Jeszcze jedno echo Marszu Niepodległości, tym razem z bardzo przeze mnie szanowanej „Jednodniówki Narodowej” – admin.
Po raz kolejny Marsz Niepodległości, organizowany przez środowiska pozaparlamentarne uchodzące, bądź uważające się za prawicę lub nawet, za narodowców, nie był wolny od burd chuliganów udających patriotów. W świat poszedł znowu sygnał o polskiej „skrajnej prawicy” nie potrafiącej trzymać na wodzy swoich emocji, Polaków zaś media utwierdzały w przekonaniu, że bezmyślne bydło wyrywające kostkę z chodników to… narodowcy.
Tak to jest, kiedy za organizację tak poważnego przedsięwzięcia biorą się ludzie nie posiadający wystarczających umiejętności, zaplecza logistycznego, do tego, po części, niedojrzali emocjonalnie. Środowiska te – nazwijmy je quasi-narodowymi – tkwią w jakimś zadziwiającym kulcie niewielkiego i zupełnie nieistotnego, z punktu widzenia ideologicznego, wycinka dziejów polskiego Ruchu Narodowego, a mianowicie, lat 30-tych i organizowanych wówczas przemarszów umundurowanych członków SN, czy pozostających poza głównym nurtem RN, narodowych radykałów.
Różnica polega na tym, że przed wojną był to margines działalności, nadto, ówcześni narodowcy z przyległościami cechowali się dyscypliną i co najważniejsze, nie podważali państwowości polskiej i to pomimo zasadniczego przeciwieństwa z rządzącym w wyniku zamachu stanu reżimem sanacyjnym. Dzisiejsi quasi-narodowcy w sposób nieudolny kopiują marsze, czyniąc z nich fundamentalny przejaw swojej aktywności i w ogóle istnienia, wreszcie, w istocie, pragną podpalić istniejące państwo polskie. Nie ma w tym żadnego programu pozytywnego, tylko negacja, która jak świat światem jest najtańsza i najłatwiej trafia do najmniej wyrobionej klienteli.