Zamieszczamy artykuł, który przedstawia inny punkt widzenia na sprawę polskich złóż gazu, a także porusza słynną już wypowiedź p.o. Komorowskiego. Admin pozostawia czytelnikom wypowiedzenie się na ten temat. Sam zbyt mało zna się na górnictwie gazowo-naftowym.
Polska gazowym Eldorado?
Największy polski dziennik opiniotwórczy „Gazeta Wyborcza” publikuje na pierwszej stronie tekst Andrzeja Kublika „Polska gazowym Eldorado”. W artykule oprócz 2-3 nowych informacji autor podaje kilka stwierdzeń, co do których można mieć już dzisiaj wątpliwości. Pisze:
„Znana firma doradcza Wood Mckenzie ogłosiła, że Polska może mieć 1,4 bln m sześc. gazu w łupkach – tyle, co Holandia. Inni eksperci szacują nasze zasoby nawet na 3 bln m sześc.” Jednak wiarygodność tych szacunków jest ograniczona, gdyż powstały one wyłącznie na podstawie porównania warunków geologicznych, jakie są w USA i w Polsce (to mówi Henryk Jezierski – główny geolog kraju).
Warto chyba przytoczyć ocenę polską, która jest robiona na głębszej znajomości lokalnych warunków geologicznych. Hubert Kiersnowski, geolog Państwowego Instytutu Geologicznego, powiedział PAP:
– W Polsce może być ok. 150 mld m3 gazu łupkowego. Choć to 10 proc. tego, co szacują Amerykanie, to i tak więcej niż mamy zasobów gazu wydobywanego w złożach konwencjonalnych.
150 miliardów czy 1,4 biliona (a nawet 3 biliony) – to jednak pewna różnica.
Mamy też w artykule redaktora Andrzeja Kublika rozbudzanie nadziei:
* „Teraz jest szansa, że Polska nie tylko uniezależni się od importu gazu, ale stanie się wręcz jego dużym eksporterem do Unii.
* Byłoby to astronomiczne bogactwo o wartości 1 bln dol.”
Nie wydaje mi się także ścisłe takie stwierdzenie: „Dotychczas większość gazu wydobywano ze złóż konwencjonalnych przypominających utworzony w skałach “bąbel”. Jednak tylko jedna dziesiąta gazu na świecie tkwi w takich złożach. Kilkanaście razy więcej jest go w skałach zwanych łupkami”
Międzynarodowa Agencja Energii w opublikowanym ostatnio „World Energy Outlook” (WEO) oceniła zasoby gazu klasycznego („remaining recorvable resources”) na 404 biliony m3, w tym w kategorii „propen” 182 biliony. Natomiast zasoby gazu „shale gas” (w kategorii „in place”) na 456 bilionów m3. Różnica nie jest więc dziesięciokrotna, a warto także zwrócić uwagę na kategorię „in place”, co nie znaczy „recoverable”, oznacza znacznie mniej wydobywalnego gazu.
Ciekawe wnioski można też wysnuć, porównując geograficzne rozmieszczenia tych zasobów, ale to dla wiernych Czytelników mojego bloga na następny raz.
Także twierdzenie, że „Gazprom zaczął tu tracić rynek” jest lekko przestarzałe – tak było w ub. roku. Tegoroczne dane IEA tego nie potwierdzają – Gazprom wraca na rynek EU i odzyskuje udział w europejskich dostawach.
A gdy się mówi, że „Norwegia (po odkryciu gazu w 1969 r.) stała się ona największym w Europie rywalem Gazpromu” – warto pamiętać, że Statoil to strategiczny partner Gazpromu w obszarze arktycznym. Nie na konflikcie, ale na współpracy się buduje pozycję. I dlatego marzenie, że „powtórzy się to w Polsce dzięki złożom łupkowym” włożyłbym między bajki.
Niestety, gaz (w tym i „shale gas”) to jest temat bardzo upolityczniony i używany jako polityczna maczuga. Ot choćby ostatni przykład – „Dziennik” daje taki tytuł: „PiS: Komorowski to rzecznik Gazpromu”. A jest to odpowiedź na powściągliwą wobec tych rewelacji gazowych wypowiedź Bronisława Komorowskiego: „Eksploatacja gazu łupkowego musiałaby oznaczać zastosowanie metod odkrywkowych jak w przypadku węgla brunatnego, a zatem byłaby to dewastacja obszarów krajobrazowych Polski – stwierdził. Później łagodził te słowa deklaracją, że decyzja w sprawie eksploatacji tego gazu wymaga przemyślenia argumentów „za” i „przeciw”. Dodał też, że być może w perspektywie 15 lat pojawią się nowe technologie, które spowodują, że skutki dla środowiska będą mniej dotkliwe”
Z pewnością Marszałek się pomylił w sprawie odkrywek, ale wielkość terenu potrzebnego do eksploatacji tego gazu jest porównywalna z odkrywkami węgla brunatnego. A obawy ekologiczne głośno wypowiada sama Unia Europejska (na konferencji „Shale Gas” organizowanej przez MSZ mówiono o tym wprost). W USA sądy przyznają już odszkodowania za zatrucie wody przez wiercenia „shale gas”.
Można powiedzieć, że „gazowa ptasia grypa” w Polsce trwa. Chociaż Rada Europy ostatnio poinformowała, że ptasia grypa to szkodliwa manipulacja WHO. Do nas jeszcze nie dotarło.
Andrzej Szczęśniak
Za: szczesniak.pl