BRUKSELA – DRUGIE ŻYCIE!
Bruksela spowita mgłą. Słabo widać przyszłość. Unoszą się opary zgnilizny i rozkładu moralnego. Zza kurtyny słychać odgłosy karczemnej awantury:
– Oddaj forsę, ty grecki złodzieju!
– Ach, ty hiszpański grandziarzu, nie ględź mi o złodziejstwie! A ty, portugalski oszuście, śmiesz się wtrącać? Albo ty, makaroniarzu?!
– Niech wszyscy się zrzucą i cicho-sza! Mordy w kubeł, żeby się nie wydało!
– A g…! My, Anglicy, nic nie dołożymy! Ani pensa!
– Jasne: amerykańscy lokaje!…Synowie Johna Bulla!
– Milcz, koszerny żabojadzie! Ileś sam nakradł! Zwiesiłeś się na Niemcu, ale na koniec i ciebie wydyma!…
Kurtyna powoli unosi się…
– ukazując pobojowisko Traktatu Lizbońskiego: setki artykułów, tysiące paragrafów, protokołów, załączników, poprawek i nowelizacji fruwają na wietrze historii… Pośród tej makulatury Złota Aniela i Sarkozy.
Złota Aniela: Ten angielski pies już sobie poszedł? Gott strafe England!
Sarkozy: Oui, Wasza Cesarska Mość, ach, excusez-moi: Madame La Chanceliere… Jeszcze dorwiemy kiedyś tych jankeskich sługusów.
Złota Aniela: Gut. Mitttel Europa uber allles, drogi Nicolas. Jak będziesz grzeczny, to pomogę ci i twoim pobratymcom w tym kieszonkowym imperium, w Afryce Północnej. Ale pamiętaj: nic tam nie kombinuj bez nas!
Sarkozy: Gdzieżbym śmiał, Madame… Musimy trzymać się razem.
Złota Aniela: Ja, ja, naturlich! Pamiętaj: nasza entente cordiale z Rosją putinowską umacnia się… Już raz Kozacy byli w Paryżu, a i nasi dzielni chłopcy z sił pokojowych Wehrmachtu…
Sarkozy: Ach, co tam wspominać przeszłość. Było, minęło. Z przeszłości ważny jest tylko Izrael, co podkreślają słusznie nasi amerykańscy przyjaciele…N’est-ce pas, Madame?…
Złota Aniela (chłodno): Nasi amerykańscy przyjaciele też już cienko przędą, mój mały Nicola. I w ogóle nie przesadzaj z tymi „amerykańskimi przyjaciółmi”. Wydrukowali dwa biliony pustych dolarów! Wydrukujemy więcej euro – i czyje będzie na wierzchu?
Sarkozy: No właśnie, ja w tej sprawie słówko, Madame. W tym Europejskim Banku Centralnym chcielibyśmy mieć przynajmniej dwie maszyny drukarskie na własne potrzeby…
Złota Aniela: Nie targuj się jak żydowski arendziarz, mój mały Nico. Ordung muss sein: ten bank jest u nas, we Frankfurcie i my decydujemy. Ale krzywda wam się nie stanie. Dostaniecie tych scheiss-papiren, ile potrzebujecie.
Sarkozy: A gwarancje?
Złota Aniela: Niemieckie słowo honoru.
Sarkozy: Ach, niemieckie słowo honoru… Merci. Ufam więc bezgraniczne…
Złota Aniela: Przecież niemiecki honor nie gorszy, donnerwetter, od francuskiego! (do siebie, półgłosem: Der Kerl meint, man wird glauben, er sei ein wirklicher Idiot – co się wykłada: „Temu durniowi się zdaje, że uwierzymy mu, że jest naprawdę idiotą!).
Czytaj resztę wpisu »
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…