Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    UNI_T o To już się dzieje. Niemiecka p…
    UNI_T o To już się dzieje. Niemiecka p…
    Crestone o Model atomu Gryzińskiego – pro…
    Crestone o Najsmutniejsza historia, która…
    Carlos o Wolne tematy (28 – …
    Neoklasyk o Wolne tematy (28 – …
    Iliryjczyk o Wolne tematy (28 – …
    Iliryjczyk o To już się dzieje. Niemiecka p…
    Yagiel o Wolne tematy (28 – …
    Carlos o Wolne tematy (28 – …
    VADIM LAKOW o To już się dzieje. Niemiecka p…
    lewarek.pl o Wolne tematy (28 – …
    Harakiri Sepuku o Wolne tematy (28 – …
    Harakiri Sepuku o Najsmutniejsza historia, która…
    lewarek.pl o Eurowizja 2024: niebinarny zwy…
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 707 subskrybenta

Sola haeresis, czyli marny żywot Marcina Lutra

Posted by Marucha w dniu 2011-07-16 (Sobota)

Na istnienie poniższego artykułu na sieci zwrócił nam uwagę p. PiotrX. Można go znaleźć w formacie DOC tutaj: http://chomikuj.pl/File.aspx?id=273049954
Admin.

Spośród wielu postaci historii chrześcijaństwa wzbudzających kontrowersje, Luter należy do najważniejszych. Gdybyśmy przejrzeli potężną literaturę poświęconą augustiańskiemu mnichowi, którego poglądy wstrząsnęły Kościołem w XVI w. i podzieliły Europę, to zauważylibyśmy, że w zależności od potrzeby chwili jego bezkrytyczni zwolennicy robili z niego coraz to nową osobistość.

Dla rodzącego się w XVII w. protestanckiego „mistycyzmu” Luter był ascetycznym, pełnym gorącej wiary i poświęcenia religijnym przewodnikiem ludu, lepszym nawet od Mojżesza lub Eliasza. Z kolei dla oświeceniowych myślicieli niemieckich, takich jak Goethe, Herder, Wieland czy Walch, dalekich od obyczajowego purytanizmu, Luter stał się wybitnym humanistą i wolnomyślicielem, źródłem nowożytnej kultury, religijnym oswobodzicielem z pęt narzuconych przez obmierzłe papiestwo. Dla pokolenia Bismarcka objawił się jako największy Niemiec, zwiastun potęgi i chwały, taki „żelazny polityk Luter”.

Aktualnie widzimy nowe wcielenie „wittemberskiego mistrza”, który stał się prekursorem odnowy religijnej, ożywczego powiewu swobody religijnej, emanacją specyficznej niemieckiej religijności – ot, sympatyczna postać pragmatycznie myślącego mnicha, który rozpoczął niemiecką inkulturację i dostosowywanie Kościoła do panującego ducha czasów.

Jeśli jednak podejmiemy trud odrzucenia całej tej propagandowej protestanckiej gloryfikacji, przesłodzonego słowotoku modernistów i legend stworzonych przez nazbyt gorliwych polemistów, znajdziemy obraz diametralnie różny od powszechnie przedstawianego. Kim zatem był ten, o którym pobłażliwie napisał G. K. Chesterton jako o „jednym z tych wielkich żywiołowych barbarzyńców, którym zaiste dano zmienić świat”?

Wielkie nadzieje

Marcin Luter przyszedł na świat 10 XI 1483 r. w leżącym w Górnej Saksonii Eisleben, podczas chwilowego pobytu rodziców w tej miejscowości. Rodzice Marcina, Jan i Małgorzata z Lindemannów, byli z dziada pradziada wieśniakami związanymi ze wsią Möra. Jako że rodzina była liczna, a przez to trudna do utrzymania z niewielkiego kawałka ziemi, przenieśli się do miasteczka Mansfeld, gdzie ojciec Lutra znalazł pracę górnika. Dom Lutrów należał do domów ubogich, w którym trudności materialne były na porządku dziennym. Pomimo tego zadbano o wykształcenie syna, który nie tylko odznaczał się wśród rodzeństwa zaletami umysłu, ale również podejmował liczne wysiłki, by zdobyć środki potrzebne do rozpoczęcia kształcenia. Wielu biografów podkreślało pobożność rodziców Marcina, chociaż umyka im fakt, iż decyzja o wstąpieniu do nowicjatu zakonnego podjęta przez syna wywołała raczej sprzeciw ojca, który chciał z syna uczynić prawnika. Trudno jednak odkryć wszystkie pobudki kierujące jego motywami. Kształcenie dorastającego młodzieńca możliwe stało się dzięki wsparciu udzielonemu, jak to często miało miejsce w tamtych czasach, przez bogate osoby spośród stanu mieszczańskiego oraz arystokracji. Finansowego oparcia udzieliła młodzieńcowi przepełniona miłosierdziem wdowa von Cotta, u której Luter przez jakiś czas zamieszkał i dzięki której miał dużo czasu na poświęcenie się nauce. Szła mu ona wyjątkowo dobrze i w Eisenach, i w Erfurcie, gdzie zakończył naukę z najlepszymi lokatami, otrzymując „godność mistrza sztuk”. Głowa młodego Marcina przepełniona była ambitnymi planami, cele jego działania były dalekosiężne, górnolotne i nabrzmiałe od wiary we własne siły. Należało piąć się w górę! W takim razie, jakie były powody wstąpienia do zakonu augustianów?

Nie powołany, ale porwany…

Powołanie jest łaską Boga, z którą współdziała wola człowieka. Rodzi się we wnętrzu ludzkiego serca, ale kształtu nabiera poprzez działanie rozumu. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na postawione pytanie. Biografowie niemalże jednogłośnie zapewniają, w oparciu o słowa samego Marcina Lutra („…non tam tractus, quam raptus…” – „nie tyle pociągnięty, co porwany”), że decyzja o wstąpieniu do zakonu była związana z chwilowym impulsem spowodowanym w 1505 r. gwałtowną śmiercią jego przyjaciela Aleksego, zabitego w pojedynku, oraz burzą, która dopadła idącego młodzieńca. W czasie nawałnicy, bojąc się o swoje życie, miał podobno wzywać opieki św. Anny i złożyć przyrzeczenie wstąpienia do klasztoru. Argumentacja dość pokrętna, chociaż należy podkreślić, że Luter był człowiekiem niezwykle impulsywnym, całkowicie pozbawionym cnoty roztropności, podejmującym decyzje nagle, bez rozwagi. Ludzie, którzy go znali, często byli świadkami przejawów jego cholerycznego usposobienia, przez co był uważany za niezrównoważonego, a przez niektórych nawet za opętanego. Jego choleryczna natura w połączeniu z chorobliwą ambicją była zdaniem J. Maritaina wzorcowym przykładem posuniętego do samodestrukcji egoizmu. Maritain tak pisał o charakterze Lutra:

Ten gwałtownik miał w sobie wiele dobroci, szlachetności, miękkości. Przy tym niepohamowaną pychę i bezgraniczną próżność. Rozum nie odgrywał u niego wielkiej roli. Jeśli pod nazwą inteligencji należy rozumieć zdolność chwytania tego, co ogólne, rozróżniania istoty rzeczy, posłusznego zdążania wzdłuż subtelnych szlaków rzeczywistości – Luter inteligentny nie był, raczej ograniczony, przede wszystkim uparty. Lecz w niezwykłym stopniu posiadał zmysł konkretności, inteligencję praktyczną, przebiegłość oraz spryt, zdolność spostrzegania zła u innych, sztukę wynajdywania tysiąca sposobów wyjścia z kłopotliwej sytuacji i druzgotania przeciwnika.

Autor historii Kościoła ks. Rivaux pisał: „był to człowiek ognisty i gwałtowny”.

Luter powziął swoją decyzję nieodwołalnie, wbrew ojcu i radom licznych przyjaciół. Jego zdanie było najważniejsze, bardziej chciał postawić na swoim niż pójść za głosem powołania. Nie można również całkowicie odrzucić hipotezy, że wstąpienie do zakonu było buntem Marcina Lutra przeciw władzy ojca, lub drugiej, upatrującej w dziwnym powołaniu marzeń o łatwej karierze naukowej dla chłopskiego syna, którą zapewnić miał Kościół. Nie sposób jednak znaleźć dostatecznych dowodów na poparcie żadnej z tych hipotez.

Pycha w habicie

Syn ubogich wieśniaków z takim samym zapałem, z jakim pochłaniał traktaty filozoficzne, rzucił się w wir życia zakonnego, które pochłonęło go do reszty. Luter starał się być lepszy od innych zakonników, tak jakby mury klasztorne nie różniły się od murów uczonego uniwersytetu. Zaczął osiągać godności dzięki przychylnemu nastawieniu swojego przełożonego. Pisał o sobie w 1516 r.:

Potrzeba by mi właściwie dwóch sekretarzy, cały dzień jestem prawie wyłącznie zajęty pisaniem listów… Jestem kaznodzieją w klasztorze i refektarzu: co dzień wołają mnie do parafii, abym tam kazał; jestem regentem studiów, wikarym okręgu, a więc jedenastokrotnym przeorem; jestem kwestarzem ryb w Leitzkau, mandatariuszem w Torgau w procesie parafialnego kościoła Herzbergu; jestem lektorem św. Pawła, zbieram notatki o Psałterzu. Rzadko kiedy pozostaje mi pełny czas potrzebny do odmówienia pacierzy i odprawienia Mszy.

„Jestem… jestem… jestem…”. Te wszystkie obowiązki pochłaniały Lutra do tego stopnia, że jego chorobliwe ambicje egotyka pchnęły go na podobne tory życia duchowego. Pisał:

Jeśli św. Augustyn wszedł do nieba przez mury opactwa, to i ja na to zasługuję. Wszyscy moi bracia oddadzą mi słuszne świadectwo; pościłem, czuwałem po nocach, posuwałem często umartwienie aż do nadwątlenia mego zdrowia.

To prawda, ojciec Marcin starał się być znacznie lepszy od swoich współbraci w postach, czuwaniach, modlitwach. Wielu zakonników nie darzyło Lutra sympatią, zauważając, że mechanizmem jego życia duchowego była pycha. F. Kuhn, biograf Lutra pisał:

Bracia nic nie rozumieli z tych jego smutków, myśleli, że chciał im imponować swoją oryginalnością albo że był opętany przez szatana.

Luter swoim neurotycznym zachowaniem ugruntowywał ich w tym przekonaniu. W czasie czytania Ewangelii o opętanym niemym człowieku, przerażony zakonnik zaczął krzyczeć „Ha! Non sum! Non sum!”, po czym padł na posadzkę „jakby rażony piorunem”. W duszy tego człowieka w istocie toczyła się walka; pokusy nie omijały go, podobnie jak każdego innego zakonnika. Ale Luter pragnął być bezgrzesznym, czystym, idealnym, doskonałym w dosłownym tego słowa znaczeniu! Chciał swój cel osiągnąć sam, bez pomocy łaski Bożej i bez walki duchowej, której się bardzo obawiał, bo ta ostatnia za każdym razem niweczyła jego wysiłki. W ogniu takiej batalii rodziła się luterańska koncepcja zbawienia człowieka przez wiarę, na tej linii frontu kształtowały się teoretyczne filary reformacji. Luter konfrontowany z cielesnością, z ułomnościami natury ludzkiej, której nie chciał zaakceptować jako części natury człowieka, doszedł do wniosku, że są one nie wynikiem grzechu pierworodnego, ale – samym grzechem pierworodnym. Nabrał przekonania w oparciu o swoje doświadczenia duchowe, że żaden człowiek nie jest w stanie zachować przykazań Bożych, że czynić może tylko źle i nawet jego pragnienia są złe, bo ustawicznie podlegają pożądliwości1. Z tego wynika, że człowiek nie posiada wolnej woli, bo czyż może być wolną wolą permanentna grzeszność?… Dobre uczynki należało zdaniem Lutra spełniać, bo tak nakazał Jezus, ale absolutnie nie mają one żadnego znaczenia w dziele zbawienia ludzi. Usprawiedliwienie człowiek otrzymuje jedynie przez wiarę, przez którą zbawcza i odkupiająca śmierć Chrystusa na krzyżu grzechy niszczy2. Jak zauważyło szereg poważnych badaczy działalności Marcina Lutra, takich jak o. Denifle OP, ks. H. von Grisar SI, K. Holl czy A. Jundt, poglądy te głosił w kazaniach już w 1515 r. Turmerlebnis (‚przeżycia w wieży‘ – moment olśnienia Lutra, w którym „zrozumiał” zasadę usprawiedliwienia) opierało się na egoizmie, na pragnieniu świętości przy jednoczesnej rezygnacji z walki duchowej, na utożsamieniu swojego przypadku osobistego z powszechną prawdą teologiczną. Rację miał Maritain, cytując za protestanckim badaczem Hollem, że Luter pragnął uczynić z siebie człowieka uniwersalnego, nieświadomie zastąpić Chrystusa swoją osobą jako przykładem do naśladowania. Konsekwencje tego myślenia miały okazać się opłakane w skutkach.

(…) możnaby powiedzieć, że olbrzymia katastrofa, jaką Reformacja protestancka stała się dla ludzkości, jest tylko wynikiem wewnętrznej próby, która przybrała zły obrót w duszy zakonnika nie mającego pokory

– pisał Maritain w pracy Trzej reformatorzy.

Do pamiętnego roku 1517, w którym otwarcie wypowiedział część swoich poglądów, życie Lutra upływało na pracy naukowej (pisał, komentował, opracowywał), głoszeniu kazań i ciągłym popadaniu z euforii i pełnej pychy pewności siebie w stany melancholii, zniechęcenia i rozpaczy, której wielokrotnym świadkiem i powiernikiem był prowincjał augustianów Staupitz. Pomimo zainteresowania Wycklifem i Husem, pomimo głoszenia coraz śmielszych teorii, Luter starał się pozostać wiernym katolikiem. Jak zwykle popadając w przesadę, jego pragnienie prawowierności przekształcało się w tępy fanatyzm. Pisał o sobie, że zabiłby każdego, kto neguje władzę papieską, ubolewał, w czasie swojej podróży do Rzymu (1510 r.), że jego rodzice jeszcze żyją i cieszą się zdrowiem, bo mógłby odprawić za nich uroczystą Mszę św… Przy jednoczesnym fanatyzmie, postulowanym zaostrzeniu reguł życia zakonnego w klasztorze, które m.in. przez Lutra przekształci się później w otwarty konflikt, został przez Staupitza zwolniony ze zwykłych obowiązków mnicha. Unikał odprawiania Mszy św., modlitwy powodowały jego rozdrażnienie, brewiarz odmawiał niedbale i „hurtem” za cały tydzień z góry. W jego duszy nie było już powołania, nie było wiary, nie było przede wszystkim pokory i nadziei. „Gdybym nie był doktorem, diabeł mógłby mię nieraz zabić tym argumentem: nie masz misji do spełnienia” – pisał Luter.

Jeszcze raz należy podkreślić, że u podwalin reformacji leżał dramat duchowy człowieka, który będąc małym i słabym, był przekonany o swojej wielkości i sile3.

W związku z powyższymi rozważaniami należy zastanowić się, czy dramat jednostki, czyli rozterki duchowe mnicha augustiańskiego z Wittenbergi, mógł spowodować rozdarcie religijne i polityczne XVI–XVII w. Czy możemy powiedzieć, że jednostka, nawet jeśli uznamy ją za nieprzeciętną, potrafi doprowadzić do wielkich przemian, narzucić epoce swoją wolę? Jest to problem nierozstrzygalny dla historyków od wielu lat. Przypuszczalnie gdyby nie zaistniały warunki do uzewnętrznienia się przemyśleń zamkniętych w mniszej głowie, dramat zakończyłby się fatalnie jedynie dla niego samego. Gdyby z kolei nie zaistniały warunki polityczne, prawdopodobnie Luter bądź odwołałby swoje herezje, bądź skończyłby marnie jak Hus. Stało się jednak inaczej. Warto zanalizować sytuację sprzyjającą wystąpieniu herezjarchy w 1517 r., przyjrzeć się szerszym przyczynom reformacji, które budzą nie mniejsze kontrowersje wśród historyków, niż postać samego jej sprawcy.

Przyczyny destrukcji

Zawsze przy okazji omawiania przyczyn reformacji w nowszej historiografii wraz z przedstawieniem „afery odpustowej” pisze się o niebywałym rozkładzie życia religijnego w Niemczech i zepsuciu panującym wśród duchowieństwa. Prawdą jest, że XV-wieczne epidemie dżumy wpłynęły nie tylko na zmniejszenie populacji Europejczyków, ale również na obniżenie poziomu moralnego i intelektualnego. Niemniej tak jednoznacznie negatywna opinia na temat duchowieństwa przełomu XV i XVI w. opiera się na daleko idących uproszczeniach. Jako przykład podaje się abpa Moguncji i Magdeburga, znanego z symonii 23-letniego Albrechta brandenburskiego, który co prawda nie był odosobnionym przypadkiem, ale nie może również uchodzić za reprezentanta całego duchowieństwa. F. Nietzsche w jednym ze swoich pamfletów filozoficznych wyśmiewał te powtarzane do dziś opinie, zwracając uwagę, że wystąpienie Lutra i uwaga, jaką mu poświęcano, świadczyła o zdrowiu i normalności Kościoła w Niemczech. Oburzenie Lutra na obyczaje duchowieństwa, które pisarstwo protestanckie z taką lubością eksploatowało, wskazując na nie jako na jako powód utraty wiary w Kościół i papieża, nie nastąpiło w czasie wycieczek po Rzeszy, ale podczas wizyty Lutra w Rzymie. Stolica chrześcijaństwa, stolica cywilizowanego świata ukazała prowincjonalnemu mnichowi szokujące dla niego oblicze, barwnie opisane na kartach prac K. Chłędowskiego. Rzym w tym okresie był daleki od świętości; jednak Luter chyba nie był aż tak mocno zbulwersowany, jak później sam utrzymywał, ponieważ po powrocie do klasztoru zrezygnował z walki po stronie obserwantów o zaostrzenie reguły, przyłączając się do „liberałów” Staupitza. Tam, gdzie następowała prawdziwa degeneracja, próżnię religijną nie wypełniał protestantyzm, ale agnostycyzm i humanizm. Starcie pomiędzy katolicyzmem a rodzącym się protestantyzmem na terenie Rzeszy wyniknęło ze splotu okoliczności natury politycznej i żarliwej wiary walczących stron.

