Dlaczego gen. Błasik nie przerwał lądowania?
Posted by Marucha w dniu 2011-08-22 (Poniedziałek)
W dosyć zgodnej opinii polskich specjalistów lotniczych raport komisji Jerzego Millera jest naciągany i zaciemnia obraz przyczyn katastrofy.
Specjaliści podważają kluczowe ustalenia Komisji: że nie było próby lądowania, tylko podejście na wysokość decyzji oraz że nie było nacisków na załogę.
W obszernym wywiadzie dla „Przeglądu” (nr 33/2011) płk pil. Robert Latkowski, były pilot Tu-154 – ostro rozprawia się w raportem. O decydującej roli gen. Błasika mówi:
„W kabinie zjawił się – choć na tym etapie lotu absolutnie nie powinien – dowódca Sił Powietrznych. Dlaczego? Możemy tylko przypuszczać. Być może przekazano mu życzenie, żeby się zorientował, jakie są warunki, może żeby pomógł… Tego już się nie dowiemy, mikrofony były tylko w kabinie pilotów. W każdym razie załoga i jej dowódca byli zdeterminowani, żeby wylądować. Generał bez względu na to, czy siedział w kabinie pasażerskiej, czy w kabinie pilotów, zawsze był ich przełożonym. Dowódca Sił Powietrznych na czas tego lotu nie był odwołany, nie zawiesił swojej funkcji. Najlepszy przykład – to on meldował prezydentowi przed odlotem gotowość załogi i samolotu do wykonania zadania. Jego obecność zdjęła odpowiedzialność z dowódcy samolotu. On powiedział: „Witam”, to mu odpowiedzieli: „Witamy”. Ale wiemy, o co chodzi. Przecież kapitan nie mógł wstać i trzaskać obcasami”.
Komisja Millera stwierdziła, że Błasik był tylko pasażerem. Latkowski odpowiada na to:
„To bzdura. Tłumaczę ją tym, że piloci za siadający w komisji latają w lotnictwie cywilnym i nie znają specyfiki wojska. Trzeba też wiedzieć, że wieloletni kolega generała jest wiceprzewodniczącym komisji. Sama obecność przełożonego, dowódcy, wszystko zmienia. Generał nie był zwykłym pasażerem, tylko dowódcą Sił Powietrznych – i to on był faktycznie dowódcą tego samolotu. To była jego załoga, jego samolot, on odpowiadał za wyszkolenie tych ludzi i za bezpieczeństwo tego lotu. Nie wiem, jak to wszystko się odbywało w kabinie, skoro nie wszystko jest nagrane i nie wszystko odczytane. Jeżeli natomiast generał nie powiedział: „Stop, od chodzimy!”, jeżeli milczał, to znaczy, że tak chciał. Wystarczyło zaś, żeby powiedział jedno słowo: „Odchodzimy!”, lecz najpóźniej na wysokości 100 m. Przypomnę też, że poza wszystkim był wyszkolonym już pilotem transportowym, przeszkolił się na funkcję drugiego pilota na samolot Jak-40 i świetnie znał wszelkie procedury. On to powinien powiedzieć! Zwłaszcza że obserwował wysokościomierz baronietryczny. Nie miał prawa powiedzieć 60 m. Na 100 m powinien powiedzieć: „Odchodzimy”. Nie powiedział… ”
Może załoga nie słyszała co mówi Błasik, mając słuchawki na uszach? Latkowski:
„Nie zgadzam się z nią absolutnie. Gdy latałem tym samolotem, nie zakładałem w ogóle słuchawek. W kabinie jest bardzo dobra słyszalność przez głośnik. Kontakt między członkami załogi też jest dobry, bo w kabinie jest cicho. Owszem, były takie sytuacje, że niektórzy piloci zakładali słuchawki, ale zawsze jedno ucho mieli odsłonięte. Właśnie po to, żeby mieć bezproblemowy kontakt z pozostałymi członkami załogi, bez konieczności używania łączności wewnętrznej”.
Wywiad został przemilczany przez wszystkie media.
Komentarze 3 to “Dlaczego gen. Błasik nie przerwał lądowania?”
Sorry, the comment form is closed at this time.
Gerwazy Gagucki said
KOMENTARZA ŻAL
Pułkownik Robert Latkowski to jest taki facet, z którym w każdej chwili gotów jestem lecieć ponad chmury nawet na tych przysłowiowych drzwiach od stodoły. I odwrotnie, z pisarzem Henrykiem Pająkiem, który umie latać z oderwanym skrzydłem, polecieć mogę dobrowolnie tylko na kanapę, gdzie sobie możemy rozprawiać i bajać do białego ranka o obowiązujących procedurach w lotnictwie i pisarstwie.
Jeśli więc przyjmiemy, że do latania potrzebny jest samolot i pilot, a do pisania potrzebny jest atrament i pisarz, to już jesteśmy bliscy rozwiązania rebusa.
Tak więc Szkoła Orląt potrzebna jest Polsce!
Ażeby wreszcie znikły te Nieloty, które farmazonią i czkają, seplenią i jąkają się, nadmuchują się i puszczają wiatry, gryzmolą i pićwolą, syczą i świszczą, tumanią i gamonią, ciamkają i mlaskają…
Etc.
Gerwazy Gagucki said
ERRATA DO „KOMENTARZA ŻAL”
Tekst poprawiony znajdziecie Państwo tu: http://blotne-abecadlo.blogspot.com/
Gerwazy Gagucki said
GDZIE JEST RZECZYWISTOŚĆ?
Fakty mają tę właściwość, że diametralnie różnią się od faktów.
Podaję tedy to, co różni fakty od medialnej czkawki.
NALOT NA TU-154
kpt. Arkadiusz Protasiuk — 492 h
mjr. Robert Grzywna — 193 h
nawigator Artur Ziętek — 59 h
mechanik Andrzej Michalak — 330 h (w ogóle)
W tym składzie załoga leciała DRUGI raz. NIGDY nie ćwiczyła na symulatorze!
Jeszcze więc raz podkreślam własne słowa z 10 kwietnia 2010 roku.
Załoga samolotu — to także OFIARY!