Opisując coraz bardziej wyraźne starcie chińskiej Azji z żydowsko-amerykańskim Zachodem – czyli starcie dwóch koncepcji globalizacji i dwóch porządków elit naszej planety – można stracić szersze pole widzenia.
Katastrofalne ruchy ustępującego Imperium Amerykańskiego, gwałcenie zasad prawa międzynarodowego, niekonsekwencja wynikająca z zabiegów Izraela, wszystko to może skłaniać do sympatii dla drugiej strony; dla chińskiego projektu. Jego rozmach i siła wywołują podziw. Wydawałoby się, że Chiny to lepsza przyszłość, to lepsza oferta dla świata.