Pod koniec średniowiecza stało się jasne, że Kościół przegrał walkę z władzą świecką o obsadzanie stanowisk kościelnych. Rody książęce i królewskie traktowały godności kościelne jak lenna dożywotnie do obsadzenia. Stawały się one łupem młodszych synów arystokracji, dla których nie przewidziano praw do ojcowizny. W rękach niektórych takich hierarchów bez powołania znajdowało się kilka diecezji, nierzadko zdobytych dzięki symonii lub protekcji władcy. Z drugiej strony narastała na terenie Rzeszy niechęć stanu rycerskiego do hierarchii kościelnej, wynikająca z przywilejów duchowieństwa, ale przede wszystkim z zawiści spowodowanej brakiem ziemi dla zbyt licznego i pozbawionego zajęcia stanu rycerskiego. Rycerze nie mogli wybaczyć przeforsowanie na terenie Rzeszy przez Kościół wespół z cesarzem pokoju Bożego w Wormacji (1495 r.), zakazującego walk feudałom i grabieży, czyli powiększania swoich domen kosztem słabszych, kosztem miast lub własności kościelnej. Rycerzem, który jako pierwszy zauważył potencjalne korzyści wypływające z poparcia udzielonego buntowniczemu mnichowi, był Franz von Sickingen. Warto nadmienić, że uczynił to wyłącznie z wyrachowania, bo do końca swojego awanturniczego życia pozostał katolikiem. Podobnie postępowały nieliczne, ale wpływowe antykatolickie środowiska niemieckich humanistów na czele z von Huttenem, Pirkheimerem i Cranachem, którzy wyczuli szansę przeforsowania swojego programu niejako za plecami Lutra. Również książęta Rzeszy, z najwybitniejszym ich reprezentantem Filipem Heskim, zauważyli możliwość ograniczenia władzy cesarskiej w Rzeszy i wzmocnienia swojej pozycji względem zadeklarowanych po stronie papieża Habsburgów, pogrążonych w konflikcie z Francją i powstrzymujących napór Turków na Węgrzech. To właśnie ich poparcie, udzielone Lutrowi w toku konfliktu, spowodowało reformację. Bez nich bunt Lutra i spór o odpusty przekształciłby się w nic nie znaczący epizod historii Kościoła. Siłą napędową reformacji były walki polityczne prowadzone przez książąt przeciw władzy cesarskiej i wynikająca z nich potrzeba mobilizacji mas, dla których nowinki religijne Lutra stały się najlepszą ideologią polityczną, o czym pisał przed wojną A. Trzaska-Chrząszczewski.

Złe odpusty?

Bezpośrednią przyczyną wystąpienia Marcina Lutra była kwestia odpustów. Jeszcze za pontyfikatu papieża Juliusza II rozpoczęto budowę bazyliki św. Piotra w Rzymie, która miała się stać najpiękniejszą świątynią chrześcijaństwa po utracie Hagia Sophia w Konstan­tynopolu, zajętym przez Turków. Niestety, nagła śmierć wojowniczego papieża w 1513 r. przerwała realizację jego ambitnych planów zakończenia budowy świątyni i zahamowania ekspansji tureckiej w Europie. Bazylika św. Piotra, nad którą pracował m.in. Michał Anioł, stała niedokończona, podobnie jak formowana w tym czasie armia papieska. Brakowało funduszy na te zamierzenia. Nowy papież z rodziny Medyceuszy – Leon X – kontynuował działania swojego poprzednika, chociaż nie posiadał jego talentu organizacyjnego i szerokich horyzontów politycznych. Aby zakończyć plany Juliusza II, Leon X przywiązał znaczne odpusty do ofiar składanych na budowę bazyliki lub uzbrojenie i utrzymanie armii przeciw Turkom (1516 r.). Zadanie głoszenia kazań i rozdawania odpustów powierzono na terenie całej Rzeszy dominikanom, chociaż taki przywilej od dawna posiadali augustianie. Pomiędzy zakonami wybuchł na nowo od dawna tlący się spór (tym razem o odpusty), w którym aktywny udział wziął przełożony Lutra Johann Staupitz4. Kiedy do Leona X doszły wieści o wystąpieniu Lutra, papież podsumował je stwierdzeniem, że jest to „jakaś sprzeczka mnichów”. I wtedy miał jeszcze rację, chociaż jego brak zdecydowania w pierwszym okresie formowania się obozu Marcina Lutra przyczyniło się w dużym stopniu do początkowego zwycięstwa protestantyzmu w Rzeszy. Nadkomisarzem do zbierania jałmużny na terenie części Rzeszy został mianowany, dzięki protekcji wpływowych kół politycznych, abp Moguncji i Magdeburga Albrecht Hohenzollern. Ten znany z symonii hierarcha postanowił zbić na odpustach interes, taki sam jak część książąt niemieckich, o których historiografia protestancka milczy. Część jałmużny miała wpłynąć do jego prywatnej szkatuły, na poczet spłaty olbrzymiego długu za kupione diecezje, których wierzycielami była bankierska rodzina Fuggerów. Głoszenie kazań powierzono dominikaninowi Johanowi Tetzlowi, z którego uczyniono głównego winowajcę w tej całej tragedii. Kiedy Tetzl pojawił się w Wittenberdze, Luter popierany przez Staupitza wystąpił przeciw niemu, a 31 X 1517 r. ogłosił swoje sławne 95 tez, najprawdopodobniej odczytując je przed kościołem Wszystkich świętych5. Tezy Lutra były przemieszaniem zdań zgodnych z nauczaniem Kościoła z takimi, które pod pozorem prawowierności zawierały poglądy sprzeczne z ortodoksją. Z jednej strony czytamy „Kto prawdzie odpustów papieskich zaprzecza, niech przeklęty będzie” (teza 71.), zaś gdzie indziej:

Ci, którzy przez odpusty zbawienia wiecznego pewnymi być mniemają, wpadną razem z mistrzami swoimi w paszczę szatana (teza 32.);

Każdy prawdziwy chrześcijanin, czy to żyjący jeszcze, czy już umarły, jest uczestnikiem wszelkiej łaski Chrystusa i Kościoła, którą i bez nabycia odpustowego listu daruje mu Bóg (teza 37.);

Powinniśmy nauczać lud chrześcijański, że nie jest to umysłem ani zdaniem papieża, jakoby kupowanie odpustów miało się równać jakiemukolwiek uczynkowi miłosierdzia (teza 42.);

Trzeba nauczać chrześcijan, że gdyby papież wiedział, jakich okrucieństw się ci dopuszczają, co odpusty sprzedają, to wolałby kościół św. Piotra widzieć zamieniony w popioły, aniżeli budować go kosztem skóry, ciała i kości swoich owieczek (teza 50.).

Tezy błyskawicznie rozpowszechniły się w Niemczech i poza nimi; grono zwolenników Lutra powiększało się. Wśród nich znalazł się m.in. na pewien czas Erazm z Rotterdamu oraz wielu dobrych katolików, którzy nie rozumieli jeszcze powagi sytuacji i charakteru buntu.

Pierwsze starcia

Rozpoczęła się zażarta polemika, trwająca ponad rok. Na 95 tez Marcina Lutra zareagował Konrad Wimpina, profesor z Frankfurtu nad Odrą, publikując w duchu katolickiego nauczania 95 tez przeciw opiniom Lutra. Nie milczał również Tetzl, odpowiadając ostro nie tyle na tezy, co wcześniejsze, pełne kalumnii kazania augustianina. Oliwy do ognia dolali dominikanie, wśród których magister pałacu apostolskiego z Rzymu Sylwester Prierias i Jakub Hoogstraten z Kolonii zasłynęli zaciętością przeciw Lutrowi, która mało miała jednak do czynienia z rzeczową polemiką. Jednak to oni jako pierwsi zauważyli związek działań Lutra z zamiarami niemieckich humanistów. Rzeczowej krytyce poglądy Lutra poddał w 1518 r. wicekanclerz uniwersytetu w Ingolstadt Jan Eck, który w swojej pracy Obelisci wykazał związki myślenia Lutra z tezami Jana Husa. Wrażenie było piorunujące, bowiem husyci tkwili mocno w pamięci poddanych cesarza ze względu na prowadzone wojny – powszechnie ich nienawidzono. Analiza działań zakonnika z Wittenbergi również ujawnia wiele podobieństw z działaniami Husa. Luter odpowiadał z pasją, nie pozostając dłużnym ani dominikanom, ani rzeczowemu Eckowi. Do Hoogstratena napisał:

Idź tedy precz, ty głupi, krwi żądny morderco! Ty, który krwią chrześcijańskich braci nasycić się nie możesz. Idź, badaj i szukaj robaków w gnoju, dopóki się nie nauczysz, co to jest błąd, co grzech i kacerstwo. Nie widziałem jeszcze dotąd większego od ciebie osła, choć chwalisz się, że przez wiele lat uczyłeś się dialektyki.

Uniwersytet paryski i lowański, które zgłosiły zastrzeżenia do tez Lutra i jego późniejszych pism nazwał „szkołą kretów, śmierdzącą kałużą”, a profesorów „epikurejskimi świniami, diabelską synagogą”. Luter był trudnym polemistą, o czym mieli się przekonać również jego protestanccy oponenci, tacy jak Karlstadt, Münzer lub Zwingli, obrzucani inwektywami w rodzaju „sekciarzy”, „entuzjastów”, „fanatyków”, „sług diabła” czy „bandytów”.

W tym samym czasie, kiedy poddani cesarza z uwagą śledzili zawiłą dysputę pomiędzy uczonymi, Luter rozpoczął akcję w Rzymie (maj 1518 r.), wysyłając pokorne listy. Papież, nie mając dobrego rozeznania w sytuacji, był przekonany, że wystąpienie jest tylko przejawem konfliktu między zakonami i braku dyscypliny w zakonie augustianów. Starając się zażegnać spór, wyznaczył zakonnikowi dwa miesiące na stawienie się w Rzymie, zamienione później na przesłuchanie podczas sejmu w Augsburgu, o które zabiegali elektorzy. Na sejmie miała odbyć się również publiczna dyskusja z legatem papieskim, kardynałem Kajetanem. Jednak Luter ani myślał przychylać się do nakazów papieskich; posiadał już wtedy możnego protektora w postaci księcia-elektora saskiego Fryderyka III Mądrego, który oświadczył legatowi, że dysputa i roztrząsanie tych kwestii jest niepotrzebne, bo Luter nie występuje przeciw Pismu św., Ojcom Kościoła i dekretom papieża, oraz zażądał rozpatrzenia problemu przez cztery uniwersytety. Sam Marcin Luter po kilku jeszcze odwołaniach do papieża zażądał rozpatrzenia swojej sprawy przez sobór powszechny. Pisał do papieża:

Posunąłem się zbyt daleko przeciw Kościołowi Rzymskiemu, ściągając tak natarczywie bezużytecznych rozprawiaczy. Czyniłem to dlatego, żeby oszczędzić naszej Matce, Kościołowi Rzymskiemu, hańby skalania się chciwością, która jest mu obca i żeby lud nie wpadł w błędy przez fałszywą naukę o odpustach.

Jednocześnie pisał w liście do swojego przyjaciela Spalatina, kaznodziei elektora saskiego: „Naprawdę nie wiem, czy papież jest antychrystem, czy jego poprzednikiem”.

Groch o ścianę

W końcu przeciwnicy tez Lutra o odpustach doprowadzili do publicznej dyskusji, która pod opieką księcia Jerzego saskiego odbyła się na przełomie czerwca i lipca 1519 r. (27 VI – 15 VII: pełnych 16 dni dyskusji!) w Lipsku. Luter wspierany przez Karlstadta bronił swych tez o odpustach i poglądów zawartych w polemikach, dotyczących wolnej woli, stanu łaski, grzechu, pokuty, zwierzchnictwa Kościoła. Profesor Eck, przewyższający wiedzą i erudycją oponentów, bez najmniejszych kłopotów pokonał Lutra i wykazał po raz kolejny niezwykłe powinowactwo jego koncepcji z poglądami Husa, co spowodowało przerwanie dysputy przez przestraszonego obrotem sprawy księcia saskiego. Jedynym pożytkiem, jaki wyniósł Kościół z publicznej dyskusji, było udowodnienie zatwardziałości heretyka, który przyparty do muru negował nawet autorytet soborów, które zresztą stawiał w dyskusjach ponad papieżem. Natomiast luteranizm po dyspucie lipskiej urósł w siłę poprzez przyłączenie się do niego profesora greki na uniwersytecie wittenberskim, niepewnego, skłóconego z samym sobą Filipa Melanchtona, który mimo rozdarcia stanie się jednym z najważniejszych twórców religii luterańskiej. Parę miesięcy później, w październiku 1520 r., pokonany i już ekskomunikowany Luter wysłał Leonowi X przy okazji opublikowania swojego traktatu O wolności chrześcijańskiej list pełen obelg:

Dałby Bóg, ażebyś złożywszy dostojeństwo papieskie ograniczył się do prostego beneficjum albo pozostał na dziedzictwie swoich przodków. W istocie, tylko Judasz i ci, którzy są mu podobni i których Bóg odrzucił, mogliby przyjmować cześć, którą ciebie otaczają.

Jednocześnie uprzedzając działania Leona X rozpowszechnił drukiem swoje Kazanie o klątwie, negujące ważność sankcji papieskich. Luter czuł się pewnie, posiadał spore grono sojuszników, za plecami czuł potęgę elektora saskiego i wielu książąt Rzeszy, wspierali go niemieccy humaniści, von Sickingen wraz z rycerstwem ofiarował mu na usługi swój miecz i zamek. Pomimo jednoznacznie katolickiej postawy Maksymiliana I i negatywnego stanowiska względem Lutra jego następcy Karola V, heretyk niczego się nie obawiał.

Doktryna upadku

Wybitny badacz reformacji i biograf Lutra ks. von Grisar SI wyróżnił w tworzeniu się koncepcji religijnych Lutra dwie fazy. Pierwsza faza kończyła się na roku 1517, kiedy ostatecznie wykrystalizowały się jego poglądy dotyczące odkupienia grzechów przez wiarę, wolnej woli i braku wewnętrznej łaski uświęcającej oraz zupełnie skażonej przez grzech pierworodny naturze ludzkiej. Natomiast najważniejsze lata drugiej fazy przypadały na lata 1517–1518 r., kiedy Luter poświęcił się polemikom i dalszym pracom nad listami św. Pawła i psalmami. W 1518 r. Luter jest już całkowicie pewny, że „credo me esse salvum” („wiara moja jest moim zbawieniem”). Następne lata będą jedynie brnięciem w dalsze błędy spowodowane uporem – oraz poszukiwaniem kolejnych protektorów. Anarchia, jaką spowodowały jego poglądy wśród wolnomyślnych zwolenników wittenbergczyka, zmusiła Lutra do rezygnacji z „niewidzialnego kościoła” i stworzenia widzialnego „porządku kościelnego” oraz zastąpienia demokratycznego pojęcia gminy chrześcijańskiej absolutystycznym „kościołem państwowym”. Przeciwstawienie się władzy papieża spowodowało nieuchronne wypełnienie próżni politycznej przez omnipotencję ówczesnego państwa, które według koncepcji samego Lutra miało niejako obowiązek przejąć wcześniejsze uprawnienia Kościoła. Tezy te zawarł m.in. w piśmie Do szlachty niemieckiej o poprawie stanu chrześcijańskiego, nawołując do zlikwidowania państwa papieskiego i zaprzeczając władzy doczesnej Kościoła.

W końcu Leon X zdecydował się na obłożenie heretyka karami kościelnymi. 15 VI 1520 r. bullą Exsurge Domine papież potępił 41 zdań Lutra jako niezgodnych z nauczaniem Kościoła świętego, grożąc zwolennikom buntownika ekskomuniką. Luter miał w przeciągu 60 dni udać się do Rzymu w celu odwołania heretyckich poglądów. Ogłoszenie bulli wywołało w Rzeszy falę rozruchów wywołanych przez szlachtę i stronników Lutra. Natomiast heretyk opublikował pamflet przeciw papieżowi Przeciwko bulli antychrysta, a po jej otrzymaniu dokonał publicznego jej spalenia na stosie wraz z prawem kanonicznym, wypowiadając przy tym słowa: „Zasmuciłeś świętego Pańskiego, niech cię zasmuci ogień wieczny”. W działaniach wymierzonych w autorytet Kościoła wiernie sekundowali Lutrowi humaniści tacy jak von Hutten i Cranach, rozpowszechniając bluźniercze pamflety i karykatury. Po upływie przewidzianego bullą czasu Leon X obłożył herezjarchę i jego stronników ekskomuniką, wyłączając ich ze społeczności Kościoła katolickiego (3 I 1521 r.).

