W naszej historii średniowiecza wielkim osiągnięciem była unia Polski z Litwo–Białorusią, która w 1410 r. dała nam wspólne zwycięstwo razem ze słowiańskimi sąsiadami nad ekspansją Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego z awangardą Marchii Wschodnich, ze zbrojnym Krzyżactwem i tak zw. gośćmi z zachodu… Później, kiedy monarcha Rzeczypospolitej trzymał się słów –„nie jestem sędzią waszych sumień” nasz kraj był bezpieczną przystanią dla uciekinierów z Zachodu targanego wojnami religijnymi.W następnej potrzebie, kiedy armie Imperium Muzułmańskiej Porty w 1621 r. zbliżały się do Dniestru, mądra polska polityka potrafiła zjednać sobie Kozacką Sicz tak, że otoman Konaszewycz wraz z pospolitym ruszeniem prawosławnego ludu Ukrainy pod Chocimiem dołączył do szczupłych wojsk Korony i Litwo – Białorusi co zapewniło zwycięstwo. Po tym wspólnym zwycięstwie niestety błędem było nie przyjęcie Rusi Kijowskiej jako trzeci człon Rzeczypospolitej. Następstwem tego były wyczerpujące wojny kozackie, które doprowadziły ludną i zasobną Rzeczpospolitą do stopniowego upadku…
–
Na tym tle już w powojennej historii wystąpiły nasze polskie słabości: Pierwszą najbardziej odczutą, było kiedy nasz Rodak obejmując godność papieża w Watykanie wypowiedział zdanie: – „Przychodzę do Was ze Wschodu jako pierwszy papież słowiański”. W tak wypowiedzianej myśli ówczesne krajowe mas-media udające patriotycznych katolików, zastąpiły wyraz „słowiański” na słowo „polski” co zniekształciło Jana Pawła II wskazanie dla narodu. Jako naród, jakby ciążyły nam nasze słowiańskie korzenie, cierpimy natomiast na kompleks zachodniości…
Nie dawno w dyskusyjnym panelu TV (kanał 7) powołano się na lansowaną na zachodzie opinię że nazwa słowian pochodzi od angielskiego słowa „slave (w fonetycznym brzmieniu sleiw)”. W rzeczywistości nazwa Słowian pochodzi od słowa (w znaczeniu wspólnego języka) którym od wieków posługiwano się. Stąd nazwy Słowacy, Słowieńcy do której to grupy razem z Czechami, Polakami, Chorwatami należą tez Rosjanie, Rusini – Ukraińcy, Białorusini, Bułgarzy, Serbowie i Macedończycy a tych odróżnia odmienny rodzaj chrześcijańskiej religii i w piśmie posługiwanie się „cyrylicą”. Tak przekręcony wyraz angielski pochwycili Niemcy twierdząc że sami Słowianie określają siebie jako „sleiws – niewolnicy”. Tymczasem dla Słowian słowo Niemcy (należący do germańskiej grupy językowej) brzmi „jako niemi (z którymi nie można się porozumieć)” stąd Niemcy, Nimci, czy Nemcy.
Ten polski kompleks zachodniości przewija się w różnych formach i odnosi się do różnych okresów nawet historii nowożytnej. Dzisiaj, kiedy obserwujemy w krajach Ameryki Łacińskiej dążenie do ściślejszego zbliżenia w „Mercosur” jest przykładem, że narody które przez lata były pod „długim kijem” doktryny prez. Stanów AP –Monroe, szukają ratunku w sąsiednich krajach Ameryk wśród narodów o tych samych korzeniach językowych i obyczajowych. Rola lidera w tej samoobronie przypada Brazylii, która ostatnio stała się światową potęgą.- Zastanówmy się, czy podobne rozwiązanie nie byłoby korzystne w słowiańskiej części Europy Wschodniej.
