W innych krajach rocznice nieudanych przedsięwzięć społeczno – politycznych albo są przemilczane, albo oddaje się w skupieniu, wręcz przy wstydliwej ciszy hołd ofiarom i na tym koniec. U nas przeciwnie – z polityczno – wojskowego nieudacznictwa zrobiono cnotę.
Mija kolejna rocznica rozpoczęcia zwycięskiego Powstania Wielkopolskiego. Był to jeden z nielicznych zrywów zbrojnych w historii naszego kraju, który przyniósł zwycięstwo na wszystkich płaszczyznach: militarnej, politycznej i społecznej. Paradoks polega na tym, że tego zwycięskiego powstania nie świętuje się i nie obchodzi tak hucznie w skali kraju jak innych, przegranych insurekcji. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to zwycięstwo jest wstydliwie przemilczane.
Obserwatorowi naszej społeczno – politycznej rzeczywistości rzuca się w oczy fakt, że praktycznie oprócz lokalnych, wielkopolskich władz i mediów rocznica tego zwycięskiego przecież dla Polski powstania, zrywu zbrojnego praktycznie minęła bez echa w skali kraju. Ani prezydent, ani premier nic nie powiedzieli publicznie na temat tej wspaniałej victorii. Ta zdumiewająca prawidłowość trwa już kolejny rok.
Patrząc na to jak w skali kraju gloryfikuje się i celebruje przegrane Powstanie Warszawskie i jak przemilcza się zwycięskie Powstanie Wielkopolskie trudno oprzeć się wrażeniu, że albo Polacy uwielbiają się pławić w cierpiętniczym sosie klęsk, albo komuś zależy, aby w społeczeństwie podsycać kult bezsensownych, przegranych zrywów. A może i jedno i drugie?