Wartburskie noce i dnie

Energiczne działania na wieść o ekskomunice podjął również nowy cesarz Karol V Habsburg, wzywając Lutra przed sejm Rzeszy w celu złożenia wyjaśnień i ewentualnego zastosowania względem heretyka praw państwowych, traktujących herezję jako groźne wykroczenie przeciwko pokojowi publicznemu. Lutrowi dano list żelazny; herezjarcha przekonany o swojej bezkarności wśród poklasku przyjechał do Wormacji. Tam, widząc poparcie wśród niektórych senatorów Rzeszy, odmówił odwołania heretyckich zdań, żądając dowodów z Pisma św. i rozumu, które pokazałyby, że błądzi. Dyskusje zakończyły się fiaskiem, ponieważ Luter uznawał jedynie swój „spreparowany” przekład Pisma św. Cesarz, widząc opór obwinionego, zakazał Lutrowi głoszenia kazań i nakazał opuszczenie Wormacji. Elektor Saksonii Fryderyk, obawiając się o życie cennego dla jego sprawy politycznej Lutra, zorganizował porwanie buntownika. Na uprzedzonego Lutra w okolicach Eisenach napadła uzbrojona, zamaskowana grupa rycerzy elektora, która „uprowadziła” go do dobrze bronionego zamku w Wartburgu. Dobrze strzeżony na zamku, Luter ukrywał się w przebraniu rycerza jako Jörg. Tymczasem sejm Rzeszy po upływie terminu obowiązywania immunitetu, wynikającego z listu żelaznego, wydał wyrok banicji i rozkaz publicznego spalenia jego pism na stosie. Działania cesarza wymierzone w Lutra pokryły się z innymi wydarzeniami świadczącymi, że początkowe sukcesy i poklask zdobyty przez buntownika były iluzoryczne i przedwczesne. Król Anglii Henryk VIII, późniejszy odstępca, opublikował traktat polemiczny z głównymi tezami heretyka, uniwersytet w Kolonii i Lowanium publicznie spalił pisma Lutra, a paryska Sorbona wykazała liczne błędy teologiczne i filozoficzne tkwiące w jego pracach. Po zmarłym niespodziewanie w 1521 r. Leonie X, konklawe wybrało nowym papieżem energicznego flandryjczyka, jasno widzącego sprawy religijne i polityczne tamtych czasów, Hadriana VI. Papież zauważył słabe strony reformatorów, tkwiące w powierzchownych, politycznych pobudkach popierających go możnych. Remedium było proste, należało odrodzić dawne, oparte na surowych zasadach życie religijne, zlikwidować wszelkie nadużycia w karności kościelnej, rozpocząć na nowo walkę z symonią i nepotyzmem. Niestety, szeroko zakrojone działania Hadriana VI, wspierającego swojego dawnego ucznia Karola V, zostały przerwane przez niespodziewaną śmierć papieża w 1523 r.

Tymczasem przebywający w Wartburgu Luter vel Jörg oddawał się przyjemnościom życia łowieckiego i pracował nad przekładem Pisma św. na język niemiecki (ukończonym w 1534 r.), który dla wszystkich ignorantów po dziś dzień stał się milowym krokiem w dziedzinie kultury niemieckiej6. Z tekstu Starego i Nowego Testamentu usunięto wszelkie fragmenty podważające nauki Lutra, wiele z wersetów przetłumaczono mylnie lub zmieniono celowo, aby udowodnić oparcie w Piśmie św. „wygibasów intelektualnych” heretyka7. Mojżesz dla Lutra był „katem wszystkich”, a dziesięć przykazań oryginalny tłumacz skomentował tak: „prawo to jest stosowne dla żydów, ale nas wcale nie obowiązuje”. O Księdze Eklezjasty Luter miał równie niepochlebne zdanie: „Ta księga potrzebuje być zupełniejszą; ona jest obciosana, nie ma butów ani ostróg; harcuje w trepkach jak ja, gdy byłem mnichem”. Druga Księga Machabejska i Księga Estery „za wiele judaizują i za dużo w nich pogańskich śmieci”. List św. Jakuba przeczący zbawieniu wyłącznie przez wiarę zdaniem Lutra jest „listem słomianym”; podobnie w Liście do Hebrajczyków Luter znajduje jeno „drzewo, słomę i siano razem pomieszane”. Księga Tobiasza chyba herezjarsze się spodobała, bo „jest komedią, w której wiele mówią o kobietach i która zawiera wiele śmieszności i niedorzeczności”. Podobnie wolnomyślicielsko Luter podszedł do Ewangelii, z których prawdziwą jest jedynie napisana przez św. Jana, „przeto należy ją przedkładać nad inne”. Wreszcie o Apokalipsie św. Jana:

Nie znajduję nic apostolskiego ani prorockiego w tej księdze. Apostołowie bowiem nie zwykli przemawiać przenośniami; prorokują w słowach jasnych i zrozumiałych. Niech każdy myśli o tym, co mu doradza jego rozum; co do mnie, mój rozum czuje wstręt do tego i to jest dla mnie dostateczne do odrzucenia.

Oczywiście wielu uczonych w Piśmie wyraziło sprzeciw wobec tych cenzorskich praktyk wittemberskiego geniusza, które Luter skwitował słowami:

Jeżeli wam jaki papista będzie robił korowody z powodu wyrazu „jedynie», „tylko»8, to powiedzcie mu tak od ręki: doktor Marcin Luter chce, aby tak było, i dodajcie jeszcze: papista i osioł jedno są; sic volo, sic iubeo, sit pro ratione voluntas. Bo nie myślimy być papistów uczniami i słuchaczami, ale ich mistrzami i sędziami; i my też chcemy trochę popysznić się i pospierać z oślimi głowami, i jak kiedyś św. Paweł chwalił się do swoich głupich świętych, tak i ja też chcę się chwalić wobec moich osłów.

W przerwach między tłumaczeniem „słomy”, „siana”, „drewna” i „trepków”, czynionych dla zbawienia „osłów”, Luter przeżywał liczne stany ekstazy, miał widzenia – jak twierdzili protestanccy mistycy z XIX w. – a także rozmawiał chwilami z diabłem. Pokazywano na zamku Wartburg pokój w wieży, gdzie rozeźlony na biesa mistrz cisnął w niego kałamarzem pełnym atramentu. Dowód pozostał w postaci sporego kleksa. Po cóż Lutrowi kałamarz, do cyrografu atrament niepotrzebny…

„Oto początek długiej walki”

Tymi słowami podsumował wyrok banicji i zakończenie obrad sejmu w Wormacji (maj 1521 r.) hiszpański obserwator Alfons Valdez. Protestantyzm rozszerzał się w Rzeszy niczym pożar lasu w suche lato. Pod nieobecność mistrza Lutra zaczął przeradzać się w coraz radykalniejszą negację zastanego porządku, występując już nie tylko przeciw autorytetowi Kościoła katolickiego, ale również przeciw władzy książąt i szlachty, która przecież licznie popierała działania głosiciela „nowej ewangelii”. Karlstadt na czele uzbrojonych band w okolicach Wittenbergi rozpoczął wprowadzanie nowego porządku religijnego, polegającego na demolowaniu świątyń, znoszeniu spowiedzi, komunikowaniu pod dwiema postaciami. Działania te nasiliły się zwłaszcza po przyłączeniu do Karlstadta anabaptystów (T. Münzer i M. Storch), tzw. „nowochrzczeńców”, wyrzuconych przez magistrat miasta Zwickau. Zapragnęli oni właśnie w Wittenberdze – ku przerażeniu Melanchtona – zbudować „nowe królestwo Chrystusowe”, oparte na zasadach egalitaryzmu i pełnej wspólności dóbr. „Wandalizm i głupota nowych apostołów doszły do tego stopnia, że bezradny Melanchton zawezwał Lutra, aby położył koniec radykalizmowi religijnemu” – pisał ks. W. Krynicki. Wezwany w marcu 1522 r. Luter przybył do swojego miasta (nazywano go „papieżem wittenberskim”), by zrobić porządek. Wydarzenia, które miały miejsce w Wittenberdze, uzmysłowiły Lutrowi potrzebę oparcia swoich koncepcji na jakimś ładzie. Heretyk błądzący w chmurach został sprowadzony na ziemię. Odtąd, występując przeciw radykalnym burzycielom, Luter będzie opierać się na książętach; z drugiej strony w celu rozładowania radykalizmu mas zaakceptuje „radykalne” formy zewnętrzne, znosząc m.in. katolickie formy liturgiczne czy brukając celibat.

Poślubienie Katarzyny von Bora (w czerwcu 1525 r.), jednej z ośmiu zsekularyzowanych cysterek z rozwiązanego klasztoru w Nimpschen, było szokiem dla najbliższych współpracowników Lutra. Heretyk tłumaczył się, że „chciał gębę zatkać tym, którzy źle gadali o jego stosunkach z Borą”. W kazaniach przedstawiał swoją decyzję jako czyn wynikający z natchnienia Bożego, ale odpowiadając na ostre słowa Schurfa, zbulwersowanego jak inni tym posunięciem i wyborem nieodpowiedniego czasu na amory (trwała już wojna chłopska), napisał, że „światu i diabłu wyrządził figla, a ojcu swemu sprawił przyjemność”9. Maritain i o. Denifle widzą w działaniu Lutra konsekwencję rozpętanej przez niego kilka lat wcześniej fali porwań zakonnic z klasztorów. Po porwaniu zakonnic w Wielką Sobotę 1523 r., Luter pisał do „błogosławionego złodzieja”(sic!) Bernharda Koppe, dzięki któremu poznał Katarzynę von Bora:

Tak jak Chrystus wyciągnąłeś te biedne dusze z więzienia ludzkiej tyranii; uczyniłeś to w okresie naznaczonym przez Opatrzność, w tym momencie Wielkanocy, kiedy Chrystus zniszczył więzienie swoich bliźnich.

Często zgwałcone zakonnice, sprzedawane przez „wyzwolicieli”, stawały się żonami „Bożych dzieci” Lutra. Taki sposób postępowania, traktowania kobiety jak przedmiotu, związany był z głoszonymi przez Lutra poglądami, które najpełniejszy obraz ukazują nam w cytowanym przez o. Denifle Kazaniu o małżeństwie: „Dzieło i słowo Boże mówią nam jasno, że kobiety winny służyć małżeństwu lub prostytucji”; „Jeśli kobiety męczą się i umierają po licznych porodach, nic w tym złego; niech umierają, byle tylko rodziły: na to są”. Skutkiem reformacji w całej Europie było zdziczenie i upadek obyczajów, o którym pisało ze zgrozą wielu reformatorów, a które przedstawiał barwnie m.in. Jan Brenz w 1532 r.

Tymczasem doszło na terenie Rzeszy do poważnych zaburzeń społecznych, za które nieliczni zwolennicy reformacji zrzucali odpowiedzialność na nawołujące do nienawiści i przemocy pisma Lutra. Wojna chłopska (1525–1526), na czele której stanął później Münzer, znalazła swoje natchnienie w Upomnieniach do pokoju mistrza Marcina, których wpływ widoczny jest w Dwunastu artykułach, będących manifestem rewolucji. Reakcja reformatora była bezwzględna. W piśmie napisanym już w trakcie walk pt. Przeciwko morderczym i zbójeckim bandom chłopskim Luter zalecał książętom

zabijać chłopów jak wściekłe psy (…) bo teraz nie chodzi o cierpliwość i miłosierdzie, lecz jest czas miecza i gniewu, i każdy powinien bić, kłuć i zabijać, i książę może teraz przelewem krwi lepiej na niebo zasłużyć niż inni modlitwą.

Oddziały chłopskie siejące zniszczenie w Rzeszy zostały wybite do nogi przez równie bezlitosne wojska książęce. Powstanie utopiono w morzu krwi.

Następne lata również nie należały do spokojnych. Pogłębiający się konflikt nowego papieża Klemensa VII (mającego wiele dobrych chęci, ale pozbawionego talentu politycznego) z cesarzem Karolem V zakończył się opłakanym w następstwa marszem na Rzym (1527 r. – tzw. sacco di Roma). Król Francji Franciszek I cynicznie wspierał z jednej strony papieża, z drugiej – niemieckich zwolenników Lutra. Z ogólnego zamieszania korzystali zwolennicy reformacji, stopniowo rozszerzając swoje panowanie. Zaniepokojone stany katolickie Rzeszy zwróciły się z prośbą do papieża i cesarza o przeciwdziałanie agresywnym krokom luterańskiego „związku torgawskiego”. Postanowienia, z woli cesarza, sejmu spirskiego z 1529 r. uspokajały sytuację, odwlekając spór religijny do czasów zwołania przyszłego soboru, jednocześnie sankcjonując tymczasowo zdobycze buntowników. Ci nie zgodzili się na pojednawcze postulaty sejmu, składając uroczysty protest, od czego wzięła się nazwa „protestantów”. Cesarz odrzucił veto protestantów, zwołując na rok następny (1530) sejm do Augsburga, gdzie miano ustalić teologiczny kompromis pomiędzy walczącymi stronami. Zwolennikiem kompromisu był m.in. umiarkowany Melanchton. Skutek był odwrotny, podburzeni przez Lutra książęta sprzeciwili się Melanchtonowi, który ustąpił, spisując ich postulaty religijne – tzw. credo augsburskie. Był to oficjalnie wrogi krok przeciw powadze Karola V. Następnym było założenie militarnego związku szmalkaldzkiego, wszczynając szereg wojen, doprowadzając do konfiskaty dóbr kościelnych i prześladując katolików10. „Tolerować u siebie katolickie nabożeństwo znaczyłoby tyle, co brać na swe sumienie odpowiedzialność za nadużycia i bluźnierstwa” – głosił program szmalkaldczyków z 1537 r., których Luter zagrzewał zawołaniem „Niech Bóg was napełnia nienawiścią do Papieża!”. Cesarz próbował ratować pokój, ale wszelkie jego działania (1545 r. – zaproszenie protestantów na sobór do Trydentu, 1546 r. – zaproszenie na debatę do Ratyzbony) spotykały się z drwinami lub zostały zignorowane przez zwolenników Lutra. Sięgnięto po środki militarne, które okazały się pewniejsze.

Nie ustępować!

Poglądy Lutra dotyczące Mszy św. ulegały również ewolucji, jak i inne części jego doktryny. O ile początkowo, przy całej jego niechęci do tej formy „aktywności” duchowieństwa zakonnego, nie poruszał tej sprawy, skupiając się na bardziej interesujących go problemach, to wraz z brnięciem w herezję zaczął negować nauczanie Kościoła dotyczące Najświętszej Ofiary11. Korzenie koncepcji Lutra dotyczącej Mszy, które ostatecznie sprecyzowane zostały dopiero pod koniec lat dwudziestych XVI w., leżą w opisanych już luterańskich „dogmatach” filozoficznych. Po pierwsze, człowiek jest grzeszny, jego natura jest całkowicie skażona grzechem pierworodnym. Po drugie, Chrystus dokonał jedynej, niepowtarzalnej Ofiary, oddając swoje życie na krzyżu za ludzkie grzechy. Wniosek pierwszy – ze względu na naturę człowieka, nie może on być doskonały, nie może nawet dążyć do doskonałości, więc nie może niczego ofiarować Bogu – ba, nie może nawet chcieć! Nie może ofiarować ani dobrych uczynków, bo wg herezjarchy nie mogły one być dobre, ani Mszy św., która jest Najdoskonalszą Ofiarą, powtórzeniem męczeńskiej śmierci Jezusa Chrystusa, dokonującej się na ołtarzu zdaniem katolików. Dla Lutra takie myślenie było samo w sobie bluźnierstwem. Ofiara?… Powtórzenie śmierci?… Doskonała?… W skrajnie pesymistycznej duszy heretyka, poddającej się zwątpieniu i rozpaczy, nie było miejsca dla wiary w tak bezgraniczną miłość Boga do swojego stworzenia, wiary w takie zaufanie do czegoś tak bardzo małego i ograniczonego. Luter nie rozumiał związku Bóg-człowiek jako relacji Ojciec-dziecko. Wniosek drugi – Msza św. nie może być Ofiarą, ponieważ ta – jednorazowo za wszystkie czasy, za wszystkich ludzi – już została dokonana przez Chrystusa. W 1523 r. Luter napisał Formula missae et communionis, mające na celu nie tyle zniszczenie Mszy, co wyczyszczenie jej z „najbardziej odrażających dodatków”, nadających Jej charakter ofiarny – Kanon. Dwa lata później w „Mszy niemieckiej” Luter zaaprobował wprowadzenie do liturgii języka narodowego, komunii pod dwiema postaciami, udzielanymi bez potrzeby spowiedzi usznej oraz uczynił z kazania najważniejszą część nabożeństwa. Poza tym liturgia wyglądała tak samo jak Msza katolicka. Był to ukłon (1525 r. – wojna chłopska!) w stronę radykalnego odłamu heretyckich reformatorów. Melanchton ubolewał, że „świat był tak bardzo przywiązany do Mszy, iż wydawało się, że nic nie zdoła jej wyrwać z serc ludzkich”. Luter był sprytny; mając świadomość, że radykalne, jednorazowe zmiany spowodują opór, a nawet odrzucenie ze strony ludzi, postanowił działania rozłożyć w czasie i stopniować je. Maritain pisał:

Za pomocą szeregu zręcznie obliczonych posunięć stopniowano nowinki w doktrynie i obrzędach tak, aby były niewyczuwalne; odłączono lud od wspólnoty Kościoła, w taki sposób, że sam się nie spostrzegł.