Ten kompleks liczenia na Zachód wcześniej nieraz nas zawodził.- Będąc w Szkole Podchorążych w Komorowie dziwiliśmy się że nasz przełożony, niezapomniany mjr Emil Cimura, kiedy w marszu śpiewaliśmy pieśń z epoki napoleońskiej, przy słowach: „A wtem Napoleon na Polaków skinął” ostrym głosem „dość”! przerywał nasz śpiew. Dalsze słowa tej pieśni to: „Skoczył Kozietulski w czwórki jazdę zwinął”.- Chodziło o szarżę szwadronu na bronioną przez hiszpańskie działa rozmieszczone na całej długości wąwozowej przełęczy Somosierry, ze strzelcami na jej stokach. W tej szarży wszyscy legioniści polegli, ale droga została otwarta do dalszego marszu w głąb Hiszpanii dla wojsk francuskich.- Zorientowaliśmy się, że nasz dowódca „napoleonidą” nie był. Dodam, że po poznaniu intencji Napoleona „napoleonidą”, nie był też Kościuszko.
Teraz obecność polskich oddziałów w Haiti kojarzy się z nie fortunnym losem naszego legionu, który po zdaniu Francuzom, został przemocą załadowany na statki i przetransportowany na tą samą wyspę Santo Domingo. Dopiero wtedy wydano broń do walki z buntem niewolników afrykańskich – przy czym wielu legionistów padło tez ofiarą „żółtej febry”… Niemniej w naszej literaturze (Prusa „Lalka”) i najnowszej historii nie brak było „napoleonidów”, (sanacyjna generalicja).
W latach zrywów „Solidarności” w Kraju w modzie były kpiarskie kabarety polityczne. Jakimś zbiegiem okoliczności taka kaseta znalazła się w Buenos Aires i krążyła wśród naszej Polonii, gdzie kluczem dialogów była jakoby wiadomość, że przyszłym gubernatorem Warszawy będzie chiński gen. Penk Tynk. Takie kpiarskie pocieszenie, że Chińczycy po marszu przez obszary rosyjskiego ZSRR zjawią się w Warszawie –świadczyło o naiwnej głupocie inicjatorów tego pomysłu…
W naszej historii nowożytnej mieliśmy Legiony, które służyły interesom Francji i mieliśmy Legiony, które służyły Cesarstwom Niemiec i Austro-Węgier. W tej drugiej formacji też w pieśni: „Wizja Szyldwacha” było powołanie się na Somosierrę. Ten ostatni przykład uformował sanacyjną politykę tworząc wśród młodzieży uniwersyteckiej i kadr urzędniczych nową organizację „Legion Młodych”. W mojej książce „Warszawa została daleko” wspominam tę organizację. Polityka ta łączyła kontrowersyjną ideę „prometejską” do narodów Kaukazu z utrzymaniem sojuszu z Demokracjami, przy jednoczesnym oparciu o hitlerowską III Rzeszę – z atakami Czechosłowacji sojusznika Francji. Przy tak nie jasnej polityce nie łatwo było zorientować się z kim i przeciw komu kierowała się „politea” to filozofia biorąca pod rozwagę wszystkie argumenty „Za i Przeciw”.
Kiedy Polska w czasie Kampanii 1939r. oczekiwała odciążenia ze strony sojuszniczej Francji i W. Brytanii, na spotkaniu w Abeville szefów ich rządów zdecydowano pozostawić Polskę jej losowi. Także w trakcie II Wojny Światowej z sojuszniczą W. Brytanią mieliśmy nie wyjaśniony problem śmierci gen. W. Sikorskiego z zatrzymaniem teczki z dokumentami… –Ostatnie powikłania wewnętrzne przy napolitycznionej „mgle smoleńskiej” tragedia spotkała prezydencki samolot. Wcześniej przed tą tragedią zaszedł podobny wypadek, kiedy samolot z tą samą ekipą prezydencką kierując się do pogrążonego w wojnie Tyflisu w Gruzji – tylko dzięki decyzji pilota nie lądowania– uratowała się cala załoga. To dramatyczne ale szczęśliwe zdarzenie było precedensem, który naświetla późniejszą tragedię pod Smoleńskiem. Kontrowersyjne interpretacje tej tragedii nie ułatwiają a komplikują nowemu prezydentowi Polski Bronisławowi Komorowskiemu rządzenie Krajem targanym takimi sprzecznościami.
Z przytoczonych przykładów wynika, że możemy bardziej polegać na bliższych nam narodach słowiańskich i głębiej zrozumieć wskazanie dla Polaków Jana Pawła II kiedy obejmował godność papieża w Watykanie.
Józef Popławski
Marzec 2011 – Argentyna
http://sol.myslpolska.pl