Dziennik gajowego Maruchy

"Blogi internetowe zagrażają demokracji" – Barack Obama

  • The rainbow symbolizes the Covenant with God, not sodomy Tęcza to symbol Przymierza z Bogiem, a nie sodomii


    Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzić.
    Antoni Słonimski, poeta żydowski

    Dla Polaków [śmierć] to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna... śmierć, jak śmierć... A dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym
    Prof. Barbara Engelking-Boni, kierownik Centrum Badań nad Zagładą Żydów, TVN 24 "Kropka nad i " 09.02.2011

    Państwo Polskie jest opanowane od wewnątrz przez groźną, obcą strukturę, która toczy go, niczym rak, niczym demon który opętał duszę człowieka. I choć na zewnatrz jest to z pozoru ten sam człowiek, po jego czynach widzimy, że kieruje nim jakaś ukryta siła.
    Z każdym dniem rośnie liczba tych, których musisz całować w dupę, aby nie być skazanym za zbrodnię nienawiści.
    Pod tą żółto-błękitną flagą maszerowali żołnierze UPA. To są kolory naszej wolności i niezależności.
    Petro Poroszenko, wpis na Twiterze z okazji Dnia Zwycięstwa, 22 sierpnia 2014
  • Kategorie

  • Archiwum artykułów

  • Kanały RSS na FeedBucket

    Artykuły
    Komentarze
    Po wejściu na żądaną stronę dobrze jest ją odświeżyć

  • Wyszukiwarka artykułów

  • Najnowsze komentarze

    Voodoosch o Najsmutniejsza historia, która…
    Liwiusz o Najsmutniejsza historia, która…
    Liwiusz o Pancernik „Potiomkin”, czyli p…
    chca zamordowac 8 ml… o Wolne tematy (28 – …
    Otwarte Drzwi o Wolne tematy (28 – …
    "Patrz jak nad jej w… o Wolne tematy (28 – …
    Marek o Czy Ukraińcy zaczną masowo wyj…
    CBA o Hydra podniosła łeb. Jak przez…
    Krzysztof M o Najsmutniejsza historia, która…
    pepi. o Wolne tematy (28 – …
    CBA o Wolne tematy (28 – …
    errorous o Model atomu Gryzińskiego – pro…
    nowacki nowack o Czy Ukraińcy zaczną masowo wyj…
    errorous o Najsmutniejsza historia, która…
    osoba prywatna o Wolne tematy (28 – …
  • Najnowsze artykuły

  • Najpopularniejsze wpisy

  • Wprowadź swój adres email

    Dołącz do 707 subskrybenta

Archive for 16 czerwca, 2010

Pamięci dr-a Dariusza Ratajczaka

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Zmarł niepoprawny historyk – dr Dariusz Ratajczak

Dzisiaj w mediach pojawiła się informacja o odnalezieniu pod opolskim centrum handlowym Karolinka ciało znanego historyka dr Dariusza Ratajczaka, którego zwłoki w znacznym rozkładzie znajdowało się w samochodzie marki Renault Kangoo.

“Policja prawdopodobnie odnalazła ciało kłamcy oświęcimskiego” – taki tytuł pojawił się na stronie gazeta.pl. Chociaż nawet dziecko wie, że o zmarłych mówi się albo dobrze, albo wcale – to nie wiedzą tego “dziennikarze” G. Wyborczego. Szybko jednak zmienili zdanie, bo po ponad 150 komentarzach krytyki i oburzenia czytelników tytuł został zmieniony.

Ta sama gazeta w 1999 r. nagłośniła temat wydania esejów historyczno-politycznych “Tematy niebezpieczne“, przez które Dariusz Ratajczak został zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego na Uniwersytecie Opolskim, a następnie otrzymał zakaz wykonywania zawodu na 3 lata.

Co było takiego strasznego w owej publikacji? Autor przedstawił poglądy rewizjonistów historycznych dotyczące holokaustu (sic!). Był to zaledwie jeden rozdział całej książki. On sam wielokrotnie twierdził, że z tymi poglądami się nie zgadza. Mimo to Wyborcza ochrzciła dr Ratajczaka “kłamcą oświęcimskim”, przez co on sam aż do śmierci nie mógł znaleźć pracy w swoim zawodzie.

Pisał do prawicowych tytułów (Opcja na prawo, Najwyższy CZAS!, Myśl Polska) jako historyk i publicysta. Prowadził niezależne wykładał w całej Polsce. Aby się utrzymać pracował przez pewien czas jako nocny stróż. Dawni przyjaciele omijali go z daleka…

Dobrze wspominali go studenci i w większości nie zgadzali się z tym co go spotkało. Pokój jego duszy.

Prezentujemy wywiad z dr Dariuszem Ratajczakiem, który został przeprowadzony radiu Rodzina i trochę bardziej przybliży jego osobę:

Janusz Telejko: Dzisiejszym gościem w Radio Rodzina jest dr Dariusz Ratajczak. Serdecznie witam, szczęść Boże.

Dariusz Ratajczak: Szczęść Boże.

J. Telejko: Panie Dariuszu, czy historyk może świadomie mówić nieprawdę?

D. Ratajczak: Nie, absolutnie nie może. Jest to rzecz nie do zaakceptowania. Głównym celem działalności historyka jest zbliżanie się do prawdy, poszukiwanie prawdy. W istocie prawda jest jedynym przyjacielem historyka. Owszem, historyk może błądzić, może popełniać błędy i często tak się dzieje. Powiem szczerze: ja prawdopodobnie też bardzo często nie mam racji, popełniam błędy – cóż, jestem tylko człowiekiem – zawsze jednak pragnę zbliżać się do prawdy. Historyk i prawda to powinno być jedno. Historyk powinien być skażony prawdą, skażony dążeniem do prawdy. Historyk świadomie podający nieprawdę jest w istocie propagandystą. Niestety, zjawisko to obserwujemy również w dzisiejszych “demokratycznych czasach”. Oczywiście nie tylko w Polsce, ale niech ona będzie podstawą naszej rozmowy, zgodnie z maksymą: “bliższa koszula ciału…” Dlaczego tak się dzieje? Otóż dlatego, iż ciągle – uwaga ta odnosi się przede wszystkim do “trzeciorzeczpospolitowych” historyków zajmujących się dziejami najnowszymi – historia przesiąknięta jest polityką. Podejrzewam nawet, że nadal pełni ona rolę nauki pomocniczej polityki, że, mówiąc wprost, zależna jest od bieżących interesów warstw rządzących. I to jest rzecz godna ubolewania, gdyż podobno żyjemy w wolnym Kraju. W jakiś sposób ma to związek z tą straszliwą socjalistyczno-postępową cenzurą (nazwijmy ją polityczną poprawnością), która zastąpiła po 1989 r. cenzurę realnego socjalizmu, komunizmu, marksizmu, czy jak go tam zwał. Po 1989 roku wielu historyków wpadło z “komunistycznego deszczu” pod “politycznie poprawną rynnę”, ale to jest też cenzura. Inna sprawa, że przyszło im to z łatwością. Kłamali za “komuny”, kłamią i teraz. To są ludzie o mentalności, nikogo nie obrażając, kelnera. Ja to nazywam dosadniej: ” kundlizm”. Oczywiście funkcjonują tylko dlatego, że po 1989 r. nie przeprowadzono zdrowej weryfikacji na wyższych uczelniach. A zresztą – gdzie ją tak naprawdę przeprowadzono?!

J. Telejko: Teraz wróćmy do historii dr Dariusza Ratajczaka, bo to też jest historia; był Pan znanym i lubianym wykładowcą na Uniwersytecie Opolskim.

