„Rok temu staliśmy nad przepaścią, a teraz zrobiliśmy wielki krok do przodu” – historia lubi się powtarzać, tyle, że jako farsa. Cytat z przemówienia Władysława Gomułki będzie mógł być niedługo powtarzany przez polskich polityków, z tym, że wielu z nas nie będzie wówczas do śmiechu. Dane dotyczące polskiej gospodarki są bowiem coraz bardziej alarmujące.
Minister Rostowski do spółki z premierem Tuskiem na przemian zaklinają rzeczywistość, niczym szamani deszcz. Nawet, jeśli zdarzy im się przyznać, że przyszły rok będzie „trudny”, zaraz potem dodają, że potem sobie „odbijemy”. Jednakże coraz bardziej widoczne staje się to, że zmierzamy prostą drogą ku kryzysowi, a w takiej sytuacji nie za bardzo jest się od czego odbić, jak pokazują przykłady Grecji czy Hiszpanii.
Janusz Szewczak, główny ekonomista SKOK, nie ma wątpliwości: „W 2013r. prawie nie będzie nowych inwestycji publicznych, wyschnie źródełko pieniędzy z UE, a uchwalony przez rząd budżet, będzie można wyrzucić do kosza. Żaden ze wskaźników makroekonomicznych zawartych w budżecie na 2013r. nie jest już do osiągnięcia, zwłaszcza 2,2 proc. wzrost PKB. Gwałtownie rośnie ryzyko niewypłacalności polskiego państwa, Krajowemu Funduszowi Drogowemu grozi nie tylko 11 miliardowy deficyt, ale wręcz bankructwo” – napisał.