Niedawno pan red. Krzysztof Kłopotowski wystąpił z oryginalnym remedium na kryzys. To znaczy – nie do końca oryginalnym, bo nieświadomie naśladował króla Stanisława Augusta, który – ilekroć udało mu się jakoś wybrnąć z permanentnych tarapatów finansowych – cytował słowa św. Pawła, że „zbawienie przychodzi od Żydów”. Skoro sam św. Paweł tak twierdził, to oczywiście nie wypada zaprzeczać, niemniej jednak niepodobna nie zauważyć, że w przypadku Stanisława Augusta to „zbawienie” było krótkotrwałe, a jednocześnie – niebywale kosztowne.
Pamiętając tedy o próbach zbawiania się przy pomocy Żydów, podejmowanych przez Stanisława Augusta, możemy rozebrać sobie z uwagą zarówno pomysł pana red. Krzysztofa Kłopotowskiego, jak i ofertę złożoną Żydom za pośrednictwem „Najwyższego Czasu!” przez Janusza Korwin-Mikke.
Otóż pan red. Kłopotowski uważa, że gdyby tak Żydzi ponownie osiedlili się w Polsce, ma się rozumieć – ze swoimi pieniędzmi – to nasz nieszczęśliwy kraj stałby się wkrótce mocarstwem światowym. Wszystko to oczywiście być może – ale może by tak – jak w swoim czasie rozsądni ludzie proponowali zrobić z komunizmem – najpierw ten pomysł wypróbować na szczurach? Weźmy bowiem kraj, w którym Żydzi się osiedlili. Niby wszystko jest tam w jak najlepszym porządku, a co wskazywałby fakt, iż Amerykanie – bo to o Ameryce mowa – wybrali sobie po raz kolejny tego samego prezydenta – chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że nie tylko to państwo tonie w długach, ale zadłużona u finansowych grandziarzy jest również wielka liczba jego obywateli. Ci obywatele mogą wybierać sobie prezydentów, ile tylko dusza zapragnie – ale coraz większa ich część wypruwa sobie żyły, żeby finansowi grandziarze nie pozabierali im np. domów w charakterze fantów za niespłacone długi. Im więcej żył sobie wypruwają, tym bardziej są pozadłużani. Ale jakże inaczej, skoro za uncję złota w 1970 roku trzeba było zapłacić zaledwie 30 dolarów, podczas gdy teraz – 1730 dolarów.