D. Ratajczak: …byłem. Tak, byłem.

J. Telejko:…wybitnym naukowcem i znawcą Kresów Wschodnich, a obecnie pracuje Pan jako stróż nocny – dlaczego?

D. Ratajczak: Z bardzo prostego powodu – w 1999 roku opublikowałem publicystyczną książeczkę pt. “Tematy niebezpieczne”. W książce tej w jednym z podrozdziałów poruszyłem sprawę tzw. rewizjonizmu holokaustu, przytoczyłem tezy głoszone przez rewizjonistów holokaustu bez mojego komentarza autorskiego… i to się pewnym gremiom nie spodobało…

J. Telejko: Panie Dariuszu, kim są rewizjoniści holokaustu?

D. Ratajczak: Rewizjoniści holokaustu są środowiskiem złożonym z naukowców, dziennikarzy, publicystów. Przede wszystkim to prawdziwie międzynarodowe grono uważa, że żydowski holokaust nie był wydarzeniem wyjątkowym w XX wieku, że ten straszliwy XX wiek, który na szczęście skończył się, dotykał także tragediami inne nacje, inne narody: a więc Polaków, Cyganów, Japończyków, Ormian, Rosjan, Ukraińców itd. Dlatego twierdzą, że właściwie żadna nacja, żaden naród nie ma monopolu na cierpienie, w tym ciężko doświadczony podczas ostatniej wojny naród żydowski. Tymczasem dzieje się tak, że niektóre środowiska żydowskie chcą wmówić światu, że holokaust był jakby osią martyrologiczną XX wieku. Co więcej, osią martyrologiczną historii całego świata. Oczywiście tą podstawową rewizjonistyczną tezę uzupełniają inne poglądy. Na przykład taki, że podczas II wojny światowej nie zginęło 6 mln Żydów, tylko mniej. Ta teza jest o tyle do obrony, że jeszcze 15 – 16 lat temu twierdzono, że w straszliwej mordowni hitlerowskiej w Auschwitz – Birkenau zginęło 4 – 4,5 mln ludzi. Dzisiaj oficjalnie władze Muzeum Oświęcimskiego twierdzą, że milion, milion sto… No więc mamy w tym jednym przypadku różnicę trzech milionów. To są rzeczy, które trzeba badać i sprawdzać. Na tym polega praca historyka. Tymczasem możni tego świata twierdzą, iż “prawdy uświęcone” dyskusji nie podlegają. Czy na tym polega wolność badań naukowych? Czy nie nazwiemy tego cenzurą? A ja po prostu mówię: dajcie spokój historykom, zapewnijcie historii autonomię. Dajcie jej żyć. Właśnie – dajcie jej żyć. Czy żądam zbyt wiele?

J. Telejko: Kogo dotknęła i obraziła Pana publikacja “Tematy niebezpieczne”?

D. Ratajczak: Widzi Pan, to jest właśnie bardzo dziwne – chyba najmniej samych Żydów, dlatego, że głosów “anty-ratajczakowskich” w wydaniu środowisk ściśle żydowskich było stosunkowo mało i pojawiły się nieco później. Co więcej, chciałbym wymienić z nazwiska jednego polskiego Żyda, pana Jana Stopczyka- człowiek ten przeżył Auschwitz – który bardzo mocno mnie bronił. Wysłał nawet stosowny list na ręce opolskiej prokuratury z uwagą: “cenię Ratajczaka za odwagę, nie zamykajcie ust młodemu pokoleniu”. Natomiast “centralą” walczącą z moją skromną osobą była forpoczta “postępu” w Polsce – “Gazeta Wyborcza”, która całą sprawę nagłośniła i w ciągu 24 godzin ze znanego w Opolu i – tak jak Pan powiedział – lubianego wykładowcy stałem się banitą, czy ściganym infamusem. W ciągu kilkunastu godzin zostałem zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego, a potem, po neostalinowskim wewnętrznym śledztwie, wyrzucono mnie z uczelni. I oczywiście założono przeciwko mnie sprawę sądową, która ciągnęła się miesiącami.

J. Telejko: …wiem, że się skończyła już ta sprawa. Jaki był werdykt sądu?

D. Ratajczak: Sprawa zaczęła się w 1999 roku a zakończyła w 2001. Ostatecznie warunkowo umorzono ją ze względu na niską szkodliwość społeczną. Ja wprawdzie w sądzie cały czas tłumaczyłem, że przecież nie wyrażałem własnego zdania co do tez głoszonych przez rewizjonistów holokaustu, podkreślałem, że jedynie referowałem problem (a to wolno mi było robić), chciałem także powołać stosownych ekspertów w osobach pp. profesorów Rainy i Bendera, ale sąd pozostawał niewzruszony. Uznał, że sam jest władny określić, czy referowałem poglądy, czy też się z nimi zgadzałem. Widzi Pan, od samego początku sprawa była “szyta grubymi nićmi”… Nie miałem zbyt wielkich szans, bo proszę zdać sobie sprawę z jednej rzeczy : jednostka wobec systemu jest niczym, tak samo, jak błogo śpiący na ulicy człowiek wobec walca kierowanego przez szaleńca. Mogę powiedzieć tak: zachowałem twarz, walczyłem o nią, ale na wyrok uniewinniający w 100% oczywiście nie miałem szans. Raz jeszcze powtórzę: sprawa była od samego początku “kręcona z góry”, szły dyrektywy z ministerstwa sprawiedliwości, że trzeba szybko “tego Ratajczaka załatwić”. Jeżeli bowiem nie zrobimy tego teraz, za chwilę pojawią się następni, którzy zaczną drążyć “bardzo niebezpieczny temat” . Mój Boże, czegóż to “nasze elity” nie wypisywały w tamtych czasach o mnie. Wysyłano mnie do zakładów psychiatrycznych, twierdzono, że moja sprawa może wpłynąć na stosunki polsko-żydowskie. Istna paranoja, “dom wariatów”. Taki to był cyrk i takie występujące w nim małpy. Doprawdy żyjemy w ciekawych czasach. I “ciekawi” ludzie nami rządzą.

J. Telejko: Panie Dariuszu, czy ukazały się już po Pana książce inne publikacje na ten temat, polskich autorów, czy naukowców ?

D. Ratajczak: Nie. Owszem, były artykuły, a raczej stosowne fragmenty, opisujące mój przypadek, natomiast takie publikacje ukazały się wcześniej.
Do roku 1999 publikował na ten temat pan Tomasz Gabiś w jego periodyku “Stańczyk”, ale, jak mówię, do roku 1999, bo proszę pamiętać, że wtedy to wszedł w życie artykuł 55 Ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, w którym jednoznacznie stwierdzono, iż tych rzeczy nie można pod groźbą kary więzienia poruszać. Po prostu nie można – i już. To oczywiście cenzura. Ja, jako historyk nie mogę się z tym zgodzić. Chociażby dlatego, że cenzura to grób dla historii. Jakież to upokorzenie dla historyka: ktoś decyduje za niego, czym ma się zajmować, wyznacza granice badań…

J. Telejko: Panie Doktorze, kilka słów o Pana rodzinnym domu, Pana karierze, pasjach?

D. Ratajczak: Urodziłem się w Opolu w roku 1962, z tym, że jak większość mieszkańców tego miasta nie jestem autochtonem, czyli Ślązakiem. Ojciec pochodzi z Wielkopolski, ze Śremu, śp. moja mama z Chodorowa w byłym województwie lwowskim, czyli łączę w sobie tradycję wielkopolską z wpływami wschodnio-galicyjskimi, kresowymi. Pochodzę z patriotycznego domu; ojciec jest synem Powstańca Wielkopolskiego. Dziadek Michał uczestniczył również jako ochotnik w wojnie polsko-bolszewickiej. Kampanię zakończył w miejscowości Głębokie na Wileńszczyźnie. Natomiast w czasie I wojny światowej walczył pod kajzerem Wilhelmem. Brał udział w rzezi pod Verdun. Ja zawsze Bogu dziękuję, że pochodzę z normalnego polskiego domu nieskażonego jakimiś miazmatami lewicowości, marksizmu, czy innymi niemiłymi zdrowemu rozsądkowi rzeczami.

To jest bardzo ważne, gdyż to kim jesteśmy w 80% zależy od wychowania rodzinnego. Może dlatego jestem przerażony tym, co się obecnie dzieje z młodym pokoleniem. Otóż młode pokolenie opuszcza rodzinny dom bez świadomości bycia Polakiem. W konsekwencji tak często otaczają nas dzisiaj ludzie, o których można tylko powiedzieć: “polskojęzyczny tłum”. To jest przykre. Natomiast, jeśli chodzi o moje pasje… Historia jest moją pasją numer jeden, mam takie nawet szczególne hobby, a mianowicie dzieje klanów szkockich. Temat piękny, romantyczny i… bezpieczny. Poza tym lubię geografię polityczną oraz sport. Szczególnie piłkę nożną. Boleję, że w polskim futbolu na razie jest tak, jak jest. Ale to, co już przeżyłem, to przeżyłem. Myślę o mistrzostwach świata w piłce nożnej w 1974 i 1982 roku – tej radości nikt mi już nie odbierze.

J. Telejko: Jak Pan widzi swoją przyszłość naukową, Panie Doktorze? Sąd w zasadzie Pana uniewinnił, ale w opinii naukowców, historyków ciągle Pan jest oskarżany i “trędowaty”. Jest Pan “persona non grata” na każdej wyższej uczelni.

D. Ratajczak: Zgadza się. 20 października tego roku – czyli dosłownie za chwilę – kończy mi się okres karencji, bo zostałem zawieszony w prawach nauczyciela akademickiego do 20 października 2003 roku. Już złożyłem stosowne aplikacje do różnych wyższych uczelni, tak państwowych, jak i prywatnych . Wszędzie odpowiedź jest jedna: nie! Oficjalnie brak miejsc, a nieoficjalnie, przy kawie, dowiaduję się: “Wie Pan, tak naprawdę, gdyby to od nas zależało, to dawno byśmy pana zatrudnili, ale nie chcemy mieć kłopotów”. I to jest mocno podejrzane… co innego ludzie mówią prywatnie, a co innego oficjalnie. Kłopoty z odwagą cywilną, ot co! Ale faktem jest, że nie ma większych szans na zatrudnienie w instytucie naukowym, na uniwersytecie. Jestem realistą. Inna rzecz, że poglądów nie zmieniłem, do Canossy nie pójdę. A tego zapewne wymagałaby łaskawa zgoda na zatrudnienie mnie w instytucji związanej z wyuczonym przeze mnie zawodem.