Metodę tą zastosowano również po Soborze Watykańskim II. Okazała się ponownie skuteczna. Saksonię właśnie takimi metodami uczyniono bastionem luteranizmu. Na rok przed śmiercią Luter pisał:

Ponieważ wtedy [po odstępstwie] nasza nauka była nowa i na całym świecie gorszyła masy, musiałem postępować naprzód ostrożnie i, ze względu na słabych, pozostawić wiele punktów na boku, czego już później nie robiłem.

W kolejnych formularzach mszalnych dla Saksonii (1527, 1528) zachowano zewnętrzne formy liturgiczne, tak że na pierwszy rzut oka nie uległa ona żadnym przemianom. Tymczasem skasowano zupełnie Kanon, zachowując podniesienie hostii i kielicha.

Kapłan może doskonale urządzić się w ten sposób, że człowiek z ludu nigdy nie będzie wiedział o dokonanej zmianie i będzie mógł być na mszy, nie gorsząc się wcale…

– tłumaczył Luter. Do kapłanów pisał: „Kapłani znają powody, dla których mają obowiązek skasować Kanon”. W swoich koncepcjach Luter nigdy nie doszedł do logicznego końca, pozostał przeciwnikiem idących dalej sakramentarzy Zwinglego, którzy nb. mieli „zadiablone, przediablone, naddiablone, zbrodnicze serce i pysk kłamliwy”. Niemniej konsekwencją odrzucenia katolickiego pojęcia Przeistoczenia (transsubstancjacji)11 była negacja kapłaństwa, pojmowanego w duchu znienawidzonego przez Lutra judaizmu, a księży poczęto postrzegać jako starszych w wierze, koordynatorów życia religijnego, rzeczoznawców praw religijnych i doradców gminy – na wzór rabinów. Luter uczynił pod koniec lat dwudziestych ze swojej koncepcji Mszy, obok toczącego się sporu z Erazmem o wolną wolę człowieka i zasady usprawiedliwienia, trzon swoich poglądów. Gromiąc ustępliwość Melanchtona w czasie sejmu augsburskiego, pisał w liście do protestujących książąt:

Nic nie należy ustępować; jeżeli tylko zgodzimy się na Kanon, albo na Mszę cichą, już to wystarczy, aby cała nasza nauka upadła, a ich się utwierdziła.

Trzeba przyznać, że Luter miał pełne zrozumienie dla nadzwyczajnego charakteru dawnej Mszy św., którego brakuje wielu dzisiejszym katolikom.

Zgryzota

Reformator liczył na szybki i efektowny upadek Kościoła, ale nadzieje te pozostały płonne. Koniec jego smutnego, trawionego na popadaniu od stanów pełnej ascezy, po opilstwo i obżarstwo życia („Żrę jak Czech i chleję jak Niemiec” – pisał w liście z 2 VII 1540 r. do Katarzyny v. Bora), znamionowało stopniowe odradzanie się życia religijnego w Europie i zwieranie szeregów katolickich. Papież Paweł III wraz z cesarzem Karolem V zapowiedzieli zwołanie soboru powszechnego. W południowych częściach Rzeszy katoliccy książęta na czele z Karolem V odnosili pierwsze sukcesy militarne nad szmalkaldczykami, w Rzeczypospolitej Zygmunt Stary wprowadził szereg ustaw przeciw „nowinkarzom”, we Francji król pomimo swojej antycesarskiej polityki zwalczał działania zwolenników protestantyzmu, habsburska Hiszpania pozostała wierna Kościołowi, zwalczając nielicznych zwolenników Lutra. On sam był pełen rezygnacji. Były marzenia, była sława, były pochlebstwa… Pozostały puste słowa… Z zawziętą wściekłością atakował osieroconych po śmierci Zwinglego, w walce z katolikami, szwajcarskich sakramentarzy. W Krótkim wyznaniu o sakramencie przeciwko marzycielom (1544 r.) uniemożliwił zawarcie z nimi, nawet tylko doraźnego, sojuszu. W pismach Schrift wider die 32 Artikel der Theologisten zu Löwen i Das Papsthum zu Rom von Teufel gestiftet obrzucił papieża i katolików inwektywami, nie siląc się na jakiekolwiek wyżyny intelektualne. Jeden z XIX-wiecznych apologetów historii Kościoła podsumował je słowami:

nie można inaczej sobie wytłumaczyć, jak tylko że Luter napisał je rozgrzany napojami spirytusowymi. Jeżeli zaś przy pisaniu tej ramoty był rzeczywiście trzeźwym, to uniósł się on aż do owego stopnia zapamiętałego gniewu, w którym duch, tracąc wszelkie nad sobą panowanie, dochodzi do rzeczywistego obłąkania.

Zdaniem Lutra papież jest wcieleniem szatana siedzącego w Rzymie, a samo papiestwo jest uosobieniem przepowiedzianej w Piśmie św. wszetecznicy babilońskiej. Język „mistrza” już od dawna dość niewybredny, uległ straszliwemu zaostrzeniu i zgorzknieniu, odwołując się do rynsztokowych dowcipów, niedwuznacznych aluzji i przekleństw. Fragment ostatniego jego kazania o rozumie z Wittenbergi (1546 r.) oddaje stan jego duszy:

Rozum to jest największa k… diabelska; z natury swojej i sposobu bycia jest szkodliwą k…; jest prostytutką, prawdziwą k…. diabelską, k… zeżartą przez świerzb i trąd, którą powinno się zdeptać nogami i zniszczyć ją i jej mądrość… Rzuć jej w twarz plugastwo, aby ją oszpecić. Rozum jest utopiony i powinien być utopiony w Chrzcie… Zasługiwałby na to, ohydny, aby go wyrzucono w najbrudniejszy kąt domu, do wychodka.

Rozpacz trzymająca się kurczowo resztek wiary podsycanej nienawiścią… A nienawiść ta dosięgała wszystkich, którzy otaczali herezjarchę. Luter nie potrafił kochać, był nieuleczalnie pozbawiony tego uczucia, które często utożsamiał bądź ze strachem, bądź z cielesnością człowieka. Atakował z całą bezwzględnością swojego bliskiego przyjaciela Arykolę, jak również Melanchtona, coraz ciężej znoszącego kaprysy wodza. Cruciger pisał do Veita Dietricha: „Przyjdzie do tego, że nikt nie zdoła uniknąć niechęci Lutra; każdego będzie publicznie chłostał”. W piśmie Vom Schem Hamphoras Luter wzywał swoich wiernych do palenia synagog i niszczenia żydowskich ksiąg świętych oraz karania śmiercią żydów, którzy nie przyłączą się do protestantów. Z drugiej strony żydzi byli dla Lutra młodymi diabłami, stworzonymi po to, by jak najszybciej wrócić do piekła. Trudna do zrozumienia logika, ale biorąc pod uwagę jego stosunek do rozumu, możliwa do wytłumaczenia. Pisma antyżydowskie Lutra stanowią dziś wstydliwie ukrywany fragment biografii, skrzętnie eliminowany przez postępowych piewców jego dokonań – na próżno szukać ich w nowszych biografiach, pełnych utyskiwań na katolicki obskurantyzm!

W ostatnim roku życia Luter popadł w rozpacz i zwątpienie. Wittenbergę, wzorcowe miasto oparte na ideałach reformacji, nazywał Sodomą, groził, że je opuści, by poszukać innego miejsca. Widząc swoje dzieło prosił o rychłą śmierć. Ta nastąpiła jednak niespodziewanie (18 II 1546 r.) w trakcie podróży do Eisleben, przerywając polemikę z „paryskimi i loweńskimi osłami”. śmierć nie była łatwa, ostatnimi słowami było napomnienie:

Módlcie się za naszego pana, aby mu szło dobrze, bo sobór trydencki i nędzny papież mocno się nań złoszczą.

Luteranizm przetrwał śmierć swojego założyciela. Skutecznie wgryzł się w Europę. Zniszczył jedność cywilizacyjną kontynentu w stopniu większym, niż bolesne wydarzenia roku 1054. Był w istocie odruchem buntu, do tej pory niespotykanym w swoich rozmiarach, przy którym późniejsze rewolucje zdają się niewielkimi rozruchami. Wyzwolił wszelkie negatywne zjawiska społeczne, które obserwujemy w naszej obumierającej, postoświeceniowej cywilizacji europejskiej, jak twierdził Maritain. Luter był twórcą dzisiejszego indywidualizmu, czyniącego z każdego „papieżem dla samego siebie”.

Nie godzę się, aby nauka moja mogła podlegać czyjemukolwiek osądowi, nawet anielskiemu. Kto nie przyjmuje mojej nauki, nie może dojść do zbawienia.

To zdanie w zmodyfikowanej, laickiej, liberalno-demokratycznej formie panuje w dzisiejszym świecie. I chociaż Luter nie może być odpowiedzialny jednostkowo za całe zło reformacji, spada na niego spora część winy za rozłam religijny XVI w. Pomyśleć, że wszystkie te wydarzenia były skutkiem jeno źle przeprowadzonego toku myślowego w mniszej głowie!… A jednak może jesteśmy w stanie odpowiedzieć na nurtujące od wieków pytanie historyków o rolę jednostki w dziejach?…

Ryszard Mozgol
http://www.piusx.org.pl

http://www.eioba.pl

Komentarze 44 to “Sola haeresis, czyli marny żywot Marcina Lutra”

  1. FAKIR said

    Marcin Luter był różokrzyżowcem
    Nawet na swojej pieczęci zawarł ten symbol

  2. misiek said

    Panie Marucha.
    Rozumiem Pana i uczestników tego forum niechęć a nawet obrzydzenie do Lutera.

    Jako „katolicznik” myślałem podobnie. Luter nie jest świętym i nie napewno nie był nieomylny.

    Mieszkając w Polsce trudno spotkać protestantów bezdominacyjnych z którymi można uczciwie, szczerze i serdecznie porozmawiać na temat wiary.

    Lubię czytać Pański blog i nie jest moim zamiarem sprzeczanie się o wiarę. Dla Pana Boga wolna wola jest na tyle ważna iż pozwolił na zło w tym świecie. Jeśli Bóg pozwala na wolność wyboru my też musimy to uszanować u innych.

    Według mnie powyższy artykuł nie jest objektywny i przedstawia protestantyzm w świetle herezji. Ale protestanci myślą tak samo o katolikach.

    Rozumiem że jest to Pana blog i nie obowiązuje tu zasada równouprawnienia. Pomimo to oferuję moją skromną wiedzę w tej dziedzinie osobom chętnym do dyskusji.

    Pozdrawiam.

  3. Piotrx said

    „.Jeśli Bóg pozwala na wolność wyboru my też musimy to uszanować u innych.”

    No dobrze – wezmy taki przykład – jesli np istnieje sekta satanistyczna praktykująca składanie ofiar z ludzi w tym z dzieci, albo jacyś dewianci domagają się dla siebie „praw” , albo czy złodziejowi, handlarzowi narkotykow lub mordercy mamy umozliwiać „wykonywanie jego zawodu” bo on z tego sie „utrzymuje”? – czy w imię owej „wolności” mamy zawsze każdorazowo „szanować” postepki innych nawet jesli jest to zło w najgorszej postaci?

    Lutra zgubiła chyba jego pycha chciał być „lepszy” i bardziej „uczony” ale poprzez wywyższanie się nad innych – nie był reformatorem, był wichrzycielem, bo prawdziwy reformator zaczyna zmiany /na lepsze/ w pokorze od siebie i swojego zycia – jest wielu prawdziwych reformatorów w historii Koscioła np św. Franciszek z Asyżu.

  4. Marucha said

    Najgorsze, że Luter był nieuczciwy i posuwał się do oszustw. Tu nie chodzi o jakieś błędy wynikające z emocji.

  5. misiek said

    @ 3 Piotrx

    Wbrew pozorom jest to trudny temat.

    Dla przykładu: Izraelici zajeli ziemie Filistynów, którzy składali ofiary ze swoich dzieci. Bóg nakazał ich wytępić.

    Z drugiej strony Pan Jezus wybaczył swoim oprawcom i nakazał nam czynić to samo.

    Mamy obraz Królestwa Niebieskiego, w takiej formie jaką Bóg zaplanował. Wiemy też że żyjemy w świecie którego władcą jest szatan.
    Czyż Pan Jezus zaprzeczył szatanowi gdy ten oferował Mu wszystkie królestwa za oddanie pokłonu?

    Dlatego została ustanowiona ziemska władza nad ludzmi, która kara za takie przestępstwa. Planem Boga był rząd sędziów/proroków ale ludzie (Izrael) chcieli króla, pomimo Bożych ostrzeżeń że król będzie ich ciemiężył.

    Wszelka władza pochodzi od Boga, a my mamy być jej poddani. Mamy obowiązek przeciwstawić się władzy gdy ta sprzeniewierza się Prawom Bożym.

    Tak naprawdę nic nie dzieje się bez zgody Boga.
    Będąc ograniczonymi istotami nie jesteśmy w stanie pojąć Planu Bożego i mamy często pretensje do Niego. Polecam Księgę Hioba.

  6. Marucha said

    Czy z tego, co Pan napisał, ma wynikać, iż protestantyzm powstał z woli Boga?

  7. misiek said

    @4 Panie Marucha.
    Nie jestem historykiem ani teologiem.

    Mogę tylko szczerze podzielić się tym co wiem. Historia może być pisana przez róznych ludzi mających sprzeczne poglądy. Komu wierzyć?

    Które żródła są rzetelne? Czy moja prawda jest prawdziwsza od Pańskiej prawdy?

    Jeżeli wdam się z Panem w dyskusję na temat motywów, życiorysu i rezultatów Lutera bedzie to licytacja żródeł. Wiele razy to przerabiałem i nie chcę ani Pana, siebie i uczestników forum męczyć tym, bo prowadzi to do konfliktu.

    Powiem tak: dla mnie ostatecznym autorytetem jest Biblia tak jak była dla Lutera. Podejrzewam że dla Pana większym autorytetem jest katechizm KK. Dyskusja na tym polu to tak jak mecz piłki nożnej bez sędziego.

    Zarzucił Pan Luterowi nieuczciwość. Proszę podać przykład.

    Czy KK postępował uczciwie pławiąc się w dobrobycie i rozpuście (biskupi i wyżej) jednocześnie nakazując biednym ludziom kupować odpusty? Bądz co bądz, od tego się zaczęło.

  8. misiek said

    @6
    Któż zna wole Boga? Ja napewno nie jestem autorytetem.

    Mogę się jedynie podzielić moją wiedzą.

    Głowna rożnica miedzy protestantyzmem a katolicyzmem jest taka:

    Protestanci uznają że dzieło zbawienia zostało dokonane przez Pana Jezusa 2000 lat temu i jest całkowite. To Bóg pociąga wybranych aby przyjeli ofiare Jezusa i dostąpili zbawienia. Człowiek nie może się sam zbawić. Rezultatem zbawienia jest zmiana w człowieku.

    Katolicy uznają że poprzez dobre czyny można osiągnąć zbawienie. Czyli człowiek inicjuje dzieło.

    Każdy ma prawo decydować w co wierzy.

    Człowiek naturalnie próbuje narzucić swoją wolę Bogu. Koncept Bożej elekcji jest dla nas przerażający ponieważ nie mamy na to wpływu. Ale czy kiedykolwiek mieliśmy? To Bóg stworzył świat i jest jego suwerennym Władcą.

    Pozdrawiam.

  9. Marucha said

    Re 7:
    Np.

    Luter odbrązowiony. Na rozdrożach ekumenizmu.


    http://www.ultramontes.pl/luter.htm
    http://www.dyskusje.katolik.pl/viewtopic.php?f=1&t=18759&start=15

    Itd.

  10. Krzysztof M said

    Ad. 3

    „.Jeśli Bóg pozwala na wolność wyboru my też musimy to uszanować u innych.”

    Prawda jest przed wolnością. Prawda jest ważniejsza niż wolność. Więc wolność dążenia do kłamstwa nie może być szanowana. Jeżeli ktoś chce żyć w kłamstwie – jego wybór, jest wolny. Ale jeśli chce drugiego uczyć kłamstwa, na to zgody być nie może. Bo to byłoby przyzwoleniem na wzrost sumy zła. I po „wolności”. 🙂

  11. Krzysztof M said

    Ad. 8

    Dzięki za podsumowanie.

    Po zapoznaniu się – pozostaję katolikiem.

  12. misiek said

    @9
    Dziękuje. Postaram się to przeczytać.

    Ale czy to prawda?

    Wielu zarzuca że KK od samego początku był instytucją religino polityczną o strukturze militarnej i jest niczym innym jak kontynuacją imperieum Rzymskiego.

    Proszę pamiętać że to nie kościoły/sekty/religie zbawiają ludzi ale Bóg. Żaden kościół nie zbawi zatwardziajej duszy, a duszę skruszoną Bóg zbawi bez kościoła.

  13. Marucha said

    Re 12:
    Żaden kościół nie zbawi zatwardziajej duszy, a duszę skruszoną Bóg zbawi bez kościoła.

    To, że duszy złej nie zbawi formalna przynależność do jakiegoś Kościoła, jest oczywiste.
    Natomiast, czy Bóg zbawi kogokolwiek poza Kościołem?
    Tego możemy się tylko domyślać, ale decyzja jest w ręku Boga. Dlatego zakładanie z góry, że wszystko jedno w co wierzę, bo i tak zostanę zbawiony, jest grzechem.

  14. misiek said

    @13 Panie Marucha.

    No i tu jest pies pogrzebany:

    „Natomiast, czy Bóg zbawi kogokolwiek poza Kościołem?”

    Chce Pan dyktować suwerennemu Bogu kogo ma zbawić a kogo nie? A może to Kościół ma prawo do współdecyzji z Bogiem?

