Wracamy do tematu oscypka, w którym jak w soczewce ogniskuje się cała bezdurność Unii Żydowskiej, zwanej dla żartu „Europejską”. – admin.
Na karę sześciu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazał Sąd w Nowym Targu bacę z Zębu za produkcję oscypka bez wymaganego certyfikatu. Kara surowa, ale według niektórych słuszna.
Podhalański portal internetowy Podhale24 opublikował felieton Roberta Miśkowca o jakże znamiennym tytule „Surowa kara dla bacy z Zębu niech będzie przestrogą dla innych”. Autor prezentuje w nim tezę, notabene zawartą już w samym tytule, iż baca z Zębu skazany za wyrabianie oscypków bez unijnego certyfikatu bezsprzecznie zasłużył na swój wyrok. Stwierdza, jakoby podhalańscy samorządowcy i działacze regionalni wywalczyli unijny patent na oscypka, dla nikogo innego jak właśnie z myślą o bacach. Nic bardziej mylnego. Warto się bowiem głębiej zastanowić, czy ktoś zapytał się tychże baców czy chcą oni tej bezdusznej, a zarazem biurokratycznej machiny? Czy ktokolwiek zadał sobie trud, aby skonsultować tak ważną sprawę z osobami, których to w największym stopniu dotyczy? Oczywiście nie, bo i po co! Znamienne, iż środowisko bacowskie jest oburzone i zniesmaczone faktem absurdalności biurokratycznych przepisów i dziwacznego stosowania prawa. Co więcej, środowisko owe w ogóle nie jest zadowolone z uzyskania certyfikatu oscypka w Unii, a większość nie odczuwa poprawy swojej sytuacji i mówi wprost, że certyfikat na oscypek nic im nie dał.
Oscypek wyrabiany jest od wieków ręcznie w pasterskich szałasach na halach, podczas letniego wypasu owiec, a jego receptury przekazywane są z powodzeniem od wielu pokoleń bez jakichkolwiek biurokratycznych struktur zniewolenia.
Nie inaczej jest w przypadku skazanego bacy, który produkuje oscypki od ponad 30 lat, a sztuką tą trudnili się także jego przodkowie. Zapewne zdziwi nadgorliwych urzędników fakt, że – jak twierdzi Prezes Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu Jan Janczy – oscypki skazanego bacy są najwyższej jakości. Unijne, ba europejskie uszczęśliwianie na siłę innych nagle staje się ważniejszym aspektem egzystencji ludzkiej niż tożsamość narodowa, niźli nasza góralska śleboda, tradycja, a zapewne niebawem i wiara. Wszystko to w imię poprawności politycznej, która bezrefleksyjnie każe mam garściami czerpać z zachodniego wzorca. I nagle ku naszemu zdziwieniu okazuje się w myśl dyrektyw UE, że ślimak jest rybą, koźle mięso baraniną, marchewka owocem, a krzyż obraża uczucia religijne innych. Ciekawe, dokąd to wszystko nas zaprowadzi…?
Na około stu baców tylko dwudziestu trzech ma unijne certyfikaty. Reszta nadal robi oscypki tak, jak wcześniej ich ojcowie i dziadowie. Co ważne o jakości tradycyjnego góralskiego wyrobu decyduje smak zweryfikowany przez klientelę, a nie żadne unijne certyfikaty. Biurokracja i absurdalne przepisy unijne w wielu miejscach życia wyrządzają ludziom krzywdę. Tak też jest w przypadku naszego nieszczęsnego krajana z Zębu.
W tym miejscu warto zacytować wypowiedź profesora Leszka Kołakowskiego z książki „Czy Pan Bóg jest szczęśliwy i inne pytania” – „Ma się nieraz wrażenie, że tysiące urzędników sowicie opłacanych przez Europę i niepłacących podatków, trudni się by wymyślać coraz to nowe, całkiem zbyteczne, a uciążliwe przepisy i ukazy dotyczące na przykład ogórków, dżemów, marchwi. Co budzi podejrzenie, że po pierwsze, znaczną część tych urzędników, można bez szkody by się pozbyć, a po drugie zaś, są to ludzie o mentalności totalitarnej”. Nic dodać, nic ująć.
WOLNOŚĆ DLA OSCYPKA!
Norbert Wasik, http://www.onrpodhale.boo.pl/