J. Telejko: Porozmawiajmy teraz o naszej rzeczywistości. Sytuacja, która jest obecnie w Polsce przypomina troszeczkę sytuację tuż po “rewolucji” – rząd swoje, społeczeństwo swoje i ta przepaść między rządem a społeczeństwem pogłębia się. Mnoży się korupcja, afery. Jak Pan, jako historyk, ocenia obecną sytuację w Polsce? Czy nastąpi jakiś przełom i społeczeństwo dokona dobrego wyboru?

D. Ratajczak: Myślę, że ten przełom w końcu nastąpi. W historii Polski od co najmniej 200 lat mamy kłopoty z elitami politycznymi zaczynając od epoki saskiej, a kończąc na SLD. To musi się kiedyś skończyć. Ludzie wielkie nadzieje wiązali z AWS-em, ale jak Pan doskonale pamięta “nasi” zdradzili, stali się “onymi”. Wielkie nadzieje wiązano z SLD – znowu zdradzono naiwną masę. Społeczeństwo musi wreszcie jasno określić, czego i kogo chce. Musimy w końcu wybrać narodowe polskie elity – takie elity, które nas nigdy nie zawiodą. Ludzie nie są tacy głupi, jak się niektórym przedstawicielom elit politycznych wydaje. Jeżeli Polacy głosowali np. za Unią Europejską (ponad 70 %) i dzisiaj dowiadują się, że warunki naszej akcesji są fatalne, to po raz kolejny przekonują się, że pewni ludzie po prostu kłamią, więcej – kłamstwo jest organiczną cechą ich osobowości. Zatem jest wielka potrzeba, aby Polacy uświadomili sobie, że są w tym narodzie naprawdę ludzie porządni, którzy mogą tworzyć narodowe elity. Trzeba tylko tych ludzi odnaleźć, trzeba tych ludzi zgrupować i trzeba na nich zagłosować. Taki jest m.in. cel działalności Stowarzyszenia Forum Polskie, którego mam zaszczyt być członkiem.

J. Telejko: Czy społeczeństwo polskie pójdzie jeszcze do wyborów?

D. Ratajczak: Myślę, że tak – i do wyborów parlamentarnych w Polsce i do tych europejskich. Będzie głosowało chyba po raz pierwszy na ludzi, którzy dadzą temu społeczeństwu gwarancje, że o losach Polski będą decydować Polacy, to jest środowiska nie tylko mówiące, ale przede wszystkim czujące po polsku. Stoimy u progu walki o wszystko… o być albo nie być naszej Ojczyzny. Na szczęście coraz więcej Polaków zaczyna zdawać sobie z tego sprawę.

J. Telejko: Czy ta Europa, do której wchodzimy; w której będziemy uczestniczyć, nie chce nas “zakwalifikować” jako obywateli drugiej kategorii?

D. Ratajczak: Drugiej albo nawet i trzeciej kategorii, Panie Redaktorze. Co więcej, Unia Europejska jest unią ponadnarodową, jest próbą stworzenia jakiegoś mega-europejskiego państwa. Ludzie kierujący Unią Europejską w ogóle nie myślą w kategoriach narodowych. Ich ideałem jest beznarodowe społeczeństwo manipulowane przez “jaśnie oświecone kręgi” polityczno-ekonomicznych “macherów”. UE jest próbą realizacji starego masońskiego marzenia o “superpaństwie”. W takim układzie nie mówmy, że będzie się rozwijała polska kultura narodowa i że pozostaniemy Polakami. Unia Europejska w jej obecnym kształcie jest śmiertelnym wrogiem idei państwa narodowego, względnie skrytą pod uniwersalnymi hasłami formą realizacji starych państwowo-narodowych celów Niemiec. I tak źle, i tak niedobrze. Dlatego naszą powinnością jest albo przekształcić ją w luźną konfederację państw narodowych, albo, jeżeli okaże się to niewykonalne, z tej Unii wystąpić z wielkim hukiem.

J. Telejko: Pana plany naukowe i autorskie – co Pan zamierza w najbliższym czasie opublikować? Może jakieś “tematy niebezpieczne”?

D. Ratajczak: W jakiś sposób tak. Tu jedna uwaga: historyk co rusz napotyka na tematy nie opracowane – nierzadko “niebezpieczne”. To nie jest tak, że Ratajczak znajduje “tematy niebezpieczne”. One po prostu są, one człowieka otaczają, a lata komunizmu, i nawet lata III Rzeczypospolitej, którą ja nazywam “PRL-em Bis”, spowodowały, że tych tematów jest coraz więcej.
Powracając do Pana pytania… Zamierzam w najbliższym czasie wydać książkę poświęconą represjom komunistycznym czy stalinowskim na Opolszczyźnie, czyli w moim regionie, w latach 1945-55. Właściwie tekst już jest gotowy – 600 stron – i prawdopodobnie będę musiał go trochę skrócić, bo jak Pan doskonale wie współczesne oficyny nie chcą wydawać takich opasłych tomów. Teraz obowiązuje inna moda: krótko i na temat. Ale książka, od razu mówię, będzie bardzo ciekawa.

J. Telejko: Panie Doktorze, na Opolszczyźnie dużo ostatnio się mówi o mniejszości narodowej, o tworzeniu odrębnego państwa śląskiego – w zasadzie tworzy się taki mit, że Śląsk chce się oderwać od Polski. Dlatego ci, którzy przyszli na Śląsk tak, jak Pana rodzice ze Lwowa, zaczynają się tego Śląska bać.

D. Ratajczak: Tak, zaczynają się bać i mają powody, żeby się bać. Nie załatwiono kwestii własnościowych. To tykająca bomba zegarowa w obliczu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Proszę pamiętać, że prawo unijne będzie miało większą wagę od polskiego, czyli krajowego. Niemcy bezwzględnie wykorzystają tą sytuację, upomną się “o swoje”. To jest poważne państwo, oni wiedzą, co robią… Jeżeli ktoś myśli, że zachodni sąsiedzi Polski zapomnieli o byłych ziemiach niemieckich na wschód od Odry – żyje w krainie latających niedźwiedzi. Jeśli chodzi o Śląsk i Ślązaków… Zawsze uważałem, że Śląsk jest polski – to jest rzecz bezdyskusyjna. Nie ma Polski bez Śląska. Polska bez Śląska jest krajem nawet już nie drugorzędnym, ale czwartorzędnym.

Nie ma oczywiście czegoś takiego, jak “narodowość śląska” – jest to wymysł kilku spryciarzy zgrupowanych wokół pana Gorzelika i to jest oczywiście typowa, w istocie proniemiecka dywersja. Ci faceci napisali już nawet książkę o historii “narodu śląskiego”. Zachodzę w głowę, jak można napisać książkę o czymś, czego nigdy nie było?! Na Opolszczyźnie istnieje mniejszość niemiecka – ja nie odbieram tym ludziom prawa do tego aby czuli się Niemcami, ale trzeba znać pewne proporcje… Nie można na przykład twierdzić, że Ślązacy są etniczną częścią narodu niemieckiego, a Śląsk polsko-niemieckim “landem”. Zresztą zdecydowaną większość mieszkańców Opolszczyzny stanowią Polacy. Żyją wśród nas również Ślązacy o polskiej orientacji narodowej. Tych ludzi spotkała wielka niesprawiedliwość. Po 1945 r. byli prześladowani przez komunistów, wielu z nich wyjechało do Niemiec, ale ja do dnia dzisiejszego znam polsko-śląskie rodziny mieszkające pod Opolem, które dumne są z tego, że ich dziadkowie, czy pradziadowie walczyli w Powstaniu Śląskim po stronie polskiej. Oczywiście wielu opolskim Ślązakom zamącili w głowie liderzy niemieckiej mniejszości w rodzaju Heinricha Krolla. To są niebezpieczni ludzie, wilki w owczej skórze. Mają pieniądze, cieszą się poparciem ze strony bogatego “Vaterlandu” Jest to potencjalnie piąta kolumna. Na szczęście zauważam, że szeregi mniejszości niemieckiej na Opolszczyźnie rzedną. Chyba jest szansa, aby ponownie przyciągnąć śląskie masy do polskości. Trzeba to robić delikatnie szanując śląskie odrębności regionalne, śląską gwarę (naprawdę urokliwą), zwyczaje itd. Jedno jest wszak pewne: nie ma Polski bez Śląska. Generał de Gaulle miał rację. Najbardziej polskim z polskich miast jest… Zabrze! Dodam: i Opole… i Opole, historyczna stolica polskiego Górnego Śląska!