    W Objawieniach Jana jest przedstawiona wielka rzesza wiernych Bogu, z każdego narodu, plemienia, i pokolenia. Jak Pan myśli, czy są zbawieni wśród Pigmejow, którzy nigdy nie słyszeli Ewangelii?

  15. misiek said

    „Dlatego zakładanie z góry, że wszystko jedno w co wierzę, bo i tak zostanę zbawiony, jest grzechem.”

    Nie przypominam sobie abym pisał że wierzę we wszystko jedno co.

    Przypominam sobie że pisałem że wierzę w Boga i Jego Słowo.

    To, w co wierzę, jest wyznaczone przez Kościół do jakiego należę. Luteranie, anglikanie, zielonoświątkowcy i katolicy wierzą w co innego. – admin

  16. Marucha said

    Re 14:
    Odkręca Pan kota ogonem. To Pan chce dyktować Bogu, że każdy kto w Niego wierzy, będzie zbawiony, bez względu na przynależność do jakiegokolwiek Kościoła, bądź jej brak.
    Ja zaś stwierdziłem, że to Bóg o tym zadecyduje.

  17. Piotrx said

    Śmieci Lutra

    Bohater w toalecie

    Marcin Luter (ur. 10 listopada 1483, zm. 18 lutego 1546) był początkowo niemieckim mnichem i teologiem, którego idee zmieniły nie tylko historię Kościoła, ale poważnie wpłynęły na dzieje Europy. Zapoczątkowana przez niego Reformacja podzieliła chrześcijan na wrogie obozy, które zwalczały się zarówno słowem, jak i mieczem. Podział ten istnieje do dzisiaj i wciąż bywa przyczyną wielu napięć. Luter był bardzo płodnym i opiniotwórczym autorem. Tłumaczenie Biblii dokonane przez Lutra stało się niezwykle popularne w Niemczech, a także znacząco wpłynęło na ukształtowanie się współczesnego języka niemieckiego. Luter stał się niemieckim bohaterem narodowym. Nowe wykopaliska dostarczają wielu informacji na temat jego życia prywatnego, które czynią z wielkiego reformatora postać niezwykle ludzką i daleką od ideału. Te nowe znaleziska stały się elementem wystawy Fundsache Luther – Archäologen auf den Spuren des Reformators – „W poszukiwaniu Lutra – Archeologowie śladami reformatora” w Muzeum Prehistorii w Halle, którą zaprezentowano publiczności 31 października.

    Złośliwi twierdzą, że Luter wymyślił Reformację w toalecie. Marcin Luter sam zauważył w dwóch poobiednich przemowach, że: „Duch święty rozbudził we mnie tę kreację w wygódce”. Luter użył tu łacińskiego słowa cloaca, które, jak historycy argumentują, mogło być użyte jako generalny termin na „świat doczesny”. Niezależnie od tego, jaka była prawda, nowa wystawa pokazuje zupełnie przyziemny obraz życia reformatora. Nowe odkrycia zupełnie zmieniają dotychczasowy wizerunek Lutra, który jest idealizowany na kartach licznych biografii, które mu poświęcono.

    Nie tak ubogie dzieciństwo
    Znaleziska są rezultatem wykopalisk, które prowadzone były od 2003 roku. Prace prowadzono w domu jego narodzin w mieście Eisleben, w domu jego rodziców w Mansfeld, oraz w jego posiadłości w Wittenberdze, gdzie mieszkał ze swoją żoną i sześciorgiem dzieci. W czasie wykopalisk znaleziono zabawki, pozostałości jedzenia, resztki naczyń i zboże. Archeolodzy znaleźli także obrączkę, która może być ślubną obrączką jego żony, i skarb 250 srebrnych monet.

    Prawdziwą sensacją okazał się fakt, że Luter nie zawsze pisał prawdę odnośnie swojego dzieciństwa. Na przykład minął się z prawdą, opisując rzekome ubóstwo swoich rodziców. W swoich pismach twierdził, że był synem biednego górnika, który pracował w pocie czoła w kopalniach, a jego matka nosiła na plecach drewno opałowe do domu. Tymczasem ojciec Lutra już jako młody człowiek miał własny zakład na terenie kopalni, a matka reformatora pochodziła z zamożnej rodziny z Eisenach.

    Jeszcze gdy Luter był niemowlęciem, status jego rodziny znacznie się podniósł, gdy jego rodzice przenieśli się do Mansfeld. Jego ojciec został brygadzistą, obsługiwał trzy piece hutnicze i posiadał około 80 ha ziemi. Zarobione pieniądze oddawał na procent. Wbrew temu co twierdził, Luter spędził dzieciństwo w dostatku. Jego rodzice mieli wielki dom – który od strony ulicy miał szerokość 25 m, posiadał olbrzymie piwnice i tylny dziedziniec otoczony przez duże zabudowania gospodarcze. W trakcie wykopalisk odkryto także zabawki Lutra i jego rodzeństwa: miniaturowe kusze, gliniane kulki i kręgle zrobione z kości wołowych. Choć współcześnie brzmi to skromnie, wówczas były to zabawki, które posiadało nie każde dziecko. Wiadomo także, jakie Lutrowie spożywali posiłki: w czasie dzieciństwa przyszły reformator często jadł mięso gęsi i wieprzowinę, w czasie postu zaś drogie ryby morskie, jak śledzie, dorsze i gładzice.

    Co ciekawe, potwierdził się pogląd, że rodzice Lutra byli ludźmi przesądnymi. Powszechnie wiadomo, że wierzyli w wiedźmy czy diabły, a także że byli zabobonni. W domu odnaleziono pozostałości rogu pielgrzymiego, który można było kupić tylko w Aachen, centrum niemieckich pielgrzymek, także miejsca gdzie sprzedawano znienawidzone potem przez Lutra odpusty. Jego ojciec najwyraźniej pielgrzymował do Aachen, by podziwiać znajdujące się tam powijaki i przepaskę biodrową Jezusa. Nie przypuszczał nawet, że jego syn będzie zagorzałym przeciwnikiem relikwii.

    Ucieczka przed żeniaczką
    Mając 21 lat, Luter rzucił szkołę prawniczą, która mogła zapewnić mu dobrobyt w przyszłości i został mnichem. Do niedawna jego motywy nie były jasne. Sam przyznawał, że postąpił tak z powodu nagłego sygnału od Boga. 2 Lipca 1505 roku miała złapać go silna burza , podczas której ujrzał błyskawicę uderzającą koło niego. Wtedy to miał przysiąc, że zostanie mnichem. Prawda była zapewne nieco inna, Luter wstąpił do klasztoru w ucieczce przed małżeństwem. W czasie prac badawczych odkryto nowe archiwum, które pokazało, że jego ojciec wydał już za mąż trzy swoje córki i ożenił jednego z synów z dziećmi bogatych brygadzistów. Najwyraźniej zbliżała się kolej Lutra.
    To podczas swojego pobytu w klasztorze Luter przeszedł duchową transformację. Gdy zaczynał nowicjat był zagorzałym katolikiem, jednak z czasem zaczynał tracić wiarę i wątpić w słuszność postępowania hierarchów kościelnych. Gdy żegnał się z klasztorem, był już znanym reformatorem. Tu zaczął pisać swoje pisma, w których rozpoczął od krytyki odpustów, jakie chrześcijanie w całej Europie kupowali, by zagwarantować sobie odpuszczenie grzechów i zbawienie. Krytyka ta podkopywała fundamenty finansowej potęgi kościoła, który zarabiał krocie na odpustach. Nie ma się co dziwić, że nie spodobało się to hierarchom kościelnym, w tym jego własnemu biskupowi Albrechtowi von Hohenzollernowi, kardynałowi i arcybiskupowi Magdeburga i Mainzu. Sam arcybiskup nakazał dominikaninowi Johannowi Tetzelowi sprzedawanie odpustów, z których zyski w połowie szły do papiestwa, a w połowie na pokrycie długów arcybiskupa.

    Jak by tego było mało, w 1516 roku Luter doszedł do wniosku, że człowiek może uzyskać zbawienie jedynie dzięki łasce Boga, a nie dzięki odpustom czy dobrym uczynkom. 31 października 1517 roku te i inne poglądy wyraził w swoim liście do arcybiskupa Albrechta, w którym zamieścił swoje słynne 95 tez – kredo rodzącej się reformacji. Wbrew oczekiwaniom Kościoła i jego hierarchów, Luter nie skończył na stosie. Dzięki poparciu potężnych niemieckich książąt, mających dość wszechwładzy kościelnych hierarchów, reformator przetrwał najtrudniejszy okres w Zamku w Wartburgu, gdzie między innymi stworzył swoje tłumaczenie Biblii, czy pisma wyrażające jego poglądy o nieważności sakramentów (z wyjątkiem chrztu i komunii świętej) i relikwii.

    Ożeniony z zakonnicą
    Papiestwo reagowało bardzo powoli i początkowo zbagatelizowało ruch reformacyjny. Klasztor, w którym lata młodości spędził Luter, został zamknięty w 1522 roku, gdy ostatni z mnichów rzucił szaty. O ironio, gdy w 1525 roku Luter postanowił zerwać z celibatem, zadziwiając tym niektórych co bardziej radykalnych zwolenników reformacji, budynek klasztoru otrzymał jako prezent ślubny. Jego żona, Catherine von Bora, była zresztą byłą zakonnicą. Luter twierdził, że celibat jest wbrew naturze, a kuria papieska, jak powiadał, równie dobrze może zabraniać… „srania” (das Scheißen).

    Archeolodzy przebadali też były klasztor, a później dom Lutra w Wittenberdze. Na dziedzińcu domu znaleźli rów wypełniony śmieciami z jego gospodarstwa domowego. Mimo krytyki opływających w luksusy hierarchów kościelnych, twórca reformacji sam nie gardził luksusem. Luter pracował w ogrzewanym pokoju z widokiem na Elbę, wieczorami przy świetle z lamp wypełnionych zwierzęcym tłuszczem. Jadał z fajansowych mis i pił ze wspaniałych tureckich dzbanów, co nie przeszkadzało mu nazywać Turków „diabłami”. Wykopaliska odkryły także misternie zdobione kafle z lutrowego pieca, udekorowane scenami ze Starego Testamentu. Reformator był też zapamiętałym piwoszem – w śmieciach znajdowało się 1600 skorup ze szklanic, których używał do spożywania tego trunku. Luter był dręczony nieustannymi chorobami: świadectwem tego są znalezione liczne małe pojemniki na lekarstwa i maści.

    Mimo życia w wygodzie, Luter nie osiadł na laurach. Świadectwem jego wytężonej pracy są znalezione oprawy pergaminowych książek, noże do ostrzenia gęsich piór, a także komplety do pisania zawierające między innymi piasek i pojemniki z atramentem. Luter był niezwykle płodnym autorem – pisał przeciętnie 1800 stron rocznie. Jego pisma z czasem stawały się coraz ostrzejsze. W stosunku do papiestwa nie gardził inwektywami, a jego twórczość jest pełna przejawów tego, co nazwalibyśmy dzisiaj szowinizmem. Znany jest jego antysemityzm – Żydom poświęcił kilka bardzo ostrych dzieł, z których można wymienić Von den Juden und Ihren Lügen (O Żydach i ich kłamstwach) czy Schem Hamphoras und vom Geschlecht Christi (O Szemie Hamforasie [tj. imieniu Boga] i rodzie Chrystusa). Niektórzy z dzisiejszych historyków idei sądzą, że poglądy Lutra stały u podstaw narodzin ideologii nazistowskiej kilkaset lat później.

    Wykopaliska w domach Lutra i jego rodziców są kolejnym dowodem na to, jak mylne mogą być opinie powtórzone po źródłach pisanych z epoki. Wyniki wykopalisk pozwoliły na zweryfikowanie utrwalonych poglądów na temat reformatora i uczyniły obraz jego postaci dużo barwniejszym.

    Tytus Mikołajczak

  18. Piotrx said

    Ryszard Mozgol

    Suma błędów. Protestantyzm w ocenie bp. Józefa Sebastiana Pelczara

    Jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu.
    Stosunek katolików do protestantyzmu jest papierkiem lakmusowym ich wierności Chrystusowi i Tradycji Kościoła. Trudno znaleźć dwie bardziej przeciwstawne koncepcje religijne, które pozornie wyrastają ze wspólnego pnia. Ci spośród katolików, którzy wierzą w bajkę o wspólnym pniu chrześcijańskiego drzewa, z którego wyrastają gałęzie kolejnych konfesji – katolickiej, luterańskiej, zwinglańskiej, kalwińskiej, anglikańskiej itd. – zapominają, że różne odłamy protestantyzmu powstały w wyniku rebelii wymierzonej w jedność Kościoła założonego przez Jezusa Chrystusa. Są to więc gałęzie uschłe… Zazwyczaj ci sami ludzie starają się sprowadzić zasadnicze różnice w pojmowaniu rzeczywistości nadprzyrodzonej do poziomu sporu religijnego powstałego na gruncie politycznym, charakterystycznego dla specyficznego okresu historycznego. Dziś, ich zdaniem, spór ten jest nieistotny, należy szukać tego, co łączy, a nie tego, co dzieli… Ale co może łączyć katolika z protestantem? Gdzie istnieje płaszczyzna realnego porozumienia dogmatycznego? Jaką wybrać przestrzeń dialogu, aby działania ekumeniczne były rzeczywiste, a nie stały się czczym propagandowym działaniem, mającym na celu osiągnięcie doraźnych celów politycznych? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie w oparciu o analizę protestantyzmu, dokonaną przez jednego z najbardziej znamienitych hierarchów polskiego Kościoła, wybitnego teologa, historyka, profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego, bp. Józefa Sebastiana Pelczara. Będzie to jeszcze bardziej interesujące w kontekście trwających przygotowań – również w obrębie Kościoła katolickiego – do ekumenicznych obchodów 490. rocznicy wystąpienia Marcina Lutra przeciw papieżowi.
    Autorytet bp. Józefa Sebastiana Pelczara
    Bogaty dorobek pisarski Józefa Pelczara i jego znajomość tematu, przedstawiana zwłaszcza na kartach prac apologetycznych, predestynuje jego osobę do autorytatywnego spojrzenia na protestantyzm. O ile wśród dzisiejszych hierarchów polskiego Kościoła dominuje ekumeniczne spojrzenie na relacje katolicko-protestanckie, niejednokrotnie zacierające istotne różnice dogmatyczne czy wręcz przyznające rację stronie protestanckiej w sporach dogmatycznych, to tradycyjny punkt widzenia bp. Józefa Pelczara za punkt odniesienia względem protestantyzmu przyjmował wyłącznie troskę o zbawienie dusz.
    Na czoło dzisiejszych przyjaciół Lutra wysuwa się osoba ordynariusza opolskiego Alfonsa Nossola, znanego miłośnika wittemberskiego kacerza i propagatora pisarstwa dolnośląskiego apostaty, eksksiędza Józefa Wittiga. Biskup opolski twierdzi, że nie istnieją już zasadnicze przeszkody na drodze do pełnej jedności katolików i protestantów. Przeszkody pomniejsze, takie jak ordynacja kobiet, zostaną niebawem przezwyciężone. „Dzisiaj uznajemy, że te luterańskie «sola-pryncypia» nie są już przeszkodą. Usprawiedliwienie następuje rzeczywiście mocą Bożej łaski, mocą wiary” – stwierdza bp Nossol1.
    Swoje rozważania dotyczące protestantyzmu Józef Pelczar rozpoczynał od rozpatrzenia myśli i intencji samych założycieli protestantyzmu. Jest to działanie konieczne, a jego istotą jest nie tyle wyciągnięcie na wierzch – jak by się mogło wydawać – wszystkich błędów, grzechów i nieczystości ich założycieli, co zestawienie twórców wyznań reformowanych z założycielem Kościoła katolickiego: Jezusem Chrystusem. Ten argument, szczególnie znienawidzony przez protestantów, starano się zbijać na różne sposoby: legitymistyczny – poszukując korzeni reformacji wśród antycznych chrześcijan, szczególnie heretyków „prześladowanych” przez Kościół, lub sceptyczny – zmieniając samą koncepcję Kościoła, jako instytucji wyłącznie ludzkiej, która nie musi posiadać fundamentu w postaci słów Zbawiciela. W tym drugim przypadku utrzymywano, że Chrystus nie powołał do życia żadnego z widzialnych „Kościołów”, to jest różnych konfesji chrześcijańskich.
    Kościół katolicki jest instytucją łączącą sferę nadprzyrodzoną z przyrodzoną, jest instytucją doskonałą, pomimo grzechów i niedoskonałości wynikających ze skaleczonej natury ludzkiej swoich poszczególnych członków. Dla protestantów taki punkt widzenia jest zupełnie obcy. Nie jest zgodny z ich koncepcją całkowicie zniszczonej przez grzech natury ludzkiej. Ludzie – ich zdaniem – nie mogą uczestniczyć i współtworzyć instytucji doskonałej, jaką jest Kościół.

