Rok temu, komentując propozycję dyrektywy zobowiązującej państwa Unii Europejskiej do tego, „by doprowadzić do zablokowania użytkownikom Internetu na swoim terytorium dostępu do stron internetowych zawierających lub rozpowszechniających pornografię dziecięcą”, zauważyłem, że w celu jej wdrożenia niezbędne będzie zbudowanie infrastruktury technicznej, pozwalającej na zablokowanie dostępu do adresów w formacie URL oraz napisałem:
„Z chwilą powstania takiej infrastruktury i zapewnienia, że wszyscy providerzy będą z niej korzystać dodawanie kolejnych kategorii adresów do blokowania (np. związanych z hazardem, „faszyzmem”, „szerzeniem nienawiści”, „terroryzmem”, naruszaniem praw autorskich itp.) będzie już technicznie i finansowo bezproblemowe. Przeciwnikom blokowania odpadnie istotny argument, dostawcy dostępu do Internetu nie musząc ponosić dodatkowych kosztów nie będą protestować – wystarczyło będzie jedynie przegłosować odpowiednie poprawki w parlamencie. Można zastanowić się, czy przypadkiem nie o to właśnie chodzi autorom projektu dyrektywy. Bo budowanie ogólnoeuropejskiego odpowiednika chińskiej „złotej tarczy” pozwalającego potencjalnie na zablokowanie dostępu do dowolnej strony internetowej tylko po to, by uniemożliwić podniecanie się garstce pedofilów wygląda na strzelanie z armaty do wróbla”.
I oto okazuje się, że rzeczywiście nie chodzi tylko o pedofilów. Na prezentacji przedstawionej na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej 17 lutego br. (nazwisko prezentującego zostało utajnione!) zasugerowano stworzenie „jednolitej bezpiecznej cyberprzestrzeni europejskiej”, w której dostęp do „nielegalnych treści” będzie blokowany przez providerów korzystających ze wspólnej europejskiej „czarnej listy” – dobrowolnie lub przymusowo. Na początek lista (uaktualniana zarówno przez instytucje rządowe, jak i organizacje pozarządowe) ma obejmować „strony publikujące treści pedofilskie”, ale „jest to tylko pierwszy krok”. „W przyszłości – za zgodą Państw Członkowskich – jest możliwe rozszerzenie współpracy procesu blokowania tak, by dotyczyła innych typów przestępstw, na przykład podrabianiu leków w Internecie”.