J. Telejko: Z “niepokornym” doktorem Dariuszem Ratajczakiem, historykiem, człowiekiem, który napisał książkę, która “poruszyła” całą Polskę, a obecnie jest nocnym stróżem, rozmawiałem dzisiaj w Radiu Rodzina.
Serdecznie dziękuje za przybycie do studia i za rozmowę.

D. Ratajczak: Dziękuję. Szczęść Boże.

Za: http://www.nacjonalista.pl/2010/06/16/zmarl-niepoprawny-historyk-dr-dariusz-ratajczak.html

Admin przypomina zwolennikom prywatyzacji wszystkiego, iż żadna prywatna uczelnia nie chciała również zatrudnić dr-a Ratajczaka, choć przecież miały być niezależne, a ich poziom miał szybko przewyższyć poziom państwowych uczelni.

Posted in Historia, Polityka | 179 Komentarzy »

Co dalej z polskim barakiem w Unii?

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Miałem już więcej nie pisać o katastrofie w Smoleńsku, a skupić się na polityce bieżącej.

Niestety cień Smoleńska nadal rzuca się na Polskę. Zadziwia przy tym skrajnie jednostronna polityka informacyjna wielu znanych stron internetowych. Klasycznym przykładem może tutaj być popularna i poczytna „Bibuła” sama siebie określająca jako „pismo niezależne”. „Niezależne” od czego czego lub kogo – chciałoby się ostatnimi czasy zapytać. Bo dobór artykułów o Smoleńsku jest „niezależny” od obiektywizmu i poczucia bezstronności.

Bibuła zalewa czytelników dziesiątkami tekstów o Smoleńsku, z których 99% ma za zadanie wykazanie winy rosyjskiej. Są to, takie odnoszę wrażenie, artykuły pisane na zamówienie i na zadany temat – wykazać, że winę za Smoleńsk ponoszą Ruscy.

Nie mam najmniejszej wątpliwości, że katastrofa w Smoleńsku nie zdarzyła się przypadkowo. Sytuacja polityczna przed Smoleńskiem była zdecydowanie niekorzystna dla okupujących polską scenę polityczną PO i PiS. PO, skompromitowana aferami stoczniową i hazardową była przez większość społeczeństwa w sposób całkowicie zasłużony i słuszny postrzegana jako szajka aferzystów i „lodziarzy”. Na portalach niezależnych oskarżano ją wręcz o celowy sabotaż gospodarczy i o celowe niszczenie przez nią polskiej gospodarki na polecenie brukselskich komisarzy.

PiS natomiast ogromnie stracił na popularności za sprawą wniesionego przez tę partię na forum sejmu wniosku o wypłacenie przez Polskę żydowskim organizacjom roszczeniowym odszkodowań za majątki pomordowanych przez Niemców polskich Żydów. Dodatkowo na negatywny obraz PiS wpływały niepopularne w wielu środowiskach wyczyny Lecha Kaczyńskiego. Z jednej strony ślepo angażował się on we wszystkie możliwe prowokacje antyrosyjskie sterowane z Waszyngtonu lub Tel Awiwu. Jako przykłady podam np. bezwarunkowe poparcie Kaczyńskiego dla gruzińskiej prowokacji sprzed dwóch lat. Albo poparcie udzielane proamerykańskiemu miłośnikowi Bandery, Juszczence. Czy wreszcie ośmieszający Kaczyńskiego udział w nagonce na Łukaszenkę z wykorzystaniem agentki i prowokatorki, Andżeliki Borys.

Lech Kaczyński był ślepo proamerykański i jeszcze bardziej ślepo pożydowski.
http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=142&pid=2582

O jego zasługach dla żydostwa można czytać tutaj:
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2584-stracilismy-przyjaciela.html

Dodam jeszcze radosne powitanie przez Kaczyńskiego zalegalizowanej ponownie w Polsce, a zdelegalizowanej w czasach II RP żydowskiej loży B”nai B”rith.
http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=142&pid=2521

Przy czym, co jest istotne a mało znane – PiS, PO i lewica spotykali się w fundacji żydowskiego „filantropa” Sorosa dogadując się i uzgadniając politykę niedopuszczenia do głosu „wykluczonych”.
http://wsercupolska.org/joomla/index.php/warto-przeczyta/6-warto-przeczytac/2340-jozef-bizo-pis-w-fundacji-batorego-georgea-sorosa.html

Sytuacja w Polsce powoli dojrzewała do stanu odrzucenia przez większość społeczeństwa PO i PIS jako partii reprezentujących obce, sprzeczne z polską racją stanu, interesy obcych (Unii, USA, Izraela). Katastrofa w Smoleńsku, umiejętnie wspomagana medialnie wywołała trwający nadal amok irracjonalnego prokaczyńskiego, podejrzanie koszernego „patriotyzmu”. To z kolei wzmocniło ginące poparcie dla PO ze strony wykształciuchów straszonych widmem dojścia do władzy katoli-homofobów i ciemnogrodu. „Wykluczonych” ponownie zepchnięto na margines.

W polityce globalnej bez zmian. USA, będące marionetką światowej lichwy i ideologów NWO realizuje ich program zdobycia absolutnej dominacji na świecie.
http://pl.wikipedia.org/wiki/PNAC

Najtrudniejszym problemem jest dla nich Rosja. Putin nie przejawia ochoty bycia marionetką polityczną w rękach żydowskiej lichwy i ideologów NWO. Nie słucha poleceń płynących od Bilderberga. Ze względu na jej potencjał atomowy atak na Rosję jest niemożliwy. Z budowy „tarczy” ze względów finansowych niebotycznie zadłużona USA zrezygnowała. Otoczenie szczelną tarczą ogromnej Rosji przerasta finansowe możliwości amerykańskiego prawie że bankruta. Osłabianie pozycji Rosji prowadzone jest w związku z tym mniej kosztownymi metodami.

Katastrofa w Smoleńsku znacznie pogorszyła wizerunek Rosji. Zwłaszcza w oczach tych, którzy słuchają podszeptów amerykańskiej agentury wpływu, rzucającej podejrzenia na celowe spowodowanie katastrofy przez Rosjan.

Rosja jest ostatnim państwem na świecie, które z tej katastrofy wyniosło(by) jakąkolwiek korzyść. Natomiast bezsporną korzyść wynieśli z katastrofy ideolodzy NWO chcący zdominować świat, w tym i Rosję. Dzięki katastrofie Rosję postawiono pod pręgierzem oskarżeń i pomówień o straszliwą zbrodnię.

Dlaczego, pytam się, bandycki napad wojsk Izraela na morski konwój z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy tak szybko został zapomniany? Izrael w niedopuszczalny sposób, łamiąc wszelkie prawa i konwencje zaatakował obce statki w strefie międzynarodowej! Zginęli nieuzbrojeni cywile, obcokrajowcy! A sprawa bardzo szybko ucichła! Agentura wpływu ją medialnie wyciszyła.

Natomiast sterowana tą samą agenturą wpływu nagonka na Rosję trwa już od dwóch miesięcy.

Jest to obecnie o tyle istotne, że zepchnięta została na plan drugi sprawa bankructwa Grecji i odpowiedzialności za to Unii i bandyckiego systemu bankowego obowiązującego w Europie i na świecie.
https://marucha.wordpress.com/2010/05/19/najwiekszy-szwindel-bankierow/

Istniała przed Smoleńskiem szansa na wytworzenie się w Polsce silnego lobby antyunijnego, optującego za opuszczeniem przez Polskę Unii (będącej etapem na drodze do dyktatury NWO). Dla wielu Polaków bolesna jest świadomość tego, że Polska jest niesuwerennym barakiem „eurokołchozu”. Obecna propaganda oskarżająca Rosję o winę za Smoleńsk jest na rękę jedynie światowej mafii rządzącej i Unią. Jeśli się Polakom wmówi, że Rosja to państwo zbrodnicze, mordujące naszych polityków, to jedynym „wyjściem” będzie jeszcze mocniejsze związanie się Polski z Unią, NATO i USA (które w domyśle będą nas przed zakusami zbrodniczego Putina bronić i osłaniać).

Dlaczego nikt z ważnych polityków nie nazwie hańbą dla Polski udział polskiego wojska w okupacji Afganistanu (a wcześniej w okupacji Iraku)? Obie brudne amerykańskie wojny wywołane pod wyssanymi z palca pretekstami nie mają nic wspólnego z polską racją stanu. A wręcz przeciwnie. Pomagamy światowemu żandarmowi w zniewalaniu innych krajów. Jesteśmy pomagierem okupanta! Nawet „niezależne” portale prawie że nie poruszają tej haniebnej dla nas sprawy.

