberalizm sprawia, że wszystkie naturalne hierarchie społeczne zanikają. Czyniąc to, jednostka staje się ostatecznie samotna i bezbronna wobec tłumu, którego jest tylko wymiennym elementem, który ją całkowicie wchłonął.

Społeczna nauka Kościoła, wręcz przeciwnie, głosi, że społeczeństwo nie jest bezkształtną masą jednostek (Pius XII, Bożonarodzeniowe Orędzie Radiowe dla całego świata, 24 XII 1944 r.), lecz zorganizowany organizm skoordynowanych i hierarchicznie zorganizowanych grup społecznych: rodzin, warsztatów i sklepów, profesjonalnych korporacji, a wreszcie państwa. Korporacje jednoczą pracodawców i pracowników tego samego zawodu w celu ochrony i promocji ich własnych interesów. Klasy społeczne nie są zantagonizowane, lecz naturalnie się uzupełniają (Leon XIII, encyklika Rerum novarum, 15 V 1891). Prawo o nazwie Le Chapelier z 14 czerwca 1791, zakazując stowarzyszeń, położyło kres korporacjom, które były instrumentem pokoju społecznego od średniowiecza. Prawo to było owocem liberalnego indywidualizmu, lecz, zamiast wyzwolenia robotników, dokonało ich zmiażdżenia. A kiedy w XIX wieku aktywa liberalnej burżuazji zniszczyły bezkształtną masę robotniczą, która stała się proletariatem, znaleziono rozwiązanie, dzięki inicjatywie socjalistów, aby zgromadzić robotników w związkach zawodowych. Te jednak pogorszyły jeszcze tę społeczną wojnę, rozszerzając pozorną sprzeczność kapitału i proletariatu na całe społeczeństwo. Wiadomo, że ta właśnie sprzeczność, czy też „walka klas” dała początek marksistowskiej teorii dialektycznego materializmu: tak, że fałszywy problem społeczny stworzył fałszywy system: komunizm (Pius XI, encyklika Divini Redemptoris, 19 III 1937 r., #15). Teraz, od czasów Lenina, walka klas, dzięki komunistom, stała się uprzywilejowaną bronią komunistycznej rewolucji (tamże, #9).

Oprzyjmy się zatem na niezaprzeczalnej historycznej i filozoficznej prawdzie: liberalizm, poprzez swoją naturalną skłonność, wiedzie do totalitaryzmu i rewolucji komunistycznej. Jednym słowem, stanowi on duszę wszystkich nowoczesnych rewolucji, a także samej Rewolucji Francuskiej.

Artykuł ukazał się w czasopiśmie “Zawsze Wierni” nr 6/1996 (13).
Do nabycia: Księgarnia Te Deum

http://www.nacjonalista.pl/2010/10/01/abp-marcel-lefebvre-co-to-jest-liberalizm.html

Posted in Różne | 10 Komentarzy »