    „Ojcowie założyciele” protestantyzmu
    Biskup Pelczar nie miał dobrego zdania o ojcach założycielach poszczególnych protestanckich konfesji. Motorem działania „reformatorów” była zapiekła nienawiść do Kościoła, która wypaczała charakter podejmowanych przez nich działań i sprowadzała wszystkie przedsięwzięcia na drogę destrukcji i grzechu. Inicjator reformacji, Marcin Luter, powodowany swą niepohamowaną pychą i niezwykle gwałtownym charakterem, szybko przemienił zaistniały między zakonem augustiańskim a dominikańskim spór o prawo do zbierania opłat za odpusty w najstraszliwszy konflikt w dziejach Kościoła. Sprzeczka mnichów, powstała na gruncie urażonej dumy augustianów, do których należał Luter, o przekazanie prawa do zbierania opłat odpustowych zarządzonych przez papieża Leona X, została wykorzystana do zaprezentowania swoich koncepcji na temat odpustów i wolnej woli człowieka. Kiedy tezy zostały potępione jako sprzeczne z nauczaniem Kościoła, Lutrowi pozostało albo ich pokorne odwołanie, albo dalsze podważanie dogmatów i rozpoczęcie otwartej wojny z Kościołem, na czele zbuntowanych przeciw cesarzowi książąt.
    Według bp. Józefa Pelczara koncepcje Lutra powstawały jako usprawiedliwienie dla jego niestabilnego umysłu oraz cholerycznego charakteru, żądnego rozkoszy i poklasku. „Chcąc zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, bo sam został zakonnikiem i kapłanem bez powołania – pisze bp Pelczar – przyjął on wygodną teorię o całkowitym skażeniu natury ludzkiej, tak że człowiek, ulegając pożądliwości, może chcieć i czynić tylko źle”2. Luter w istocie miał świadomość pogrążania się w grzechu i stopniowego odchodzenia od Chrystusa, zdając sobie sprawę, że pycha osłabia działanie jego woli. W jednym z listów pisał o zerwaniu z celibatem: „Stałem się przez to małżeństwo tak nędznym i nikczemnym, iż myślę, że anieli w niebie ze mnie się śmieją, a diabli w piekle wyją z radości” (list z 16 VI 1525 r.).
    Inni, szukający okazji do rozprawy z Kościołem, szybko wzięli przykład z Lutra. W Szwajcarii stały bywalec lupanarów Ulryk Zwingli i rzezimieszek, skazany w końcu na śmierć Ludwik Heter podjęli myśl i czyny Lutra. Demokratyczne przekonania Zwinglego i jego pycha spowodowały wojnę kantonów protestanckich przeciw katolickim i krwawe prześladowania „papistów”. Motorem działania szwajcarskiego „reformatora” były nabyte we Włoszech przekonania humanistyczne, przejęte od ateisty Giovanniego Pico della Mirandoli, z którym Zwingli utrzymywał przez pewien czas serdeczne kontakty. Stąd, jak pisze Józef Pelczar, charakter szwajcarskiej reformacji był bardziej racjonalistyczny niż luterański.
    Przyczyną zerwania Anglii z Rzymem był tyleż gwałtowny charakter króla Henryka VIII, co skomplikowana sytuacja polityczna. Rządy króla szybko przekształciły się w tyranię, a miłość ludu zastąpił strach. Brak męskiego potomka – następcy tronu – spowodował fałszywą i nieuczciwą chęć uznania małżeństwa z Katarzyną Aragońską za niebyłe. Papież nie zezwolił na rozerwanie węzła małżeńskiego i małżeństwo z brzemienną dwórką Anną Boleyn, co spowodowało zerwanie z Rzymem i wkroczenie na powolną, ale konsekwentną drogę protestantyzacji Anglii. Gniew Henryka VIII był potężny, dotknął duchownych wiernych Kościołowi, bliskich przyjaciół króla, starą katolicką arystokrację i przywiązany do katolicyzmu lud. Henryk VIII umierał w 1547 roku sześciokrotnie żonaty, bez jasnych widoków na przekazanie tronu swojemu chorowitemu, małoletniemu synowi Edwardowi VI, zależnemu od woli nowej szlachty, wzbogaconej na reformacyjnej grabieży katolickiego mienia.
    Również pobudki Jana Kalwina nie należały do czystych. Pycha, okrucieństwo i chciwość tego człowieka została wprzęgnięta w służbę zemsty za – zdaniem Kalwina – niesłuszne oskarżenie go o głoszenie na Sorbonie heretyckich poglądów na temat wolnej woli. W 1533 r. Kalwin wraz z grupą stronników opuścił Francję i osiadł w Genewie, w której po likwidacji wewnętrznej opozycji przejął całkowitą władzę, likwidując we władzach miasta wszelkie rozróżnienie pomiędzy sferą świecką a religijną. Stworzona komuna teokratyczna poddała kontroli wszystkie przejawy życia mieszkańców Genewy, a wyroki śmierci za przewinienia w rodzaju wdowiej modlitwy za duszę zmarłego męża stały na porządku dziennym. Józef Pelczar pisał o Kalwinie:
    Słusznie powiedział historyk Kolb, że „Kalwin chciał zamienić całą ziemię w ponury i zimny zakład pokutniczy”. Wyznawcy Kalwina tchnęli zawsze religijnym fanatyzmem, czego objawem były mordy dokonane na katolikach we Francji i Holandii 3.
    Antykrólewska polityka hugenotów (francuskich wyznawców kalwinizmu) doprowadziła do długotrwałej okrutnej wojny domowej, w której – zanim doszło do nocy św. Bartłomieja w 1572 r. – hugenoci szczycili się zburzeniem 20 tys. kościołów, 2009 klasztorów i 9 szpitali, zamordowaniem ok. 4 tys. zakonników i zgwałceniem prawie 2 tys. zakonnic. Rzeź w trakcie ślubu księżniczki Małgorzaty z Henrykiem z Nawarry była aktem politycznej zemsty, za który – jak słusznie pisze Józef Pelczar – „Kościół nie odpowiada”.
    Konsekwencją nienawiści „reformatorów” do Kościoła było religijne rozdarcie Europy. Efektem stał się podział Europy na kilka wzajemnie zwalczających się stron, ponieważ protestanci nie stworzyli (na szczęście!) jednolitego obozu religijno-politycznego, a przystąpili do niszczenia siebie nawzajem z nie mniejszym zapałem niż do wieszania, topienia i ćwiartowania katolików. Luteranie utopili w morzu krwi powstanie anabaptystów w Rzeszy, Kalwin ścigał z całą surowością zwolenników Zwinglego i Lutra, a spalony na stosie w Genewie antytrynitarz Michał Servet jest tylko z racji swojej sławy często przywoływanym przykładem protestanckiej nietolerancji. Nie inaczej było w Anglii, gdzie na wspólnych szubienicach i stosach ginęli katolicy wraz z angielskimi i szkockimi zwolennikami kalwinizmu i nawet ultraprotestant Jan Knox przyznawał, że pokój religijny zapanował w Anglii dopiero za katolickiej królowej Marii Tudor. Zjednoczeni w swojej herezji „reformatorzy” nigdy wspólnie nie patrzyli na Europę – jeśli nie liczyć wieży luterańskiej katedry w Magdeburgu ani Ściany Reformatorów w Genewie… Mit „jednego protestantyzmu” jest wyłącznie utopijnym życzeniem protestanckich przywódców czasów Bismarcka, które nigdy faktycznie nie zostało zrealizowane. Nienawiść, śmierć i zniszczenie – oto wkład protestantyzmu w historię Europy. Niejednokrotnie władcy protestanccy byli bardziej nieufni wobec swoich „braci w wierze” z innych konfesji niż względem „zabobonnych papistów”. Tak było przykładowo w Prusach (zwłaszcza po zawarciu tzw. unii staropruskiej w 1817 r.), w których kalwińska dynastia Hohenzollernów (od 1613 r.) darzyła większym zaufaniem (np. za króla Fryderyka Wilhelma IV i cesarza Wilhelma II) katolików niż poddanych luteran.

    Przyczyny protestanckiego sukcesu
    Jak mogło dojść do sukcesu protestantyzmu, skoro kierował się tak niskimi pobudkami? Nie sposób pominąć w tym miejscu teologicznego, „niepostępowego” spojrzenia na historię ludzkości. Jest ona ze względu na skaleczenie natury ludzkiej tragicznym osuwaniem się w grzech, z którego może zostać podźwignięta wyłącznie poprzez łaskę Boga. Przyczyny zwycięstwa protestantyzmu tkwią zatem w ułomności ludzkiej natury.
    Nietzche uważał, że Luter zalał całą swoja żółcią Kościół i chrześcijaństwo w momencie, kiedy było ono najnormalniejsze w swojej historii. Pogląd ten wynika z agnostycznego, ale i pobieżnego punktu widzenia niemieckiego filozofa. Zeświecczenie Kościoła, będące efektem blisko stuletniej zależności od królów Francji (niewola awiniońska), jak również wyniszczająca obie siły wojna pomiędzy władzą świecką a duchowną i osłabiająca papiestwo walka wewnętrzna pomiędzy koncyliarystycznymi paleomodernistami a zwolennikami prymatu papieży, uczyniła z Kościoła łakomy kąsek dla umacniających się monarchii narodowych. Tendencja ta spowodowała przedkładanie zależności państwowych nad religijne, a narodowych nad cywilizacyjne. W tym wymiarze postrzegać możemy protestantyzm jako antyuniwersalistyczną rebelię.
    Pomijając takie przyczyny jak ówczesny upadek obyczajów, który nie był ani pierwszym w historii Europy i Kościoła, ani też niestety nie ostatnim, za tendencjami sekularyzacyjnymi szła nienawiść do wszystkiego, co przychodziło z Rzymu – czy to pod względem religijnym, czy politycznym. Stąd częsty postulat uniezależnienia od Rzymu poprzez utworzenie „Kościoła narodowego”, któremu w wielu częściach Europy (także w Polsce) przyklaskiwała duża cześć duchowieństwa. Stąd przyjęcie takiej optyki narodowej przez zwolenników reformacji, wzywających do zrzucenia zwierzchności politycznej Rzymu i Cesarstwa, zaniechania płacenia świętopietrza, odrzucenia języka łacińskiego, utworzenia parlamentarnych reprezentacji narodowych (stanowych), stojących ponad królem lub kontrolujących monarchę, czy wynikający z tej tendencji postulat uproszczenia rytuałów i sakramentów, mających być zrozumiałymi dla ogółu. Aby lepiej przeforsować swoje pomysły, reformatorzy zastosowali skuteczną taktykę stopniowania żądań, propagandowego oddziaływania na lud przez szkalowanie przeciwnika. Św. Józef Sebastian Pelczar opisywał to w następujący sposób:
    Taktyka nowatorów była taka, że w przesadnym, a często nieprawdziwym świetle przedstawiali zboczenia, jakie do pewnej części świeckiego i zakonnego duchowieństwa rzeczywiście się zakradły pod wpływem ustroju feudalnego, humanizmu, braku seminariów i synodów, zachodniego odszczepieństwa w XIV w., dążności rewolucyjnych w XV w., nagromadzenia bogactw i innych złych czynników, a stąd wysnuwali fałszywy wniosek, że duchowieństwo żądne mienia i panowania zepsuło dzieło Jezusa Chrystusa i błędnymi dodatkami przeinaczyło Jego naukę. Wskutek tego – tak dalej dowodzili – Kościół katolicki przestał być Kościołem Chrystusowym. Należy zatem wrócić do pierwotnego Kościoła, jaki był w I w. po Chrystusie, a takim zreformowanym Kościołem jest właśnie protestantyzm.
    Jest to argument, którym z lubością posługiwali się wszyscy heretycy, a który i dziś pada z ust radykalnych modernistów wszelkich odmian. Nie wynika z niego chęć autentycznego reformowania Kościoła poprzez odnowienie religijności czy obudowanie życia sakramentalnego, uświęcenie wiernych, czyli poprzez „przylgnięcie do starożytności” (św. Wincenty z Lerynu), ale ukryty duch rebelii skrywanej pod płaszczem troski. Za każdym razem chodzi o zmianę, o stworzenie nowego „Kościoła pierwszych wieków chrześcijaństwa”, na miarę wyobrażeń każdoczesnych reformatorów.

    Błędy protestantyzmu
    Protestantyzm, pomimo posługiwania się pojęciami drogimi dla każdego katolika, jest całkowitym zerwaniem z dogmatami Kościoła, stanowi również opozycję wobec katolickiego postrzegania świata i praw rządzących nim w sferze społecznej. Konsekwencje tego są widoczne w mentalności dzisiejszego świata, ufundowanego na „osiągnięciach” reformacji.

    1. Usprawiedliwienie
    Św. Józef Sebastian Pelczar zaliczał do najgroźniejszych tworów protestantyzmu luterańską koncepcję usprawiedliwienia. Zdaniem Lutra zbawienie następuje wyłącznie przez wiarę, z pominięciem dobrych uczynków. Tak jednoznaczne postawienie tej kwestii eliminowało podstawę chrześcijańskiej etyki, jaką – prócz wiary w Boga – jest miłość bliźniego, objawiająca się poprzez uczynki. Dla luteran dobre uczynki nie posiadały praktycznie żadnego znaczenia religijnego, traktowane były co najwyżej jako przejaw spoistości więzi pomiędzy ludźmi wierzącymi w tego samego Boga. Nie obowiązywały wobec nie przynależących do tej samej wspólnoty wierzących. Tak było do XIX wieku, kiedy to, naśladując katolików, protestanci rozpoczęli działalność charytatywną tzw. zakładów dobroczynnych, z taką bezwzględnością i realizmem opisywanych przez Dickensa. Protestancka dobroczynność, tak jak i stworzona w tym samym wieku instytucja diakonisek, miały za zadanie wyłącznie realizację utylitarnych celów: pozyskiwanie zwolenników i łagodzenie napięć społecznych. Z obserwacji społeczeństwa radykalnych protestantów doby angielskiej wojny domowej narodziła się skrajnie pesymistyczna wizja Tomasza Hobbesa, w której więzi społeczne są wyłącznie efektem zbiorowego egoizmu przezwyciężającego egoizm jednostek. Kiedyś protestanci mówili: nie ma ludzi świętych, dzisiaj mówią: nie ma ludzi rzeczywiście dobrych.

    2. Sekularyzacja etyki
    Z protestanckiej koncepcji usprawiedliwienia wyrasta wprost kantowska idea etyki autonomicznej, stanowiąca podwalinę liberalnej etyki sytuacyjnej. Jak stwierdził biskup przemyski, protestanckie usprawiedliwienie doprowadziło w konsekwencji do uwolnienia etyki od dogmatów religijnych. Zdaniem Kanta etyka i obyczajność wynikają z powszechnego uznania ludzi, a nie Bożego prawa danego ludziom. Prawo moralne w koncepcji nudziarza z Królewca powstaje z czystego rozumu, a dobre jest to, co jest jednostkowo zgodne z powszechnym prawem moralnym, akceptowanym przez wszystkie istoty rozumne. Konsekwentnie przyjmując sposób myślenia protestanckiego filozofa, dobre jest to, co jest ponadkonfesyjną zasadą etyczną wynikającą z przymusu, a nie z poszukiwania rozkoszy czy zadowolenia – nie zabijaj, nie kradnij itd. Kant ujął ją w postaci nowoczesnego przykazania: „Czyń tak, aby zawsze maksyma twej woli mogła być zarazem zasadą powszechnego prawodawstwa”4. I w tym miejscu myśli etycznej Kanta nastąpiło zerwanie z dotychczasowym chrześcijańskim systemem etycznym. Już nie bojaźń Boża, strach przed potępieniem i pragnienie zbawienia, ale poczucie obowiązku względem innych ludzi i szacunek dla prawa stanowią podstawę moralności. Dla Kanta czyn staje się moralnym dopiero wtedy, gdy wynika z powinności (imperatyw kategoryczny). Prawo powinniśmy pełnić dla samego prawa. – Należy podkreślić, że Kant nie negował wprost w swoim agnostycznym systemie zasad religijnych i istnienia Boga, traktując je jako niezbędne elementy utrzymywania ludzi w karbach, jednak nie wolno nie zauważyć, że stworzony przez niego system etyczny, wyrastający z luterańskiego źródła, poszedł o krok dalej, traktując zasady moralne jako twory czysto ludzkie. Skoro zaś zasady moralne są tworami ludzkiego rozumu, to istnienie Boga należy przyjąć wyłącznie ze względów moralnych. Ludzie nie będą słuchać siebie nawzajem, potrzebują zatem Boga. Skoro rozum praktyczny potrzebuje wyłącznie Boga jako składnika powodzenia utylitarnego prawa moralnego, jaki zatem jest cel moralności i czym jest dobro najwyższe? Dla Kanta nie było nim ani zbawienie, ani Bóg. Dobrem najwyższym jest wyłącznie cnota i szczęśliwość. Ta degradacja moralności, poprzez odarcie jej z elementów nadprzyrodzonych, musiała także zmienić jej cel. Celem zasad moralnych jest człowiek, któremu moralność nadaje odpowiednio wysoką godność. Brzmi to bardzo nowocześnie, a echa kantowskiej etyki znajdziemy dziś w niejednym dokumencie pseudokatolickich modernistów.