Ze zdumieniem natomiast czytam artykuły rozsądnych zdawałoby się publicystów przekonujących nas o ogromnym wpływie rosyjskiej agentury w Polsce. Wiele z takich artykułów publikuje także Bibuła. A przecież Polska jest wystarczająco długo w NATO i w Unii, aby agentura Zachodu, naszego nowego Wielkiego Brata, zalała Polskę nieomal całkowicie. Agenturę Rosji prawie doszczętnie wykoszono. Rosja ma zapewne nadal w Polsce swoich agentów (i vice versa), ale jej agentura ma znikome wpływy. Natomiast agentura USA, Izraela i Brukseli ma wpływy o wiele większe i decydujące.

Dziwne, że naszym demaskatorom prawie nieistniejącej agentury Putina agentura USA i Izraela nie przeszkadza. Nawet nagłaśniana przez Stanisława Michalkiewicza agentura Niemiec nie ma aż takiego wpływu, jaki on czytelnikom wmawia. Merkel została wybrana kanclerzową po tym, gdy jako dobrze zapowiadający się polityk była zaproszonym gościem u Bilderberga. Nie jest ona samodzielną „mężową stanu” a jedynie wykonawczynią poleceń jej przełożonych, którzy zza kulis pociągają za sznureczki. Także BND i inne niemieckie służby podlegają pod rozkazy ideologów NWO. Decydujący wpływ na sprawy Polski wywierany rzekomo przez Merkel i Putina za pomocą niemieckiego i rosyjskiego wywiadu, opisywane przez Michalkiewicza są tylko jego literacką fikcją. Agentura USA i Izraela ma o wiele większe wpływy niż Niemcy. A zimny czekista Putin i jego razwiedka wpływają na Polskę jedynie w wyobraźni pana Michalkiewicza.

W najbliższych wyborach prezydenckich i późniejszych parlamentarnych gra idzie o to, czy zejdziemy z samobójczej, wmówionej nam jako jedynie słusznej, drogi likwidacji suwerenności państwa na rzecz Unii, będącej etapem na drodze do NWO – światowej dyktatury. Z depopulacją włącznie. Bo ideolodzy NWO nie ukrywają swych zamiarów. Metodycznie, przy pomocy smug chemicznych, GMO, Codexu Alimentarius, chorób, szkodliwych szczepionek i innych zbrodniczych pomysłów zamierzają oni zmniejszyć liczbę mieszkańców Ziemi do 700 milionów – 1,5 miliarda ludzi.

Jakiekolwiek straszenie nas Rosją świadczy albo o głupocie, albo o ślepocie, albo o działalności agenturalnej na rzecz Zachodu. Któremu na rękę jest utrzymywanie Polaków w strachu przed Rosją. Bo to daje im gwarancję ich dominujących wpływów w naszym zniewolonym, rozkradanym i dewastowanym na ich rozkazy baraku.

Kuriozalnie i schizofrenicznie zabrzmiał artykuł Mirosława Kokoszkiewicza o „reżimowych dziennikarzach” opublikowany w „Bibule”.
http://www.bibula.com/?p=22816

Ta sama Bibuła pisała kiedyś o powiększaniu żydowskich wpływów w mediach:
http://www.bibula.com/?p=00997

To zjawisko nie ominęło Polski. Media u nas opanowane są przez prozachodnią, prounijną, proamerykańską i przede wszystkim prożydowską agenturę. A tutaj nagle Kokoszkiewicz odkrywa prorosyjskich reżimowych dziennikarzy!!!

Reżimowi (prożydowscy, proamerykańscy i prounijni) dziennikarze wiedzą, że sprawa ze Smoleńskiem jest śliska. Być może Rosjanom uda się wykazać, że za zamachem nie stoją rosyjskie służby. Dlatego „reżimowe” zażydzone, prozachodnie media sprawę odpuszczają. Jedynie w internecie agentura wpływu i użyteczni idioci pracują „całą naprzód”. Aby minimalizować wpływy portali opowiadających się za antyunijną, antyzachodnią, suwerenną Polską i Polską Racją Stanu. A nie za Kaczyńskim, Komorowskim czy innym prozachodnim agentem obcych interesów w Polsce.

Jeszcze jedna sprawa. Krąży w internecie tekst „śledztwa” przeprowadzonego przez internautów.
http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=2090&Itemid=100
http://www.odbudowa.com/SMOLENSK/

Tekst ten można skomentować tak:

Skoro mamy takich świetnych śledczych-internautów, to dlaczego nie przeprowadzili oni wcześniej śledztwa w sprawie zabójstwa gen. Papały, w sprawie uprowadzenia i zabójstwa K. Olewnika, czy zamachów na WTC, zamachów w Londynie i w Madrycie?

W sprawie Smoleńska powinni dokładnie przeprowadzić śledztwo, kto i dlaczego nagrał i puścił w internecie filmik z odgłosami sugerującymi dobijanie przez FSB rannych pasażerów! A także powinni zbadać, kto i dlaczego rozpuszczał informacje, że domniemanego autora filmiku nieznani sprawcy (w domyśle KGB) zamordowali na Ukrainie!

Ponadto w dobrze przeprowadzonym śledztwie muszą być jasno wykazane motywy zbrodni. A ja po prostu nie widzę ani jednego motywu, ani jednej korzyści dla Rosji i dla Putina. Natomiast widzę ogromne korzyści wynikłe z katastrofy i rzucenia podejrzeń na Rosję dla (będącej instrumentem w rękach ideologów NWO) USA.

Nie jestem rusofilem, a tym bardziej sowietofilem. Mojego dziadka (ze strony matki) zatłukli kolbami krasnoarmiejcy „wyzwalając” ziemie śląskie.

Mimo to nie jestem zaślepionym rusofobem.

Andrzej Szubert, http://fronda.pl/andrzej_szubert/blog

Od admina: sprawa słynnego filmiku i jego niemniej słynnego autora, „Andrieja Mendiereja” jest klasycznym przykładem działania agentury wpływu. Gajowy dość uważnie  śledził wówczas informacje na Internecie i z całą pewnością stwierdza, iż historyjka o zamordowanym „Andrieju Mendiereju” zaistniała po raz pierwszy na polskich portalach, które przepisywały od siebie nawzajem ową (dez)informację. Dopiero w dzień później ukazały się notki na obcojęzycznych stronach, ewidentnie tłumaczone ze stron polskich. Ponieważ nie jestem pewien (ech, ta pamięć…) nazwiska chętnego tłumacza (Polaka), nie będę go podawał.

Posted in Me(r)dia, Polityka | 25 Komentarzy »

Posłuchajmy starego, wiarygodnego agenta CIA

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Polska tragedia to nie wypadek

Przedstawiamy poniżej tłumaczenie artykułu, który ukazał się w amerykańskim piśmie Charleston Mercury, pióra Gene Poteat, specjalnego korespondenta do spraw wywiadu, emerytowanego oficera służb wywiadowczych CIA. Artykuł pisany jest dla amerykańskiego, albo szerzej – zachodniego czytelnika, i wprowadza go w raczej mało znany dla niego obszar historii tego rejonu świata. Pomimo tego, oraz z uwagi na to, że jest to jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy tekst w prasie zachodniej wskazujący na możliwość zamachu na samolot Prezydenta RP, na dodatek pisany przez osobę z racji zawodu potrafiącą dokonać rozróżnienia czy chodzi o nieszczęśliwy wypadek czy coś innego, polecamy go uwadze.

Czasy się zmieniają, sposoby w jakie państwa ukrywają swoje niekwestionowane zbrodnie pozostają niezmienione. Wszelkie próby wymuszenia przyznania się lub choćby upamiętnienia zbrodni wywołują desperackie, czasem niezrozumiałe akty odwetu lub wypierania.

Turcja wykorzystując swoje bieżące strategiczne położenie wymusza na USA ślepotę na zagładę Ormian z lat 1915 – 1923, podczas której Imperium Otomańskie, poprzednik dzisiejszej Turcji, wymordowało milion etnicznych Ormian. Japonia odmawia przyznania się do okrutnych zbrodni na setkach tysięcy chińskich kobiet, dzieci i mężczyzn w masakrze Nanking z 1937 roku. Ruandyjskie ludobójstwa z 1994 roku, które pochłonęły milion Tutsi stanowiących 20% całej populacji zostały zanegowane, następnie wyparte i ostatecznie formalnie skazane na zapomnienie w trosce o pospieszne i połowiczne pojednanie.

Trwające w latach 1992 – 1995 zbrodnie serbskich nacjonalistów na Bośniakach zamknęły się w liczbie 200 tysięcy zabitych, milionie wygnanych, a zakończyły się całkowitym, oficjalnym wyparciem się odpowiedzialności.

[No i tu mamy próbkę rzetelności b. oficera CIA: „zbrodnie serbskich nacjonalistów”, których nigdy nie było. – admin]

Somalijscy muzułmanie mordowali somalijskich rolników aby odebrać im ziemię, zwierzęta i zbiory podczas gdy ONZ bezczynnie ględziło o zapewnieniach muzułmańskiego rządu, że jedyne co się dzieje to nieistotne i niegroźne lokalne potyczki. Zaprzeczanie nie ustaje. Rzeź trwa w Darfurze (Sudan). Nawet USA bagatelizuje swoje własne zbrodnie sprzed 200 lat, kiedy trwały rzezie tubylczych Indian potrzebne po to by przejąć zajmowane przez nich ziemie. Dekady później nawet porozumienia zawarte z Indianami zostały złamane przez białych osadników.

[USA bagatelizuje i zakłamuje zbrodnie znacznie późniejsze, niż te dokonane przed 200 laty. Czy mamy trochę powyliczać? – admin]

Po tym ponurym wstępie dochodzimy do mordu 22 tysięcy polskich oficerów z 1940 roku, którego historia zakończyła się nieudaną próbą uczczenia przez Polaków ofiar w 70 rocznicę zbrodni w lasach katyńskich (niedaleko Smoleńska w Rosji). Zbrodni na Polakach dokonała sowiecka bezpieka – fakt, któremu w Sowieckiej Rosji i w Rosji obecnej zaprzeczano długie lata, ostatnio za sprawą putinowsko-inspirowanych “historyków”.

Rzezi dokonano z rozkazu Ławrientiego Berii, szefa NKWD, rozkazu zaaprobowanego przez Stalina i Politbiuro. Beria to poprzednik kagiebowca Władimira Putina.

[Pięknie demagogiczne zestawienie obok siebie Berii i Putina. Bynajmniej nie przypadkowe. – admin]

Na listę ofiar z katyńskiego lasu złożyło się 8 tysięcy polskich oficerów, pozostali to lekarze, profesorowie, prawodawcy, policjanci, urzędnicy, właściciele ziemscy, fabrykanci, prawnicy, księża i wszyscy ci, których można było uznać za polską inteligencję.

Prezydent Lech Kaczyński, jego żona i brat bliźniak wraz z najwyższymi przedstawicielami państwa, najwyższymi dowódcami, szefem Banku Narodowego, zastępcą ministra SZ, przedstawicielami polskich kościołów oraz krewnymi ofiar katyńskiej zbrodni zebrali się na Warszawskim lotnisku przed odlotem rządowym samolotem do Smoleńska. W ostatniej chwili z wejścia na pokład samolotu zrezygnował Jarosław, który zdecydował się pozostać przy będącej w podeszłym wieku i złym stanie zdrowia matce.

Polacy zapomnieli o jednym, o rosyjskim motcie : Zaprzeczamy Wszystkiemu

Wizyta w Smoleńsku miała podkreślać ostateczne przyznanie się Rosji jako sprawcy zbrodni, po latach obciążania odpowiedzialnością Niemców. Przyznanie, do zbrodni którą tak bardzo starali się ukrywać przez 70 lat. Komitet powitalny miał jednak inny pomysł. Putin nie oczekiwał z niecierpliwością na taką uroczystość. Częścią jej przekazu był znany powszechnie krytycyzm Prezydenta Kaczyńskiego tak pod adresem Moskwy jak i Putina – coś co wielu ludzi w Rosji i poza jej granicami kosztowało życie.

Wcześniejsze, obliczone na zniechęcenie, wymagania Rosji aby wizyta nie miała statusu oficjalnego nie zniechęciła Polaków. Kaczyński pojechałby tak czy inaczej – w charakterze nieoficjalnym czy prywatnym. Dla Rosjan taka różnica to żadna różnica. Echo jakim uroczystość odbiłaby się na świecie nie musiałoby być słabsze bez względu na charakter wizyty.

Problem, na który nowoczesna Rosja ma właściwe rozwiązanie: “tragiczny wypadek”.

Tak. Samolot rozbił się o 10:41 czasu moskiewskiego 10 kwietnia na podejściu do lądowania na smoleńskim lotnisku, przy złej pogodzie, zginęło 96 osób. Praktycznie wszyscy w Polsce i wielu na całym świecie podejrzewali, że Rosja, a w szczególności Putin musieli przyłożyć do katastrofy rękę. Przekonanie niespecjalnie niezrozumiałe skoro te same przypuszczenia towarzyszyły zatruciom czy tajemniczym “naturalnym” zgonom krytyków Putina: Annie Politkowskiej, Aleksndrowi Litwinience czy wielu innym.

[N ie zajmiemy się teraz tajemniczymi zgonami uczonych amerykańskich zaprzeczających Al Gore’owskiej teorii „ocieplenia”, trzymaniem więźniów latami bez procesów na podstawie czyjegoś widzimisię, zamordowaniem kilku tysięcy osób w WTC itd. Ale może kiedyś przyjdzie i na to czas. – admin]

Samolot

Dwudziestoletni rosyjski TU-154M był cztery miesiące wcześniej wyremontowany i doposażony (zapewne i w pluskwy) w Rosji. TU-154 to samolot trzysilnikowy, podobny do Boeinga 727. Samolot wyposażony był we wszelkie konieczne urządzenia nawigacyjne w tym takie, które pozwalają na bezpieczne lądowanie nawet przy złej pogodzie. Oprzyrządowanie było nowoczesne i najwyższej klasy, zamontowany był między innymi odbiornik systemu ILS, który doprowadziłby samolot do progu pasa – gdyby tylko odpowiedni odbiornik i nadajniki systemu ILS funkcjonowały bez problemów na lotnisku.

TU-154M był wyposażony w amerykański TAWS w najnowocześniejszej wersji nazywanej GPWS. Podczas remontu zainstalowano również system telefonii satelitarnej. Ponieważ telefony satelitarne mogą zakłócać funkcjonowanie innych pokładowych urządzeń (co stwierdzono), podczas instalacji wyeliminowano ten problem. Prezydent Kaczyński rozmawiał z bratem podczas lotu do Smoleńska. Samolot miał na pokładzie również dwie rosyjskie “czarne skrzynki” rejestrujące krytyczne parametry lotu, jedną polską “czarną skrzynkę” oraz rejestrator audio – urządzenia, które w razie katastrofy pozwalają na ustalenie jej przyczyn.

Smoleńskie lotnisko

Nadajniki systemu ILS na Smoleńskim lotnisku to rosyjska odmiana amerykańskiego systemu. System ILS emituje dwie wiązki – pierwsza tzw. glide slope pomaga we właściwym zniżaniu się do lądowania samolotu, druga utrzymuje samolot w osi pasa do lądowania. W pewnych okolicznościach instalacje naziemne mogą funkcjonować nieprawidłowo – może tak się zdarzyć np. w sytuacji gdy przed antenami nadajnika przebywałby w ruchu lub był zaparkowany jakiś pojazd. Amerykańscy piloci lądujący na ILS muszą uzyskać od wieży kontroli lotów zapewnienie, że teren przed antenami ILS jest czysty.

Pilot TU-154, który lądował z Premierem Tuskiem na smoleńskim lotnisku zaledwie kilka dni wcześniej nie miał żadnych problemów. Nie miał również najmniejszych problemów z komunikacją z wieżą jako, że płynnie znał język rosyjski.
Co ciekawe – dla rosyjskiego Premiera Władimira Putina, który również lądował w Smoleńsku wspomniane kilka dni wcześniej, zainstalowano przenośny system nawigacyjny – prawdopodobnie urządzenie typu radar GCA (Ground Controlled Approach radar), które podobnie jak ILS umożliwia pilotowi doprowadzenie do bezpiecznego lądowania przy złej pogodzie. Putin odleciał po trzech godzinach. Przypuszczam, ze piloci Putina wiedzieli, że na Smoleńskim ILSie nie można polegać i z tego powodu zażądali ze względów bezpieczeństwa własnego CGA. Czterdzieści minut przed katastrofą Rosyjski JAK-40 wiozący 40 osób wylądował bezpiecznie.

Dwadzieścia minut przed katastrofą Rosyjski samolot AWAC zaledwie dotknął kołami pasa w manewrze touch-and-go i nie wylądowawszy odleciał z powrotem do Moskwy.

[Naszym zdaniem ten manewr ruskie wykonali po to, aby jeszcze bardziej zwrócić na siebie uwagę. – admin]

Katastrofa – Katyń II 2010

Smoleńskie lotnisko było zamglone ale jego obsługa nie podała komunikatu o zamknięciu pasa. Gdy TU-154 zbliżał się do lotniska wieża zasugerowała pilotowi lot do Moskwy. Pilot odpowiedział, że podejdzie na próbę i jeśli lądowanie się nie uda odleci na lotnisko zapasowe. Na dalszym markerze samolot znajdował się na właściwym kursie podejścia. Na bliższym, kilometr od pasa okazuje się, że samolot zszedł z osi 40 do 60 m na lewo, jego wysokość nad ziemią wynosi 2,5 m, tj. poniżej ścieżki zejścia, leci z prędkością ok. 280 km/h, z przepustnicami otworzonymi do odejścia i w tym właśnie momencie uderza w ziemię. Podana prędkość samolotu musi jednak być błędna. To jest dwukrotnie wyższa prędkość niż przewidziana do normalnego lądowania. Dodatkowo w tym momencie pilot zaaplikował zwiększenie ciągu silników jak do rezygnacji z lądowania – ale było za późno.
Samolot uderzył w drzewa, przekręcił się podwoziem do góry i uderzył w ziemię daleko od progu pasa.