    3. Sola scriptura: podwaliny indywidualizmu
    Św. Józef Sebastian Pelczar określił wiarę w Biblię jako jedyne źródło wiary, „drugą główną zasadą protestantyzmu”. Luter, a za nim inni reformatorzy, odrzucając Świętą Tradycję jako drugi obok Biblii fundament wiary, de facto zanegowali szacunek, jakim otaczano Pismo święte w Kościele katolickim. Całość interpretacji tekstów Biblii opierała się w Kościele na zasadzie autorytetu Ojców Kościoła, zajmujących się od zarania Kościoła tłumaczeniem zawiłości zawartych w wersetach biblijnych. Luter odrzucił ten autorytet, dokonując nie tyle pierwszego przekładu Biblii na język narodowy, co odpowiedniej – dostosowanej do swoich poglądów – cenzury fragmentów Pisma św.
    Biskup przemyski w następujący sposób charakteryzuje ten błąd protestantyzmu i jego opłakane skutki:
    Jedynym źródłem wiary jest Biblia, którą każdy, według wyroków „Kościoła”, może tłumaczyć, doprowadziła nie tylko do zupełnego rozbicia się w jedności w wierze i do powstania nowych sekt, tak że w samej Ameryce Północnej naliczono ich przeszło 70, ale również do fałszywego mistycyzmu, znajdującego ostateczny wyraz w spirytyzmie, to znowu do skrajnego racjonalizmu, rugującego z religii wszelki pierwiastek nadprzyrodzony, za którym poszedł monizm w różnej postaci, a więc niszczący wszelką religię ateizm.
    Błąd reformacji nie polegał na przekazaniu ludziom Biblii do czytania, ale na pozostawieniu ich z Pismem św. „sam na sam” i wmówieniu im, że każda interpretacja wersów biblijnych jest prawdziwa, o ile jest w zgodzie z ogólnymi zasadami protestantyzmu. Za interpretację inną można było zostać wykluczonym ze wspólnoty. Jednak uzbrojenie ludzi w Biblię z prawem samodzielnego komentowania nie tyle uwolniło od tyranii Kościoła – jak przedstawiali to protestanci – ale wydało chrześcijan na łup małych biblijnych satrapów, założycieli kolejnych sekt, nowych „mojżeszów” wiodących zagubione plemię Izraela do Nowego Jeruzalem. Odrzucenie autorytetu zawsze kończy się tyranią opinii. Jak się modlisz, tak wierzysz. Jak wierzysz, tak żyjesz.
    Zasada samodzielnego interpretowania Pisma św., przeniesiona ze sfery religii na grunt społeczny, dała początek indywidualizmowi i subiektywizmowi, w którym nie ma obiektywnej prawdy, ponieważ wymagałaby ona istnienia obiektywnego autorytetu, a ten został odrzucony przez reformację. Istnieją wyłącznie subiektywne prawdy indywidualne, które kiedyś w przyszłości, w toku rozwoju, dadzą początek „prawdzie”. W tej koncepcji „prawda” jest efektem ewolucji błędów i prawd. Nie na tym jednak koniec, ponieważ ta koncepcja istnieje w obrębie protestantyzmu w wersji religijnej.

    4. Fałszywa idea KościoŁa
    Dla Lutra i innych reformatorów Kościół jest wyłącznie instytucją ziemską i materialną. Jest to konsekwencja przyjęcia idei o skrajnie złej naturze ludzkiej, przeniesionej na grunt eklezjologii. Instytucja tworzona przez ludzi nie może być – jak przyjmował Luter – ani nieomylna, ani idealna. Obserwacja pogrążonych w grzechach ludzi skłoniła go do odrzucenia prawdy o Kościele jako Mistycznym Ciele Jezusa Chrystusa. Skoro więc Kościół jest jedynie instytucją materialną, nie różni się niczym od takich instytucji jak państwo, a jego funkcjonowanie jest ściśle utylitarne. Józef Sebastian Pelczar, powołując się w tym miejscu na wrogiego protestanckiemu chrześcijaństwu Fryderyka Nietzschego, stwierdzał wprost, że „protestantyzm zniszczył ideę Kościoła”. Na potwierdzenie tych słów biskup przemyski odwoływał się do szokujących wspomnień apostaty, eksjezuity, hrabiego Hoensbroecka, który odchodząc stopniowo od religii, ostatecznie został luteraninem. W swojej autobiografii Vierzehn Jahre Jesuit tak pisał o protestantyzmie:
    To dzieło ludzkie bardzo niedoskonałe, osłabione w swoim charakterze religijnym i chrześcijańskim przez urzędowy biurokratyzm i dworactwo. Summus episcopus i presbyteri tego kościoła nie mają stanowczo nic wspólnego z Pismem świętym i z chrześcijaństwem. Zależny jest od państwa, a jego dostojnicy uganiają się przede wszystkim za zadowoleniem swej próżności i pychy. Kościół protestancki nie może natchnąć żadną miłością, nawet żadnym poszanowaniem. Jego obrachunek religijny zamyka się deficytem.

    5. Ekumenizm
    Konsekwencją przyjęcia fałszywej koncepcji Kościoła i odrzucenia obiektywnego autorytetu religijnego musiało być poszukiwanie stałości religijnej w koncepcji ewolucji prawdy. Na gruncie religijnym zaowocowało to ideą tzw. wolnej religii, stworzonej przez racjonalistycznie nastawionych pastorów niemieckich jeszcze pod koniec XIX w. Nowa „wolna religia” miała być pierwszą nowoczesną religią niedogmatyczną, łączącą z jednej strony wszystkie najlepsze elementy wszystkich systemów religijnych świata, z drugiej – religią humanistyczną, wyrastającą z indywidualistycznych podstaw światopoglądowych6. Pomysł protestantów dał początek międzyreligijnym spotkaniom ekumenicznym, które zwłaszcza spodobały się protestantom amerykańskim i masonerii. Józef Sebastian Pelczar przy okazji charakteryzowania tych koncepcji wspominał organizowane „kongresy postępu religii” przez łączącego w sobie wszystkie możliwe pierwiastki ideowe (żydowski, masoński, niemiecki i amerykański) Teodora Reinacha, na których pracowano nad połączeniem elementów kilku religii w jeden „postępowy” system. Najbardziej zastanawiającym faktem, na który zwrócił uwagę biskup przemyski, jest okoliczność zaproszenia na kongres buddystów, protestantów różnych konfesji, przedstawicieli lóż masońskich, monistów oraz wyznawców judaizmu – przy jednoczesnym pominięciu katolików, okraszonym stwierdzeniem, że takie zaproszenie zostanie wystosowane tylko w sytuacji rezygnacji Kościoła z dogmatów. Ekumenizm drogą do chrześcijaństwa bezdogmatycznego?

    6. Sceptycyzm
    Przykład idei ekumenicznej jest klinicznym objawem sceptycyzmu, do jakiego prowadzi protestantyzm. W sferze społeczno-politycznej protestantyzm jest tworem bezbronnym, wydanym na pastwę systemu państwowego. Nie inaczej jest w wymiarze religijnym, w którym uległość względem świata współczesnego, jego szaleństw i pomysłów spowodowała przyjęcie najbardziej kuriozalnych koncepcji i idei.
    Do głośniejszych (…) należy pastor Jatho, który na zebraniu publicznym w Berlinie tak sformował swoje credo: „Jezus Chrystus nie jest Synem Bożym ani naszym Mistrzem, ani Zbawicielem”, pastor Heydorn, który chciał pogodzić protestantyzm z monizmem, predykant berneński Albert Kalthof, który trzy teorie o utrzymaniu siły, o prawie ewolucji i o nieskończoności świata nazwał nowszą nauką o Trójcy Świętej, pastor Steudel, który proponował „nowszą etykę” nie uznającą dekalogu, superintendent Lahusen, który radził nie trzymać się przy „ordynacji” dosłownego tekstu Składu Apostolskiego, teolog protestancki Artur Drews, który w 1910 roku miewał w Berlinie wykłady na temat, że Chrystus jest postacią mityczną7.
    Nadworny pruski kaznodzieja pastor Stocker jeszcze w 1909 roku ubolewał, że protestantyzm trapią najcięższe choroby duchowe, których niepodobna przezwyciężyć żadnymi materialnymi środkami, a także stwierdził wprost, że protestantyzm wystąpił przeciwko Bóstwu Jezusa Chrystusa. Pastor Wolt dodawał, że protestanccy wierni są forpocztą pogaństwa i rewolucji w cesarstwie niemieckim.
    Józef Sebastian Pelczar, opisując występujące wśród protestanckich teologów przypadki negowania dogmatu Trójcy Świętej, Bóstwa Jezusa Chrystusa, odrzucenia Składu Apostolskiego i innych przykładów stwierdził, że całość historii i budowy religii protestanckiej predestynuje ją do niedowiarstwa. Skoro przyjmiemy tę myśl świętego biskupa za prawdziwą, musimy uznać dzisiejszy modernizm za pokłosie protestanckiego sceptycyzmu w Kościele katolickim.
    Pod koniec swego burzliwego życia zgorzkniały Luter podsumował swoje wytężone wysiłki wprowadzenia „religii czystej Ewangelii” słowami: „Teraz ludzie opętani są przez siedem diabłów, podczas gdy najpierw byli opętani przez jednego”. Efekty rebelii protestanckiej dla Europy były opłakane: potępienie dusz, rozbicie religijne i polityczne, wojny i rewolucje. Jeden z najznamienitszych protestanckich historyków epoki zjednoczenia Niemiec, Jan Gustaw Droysen, charakteryzował skutki reformacji następująco:
    Nie było rewolucji, która by głębiej wstrząsnęła społeczeństwem, która by straszliwiej burzyła i niemiłosierniej wyrokowała. Od razu wszystko się rozpadło i zostało zakwestionowane, najpierw w umysłach ludzi, potem z niesłychaną szybkością w stosunkach społecznych, we wszelkiej karności i wszelakim porządku.
    Uwaga Droysena pozostaje aktualna również dziś. Co prawda sam protestantyzm w swoich tradycyjnych formach pozostaje od dłuższego czasu religijnym trupem, poddawanym kolejnym reformacjom, jednak błędy protestantyzmu, tak celnie zdiagnozowane przez bp. Józefa Sebastiana Pelczara, funkcjonują w obiegu społecznym. Przedostały się również do wnętrza Kościoła katolickiego, wywołując najgroźniejszy kryzys wiary, jakiego doświadczył katolicyzm na przestrzeni wieków. Nie przez przypadek biskup przemyski upatrywał korzeni niebezpiecznego modernizmu w wyrastającej z protestantyzmu etycznej koncepcji Emanuela Kanta.
    Antidotum na morderczy kryzys może być wyłącznie odrzucenie modernistycznych błędów, przeniesionych do Kościoła z protestantyzmu, i odrodzenie misyjnej postawy katolików. Od fatalnego roku 1517 była ona najlepszą bronią przeciwko kłamstwom Lutra, głupocie Karlstadta i fanatyzmowi Kalwina, a świadczą o tym rzesze wybitnych konwertytów, wracających z protestanckiego wygnania na łono Kościoła katolickiego. Ponieważ, jak wielokrotnie powtarzał za papieżem św. Piusem X i Leonem XIII święty biskup Józef Sebastian Pelczar, jedność chrześcijaństwa istnieje wyłącznie w Kościele katolickim, a protestanci mogą ją osiągnąć wyłącznie poprzez wyparcie się swoich zgubnych błędów i powrót do odrzuconego niegdyś katolicyzmu. Płaszczyzna dialogu i porozumienia zawiera się w niezmiennym depozycie wiary Kościoła katolickiego, o czym protestanci zawsze winni pamiętać.

    Przypisy:
    1. Kościół XX wieku. Rozmowy Ewy K. Czaczkowskiej, Katowice 1999, s.
    93.
    2. J. S. Pelczar, Obrona religii katolickiej, tom I: Jak wielkim skarbem jest religia katolicka i dlaczego ta religia ma dzisiaj tylu przeciwników, Przemyśl 1920, s. 99.
    3. Ibid., s. 101.
    4. A. Stöckl, J. Weingärtner, Historia filozofii, Kraków 1927, s. 343–346.
    5. J. S. Pelczar, op. cit., s. 105.
    6. Zob. J. S. Pelczar, Masoneria, jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacja, ceremoniał i działanie. Poznań 1997, s. 322.
    7. J. S. Pelczar, op. cit., s. 107.

  19. misiek said

    Panie Marucha.
    Nie odkręcam kota ogonem ponieważ nie mam kota. 😉

    Podobnie jak Pan uważam że tylko Bóg decyduje o zbawieniu każdego człowieka- nie ma tu niezgodności.

  20. misiek said

    Hmmmm.
    Wszystko jasne.
    Najlepiej żebym nie czytał Biblii ponieważ mogę sobie ją „żle” zinterpretować.
    A jeszcze lepiej zostawić interpretacje „fachowcom” w końcu oni mają błogosławieństwa.

    Mam propozycję dla Pana Piotr X:

    Czy uważa Pan że potrzebny jest pośrednik między Bogiem a człowiekiem?
    Jeśli tak to kto nim jest?
    I na jakich podstawach Pan tak wnioskuje?

  21. Marucha said

    Re 20:
    Podważa Pan decyzję Chrystusa o założeniu Kościoła???

  22. misiek said

    @21
    Nie wspominałem o Kościele.
    Pytałem tylko czy jest potrzebny pośrednik między Bogiem a człowiekiem?

  23. Marucha said

    Re 22:
    No to po co został założony Kościół? Dla draki?
    Czy dlatego, by pośredniczył?

  24. misiek said

    @23
    Panie Marucha.
    Odpowiem jak Pan odpowie.
    Czy uważa Pan że jest potrzebny pośrednik między Bogiem a człowiekiem?

  25. Marucha said

    Re 24:
    Chyba można bez trudu zauważyć, iż taki pośrednik jest konieczny.
    Gdyby nie był konieczny, to Kościół byłby zbędny, a decyzja Chrystusa o jego założeniu byłaby żartem.
    Czy to tak trudno wywnioskować z moich wypowiedzi? Czy też chce mnie Pan wciągać w niekończącą się wymianę zdań?

  26. misiek said

    @23
    Panie Marucha.
    Jedenym pośrednikiem między Bogiem a człowiekiem jest Pan Jezus Chrystus, kościołem jesteśmy my.

  27. Marucha said

    Re 26:
    Tak jest u luteranów – „Wir sind die Kirche”.
    U nas, katolików, Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, który jest tożsamy Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu, a nie żadnym „pośrednikiem”.

  28. Piotrx said

    Re 20: Mam propozycję dla Pana Piotr X:

    „Czy uważa Pan że potrzebny jest pośrednik między Bogiem a człowiekiem?
    Jeśli tak to kto nim jest?
    I na jakich podstawach Pan tak wnioskuje?”

    A ja mam propozycję żeby przeczytał uważnie Pan Pismo Swięte Nowego Testamentu w wersji katolickiej – oraz Katechizm Koscioła Katolickiego wszystko jest tam wyjasnione – fragment katechizmu kardynała Gasparriego:

    O założeniu i ustroju Kościoła

    125. Po co Jezus Chrystus ustanowił Kościół?
    Jezus Chrystus ustanowił Kościół po to, aby dalej pełnił w świecie Jego zadanie, aby mianowicie
    w Kościele i przez Kościół aż do skończenia świata ludziom były przydzielane owoce
    Odkupienia, dokonanego na krzyżu.
    126. Kto ma rządzić Kościołem z woli Jezusa Chrystusa?
    Z woli Jezusa Chrystusa Kościołem rządzić mają apostołowie pod zwierzchnictwem Piotra, oraz
    ich prawowici następcy.
    127. Kto jest prawowitym następcą świętego Piotra w rządach nad całym Kościołem?
    Prawowitym następcą świętego Piotra w rządach nad całym Kościołem jest każdorazowy Biskup
    Rzymu, czyli Najwyższy Kapłan rzymski, innymi słowy Papież, bo on sprawowanie najwyższej
    władzy obejmuje po Piotrze, który był Biskupem miasta Rzymu i umarł jako Biskup miasta
    Rzymu.
    128. Kto jest prawdziwą głową Kościoła?
    Prawdziwą głową Kościoła jest sam Jezus Chrystus, który w sposób niewidzialny zamieszkuje
    go, rządzi nim i jednoczy w Sobie Jego członków.
    129. Dlaczego Papież rzymski zwie się i jest głową widzialną Kościoła i Namiestnikiem
    Jezusa Chrystusa na ziemi?
    Papież rzymski zwie się i jest widzialną głową i Namiestnikiem Jezusa Chrystusa na ziemi,
    ponieważ widzialna społeczność musi mieć widzialną głowę, więc Jezus Chrystus św.Piotra i
    jego następcę aż do końca świata ustanowił taką głową widzialną Kościoła i zastępca swoim we
    władzy nad Kościołem.
    130. Jakąż tedy władzę posiada Papież rzymski?
    Papież rzymski z prawa Bożego posiada w Kościele nie tylko pierwszeństwo honorowe, lecz
    także najwyższą władzę rządzenia zarówno w tych sprawach, które dotyczą wiary i obyczajów,
    jak i w tych sprawach, które należą do porządku i rządzenia.
    131. Jaka jest władza rzymskiego Papieża?
    Władza rzymskiego Papieża jest najwyższa, pełna, jemu właściwa i bezpośrednia, zarówno nad
    wszystkimi Kościołami jako też nad każdym Kościołem z osobna, tudzież nad wszystkimi
    pasterzami i wiernymi razem jako tez nad każdym z osobna.
    132. Którzy są prawowici następcy apostołów?
    Prawowitymi następcami apostołów z ustanowienia Bożego są Biskupi, których Papież rzymski
    stawia na czele poszczególnych Kościołów, i oni rządzą potem tymi Kościołami władzą im
    właściwą pod zwierzchnictwem Papieża.
    133. Czym więc jest Kościół, ustanowiony przez Jezusa Chrystusa?
    Kościół, ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, jest społecznością widzialną ludzi ochrzczonych,
    którzy zjednoczeni wyznawaniem tej samej wiary i węzłem wzajemnej zależności dążą do tego
    samego celu duchownego pod zwierzchnictwem Papieża rzymskiego i Biskupów, pozostających
    w jedności z nim.
    134. Co to jest ciało Kościoła?
    Ciało Kościoła jest to to, co w nim jest widzialne i sam Kościół czyni widzialnym, czyli wierni
    sami, o ile są w jedno złączeni, rząd zewnętrzny, zewnętrzny urząd nauczycielski, zewnętrzne
    wyznawanie wiary, udzielanie Sakramentów, obrzędy etc.
    135. Co to jest dusza Kościoła?
    Dusza Kościoła jest to to, co jest niewidzialnym pierwiastkiem duchownego i nadprzyrodzonego
    życia Kościoła, czyli ustawiczna pomoc Ducha Świętego, pierwiastek władzy, wewnętrzna
    uległość rządom Kościoła, łaska uświęcająca z cnotami wlanymi etc.
    136. Dlaczego Kościół Jezusa Chrystusa zwie się i jest drogą czyli środkiem koniecznym do
    zbawienia?
    Kościół Jezusa Chrystusa dlatego zwie się i jest drogą czyli środkiem koniecznym do zbawienia,
    ponieważ Jezus Chrystus ustanowił Kościół, aby w nim i przezeń owoce odkupienia udzielały się
    ludziom; stąd nikt spośród tych, którzy nie nalezą do Kościoła, nie może dostąpić zbawienia w
    myśl zasady: „Poza Kościołem nie ma zbawienia.”
    137. Jak się różni Kościół, przez Jezusa Chrystusa ustanowiony, od innych kościołów, które
    noszą nazwę chrześcijańskich?
    Kościół ustanowiony przez Jezusa Chrystusa, różni się od innych kościołów, które się nazywają
    chrześcijańskimi, znamionami, mianowicie jednością, świętością, powszechnością (katolickością)
    i apostolskością; Jezus Chrystus przyznał je Kościołowi swojemu, i znajdują się one tylko w
    Kościele Katolickim, którego głową jest Ojciec Święty w Rzymie.
    138. Czy prawdziwy Kościół można krótszą i prostszą drogą odróżnić od innych kościołów?
    Kościół prawdziwy można odróżnić od innych Kościołów krótszą i prostszą drogą, czyli tym, że
    Kościół prawdziwy, zgodnie ze starą zasadą Ojców Gdzie Piotr, tam Kościół, podlega Biskupowi
    Rzymskiemu, jako swej głowie widzialnej, i tę podległość uważa za rzecz istotną.
    139. Jakim sposobem z tej zasady (Gdzie Piotr, tam Kościół) można to wywnioskować?
    Z tej zasady można to łatwo wywnioskować, bo skoro Jezus Chrystus Kościół swój, który miał
    zawsze trwać, zbudował na Piotrze, przeto tylko taki Kościół może być Kościołem prawdziwym,
    którym rządzi i kieruje prawowity następca Piotra; tym zaś jest Biskup rzymski, czyli Papież.
    B. O władzy Kościoła
    140. Jakiej władzy udzielił Chrystus Pan Kościołowi, żeby Kościół osiągnął cel, dla którego
    został założony?
    Chrystus Pan udzielił Kościołowi dla osiągnięcia celu, dla którego został założony, władzy
    sądowniczej i kapłańskiej; władza zaś sądownicza zawiera władzę nauczania.
    141. Co to jest władza nauczania?
    Władza nauczania jest to prawo i obowiązek Kościoła strzeżenia, wykładania, obrony i głoszenia
    nauki Jezusa Chrystusa wszystkiemu stworzeniu niezależnie od jakiejkolwiek władzy ludzkiej.
    142. Czy w wykonywaniu władzy nauczania jest różnica między ochrzczonymi i
    nieochrzczonymi?
    W wykonywaniu władzy nauczania jest różnica między ochrzczonymi i niochrzczonymi:
    a. ochrzczonym bowiem Kościół naukę przedkłada i nakłada ją na nich, a oni winni
    ją przyjmować nie tylko z prawa Boskiego, lecz także na podstawie władzy, jaką Kościół
    ma nad nimi jako nad poddanymi;
    b. nieochrzczonym zaś Kościół przedkłada naukę w imię Boga, oni zaś winni się jej
    nauczyć i przyjąć ją nie z rozkazu Kościoła, lecz z prawa Boskiego.
    143. Kto przeto w Kościele posiada władzę nauczania?
    Władzę nauczania posiada w Kościele Papież i Biskupi, którzy pozostają z nim w jedności; stąd
    mówi się, że oni stanowią Kościół nauczający.
    144. Czy Kościół jest nieomylny w nauczaniu?
    W nauczaniu dzięki ustawicznej pomocy Ducha Świętego, obiecanej przez Jezusa Chrystusa,
    Kościół jest nieomylny, gdy czy to w zwyczajnym i powszechnym nauczaniu, czy też uroczystym
    orzeczeniem władzy naczelnej podaje wszystkim do wierzenia prawdy wiary i obyczajów, które
    są bądź objawione same w sobie, bądź też pozostają w związku z objawionymi prawdami.
    145. Do kogo należy wydawania takich uroczystych orzeczeń?
    Wydawanie takich uroczystych orzeczeń należy zarówno do Papieża jak też do Biskupów,
    pozostających w jedności z Papieżem, zwłaszcza na soborze powszechnym.
    146. Co to jest sobór powszechny?
    Sobór powszechny jest to zebranie Biskupów całego Kościoła Katolickiego, zwołane przez
    Papieża; zebraniu temu przewodniczy Papież bądź osobiście, bądź przez swoich legatów, i on też
    swoją powagą zatwierdza uchwały soborowe.
    147. Kiedy Papież korzysta z przywileju osobistej nieomylności?
    Papież z przywileju osobistej nieomylności korzysta wówczas, gdy przemawia ex cathedra, , to
    jest gdy jako pasterz i nauczyciel wszystkich chrześcijan określa naukę wiary i obyczajów, którą
    ma przyjąć cały Kościół.
    148. Jaki jest nasz obowiązek względem prawd wiary i obyczajów, które Kościół podaje
    wszystkim do wierzenia jako objawione od Boga?
    W prawdy wiary i obyczajów, które Kościół podaje wszystkim do wierzenia jako objawione od
    Boga, czy to przez zwyczajne i powszechne nauczanie, czy też przez uroczyste orzeczenie,
    winniśmy wierzyć wiarą Boską i katolicką.
    149. Jak się nazywa prawda tak określona?
    Prawda tak określona nazywa się dogmatem wiary, a jej przeciwieństwem jest herezja.
    150. Które są prawdy nie objawione wprost, lecz związane z objawionymi?
    Prawdami nie objawionymi wprost, lecz złączonymi z prawdami objawionymi, są głównie fakta
    dogmatyczne i wyroki Kościoła o tych twierdzeniach, które on potępił i zabronił.
    151. Czy winniśmy przyjmować także te prawdy, które nie są wprost objawione, ale
    pozostają w związku z objawionymi, a które Kościół tak samo wszystkim podaje do
    wierzenia?
    Również te prawdy, które nie są wprost objawione, ale pozostają w związku z objawionymi, a
    które Kościół tak samo wszystkim do wierzenia podaje, winniśmy przyjmować sercem i ustami
    dla nieomylności Kościoła, która się rozciąga i na te prawdy.
    152. Co należy wiedzieć o innych dekretach doktrynalnych, które wydaje Stolica Apostolska
    w sprawach nauki wiary i obyczajów bądź wprost od siebie, bądź też przez święte
    kongregacje rzymskie?
    Inne dekrety doktrynalne, które Stolica Apostolska w sprawach wiary i obyczajów wydaje bądź
    wprost od siebie, bądź przez święte kongregacje rzymskie, winniśmy przyjmować z obowiązku
    sumienia gwoli posłuszeństwa względem Stolicy Apostolskiej, która także tym sposobem spełnia
    urząd nauczycielski, powierzony jej przez Chrystusa Pana.
    153. Co mogą i powinni czynić Biskupi we własnej diecezji na mocy władzy nauczania?
    Biskupi we własnej diecezji na mocy władzy nauczania mogą i powinni albo sami, albo przez
    drugich prawdy wiary i obyczajów, przyjęte przez Kościół, podwładnym w stosowny sposób
    podawać i wpajać, niebezpieczne dla wiary nowości odpierać i w razie potrzeby donosić o nich
    najwyższej władzy kościelnej.
    154. Co oznacza władza rządzenia w Kościele?
    Władza rządzenia w Kościele oznacza, że Papież dla całego Kościoła, a każdy Biskup dla swej
    diecezji, dla osiągnięcia celu Kościoła, ma władzę rządzenia, czyli władzę przepisywania praw,
    sądzenia, karania i zawiadywania.
    155. Co to jest władza kapłańska?
    Władza kapłańska jest to władza sprawowania świętych czynności, zwłaszcza w służbie ołtarza,
    powierzona świętej Hierarchii, głównie Biskupom, przez Sakrament Kapłaństwa, zmierzająca
    wprost do zbawienia dusz drogą sprawowania służby Bożej i szafowania Sakramentami i
    sakramentaliami; nazywa się to duszpasterstwem.
    156. Jakich pomocników mają Biskupi w pracy duszpasterskiej?
    Pomocnikami Biskupów w pracy duszpasterskiej są kapłani, zwłaszcza proboszczowie, którzy
    podlegają Biskupom według przepisów prawa kościelnego.

  29. misiek said

    @27
    Może Pan objaśni co to znaczy:

    „Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, który jest tożsamy Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu”

  30. Boomcha said

    @ Misiek

    Rozumiem, że argumentujesz z pozycji protestanckich? Skoro tak, to nie uznajesz obecności Jezusa Chrystusa pod postacią chleba i wina, nie uznajesz tej Najświętszej Ofiary jaką składa Kościół, a zatem nie rozumiesz miejsca kapłana w Kościele i tyle. Nie ma co wałkować tematu.

  31. misiek said

    @28
    I tu się dzielą nasze drogi.
    Pan powołuje się na katechizm. Ja na Biblie.
    Mecz bez sędziego.

    Według Biblii stanowisko Piotra było wyjątkowe, niepowtarzalne i nie dzieciczne.

    Panie Piotrze, czy może Pan napisać coś od siebie a nie wklejać kilometrowe linki. Z góry dziękuje.

    Prawda jest nie skomplikowana i na ogół można ją wypowiedzieć w kilku zdaniach. Długie refaraty świadczą o braku zrozumienia i chęci mieszania.

  32. wet3 said

    @ Marucha (4)
    Co tez Pan pisze! Przeciez sam JP2 w swym ekumenicznym zapale obwiescil protestantom, ze Luter byl wielkim teologiem ….

  33. Marucha said

    Re 31:
    Panie Miśku, rozmija się Pan z prawdą, albo też nie zna Pan Ewangelii – bo stale pisze Pan o „Biblii”.

    Jak można napisać coś takiego: „Według Biblii stanowisko Piotra było wyjątkowe, niepowtarzalne i nie dziedziczne”?
    Jakim tłumaczeniem Ewangelii Pan się posługuje?

    Według Pana założenie Kościoła to taka „jednorazówka”?
    Otóż i Ja tobie powiadam: ty jesteś Piotr, czyli Skała i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą.

  34. Marucha said

    Re 31:
    Ja też uważam, że nie ma co wałkować tematu.
    Mój Kościół założył Chrystus. Osoba boska równoważna Ojcu, nie żaden „pośrednik”.
    Kościół p. Miśka założył Luter.
    Kropka.

  35. Piotrx said

    Re 31: „czy może Pan napisać coś od siebie a nie wklejać kilometrowe linki. Z góry dziękuje.

    Prawda jest nie skomplikowana i na ogół można ją wypowiedzieć w kilku zdaniach.

    Napisałem od siebie jedno zdanie z sugestią żeby zapoznać się wnikliwie z Pismem Swiętym Nowego Testamentu w wersji katolickiej ale Pan nie chce tego przyjąć do wiadomosci , wiec wiecej nie napiszę już nic .

    „Długie refaraty świadczą o braku zrozumienia i chęci mieszania”

    A gdzie tutaj długi referat? KKK stanowi rodzaj elementarza w zakresie wiary dla każdego katolika, tłumaczącego „kawa na ławę” podstawowe prawdy wiary i calą naukę Pana Naszego Jezusa Chrystusa.
    Wyciagnalem z KKK kilkanascie punktów które zawierają podstawy dla średnio rozgarniętych w zakresie o który Pan pytał, wszystko napisane czarno na białym, nie widzę w tym tekscie zadnego mieszania, jak na razie to Pan tu miesza.

    Tez uważam że dalsza dyskusja z takim nastawieniem do tematu jest bezcelowa.

    Jak pisalem – jesli chce Pan naprawdę poznać bliżej wiarę katolicką proszę zaponać się z Pismem Świętym Nowego Testamentu w wersji katolickiej i KKK albo znalezc dobrego katolickiego księdza katechetę i zapisać sie na nauki do niego.

    causa finita

  36. wet3 said

    @ Misiek
    Wkurza mnie uzywanie slowa „Biblia” – bo oprocz proroctw o przyjsciu Mesjasza zawiera ona piekne opowiastki, ale dla katolikow wiekszej wartosci nie posiada. Dla nas liczy sie przede wszystkim Nowy Testament z naukami Chrystusa.

  37. misiek said

    @33
    Czytam Wydanie Tysiąclecia.

    Piotr apostoł miał dary Ducha Świętego, uzdrawiał, wypędzał demony. Proszę pokazać który ze znanych „następców” może się tym wykazać.

    @35
    Jeżeli woli Pan korzystać z „elementarza” w sprawach wiary to Pana wybór.

    @30
    Czy zastanowił się Pan kiedyś że kapłan, który ma moc przeistaczania opłatka w ciało Chrystusa posiada władze nad Nim? Czy zastanawiał się Pan nad tym że msza jest złożeniem ofiary. Po co składać ofiary jeżeli Chrystus dokonał kompletnej, wystarczającej ofiary? Nie ma potrzeby robić tego więcej. Chyba że podważa się władze i autorytet Jezusa.

    Dziękuje Panom za miłą dyskusję. To jest temat dość trudny i drażliwy. Napewno nikt nikoge do niczego nie przekonał. Ale porozmawiać można.
    Większość protestantów nie będzie nawet chciała rozmawiać z katolikiem, bo to strata czasu. Katolik uważa protestanta za heretyka i w ten sposób można skończyć jak w Belfascie.

    Jeszcze raz dziękuje za teksty.
    Pozdrawiam

  38. misiek said

    @36
    Przepraszam za „Biblie”.
    Jeżeli ma Pan lepszą nazwę to zaczerpnę.

    Biblia określa Stary i Nowy Testament.
    To jest komplet. Jeżeli nie korzysta się ze Starego to można wiele stracić.
    Pozdrawiam,

  39. Marucha said

    Re 38:
    Nie ma co przepraszać. Katolicy najczęściej posługują się jednak pojęciem Ewangelia..
    Swoją drogą te setki i tysiące najróżniejszych Kościołów, kościółków i sekt protestanckich najlepiej świadczą, jak to się wychodzi na interpretacji Pisma Świętego własnym rozumem…

  40. misiek said

    @39
    No a interpretacja „przewielebnych” w KK jest wszędzie idealna. Zamieszczanie list mało wspierających parafian, powiązania z mafią, pedofilia…. itd, itp.
    Panie Marucha staram się nie sięgać po takie argumenty. Byłem „katolicznikiem” więc znam realia.
    Nie należę do żadnej protestanckiej dominacji. W sumie nazwa protestancka jest używana dlatego że nię uznaje się zwierzchności Watykanu. Jeżeli przeczyta Pan ze zrozumieniem Nowy Testament to zobaczy Pan ile jest sprzeczności z katechizmem KK. Podam tylko kilka przykładów: celibat, wniebowstąpienie Marii, sakramenty, chrzest niemowląt.

    Może powinienem pisać jak Pan Mordka, wtedy nie zbierałbym batów…. 🙂

    Jednak bardzo cenię fakt szczerej rozmowy i mam nadzieję że nikogo nie uraziłem. Dobro Polski jest mi bardzo bliskie. Najtrudniejsze było dla mnie przełamanie tego równania:

    Polak=katolik.

    Wiem że pewnie za to oberwę ale cóż, czasami płynie się pod prąd…….

  41. Marucha said

    Re 40:
    Właśnie o to chodzi, że – jak Pan pisze – „przewielebni” mogą sobie coś po swojemu interpretować (zwłaszcza od chwili, kiedy elementy protestanckie wdarły się do KK) ale Magisterium Kościoła jest jedno.
    Co do pedofilii, to argument jest z kategorii gazetowowyborczych. Pedofilów jest wśród księży procentowo ok. 100 razy mniej, niż np. wśród nauczycieli.
    O powiązaniach z mafią nie słyszałem, przypominam jednak, iż w Kościele Katolickim nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Każdy grzeszy na swój osobisty rachunek. Grzechy jakiegoś księdza nie czynią Kościoła grzesznym – tak samo, jak jakiś skorumpowany policjant nie czyni z policji organizacji przestępczej.

    Polskę stworzył katolicyzm.
    Protestantyzm doprowadził ją do upadku.

  42. misiek said

    @40
    Protestantyzm też ma czarne owce. Episkopaci dopóścili małżeństwa homo. Metodyści zezwolili kobietom być pastorami. Zieloni szaleją z darem języków. Trzeba sprawdzać owoce jakie przynoszą.

    Szanuję Pana zdanie co do KK i polskości, ale nie koniecznie się zgadzam.

    Pozdrawiam

  43. Marucha said

    Re 42:
    Niech Pan powróci do Kościoła Katolickiego. Nie znajdzie Pan prawdy u protestantów. Sam Pan zauważył: małżeństwa homo, kobiety-biskupki, zgoda na rozwody i aborcje…

  44. Piotrx said

    Re 37:

    „Jeżeli woli Pan korzystać z „elementarza” w sprawach wiary to Pana wybór.”

    Ma Pan problemy z czytaniem ze zrozumieniem?

Sorry, the comment form is closed at this time.