Następstwa, Zatajanie, Zaprzeczanie i Dezinformacja

Prezydent Rosji Miedwiediew zadeklarował, że Rosja wspólnie z Polską będzie dochodzić przyczyn katastrofy – piękne słowa, miłe uszom zachodnich obserwatorów. Natychmiast po katastrofie i jeszcze zanim rozpoczęło się jakiekolwiek śledztwo, rosyjski “minister ds. bezpieczeństwa” oznajmił iż przyczyną katastrofy był błąd pilota (dobrze, że zaczekali do momentu po katastrofie), który nie znał rosyjskich komend w rozmowach z wieżą. Edmund Klich, szef polskiego KBWL oznajmił niedługo potem, że kontroler prowadzący rozmowy z prezydenckim samolotem zniknął. Rosjanie stwierdzili, że przeszedł na emeryturę.

Jak się okazało polski pilot znał płynnie język rosyjski, ale dla tego śledztwa był to mało istotny szczegół. Rosjanie błyskawicznie przejęli kontrolę nad terenem katastrofy, odnaleźli “czarne skrzynki” oraz – takich okazji wywiad nigdy nie przepuści – ogołocili zwłoki wszystkich 96 martwych pasażerów z rzeczy osobistych, takich jak: bagaże, laptopy, nośniki pamięci flash, telefony, dokumenty, wszelkie dane z nazwiskami, numerami telefonów i korespondencją, tajne dyplomatyczne i wojskowe kody – łup dla rosyjskiego wywiadu. Z powodu wagi sprawy w wywiadowczym sensie oraz z potrzeby omamienia opinii publicznej kuglarskimi sztuczkami w nadchodzącej grze w zaprzeczenia, Putin osobiście mianował się szefem dochodzenia. Mistrz, który zna swe rzemiosło.

Rosjanie tygodniami odwlekali zwrot mniej istotnych dowodów, jednakże te o wywiadowczej wartości zatrzymali u siebie. Ciała odesłano do Moskwy na “autopsje”, w których nie mógł uczestniczyć żaden polski personel medyczny. Po raptem sześciu dniach zwrócono telefon Prezydenta Kaczyńskiego. Funkcjonariusze rosyjskich służb bezpieczeństwa przesłuchiwali członków rodzin ofiar, którzy po ciała musieli polecieć do Moskwy. Przesłuchania trwały nierzadko godzinami, a warunkiem odzyskania ciał było zakończenie przesłuchań. Nie ma najmniejszych dowodów na to, że ciała wróciły w komplecie. Odesłano je w zapieczętowanych trumnach, których nie pozwolono otworzyć rodzinom. Według polskiego prawa zgodę na ekshumację wydaje prokuratura, wszelkie prośby ze strony rodzin są odrzucane, zapewne w trosce o nie ranienie uczuć Rosjan.

Jeśli chodzi o samo dochodzenie, Rosjanie zatrzymali “czarne skrzynki” i odmawiają ujawniania jakichkolwiek ustaleń poza stwierdzeniem iż może upłynąć nawet rok zanim cokolwiek będzie wiadomo. To w istocie może zająć dużo czasu. Putinowska “komisja” prowadząca śledztwo potrzebuje go dużo – aby zatarła się pamięć i aby wszystko poukładało się zgodnie z rosyjskimi potrzebami odnośnie przyczyny katastrofy. Może się zdarzyć, że dochodzenie będzie trwać tak długo jak długo trwało przyjęcie odpowiedzialności za Katyń. Choć rosyjskie dochodzenie łamie kilka umów – Konwencję Chicagowską, która zarządza prowadzeniem dochodzeń międzynarodowych czy dwustronne porozumienie z 1993 roku – łamanie umów jest standardową rosyjską procedurą działania. Polski przedstawiciel mający kontakt z rosyjskim dochodzeniem powiedział “Wiemy co się stało ale Rosjanie zabraniają o tym mówić”. Wszyscy, nawet średnio rozgarnięci to wiedzą.

[Jasne, rok czasu to zdaniem amerykańskiego „eksperta” za dużo? A jak długo badają Amerykanie swoje własne czarne skrzynki? No, słuchamy? – admin]

To tylko spiskowa teoria?

Spiskowych teorii jest pod dostatkiem. Patrząc na Katyń, zachowanie innych krajów mających na koncie podobne zbrodnie, KGB-owska historia zamachów, zabójstw, ludobójstw, których celem była eliminacja przeciwników, krytyków czy kogokolwiek kto stał się niewygodny – to wszystko sprawia, że trudno się dziwić iż Polacy (i nie tylko Polacy) widzą w tym wydarzeniu ciężką rosyjską rękę. W latach trzydziestych XX wieku zagłodzili prawie 20 milionów Ukraińców, dalsze miliony ich własnych obywateli przypłaciły życiem byt ZSRS. Czymże zatem jest zabicie pod Smoleńskiem niespełna setki niewygodnych Polaków, którzy tak zuchwale dążyli do wyświetlenia prawdy o wojennej zbrodni Rosji?

[Nie, Polacy nie widzą w tym ciężkiej, rosyjskiej ręki. Na pewno większość jej nie widzi. Natomiast widzą nieustanne i coraz bardziej żenujące próby skłócenia Polski z Rosją przez tych, dla których jakiekolwiek zbliżenie tych dwu krajów było by katastrofą. – admin]

To była również premia za alians Polski z NATO. Środowiska ludzi związanych z wywiadem dobrze pamiętają sowieckie sztuczki polegające na manipulowaniu sygnałami nawigacyjnymi, które umożliwiały ściąganie amerykańskich samolotów wojskowych w przestrzeń powietrzną ZSRS, po to by je następnie zestrzelić za “naruszenie świętego Sowieckiego terytorium”. Nie było problemem zestrzelenie koreańskiego samolotu pasażerskiego Boeing 747 i zabicie kilkuset cywili. Rosyjskim działaniem w tej chwili będzie kierować chęć jak najszybszego zakończenia spraw aby równie szybko zapomniano o tej tragicznej uroczystości. Katastrofa samolotu unicestwiła najwyższych urzędników, którzy stali za działaniami zmierzającymi do ujawnienia dokumentów tajnej policji oraz byłych i obecnych jej współpracowników, zarówno polskiej jak i sowiecko-rosyjskiej bezpieki. Po śmierci tych ludzi brakuje w Polsce najwyższej politycznej osłony dla kontynuowania tego dzieła. To jest dokładnie po myśli Putina. Premier Tusk to słaby i podatny manipulacji człowiek, który nienawidził zmarłego Prezydenta. Teraz Rosja ma już swojego człowieka na miejscu, bez opozycji ze strony silnie antykomunistycznego prezydenta.

[Brednie o „ściąganiu amerykańskich samolotów” w przestrzeń powietrzną ZSSR nasz dobry agent może sobie serwować amerykańskim idiotom. – admin]

W sensie politycznym Rosjanie przewidzieli, że płaszczenie się przed nimi (sławny “reset”, rezygnacja z tarczy antyrakietowej obiecanej Polakom i Czechom, nasze przyzwolenie na napaść na Gruzję i aktywność na Ukrainie, błagania o “pomoc” w sprawie Iranu) będzie zielonym światłem do tego co się dzieje wokół katastrofy. Doszli do wniosku, że nie piśniemy ani słowa – nie mylili się.

A co, jeżeli w ogóle, może zrobić Ameryka? Nic. Mamy w bród własnych problemów – wojny w Iraku i Afganistanie, katastrofa ekologiczna w Zatoce Meksykańskiej, Północna Korea szykująca się do nowej wojny, a w kraju – niepokoje spowodowane latynoską inwazją błędnie nazywaną “imigracją”, upadająca gospodarka i inne polityczne tsunami. Dodatkowo argument strategiczny nie jest ekskluzywnie zarezerwowany dla Turcji. Czyż Rosja nie pomaga w wojnie z terroryzmem? To oznacza, że amerykańska wściekłość z powodu polskiej katastrofy będzie równie pusta i bezzębna jak rosyjskie śledztwo.

[Aj waj, już idziemy wierzyć w amerykańską wściekłość z powodu polskiej katastrofy. – admin]

Polacy jednak widzą to wszystko jako Jałtę II, to znaczy jako kolejny akt sprzedania. Polska wrze; obamiści mogą myśleć, że to się poukłada ale Polacy i reszta Europy Wschodniej wiedzą lepiej. Dla nich jest to akt monumentalnej zdrady.

Życie – tak jak i historia – jest niesprawiedliwe. Polacy są w tej samej sytuacji co Ormianie, Somalijczycy, Indianie, Inkowie, Eskimosi i inni. Bieżące strategiczne sojusze wypierają wcześniejsze tragedie. Ja ignoruję wasze zbrodnie, wy moje. Wina to przepustka.

Jak telewizyjnym sitcomowym slangu – Nobody Talks, Everybody Walks (Nic nie mów, idź dalej).

I jak w starym kagiebowskim powiedzonku – “To nie wypadek, towarzyszu”

Gene Poteat
A Retired CIA Officer
Special Intelligence Correspondent
http://www.bibula.com/?p=22961

Tłumaczenie: WW

Admin nie musi chyba reasumować powyższego artykułu. Kto ma rozum, ten widzi. Pozostałym niestety nie możemy pomóc.

Posted in Polityka | 48 Komentarzy »

Coś takiego w Polsce nigdy by się nie zdarzyło

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Okradli ofiarę katastrofy; teraz płaczą
http://wiadomosci.onet.pl

– Czterej rosyjscy żołnierze, którzy okradli Andrzeja Przewoźnika, ofiarę katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem, żałują swojego czynu, płaczą w trakcie przesłuchań i są gotowi do zadośćuczynienia finansowego – pisze rosyjski tygodnik „Żyzń”.

Żołnierze z garnizonu obsługi lotniska w Smoleńsku byli jednymi z pierwszych, którzy dotarli na miejsce katastrofy. Znaleźli saszetkę, a w środku – portfel. Znajdowały się w nim cztery karty kredytowe z wypisanymi PIN-ami. Żołnierze wypłacili z bankomatów położonych w pobliżu ich jednostki 59 tysięcy rubli, czyli równowartość około 6 tysięcy złotych. Gotówkę wydawali na alkohol i automaty do gier.

Tygodnik „Żyzń” informuje, że na terytorium jednostki wojskowej w Smoleńsku nadal leżą ocalałe z katastrofy fragmenty maszyny ułożone w kształt przypominający samolot. I nikt nie wie, co z nimi zrobić – stworzyć z nich pomnik upamiętniający ofiary tragedii w miejscu katastrofy, przekazać stronie polskiej, aby powstał monument w naszym kraju, czy skierować do przetopienia. Przedstawicielka rosyjskiego Ministerstwa do Spraw Nadzwyczajnych w Smoleńsku powiedziała, że na razie nie ma żadnych poleceń w tej sprawie.

Rosyjskim żołnierzom grozi od 6 miesięcy do 5 lat więzienia.

Od admina: Jeszcze nie pojawiła się teoria, iż samolot strąciło lotnictwo rosyjskie celem zawładnięcia kartami kredytowymi polskich delegatów, ale to chyba tylko kwestia czasu.

Posted in Różne | 22 Komentarze »

Zabrakło 16 sekund!

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Po przesłuchaniu pierwszego nagrania zapisu rozmów w Tu-154M, które przekazała Rosja, analitycy z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie odkryli, że brakowało 16 sekund. To z kolei oznacza, że przekazana nam taśma mogła być wcześniej montowana. Ponadto eksperci ds. lotnictwa zwracają uwagę na długość nagrania. Wskazują, że zapis w porównaniu do standardowych skrzynek instalowanych na tego typu maszynach jest dłuższy o 8 min i 16 sekund.

Sprawa wyszła na jaw w momencie, gdy analitycy z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie zaczęli odsłuchiwać nagranie i porównywać je z przekazanym i opublikowanym już wcześniej stenogramem. Jak ustaliło radio RMF FM, po dogłębnej analizie eksperci odkryli, że na przekazanym Polsce przez Rosję dysku CD brakuje 16 sekund nagrania, które znajdowały się w stenogramie. Wówczas to śledczy zaczęli podejrzewać, że przekazana taśma była montowana, a nagranie nie było wierną kopią, i o całej sprawie poinformowano szefa MSWiA – Jerzego Millera. W obawie przed wybuchem olbrzymiego skandalu Miller udał się do Moskwy. Tym razem miał uzyskać już cały zapis.

To jednak nie koniec problemów z taśmą z tzw. czarnej skrzynki. W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” jeden z pilotów zauważa, że znajdujący się w Tu-154M rejestrator zapisuje na zwykłej taśmie analogowej, która może pomieścić jedynie ostatnie 30 minut lotu. W momencie gdy taśma się kończy, następuje automatyczne przejście na jej początek, kasowanie dotychczasowych nagrań i jednoczesne zapisywanie od początku kolejnych danych. Przekazane stenogramy z zapisu czarnych skrzynek zawierają 38 minut i 16 sekund. Skąd więc dodatkowe 8 min i 16 s?

– Nie ma możliwości, aby zapis trwał 38 minut, o ile taśma nie zostanie wydłużona. To zaś nie jest możliwe, bo pojemnik OL4 jest zbyt mały – podkreśla nasz rozmówca. Gdyby w polskim Tu-154M podczas remontu w Samarze zamontowano cieńszą taśmę, to dlaczego ten fakt nie został odnotowany? Jak bowiem zauważa inny nasz rozmówca, każda, nawet najdrobniejsza naprawa czy wymiana jakiejkolwiek części samolotu, musi zostać odnotowana. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że musiało dojść do przekłamania stenogramu. – Rosjanie musieli pociąć taśmę – podkreśla.

MBZ, Nasz Dziennik 16.06.2010

No cóż, to wydaje się przesądzać sprawę. Żadnego innego wytłumaczenia tu być nie może. Wypowiadamy wojnę Rosji. Wesprą nas niezawodni sojusznicy z NATO i EU.
Całe szczęście, że ruskie to durnie i nie pomyśleli, że ktoś może zmierzyć czas nagrania. Poza tym cięli taśmę, zamiast ją najpierw przegrać na komputer i potem przetwarzać cyfrowo. Prymitywy… – admin

Posted in Polityka, Różne | 11 Komentarzy »

Doradca prezydenta Rosji: “J.Kaczyński mężem stanu dużego kalibru”

Posted by Marucha w dniu 2010-06-16 (Środa)

Rosjanie oceniają, który z kandydatów o najważniejszy urząd w Polsce, byłby lepszym prezydentem dla polsko-rosyjskich relacji. Doradca prezydenta Rosji Igor Jurgens przyznał, że nawet jeśli prezydencki wyścig wygra “nieprorosyjski” Jarosław Kaczyński, to jako mąż stanu dużego kalibru zwróci uwagę na rosyjski punkt widzenia. – Z Bronisławem Komorowskim jako prezydentem będzie więcej zrozumienia – dodał.

Igor Jurgens, który jest doradcą Dmitrija Miedwiediewa i kieruje Instytutem Rozwoju Współczesnego, przygotowującym projekty modernizacji Rosji, uczestniczył w zorganizowanej w Brukseli konferencji na temat stosunków UE-Rosja. Udział w niej wziął również były polski prezydent Aleksander Kwaśniewski.

Kto lepszy?

– Oczywiście z Bronisławem Komorowskim jako prezydentem będzie więcej zrozumienia i rozwój stosunków będzie szybszy – ocenił we wtorek Jurgens.

– Ale Pan Kaczyński – oczywiście nie jest taki prorosyjski i ma wizerunek człowieka krytycznego wobec rosyjskiej historii – to nie mniej jednak jest mężem stanu dużego kalibru i o europejskim uznaniu – przyznał ekspert. – Jestem więc absolutnie pewny, że ktokolwiek wygra prezydenckie wybory, będzie brał pod uwagę rosyjski punkt widzenia – oświadczył doradca Miedwiediewa. Jak dodał chodzi szczególnie o współpracę gospodarczą, zwłaszcza dotyczącą surowców i tranzytu energii, a także rozwoju infrastruktury czy kwestię Kaliningradu.

– Są tysiące rzeczy, które możemy i powinniśmy robić razem i które nie powinny być rozdzielone przez jakiekolwiek wybory – dodał Jurgens.

Pokłon Rosji

Jurgens oceniał również znaczenie Katynia w kwestii stosunków na linii Warszawa-Moskwa. Zaznaczył, że niezależnie od tego co się wydarzy w relacjach dwustronnych w przyszłości, “Putin i Miedwiediew przejdą do historii jako ludzie, którzy uznali tragedię tego kalibru i pokłonili się”.

Dodał żartem, że w Rosji panuje przekonanie, iż kraj nigdy nie wejdzie do NATO, bo ma “sztywny kark” i nie potrafi się nikomu pokłonić.
– Po raz pierwszy Rosja się pokłoniła i to był szlachetny gest siły, a nie poniżenia. To był wielki krok naprzód, ale nie powinniśmy go nadużywać – powiedział. [I tak mówi mąż stanu, a nie ścierka – admin]

za: tvn24.pl

Posted in Polityka | 34 Komentarze »